News

Apple podało wyniki za I kwartał roku obrotowego 2016 r. Te jak zwykle są rekordowe. Firma z Cupertino odnotowała wzrost zarówno przychodów jak i zysku, jednakże dynamika wzrostu od dawna nie była tak niska.

W minioną sobotę mieliśmy okazję odwiedzić niedawno otworzone Apple Muzeum, mieszczące się na starym mieście w czeskiej Pradze.

Apple od wielu lat jest synonimem giełdowych sukcesów. Wyniki finansowe spółki nie przestają zadziwiać. Zarabia ona, głównie na sprzedaży iPhone’ów, około 10 miliardów dolarów kwartalnie.

W jednym z wrześniowych numerów MyApple Magazynu ukazał się mój tekst, będący właściwie recenzją wprowadzonej w czerwcu usługi Apple Music. Po pierwszych trzech miesiącach serwis ten miał jeszcze tyle wad, że nie był w stanie odciągnąć mnie od Spotify - usługi, w której od lat opłacam konto premium. Z drugiej strony oferował i nadal oferuje nowatorskie funkcje, jak przygotowywane przez redakcję składanki oraz wewnętrzny serwis społecznościowy Connect, dla których zdecydowany byłem płacić za abonament także w tej usłudze. Jak wygląda sytuacja obecnie? Z mojej perspektywy wybór jest jednocześnie łatwiejszy i trudniejszy zarazem.

Od wielu lat wśród wiadomości dotyczących firmy Apple pojawiają się na zmianę te informujące o pozytywnych działaniach firmy, jak i te, które w jakimś stopniu kładą się cieniem na jej obrazie.

Grudzień to standardowo czas wszelkiego rodzaju podsumowań. Swoją listę najpopularniejszych hashtagów 2015 roku opublikował już serwis Twitter i okazało się, że w kategorii „Tech” w pierwszej dziesiątce znalazły się trzy pozycje związane z firmą Apple. Sam wynik nie powinien nikogo dziwić, w końcu marka ta przyciąga uwagę jak chyba żadna inna, jednak pod względem konkretnych hashtagów zabrakło mi w tym zestawieniu jednej pozycji. Rozumiem pojawienie się #iPhone i #Apple, ale zajęły one dopiero 5 i 8 miejsce, podczas gdy najpopularniejszym hashtagiem był #iPad. A gdzie #AppleWatch?

Przeżywałem już to nie raz. Na scenie, czyli w App Store czy Mac App Store pojawia się świetna aplikacja niezależnego dewelopera, przewyższająca pod wieloma względami wszystkie inne podobne, z których dotąd korzystałem. Niekiedy taki program jest darmowy, innym razem jest płatny - nieważne i tak go kupuję. Po jakimś czasie pojawia się informacja o tym, że został sprzedany większemu graczowi.

Zaprezentowany niedawno mechaniczny zegarek Swiss Alp Watch nie wzbudziłby pewnie większego zainteresowania, gdyby nie promujący go film będący parodią reklamy zegarka Apple Watch. Twórcy wymieniają jego zalety - brak połączenia z telefonem, brak wiadomości, wysyłania bicia serca czy rysunków - zwracając przy tym uwagę, że pozwoli on na prowadzenie normalnego życia w gronie najbliższych (bez ciągłych powiadomień z Twittera, Facebooka czy Instagrama, które atakują co chwila piszącego te słowa). Nie jest to pierwsza tego typu parodia urządzenia Apple w reklamie innego produkty. W historii było ich wiele.

W artykule opublikowanym w jednym z poprzednich numerów Steve Sande wspominał o tym, jak w latach 60. i 70. ubiegłego wieku dorastał z komputerami, o których ja czytałem tylko w książkach. Nic dziwnego, kiedy on w 1974 roku kończył koledż, ja dopiero się rodziłem. Nie tylko z tego powodu moje dorastanie z komputerami wyglądało inaczej, dzielił nas czas, odległość niemal 10 tysięcy kilometrów i zupełnie inne realia - wolny świat Steve'a i komunistyczna Polska pogrążona w kryzysie ekonomicznym, funkcjonująca w cieniu Wielkiego Brata.

Po świąteczno - noworocznej przerwie wracamy z nowym numerem naszego magazynu. To dobra okazja by podsumować rok miniony.

To naprawdę dziwne, ale mam ostatnio okres narzekania na Apple, a pamiętajcie, że nick MacWyznawca zobowiązuje. Zaczęło się od coraz wolniejszego ściągania programów, aktualizacji i innych treści z serwerów Apple. O moich narzekaniach na przedwczesne wypuszczenie Apple TV z niedorobionym systemem już pewnie czytaliście. Do tego mam wrażenie, że w moim 2-miesięcznym iPhonie 6s Plus pada bateria, bo na chłodzie wyłącza się przy 30-40-procentowym naładowaniu. Oj nazbierało mi się żalów do Apple, nazbierało przez lata i teraz żółć musi się wylać!

Urządzenia mobilne Apple z iOS na pokładzie cieszą się ogromnym powodzeniem we wszelkiego rodzaju monitoringu naszych funkcji życiowych a samo Apple również chwali się swoim podejściem do zdrowia użytkowników. Najlepszym świadectwem na to jest App Store, który jest wypełniony wszelakiej maści aplikacjami monitorującymi nasz organizm, pomagającymi w żywieniu, treningach itd. Jakiś czas temu popularne stały się Sleep Tracker'y - czyli aplikację monitorujące nasz sen. Pomiary wykonane przez te aplikacje są jednak mało dokładne z uwagi na brak specjalnych czujników w urządzeniach a ich używanie wiąże się z koniecznością spania z telefonem pod poduszką... Beddit Smart Sleep Tracker to urządzenie, które całkowicie zmienia komfort i precyzję monitoringu snu.

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce telefonów komórkowych niefirmowanych jeszcze logo nadgryzionego jabłka, bezprzewodową transmisję danych pomiędzy urządzeniami umożliwiała IrDA. System wykorzystywał skupioną wiązkę światła w paśmie podczerwieni, dlatego, aby móc przesyłać pliki pomiędzy sobą, oba telefony musiały być wyposażone w odpowiedni moduł IR. Wprawdzie IrDA charakteryzowała się niskimi kosztami implementacji oraz małym poborem mocy, jednakże szerokość wiązki podczerwieni wynosiła 30°, a jej maksymalny zasięg 1 m, co pozwalało jedynie na połączenia typu punkt-punkt pomiędzy ułożonymi obok siebie urządzeniami. Ponadto sam transfer danych nie był Sokołem Millennium i jego szybkość wynosiła 115 kb/s w wersji 1.0 oraz 4 Mb/s w wersji 1.1.

Tym razem nie będzie tylko o racjonalnych przesłankach i konkretnych parametrach, ale i o mniej wymiernym, choć bardzo ważnym efekcie zaskoczenia i podziwu (w skrócie „wow”).

Tematyka prywatności stała się ostatnimi czasy wyjątkowo popularna. Medialny szum skłonił mnie do refleksji nad kwestiami prawnymi z nią związanymi, działaniami mającymi charakter inwigilacyjny oraz dość często słyszanym przeze mnie sformułowaniem „ja nie mam nic do ukrycia”.

W sieci często pojawiają się informacje mówiące o tym, że oto firma Apple opatentowała kolejny ze swoich pomysłów. Niektóre z nich dotyczą rozwiązań technologicznych, które rzeczywiście wymagały ogromnych nakładów pracy, a firma chce zabezpieczyć się przed nieuprawnionym wykorzystaniem ich przez konkurencję. Inne zaś związane są z błahostkami lub technologiami, które nigdy nie zostaną wcielone w życie. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że wojny patentowe mają swoje drugie dno, a ochrona danych intelektualnych jest w niektórych przypadkach jedynie przykrywką.

Firma Native Union zwróciła moją uwagę już jakiś czas temu niebanalnym i ciekawym wzornictwem. Oferta producenta jest głównie skierowana do posiadaczy sprzętu Apple ale znajdziemy w niej także kilka uniwersalnych produktów. Dzisiaj zrecenzuję dla was Dock dla iPhone'a / iPad'a ze złączem Lightning oraz dwa alternatywne kable w nylonowym oplocie.

Od ubiegłego miesiąca w sklepach dostępne jest już ostatnie z czterech nowych urządzeń zaprezentowanych na wrześniowej konferencji firmy Apple, czyli iPad Pro. Co prawda, kiedy w Wasze ręce trafi aktualny numer MyApple Magazynu, liczba sprzedanych egzemplarzy tego tabletu może przekroczyć już łączną sprzedaż jego bezpośrednich konkurentów, jednak dla mnie pewnym prognostykiem przy okazji kolejnych premier urządzeń z logo nadgryzionego jabłka są pierwsze reakcje potencjalnych nabywców. Na moim profilu w serwisie Twitter przeważającą część obserwowanych przeze mnie osób stanowią użytkownicy produktów firmy Apple i - wbrew stereotypom dotyczącym fanów marki kupujących rzekomo każdy jej produkt - ich pierwsze, często negatywne opinie przekładają się na późniejsze zainteresowanie danym urządzeniem. Kto ustawi się w kolejce przed Apple Store albo bez wahania kliknie w „Kup" w sklepie online, jeżeli nawet oni tego nie zrobią? A czy iPad Pro znajdzie się na ich liście grudniowych prezentów?

Od wczoraj wieczór redakcja MyApple jest już w Las Vegas, gdzie za kilka dni rozpoczną się targi Consumer Electronics Show.

Przed Tobą telewizor Philipsa, wyłączasz PlayStation 4 i odkładasz pada na kanapę, równocześnie spoglądając na swój smartzegarek. Tak, nie zauważyłeś upływu ostatnich kilku godzin, dlatego szybko sięgasz po tablet Surface od Microsoftu, by sprawdzić, ile lajków zdążyło zebrać Twoje ostatnie selfie wykonane smartfonem Motoroli. Mimochodem zauważasz post udostępniony przez znajomego: „Pegatron fałszuje dane. Robotnicy pracują ponad 60 godzin tygodniowo". Niestety, rozładowana bateria nie pozwala Ci przeczytać do końca, o co chodzi, ale wiesz, że informacja dotyczy Apple, a Ty, o czym nie wspomniałem, nienawidzisz tej firmy. Dlatego zanim przed snem oddasz się lekturze kolejnego eBooka na swoim Kindle, sięgasz po laptop z logo HP i przeglądasz tą informację do końca. Teraz już wiesz, że możesz spać spokojnie, bo dobrze wybrałeś swoje urządzenia, rezygnując z tych wytwarzanych w nieludzkich warunkach przez Apple. Ok, obudź się.

Wczoraj wieczorem ukazał się trzeci numer angielskiej edycji naszego magazynu - miesięcznika MyApple Magazine.

Ostatnie 10 dni upłynęło nie tylko pod znakiem Świąt Bożego Narodzenia, ale także pod znakiem siódmej części sagi Gwiezdne Wojny. Polska premiera "Przebudzenia Mocy" miała bowiem miejsce 18 grudnia.

Święta za pasem i koniec roku już bliski. Niezależnie od tego, jak bardzo banalne wydawać się może stwierdzenie, że jest to czas szczególny, który zwykle spędza się w gronie najbliższych, to tak właśnie jest. Siadając do wigilijnego stołu lepiej może wyłączyć iPhone'a, iPada czy Maca. Zanim jednak to nastąpi, zapraszamy Was do lektury czternastego numeru MyApple Magazynu.

Dokładnie rok temu, 9 grudnia 2014 roku wystartowaliśmy z codziennym podcastem MyApple Daily.

Wprowadzone dzisiaj do sprzedaży etui Smart Batery Case dla iPhone'ów 6 i 6s wzbudza w przeważającej mierze negatywne reakcje, głównie ze względu na dość oryginalną formę.

Mikołaj w swoje imieniny zwykle zostawia prezenty pod poduszką. Naszym mikołajkowym prezentem niech będzie ten trzynasty już numer MyApple Magazynu, który dostępny jest zarówno w aplikacji dla iOS-a i Androida, jak i w wersji PDF tutaj w serwisie.

Od lat Apple pod pewnymi względami jawi się jako korporacja niemal idealna dla swoich pracowników. Firma jako jedna z pierwszych wspierała pracowników o innej niż hetero orientacji seksualnej, traktując ich partnerów jak członków rodziny. Co więcej, wydawać by się mogło, że najbogatsza firma na świecie jest wymarzonym miejscem dla pracowników. Opublikowany przez serwis CareerBliss ranking wskazuje jednak, że nie do końca tak jest, a przynajmniej są korporacje, których pracownicy są zdecydowanie bardziej szczęśliwi.

Wielokrotnie, zarówno na łamach MyApple, jak i w podcaście MacGadka, śmiałem się z fitnessowych funkcji Apple Watcha i iPhone’a.

W wielu moich artykułach powtarzało się magiczne słowo „LocalTalk”. Używałem go, gdy opowiadałem o sposobach, jakimi łączyły się dawne Macintoshe z peryferiami i między sobą. Na początku lat 90. zeszłego wieku LocalTalk zrobił na mnie tak duże wrażenie, że zasłużył na własny artykuł.

Temat sklepu Mac App Store powraca w ostatnich tygodniach jak bumerang. Nie chodzi tutaj jednak o jego promocję, ale o różnego rodzaju problemy, jakie trapią deweloperów i studia programistyczne, dystrybuujące za jego pośrednictwem swoje aplikacje.