W premierowym numerze magazynu MyApple Michał Masłowski podzielił się z Wami swoimi dylematami związanymi z ewentualną decyzją o zakupie zegarka Apple Watch. Nazwał je pojedynkiem serca i rozumu. Rozumiem jego punkt widzenia. Prawdopodobnie wielu z nas zadaje sobie podobne pytania, czy ten gadżet do czegoś się przyda i czy korzyści uzasadnią dość spory wydatek. Przyznam, że tym razem nie mam takich wahań.
W latach 90. XX w., czyli wtedy gdy zacząłem używać komputerów Apple, co bardziej zorientowani rozmówcy kojarzyli Macintoshe na dwa sposoby: jako komputery, które się nie „wieszają” i jako sprzęt dla grafików. I mieli rację.
Great, wonderful, remarkable, awesome, outstanding. Między innymi takimi epitetami Steve Jobs opisywał produkty i usługi firmy Apple, które prezentował podczas swoich wystąpień. Ja jednak wstrzymałbym się od przypisywania im świetności, cudowności, niezwykłości, niesamowitości i innych tego typu określeń. Bez przesady. Do doskonałości się dąży, lecz nigdy się jej nie osiąga. Jeśli miałbym w kilku słowach opisać produkty oznaczone logotypem nadgryzionego jabłka na obudowie, to użyłbym m.in. sformułowań typu estetyczne (choć podobno o gustach się nie dyskutuje), spełniające wymagania użytkowników (o czym świadczy np. wielkość ich sprzedaży), charakteryzujące się dużym stopniem niezawodności (nie mylić z niezawodne) oraz coraz bardziej nudne…
Praca w domu, kiedy za plecami szaleją dzieci, szczekają psy, a niekiedy dudni obok telewizor, nie należy do najłatwiejszych. Niekiedy udaje mi się uciec do kawiarni (i nie jest to Starbucks), ale zwykle zostaję w domu. W tym wypadku ratunkiem jest muzyka odcinająca mnie od reszty domowników. Do tego potrzebne są dobre i wygodne słuchawki.
Według raportu Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI), w roku 2003 światowa wartość sprzedaży muzyki na fizycznych nośnikach wynosiła 32 miliardy dolarów i w stosunku do roku 2002 zanotowała spadek o 7,6%. Był to równocześnie czwarty z rzędu okres spadków po rekordowych 40 miliardach w 1999 roku. Przewodniczący federacji Jay Berman winą za taki stan rzeczy obarczył rozwijający się rynek piractwa internetowego związany z nielegalną wymianą cyfrowych plików muzycznych. Wytwórnie fonograficzne, które przespały moment rewolucji cyfrowej, aby zapobiec dalszemu kryzysowi, zaczęły organizować własne serwisy legalnej sprzedaży muzyki w Internecie. I w tym momencie pojawia się firma Apple ze swoją nową usługą, dzięki której Steve'a Jobsa uważa się dzisiaj za osobę, która zrewolucjonizowała współczesny model sprzedaży muzyki.
Słyszeliście o „przygotowanych”? Może lepiej kojarzycie angielską nazwę Preppers? W pewnym uproszczeniu są to ludzie świadomi realnych lub wydumanych zagrożeń, starający się na nie przygotować.
Strzelanie do obcych form życia czy wszelkiej maści potworów, które próbują unicestwić rodzaj ludzki, a czasem przerobić nas na kokony, z których wylęgną się kolejne potwory, to temat bardzo stary. Filmów, książek SF i gier tego typu jest tak naprawdę masa. Sztuką obecnie jest podać go w sposób możliwie atrakcyjny i świeży. Jednym z najnowszych dzieł tego typu jest gra Xenowerk dla iPhone'a i iPada.
Czym byłby iPhone bez aplikacji? Ci, którzy posiadali pierwszy model tego telefonu, na którym zainstalowany był iPhone OS - bo tak nazywał się wtedy mobilny system operacyjny znany dziś jako iOS – wiedzą, że nie zawsze istniał sklep App Store. Pojawił się on dopiero wraz z premierą systemu iPhone OS 2, który zaprezentowany został w lipcu 2008 roku. Dopiero ten system dawał oficjalną możliwość instalacji aplikacji firm trzecich. Dobrze się stało, że Apple dość szybko wprowadziło taką możliwość oraz rozpoczęło budowanie społeczności programistów, którzy zaczęli tworzyć programy dla iPhone’a. Dziś, gdy w App Store znajduje się niemal półtora miliona aplikacji podzielonych na 24 kategorie, zdajemy sobie sprawę, że ich brak mocno ograniczał funkcjonalność tego smartfona.
I pewnie wielu z Was zapyta: „Co w tym dziwnego?”. Otóż to, że nie chodzi mi o aparat wbudowany w iPhona, iPada czy komputer Apple.
Pod koniec maja na niektórych blogach i w serwisach internetowych pojawiła się informacja o możliwej polskiej premierze zegarka Apple Watch w czerwcu. Już wtedy jednak studziłem na MyApple emocje chętnych na jego szybki zakup za złotówki u polskich AAR-ów i APR-ów (Apple Authorised Reseller i Apple Premium Reseller). Apple Watch nie pojawił się w sprzedaży w naszym kraju, ani w czerwcu, ani w lipcu.
No i stało się - dla @mackozera wyszłam popracować na ulicę. Ale spokojnie - tylko po to, by poobserwować ludzi i przybliżyć Wam temat ulicznej fotografii mobilnej, z angielska zwanej street photography. Uwielbiam obserwować ludzi, i to nie w kontekście tzw. obcinek („masz za małe legginsy” - tak, kobiety to robią!), ale dla ich samych sylwetek, ruchów, relacji między nimi, emocji, spojrzeń, ekspresji szczęścia czy też smutku. Wydawałoby się, że to prosta sprawa, bo obserwacja to coś co robimy od dziecka. Dzieci to najlepsi obserwatorzy otoczenia, najsprawniejsi odbiorcy naszych zachowań, zarówno tych dobrych, jak i niestety złych. To dzięki przyglądaniu się małe dziecko uczy się swojego świata, próbując przystosować się do panujących w nim zasad. Doskonale wie, kiedy mama jest szczęśliwa, smutna lub czy zachowanie jakiegoś człowieka odbiega od ogólnie przyjętych standardów. A teraz pomyślcie, żeby dać takiemu dziecku do ręki aparat. Nie telefon (bez przesady), ale taki zwykły pstrykacz dla dzieci. Nie dość, że maluch z takim sprzętem wzbudzi raczej w otoczeniu pozytywne emocje, to fotografowani przez niego ludzie z pewnością nie poczują się skrępowani i zachowają otwartość. Tyle dziecko, a my?
Przez lata Nighty Night dla iPada było jedną z ulubionych aplikacji moich dzieci. Trudno nazwać to grą, czy interaktywną książką, choć od biedy mieści się w obu kategoriach. Jest to program, który spełnia rolę książeczki na dobranoc i choć ostatecznie przegrał właśnie z książkami (np. z Mikołajkiem) to długo moje dzieci gasiły światło i układały do snu zwierzęta na farmie w Nighty Night zanim same zasnęły.
Z każdą wersją iOS Apple usprawnia swoją własną aplikację do obsługi aparatu/kamery. Zwykle jednak to, co oferują aplikacje stworzone przez niezależnych deweloperów wyprzedza daleko możliwości tego systemowego programu. Tak właśnie jest w przypadku Top Camera 2 - najnowszej aplikacji Sylwestra Łosia z łódzkiego studia Lucky Clan.
Wpadłem w pułapkę. Co gorsza, sam ją na siebie zastawiłem. Bo gdy Naczelny rozdzielał tematy, bez zastanowienia zgodziłem się na zaproponowany. Pomyślałem, nie bez złośliwej satysfakcji, że oto mam okazję, by dowalić Apple. Za wiele lat frustracji. Za przeładowany interfejs. Za nieintuicyjną obsługę. Za praktyki monopolistyczne. Za wielkiego, ciężkiego dinozaura, którego każdy musi hodować, jeśli chce w pełni wykorzystywać możliwości iPhone’a lub iPada. Za zaprzeczenie filozofii prostoty i minimalizmu. Za program iTunes.
W moim przypadku decyzja o kupnie Apple Watcha to klasyczny pojedynek serca i rozumu. Serce mi mówi - tak, tak, kup sobie kolejny gadżet, przecież chcesz tego! A rozum na to - chyba zwariowałeś!
Papier przyjmie wszystko, ten cyfrowy również, jednak wraz z udostępnioną treścią poddajemy weryfikacji naszą wiarygodność. Przycisk ”Publikuj" uruchamia wykrywacz kłamstw po drugiej stronie ekranu, a nawet sieć trzech miliardów takich urządzeń. Nic zatem dziwnego w fakcie, iż zwłaszcza w internecie prawda zawsze wyjdzie na jaw. „Status offline”, „Przeczytałem regulamin” i „Tak, mam powyżej osiemnastu lat” to prawdopodobnie trzy najczęstsze internetowe kłamstwa. Czwartym jest: „Nie używam iPhone'a (ani innych produktów firmy Apple.)”
Dokładnie dwa lata temu opublikowałem swój pierwszy tekst na MyApple. Wielu ucieszę tą informacją, a pewnie część osób westchnie z bólem serca, ale sam sobie życzę przynajmniej kolejnych 24 miesięcy kontynuacji tej przygody.
Do dziś pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz na własne oczy zobaczyłem w akcji Newton MessagePad 110. Było to jakoś w 1995 roku. Pracowałem wtedy w firmie będącej jednym z kilku autoryzowanych sprzedawców Apple we Wrocławiu.
Chwile, momenty, wspomnienia, czasem widziane jak przez mgłę, innym razem jak gdyby wydarzyły się dosłownie przed chwilą. Zapachy, dźwięki, obrazy, które pozostawiły w nas trwały ślad, zmieniając na zawsze to, kim byliśmy, odciskając w pamięci piętno trwałe niczym blizna. Przypominamy sobie o nich w różnych momentach, niekoniecznie wtedy, kiedy chcemy. "Rok 1990/lato - wakacje nad jeziorem", "Impreza na działkach", "Wesele kuzyna". Albumy, klasery, koperty, pudełka po bombonierkach. Stare zdjęcia, przezrocza, negatywy.
Podczas prezentacji pierwszej generacji iPada Steve Jobs pozycjonował tablet Apple jako urządzenie przeznaczone do konsumpcji treści. Choć tego typu czynności wykonujemy każdego dnia, to zdecydowanie nie dominują one w naszym życiu zawodowym. Praca polega wszak głównie na tworzeniu danych, a tylko w mniejszym stopniu na ich przyswajaniu.
Krzemowa Dolina i San Francisco pełne są miejsc związanych zarówno z założycielami Apple, Stevem Jobsem i Stevem Wozniakiem, jak i z historią samej firmy. Na odwiedzenie ich wszystkich trzeba poświęcić sporo czasu, rozsiane są bowiem po całej Krzemowej Dolinie oraz graniczącym z nią i znacznie szerszym obszarze zwanym "Bay Area". Ważnym punktem na tej mapie, związanym przede wszystkim z historią produktów Apple, jest miasto San Francisco i znajdujące się w nim obok siebie Yerba Buena Center for the Arts oraz kompleks konferencyjno-wystawienniczy Moscone Center.
9 stycznia 2007 roku, podczas konferencji Macworld, Steve Jobs wyszedł na scenę jednej z sal znajdujących się w Moscone Center i powiedział widzom, że zamierza przedstawić trzy urządzenia: odtwarzacz muzyki z dotykowym ekranem, rewolucyjny telefon komórkowy oraz urządzenie służące do komunikacji w Internecie. Następnie pokazał światu dobrze znanego dziś wszystkim iPhone’a, który - jak można się było łatwo domyślić - miał z założenia zastąpić trzy wymienione wcześniej przedmioty. Dziś wiemy, jak bardzo się mylił. Po ośmiu latach istnienia na rynku iPhone zastępuje znacznie więcej urządzeń. W dużym stopniu przyczynił się do tego rozwój oprogramowania. W App Store znajduje się obecnie półtora miliona aplikacji, które sprawiają, że po ich zainstalowaniu iPhone zyskuje nowe funkcje. Nie należy zapominać także o rozwoju samego sprzętu. Czym byłby dziś iPhone bez anteny GPS, łączności 4G LTE czy wydajnych procesorów i koprocesorów. Te ostatnie są szczególnie ważne, gdy rozważamy temat iPhone’a jako urządzenia fitnessowego, bo o tym jest ten tekst.
Zakup przystawki Chromecast był z perspektywy czasu świetną decyzją, choć przyznam szczerze, że początkowo nie wiedziałem, do czego ją wykorzystam. Szybko jednak znalazłem zastosowanie dla tego urządzenia, a jednym z nich jest przesyłanie filmów z mojego MacBooka do wpiętego w port HDMI telewizora Chromecasta.
Dodatkowe baterie dla urządzeń mobilnych to stały element wyposażenia wielu ich użytkowników. Czasy, w których telefony komórkowe działały na jednym ładowaniu przez kilka dni, odeszły już do przeszłości. Współczesne smartfony o dużych ekranach trzeba zwykle ładować codziennie.
Akcesoria firmy marki Lifeproof są mnie lub bardziej ale raczej Wam znane. Recenzowałem już na blogu pancerze Lifeproof Nuud oraz Lifeproof frē. Ten ostatni zapewnia możliwie najlepszą ochronę nie tylko przed uszkodzeniami mechanicznymi spowodowanymi uderzeniami, ale także przed pyłem, piachem i wodą. Świetnie nadaje się więc nie tylko na wyjście na plażę ale także na różnego rodzaju wyprawy tam, gdzie iPhone bez tego typu osłony mógłby szybko ulec uszkodzeniu.
MacBooki - i piszę tutaj przede wszystkim o modelach Pro i Air - to maszyny, pozwalające na wygodną pracę w różnych warunkach. Na Moim MacBooku Air pracuję w samochodzie lub samolocie podczas naszych redakcyjnych wyjazdów czy tras koncertowych mojego zespołu. Pracuję na nim w kawiarniach, czasem gdzieś w lesie, większość jednak czasu stoi on na moim biurku.
Aplikacja Paper to prosty lecz bardzo przyjemny w użyciu wirtualny szkicownik, któremu trzy lata temu udało się zdobyć zarówno tytuł aplikacji roku jak i nagrodę Apple Design Award. W chwili obecnej jest ona dostępna wyłącznie na tabletach firmy Apple, jednak wczoraj jej twórcy ogłosili oficjalnie, iż już niedługo doczekamy się także wersji na iPhone'y.
Connect (czy jak kto woli Ping 2.0) to taka dziwna sieć społecznościowa, którą Apple zintegrowało z usługą Apple Music.
Podczas tegorocznej edycji targów E3 firma Square Enix ogłosiła, że uwielbiana przez fanów gra Final Fantasy VII trafi już niedługo na tablety i smartfony. I chociaż wiadomość ta przyćmiona została przez ogłoszoną dzień wcześniej zapowiedź remake'u przeznaczonego na konsole nowej generacji, to jednak mimo wszystko udało jej się narobić sporo zamieszania wśród zwolenników grania na urządzeniach mobilnych.