Mamy bessę, czyli ile można było stracić na akcjach Apple w 2015 roku
Apple od wielu lat jest synonimem giełdowych sukcesów. Wyniki finansowe spółki nie przestają zadziwiać. Zarabia ona, głównie na sprzedaży iPhone’ów, około 10 miliardów dolarów kwartalnie.
Wraz z premierą pierwszego iPhone’a, w 2007 roku, nastąpiła prawdziwa eksplozja zarówno wyników, jak i giełdowego kursu akcji Apple. W tym samym czasie cena akcji wahała się, po uwzględnieniu ostatniego splitu, pomiędzy 12 a 20 dolarami. Jeszcze w 2008 roku – po kryzysie finansowym, rozpoczętym upadkiem banku Lehman Brothers – kurs akcji zanotował minimum na poziomie około 12 dolarów. Od tamtej pory cena ta wzrosła do rekordowych 133 dolarów wiosną zeszłego roku. Należy także odnotować, że od połowy 2012 roku Apple regularnie, co kwartał, wypłaca dywidendę. Stopa dywidendy wynosi aktualnie około 2% w skali roku.
W szczycie hossy, na wiosnę 2015 r., Apple było warte ponad 770 miliardów dolarów. Apple od dawna jest najdroższą spółką giełdową na świecie, kiedy to zmieniło na prowadzeniu Exxon Mobil. Ba, mało tego, był taki moment na początku 2015 roku, gdy Apple było dwa razy większe od wówczas drugiego w kolejności Exxona. Analitycy ścigali się w domysłach, czy Apple może być pierwszą spółką giełdową w historii wartą ponad bilion dolarów. Najbardziej spektakularną prognozę postawił znany amerykański inwestor Carl Icahn, który przewidywał, że wkrótce cena akcji Apple przekroczy 200 dolarów.
Jak na złość, gdy pojawiły się niezwykle optymistyczne prognozy, cena akcji Apple zaczęła spadać. Jako główne czynniki spadku wymienia się zarówno rozczarowującą sprzedaż iPada, jak i coraz większe uzależnienie Apple od jednego produktu – iPhone’a. Już od wielu kwartałów przychód ze sprzedaży iPhone'a znacznie przekracza 50% ogólnej wartości przychodów spółki. Dodatkowo tempo wzrostu tych przychodów w kolejnych kwartałach nie jest już tak oszałamiające jak jeszcze kilka lat temu. Innym negatywnym czynnikiem mającym wpływ na działalność Apple jest to, że absurdalnie wielka ilość pieniędzy, które spółka ma na kontach (aktualnie ponad 200 miliardów dolarów), jest zlokalizowana za granicą Stanów Zjednoczonych i nie może być, ze względu na podatki, łatwo przetransferowana do USA. Stąd też Apple, mimo tego, że praktycznie siedzi na górze złota, musiało się zadłużyć. Spółka przez ostatnie lata wyemitowała obligacje na łączną kwotę 64 miliardów dolarów. Pozyskaną w ten sposób kwotę Apple przeznacza na wypłatę dywidendy i regularnie prowadzony skup akcji własnych.
Wskutek tych czynników cena akcji od wiosny 2015 roku aż do teraz spadła poniżej 100 dolarów. Co ciekawe, rok 2015 był pierwszym od 2008, kiedy to - licząc lata kalendarzowe - ich cena spadła. Kupno papierów wartościowych Apple 2 stycznia 2015 roku i sprzedaż 31 grudnia tego samego roku kończyło się stratą – 7,66%. Aktualna kapitalizacja Apple wynosi około 550 miliardów dolarów i nikt już się nie zastanawia, kiedy spółka będzie warta bilion dolarów. Pytanie, które teraz stawiają analitycy, jest takie, kiedy Apple straci przodownictwo w konkurencji najbardziej wartościowej spółki świata na rzecz swojego największego konkurenta – spółki Alphabet (dawne Google), który to z kolei miał fenomenalny ostatni rok na giełdzie. Akcje głównego rywala wzrosły w 2015 roku aż o 42% i spółka ta jest aktualnie warta bagatela 497 miliardów dolarów.
Dla porównania, spójrzmy jak w 2015 roku radziły sobie akcje znanych technologicznych (i nie tylko) gigantów:
- Apple -7,66%
- Alphabet +42,1%
- Microsoft +15,87%
- Facebook +29,57%
- Twitter -38,46%.
- Intel -8,26%.
- GoPro -73,99%
- LinkedIn -4,32%
- Exxon Mobil -16,37%
W 2015 roku indeks NASDAQ Composite wzrósł o 4,17%, a Dow Jones Industrial Average spadł o 3,48%.
Mówi się, że giełda zawsze wyprzedza rzeczywistość. Często najpierw obserwujemy spadki na parkiecie, a dopiero później problemy w realnej gospodarce. Jeżeli jest tak w przypadku Apple, to kolejne niepokojące sygnały będziemy mieli już 26 stycznia, kiedy to spółka ogłosi wyniki za pierwszy kwartał roku obrotowego 2016 (ostatni kwartał roku 2015).
Jednak to, co widzimy, ten spadek z ponad 130 do około 100 dolarów, też może być zwykłą korektą w długoterminowym trendzie wzrostowym. Nie ma akcji rosnących jak od linijki, w nieskończoność. Doświadczeni inwestorzy giełdowi wiedzą, że każdy „papier”, nawet najlepszy, musi czasami trochę odpocząć. Cena powyżej 100 dolarów jest przecież świetną okazją do realizacji zysków przez tych, którzy kupowali udziały w Apple np. w latach 2008–2009, gdy z uwzględnieniem ostatniego splitu (7:1) akcje kosztowały kilkanaście dolarów. Popatrzmy także na sytuację z lat 2012–2013. Najpierw Apple zanotowało maksimum na poziomie 100 dolarów jesienią 2012 roku, po czym wartość ta obniżyła się do około 56 dolarów późnym latem 2013. Procentowy spadek wyniósł wówczas około 44%. Aktualna bessa to dopiero 30%. Ja nie widzę w tym niczego nadzwyczajnego ani tym bardziej niepokojącego – naturalna giełdowa kolej rzeczy.