Więcej pikanterii, czyli kiedy w końcu Apple porzuci „średniowieczne” x86
Tym razem nie będzie tylko o racjonalnych przesłankach i konkretnych parametrach, ale i o mniej wymiernym, choć bardzo ważnym efekcie zaskoczenia i podziwu (w skrócie „wow”).
Moc jest!
Moc obliczeniowa procesorów w architekturze ARM projektowanych przez Apple może śmiało mierzyć się z mocą procesorów Intela stosowanych w MacBookach, ale i w tańszych iMac czy Mac mini. Niedawno wykonałem praktyczny test już nie za pomocą iMovie, ale przy użyciu FileMakera. W systemie uruchomieniowym (runtime FIleMaker) na OS X i na iOS (FIleMaker Go) przeprowadziłem sumowanie 550 faktur w moim programie Faqt. W sumie jest to kilkanaście tysięcy pól do przeliczenia i podsumowania. Mój całkiem jeszcze przyzwoity MacBook Air (2013) z ponadprzeciętnym procesorem i7 1,7 GHz (standardowo są montowanie i5) i 8 GB RAM wykonał podsumowanie w ciągu 22 sekund. iPhone 6s Plus z procesorem A9 taktowanym zegarem 1,85 GHz i z 2 GB RAM wykonał dokładnie tą samą czynność na tym samym pliku bazy Faqt w 29 sekund! Czyli był tylko ~25% wolniejszy! Wynik jaki osiągnął, przewyższa większość MacBook Air z procesorami i5. A test był bardzo praktyczny, żadnych sztuczek z „multimedialną optymalizacją” jak mi to zarzucano przy testach za pomocą iMovie. Przypomnę, że A9X z iPad Pro jest taktowany zegarem 2,25 GHz i dodatkowo wyposażony jest w znacznie szybszą pamięć RAM niż SOC A9 z iPhona. Mój MacBook Air z i7 przy A9X jest po prostu „malutki”. Teraz w wyobraźni dodajmy parę rdzeni, możliwość pobierania większej energii i mamy pełnoprawne procesory do desktopów! Architektura ARM spokojnie nadaje się nawet w poważnych zastosowaniach serwerowych. Jeżeli jakichś funkcji brakuje (np. dodatkowej kontroli poprawności danych i czy funkcjonowania systemu), będzie można to dodać. ARM, choć ma również własny system magistrali bez problemu działa z PCIe, która jest już używana np. w iPad Pro dla kontrolera USB 3 w Lightning.
OK… tyle o aspekcie racjonalnym, teraz czas na „efekt wow”.
Kilka dni temu sprawdzając informacje o przesiadce Apple z Motoroli na PowerPC, trafiłem na reklamę pierwszego PowerMac z procesorem PowerPC 7400… OK nie będę się wygłupiał… chodzi o PowerPC G4. Od razu przypomniałem sobie, jakie emocje towarzyszyły wprowadzeniu do sprzedaży tego komputera. Już od jakiegoś roku czuło się, że dobre czasy Apple powróciły, a każdy nowy produkt to potwierdzał. PowerMac G4 był reklamowany jako pierwszy komputer osobisty, który przekroczył barierę miliarda operacji na sekundę, co wtenczas kwalifikowało go wg rządu USA jako broń. Zobaczcie tę reklamę: Apple G4 Tanks Ad.
Swoją ogromną moc obliczeniową zawdzięczał, zastosowanej pierwszy raz w „popularnych” procesorach, technologii AltiVec zwanej przez Apple „Velocity Engine”. Polegała ona na tym, że procesor potrafił wykonać tę samą operację na rejestrach 128 bitowych, w których było umieszczone, 4, 8 lub szesnaście paczek danych (zależnie czy to były one 32, 16, czy 8-bitowe). Do tego PowerPC 74xx mógł wykonywać nawet dwie takie wektorowe operacje jednocześnie i miał specjalny tryb danych RGB Pixel (do grafiki)! Oczywiście programy musiały być przygotowane specjalnie do użycia tej funkcji, ale nawet Adobe szybko wypuściło aktualizację Photoshopa i innych swoich programów, a Apple zaktualizował swój iLife. Inne firmy poszły ich tropem, bo „Velocity Engine” idealnie sprawdzał się w multimediach i grafice 3D.
To był szok!
Ponieważ informacje o nowych procesorach tworzonych przez Motorolę (obecnie Freescale) czy IBM były skromne i niezbyt nagłaśniane, to premiera PowerMac G4 była ogromnie przyjemnym zaskoczeniem. Ponieważ w Intelach SSE (gorszy odpowiednik, nieposiadający wielu możliwości AltiVec) pojawił się kilka miesięcy później i nie dawał tak wielkiego przyśpieszenia, mieliśmy się czym szczycić. I była to niespodzianka.
A teraz? Nuda…
A czym nas może obecnie Apple zaskoczyć? Magistralą dla dysków SSD? Nowym gładzikiem? Kolorem obudowy? Złączem? Rozdzielczością wyświetlacza? Formą obudowy? No fajnie, że może, ale tym potrafił nas zaskakiwać od lat. Ja bym chciał być zaskoczony jakąś nową technologią w procesorze czy jego ponadprzeciętną wydajnością, dokładnie tak jak teraz przy procesorach do iUrządzeń. Choć zawsze są jakieś przecieki, to efekt „wow” udaje się utrzymać. A w komputerach pozostaje niestety tylko pytanie, kiedy Apple zastosuje zapowiadane lub – co gorsza – już sprzedawane procesory od Intela. Kiepsko.
Może będzie lepiej
Na szczęście jak już pisałem, moc procesorów mobilnych od Apple stale rośnie. Dodatkowo Apple ponoć w „tajnym” laboratorium na Tajwanie bierze się za opracowanie własnych układów graficznych. Teraz dodatkowo mamy silne partnerstwo z IBM firmą, która nadal projektuje i wykonuje procesory i to nie byle jakie. Jak by to połączyć w całość, to możemy mieć niezłe zamieszanie na rynku procesorów i to dostępnych tylko dla Apple!
Jeżeli martwicie się o kompatybilność, to zalecam przeczytanie moich wspomnień z pierwszej takiej transformacji w Apple z Motoroli na PowerPC w 15 numerze MyApple Magazynu. A bardziej emocjonalne moje wystąpienie możecie posłuchać w podcaście „Pear 2 Pear” ;-)