Blogi

Dawno już nie widziałem tak dobrej konferencji Apple. Z jednej strony właściwie od początku było jasne co na niej zobaczymy. Były więc nowe iPady, duży w nowej formie (którego renderingi i plany mogliśmy oglądać od miesięcy), był iPad mini z ekranem Retina. Był nowy Mac Pro, nowe MacBooki Pro, wreszcie OS X Mavericks oraz aktualizacja pakietów iWork i iLife. Wszystko to było łatwe do przewidzenia. Co zatem sprawiło, że konferencja ta była wyjątkowa? To jasne, udostępnienie systemu OS X Mavericks za darmo dla wszystkich. Kiedy na ekranie pojawił się duży napis "Free" niemalże usłyszałem jak wszyscy użytkownicy komputerów Mac westchnęli ze zdziwienia. Mavericks to nie jest jakaś mała aktualizacja. To nowy system przynoszący masę usprawnień, nowych funkcji i aplikacji. Wspomnę może tylko o kompresji pamięci, która wydaje się być lekiem na problemy mojego starego MacBooka Pro 13" z 2009 roku, który posiada jedynie 4 GB RAM. Mavericks wyraźnie dał mu kopa, a z opinii innych użytkowników starszych maszyn wiem, że nie jest to efekt placebo. Mavericks to także Finder z przeglądaniem w kartach, synchronizacja pęków kluczy poprzez iCloud, nowe Safari, iBooks i Mapy oraz integracja z większą liczbą serwisów społecznościowych. To wszystko za darmo! Co więcej z nowego systemu ucieszą się nie tylko użytkownicy najnowszych Maków (zwłaszcza tych, które Apple pokazało wczoraj na konferencji, a na których Mavericks zostanie zaktualizowany automatycznie) ale tych starych, w tym i ja. Zainstalować go będzie można na wszystkich Makach. Wyobrażacie sobie instalację Windowsa 8.0 (za którego trzeba zapłacić 199 dolarów USA) na komputerze, który ma sześć lat? Tyle ma mój iMac, na którym Mavericks działa bardzo dobrze. Zadaję sobie tylko pytanie dlaczego Apple udostępniło Mavericks za darmo? Oczywiście mogą sobie na to pozwolić. Wcześniejsze wersje systemu i tak były śmiesznie tanie w porównaniu właśnie z Windows. Co więcej płacąc tylko raz można było Liona lub Mountain Liona zainstalować na wszystkich naszych Makach. Apple może odpuścić sobie wpływy ze sprzedaży nowego systemu. Zyskuje znacznie więcej. W świadomości użytkowników nie tylko komputerów Mac zapisze się na stałe to, że kupując komputer Mac, nowy czy używany system najnowszy system otrzymamy zawsze za darmo. A to przecież nie wszystko. Kupujący nowego Maka otrzyma nie tylko komputer ze świetnym systemem operacyjnym, ale także pełen zestaw aplikacji biurowych i lifestyle'owych, a więc nie tylko pakiet iLife (który dołączany był za darmo już lata temu) ale także aplikacje biurowe z pakietu iWork, jak Pages, Numbers i Keynote. Możemy się oczywiście kłócić o to, czy iWork jest lepszy, czy gorszy od MS Office. Przede wszystkim dostępny jest za darmo zarówno na OS X jak i iOS oraz dostępny jest w wersji webowej jako iWork for iCloud. Jeśli nie ma konkretnej potrzeby, wynikającej z kompatybilności plików, po co kupować MS Office? Płyta DVD z moim Office dla Mac leży od dawno głęboko w pudełku. iWork w zupełności mi wystarcza. Apple na wczorajszej konferencji pokazało moim zdaniem, że to ta firma rozdaje karty na kurczącym się rynku PC (co nie oznacza, że na nim dominuje - to pewnie nigdy się nie wydarzy). A że kurczy się także sprzedaż komputerów Mac, trzeba zrobić wszystko by zachęcić użytkowników do ich kupowania (stąd niższe ceny tych komputerów). Microsoft ma nad czym myśleć, bo jest w trudnej sytuacji. Ta firma wyrosła na sprzedaży systemu operacyjnego. Apple zarabia przede wszystkim na sprzedaży urządzeń, udostępnienie OS X Mavericks za darmo bez wątpienia ma na celu zwrócenie uwagi potencjalnych użytkowników, właśnie na komputery z nadgryzionym jabłuszkiem.

Wczorajsza konferencja Apple, wbrew temu co piszą malkontenci (taka przywara tego narodu) na stronach których palcem nie będę wytykał, była najlepszą prezentacją nowych produktów odkąd Tim Cook zasiadł na fotelu prezesa Apple. Widać było świeżość, widać było polot, widać było innowacyjność, widać było uśmiech na twarzach konsumentów, oraz można było sobie wyobrazić zdecydowanie nieuśmiechnięte twarze konkurencji. Było widać jednak jeszcze jedną rzecz, która pojawiła się zarówno na wczorajszej konferencji, jak i na półkach w sklepach Apple - było "JOBSOWO".

Istnieje pewna grupa aplikacji dla Maka, które pomagają i ułatwiają codzienną pracę na komputerze, np. poprzez rozbudowaną funkcję autokorekty, a więc zamiany jednego ciągu znaków na przygotowany wcześniej tekst, a nawet formularz. Klepiąc codziennie w klawiaturę przez wiele godzin, bazuję właśnie na takim programie, nazywa się aText. Podobne rzeczy, a pewnie nawet więcej potrafi TextExpander. Obydwa programy korzystają z systemowych funkcji dla niepełnosprawnych a dokładnie z funkcji ułatwień dostępu (Assistive Devices), która we wcześniejszych wersjach OS X znajduje się w zakładce "Dostępność". Tymczasem w OS X Mavericks jej tam nie znajdziemy. Nie oznacza jednak, że z tych programów nie możemy korzystać. W OS X Mavericks funkcja ta rozwiązana jest inaczej. Kiedy któryś z programów wymaga włączenia funkcji ułatwień dostępu należy otworzyć Ustawienia i zamiast "Dostępności" wybrać "Ochrona i Prywatność" w górnym rzędzie ikon symbolizujących odpowiednie ustawienia. W oknie "Ochrona i prywatność" należy wybrać zakładkę Prywatność, a następnie w lewej kolumnie wybrać "Dostępność". Teraz poprzez kliknięcie na ikonie kłódki należy odblokować ten panel ustawień tak, byśmy mogli wprowadzić potrzebne zmiany. Wymaga to wprowadzenia hasła administratora (czyli chyba w niemal wszystkich przypadkach będzie to hasło naszego logowania się do systemu). Następnie w Finderze trzeba otworzyć folder Programy i przeciągnąć z niego wybrany program (aText, TextExpander lub inny, który wymaga włączonej funkcji ułatwień dostępu") na puste pole "Pozwól poniższym programom sterować komputerem" w oknie Ochrona i Prywatność. Pozostaje już tylko zamknąć kłódkę i zrestartować interesujący nas program. Powinien działać poprawnie. U mnie przynajmniej to rozwiązanie działa. Rozwiązanie znalezione na iDownloadblog

Przy okazji aktualizacji pakietów iLife i iWork dla OS X, a przede wszystkim dla iOS, Apple zaktualizowało także kilka innych programów. Wspomnę w tym wpisie tylko o jednym - aplikacji Podcasty. Program zyskał wreszcie nowy wygląd zgodny z iOS 7. Trochę obawiałem się jak ten program będzie wyglądał w nowej odsłonie, muszę jednak przyznać, że projektanci odwalili kawał dobrej roboty. Program moim zdaniem wygląda świetnie - jest przejrzyście i lekko. Zmianie uległ jednak nie tylko sam wygląd ale pewne elementy programu. Przede wszystkim sklep z podcastami znajduje się teraz w zakładce Polecane (gwiazdka) - co w sumie jest zrozumiałe, bo przecież na głównej stronie każdego sklepu wyświetlane są właśnie polecane podcasty, gry i aplikacje, a także książki i muzyka. Poprawiono także wyszukiwarkę. Wspomnę także, że w nowej wersji aplikacja w tle pobiera nowe odcinki audycji, nie musi być w tym celu otwarta. Mamy przy tym możliwość określenia jak często program ma sprawdzać czy pojawiły się już jakieś nowe odcinki podcastu. Szczerze polecam. Aplikacja Podcasty dostępna jest w App Store za darmo. Pobierz z App Store Przy okazji wspomnę, że zabieram się dzisiaj za nagranie kolejnego odcinka podcastu Diabelskie Ustrojstwa.Obserwuj @mackozer

Odkąd sięgam pamięcią, co rusz pojawiały się gry, które miały przyprawić użytkownika o zawał w wyniku strachu. Były one mniej lub bardziej udane, jednak te których ja próbowałem nigdy nie spowodowały bym się jakoś szczególnie bał. Owszem czasem, się mocno wciągałem, czasem mniej lub bardziej przeżywałem to co się dzieje na ekranie i w słuchawkach, jednak zawsze gdzieś tam miałem myśl - "To tylko gra !" która sprawiała, że jakoś nigdy się nie bałem. Podobnie rzecz miała się z filmami i choć czasem wzbudzały one dreszczyk emocji, sporadycznie zdarzało się abym się bał. Przyznam się szczerze, że kiedyś wraz z ze znajomymi oglądaliśmy horror. Panowie na wesoło, Panie na poważnie. Aż coś mnie podkusiło by w "strasznym momencie" uszczypnąć koleżankę która... zemdlała. To był dla mnie horror bo bałem się, że zeszła na zawał. Przepraszam Renata jeśli to czytasz. Niestety, musiałem ulec pewnej grze, która sprawiła... że przestałem w nią grać po zaledwie 10 minutach stwierdzając - To nie na moje nerwy ! .

Na rynku klientów Twittera panuje od roku pewien zastój. Nic w tym dziwnego, Twitter bardzo skutecznie zniechęcił deweloperów do tworzenia kolejnych aplikacji tego typu, narzucając limity użytkowników. Na szczęście co jakiś czas powstają nowe ciekawe programy tego typu, które zwykle trafiają na mojego iPhone'a, iPada czy Maka. Nie jestem może uzależniony od Twittera (cześć z Was wie, że do osób, które znamy tylko z Twittera podchodzę z pewnym dystansem, niemalże nie bywam na Tweetupach i tego typu imprezach), ale na pewno podglądam strumień na bieżąco. Stąd też korzystam w tym celu z różnych aplikacji. Najnowszą, jaka ostatnio pojawiła się w App Store jest Tweet7 dla iPhone'a. Tweet7 to program, którego interfejs wpisuje się mocno w trendy narzucone przez interfejs iOS 7. Mamy więc tuta nie tylko płaski dizajn ale też elementy półprzezroczyste, rozmywające to, co jest pod spodem. Zwraca uwagę także minimalistyczny interfejs, w którym tradycyjny pasek menu z ikonami przedstawiającymi różne funkcje, zastąpiony został pionowym paskiem w trzech odcieniach koloru niebieskiego. Są to tak naprawdę zakładki różnych widoków, które możemy wysuwać przesuwając je palcem w lewą stronę. Górna zakładka to widok wiadomości publicznej (czy jak kto woli zmianek), jaśniejsza - środkowa to zakładka wiadomości prywatnych, najjaśniejsza, to zakładka profilu użytkownika. Lista tweetów w Tweet7 jest bardzo przejrzysta - pod pewnymi względami przypomina mi trochę wygląd Twitterrific. Dodatkowo w linii czasu (czyli na tzw. timeline) program wyświetla obrazki umieszczona w tweetach, choć ten widok moim zdaniem wymaga jeszcze pewnego dopracowania (wrzucone przeze mnie kwadratowe zdjęcie zostało umieszczone w prostokątnej ramce, co skutkowało pustą, szarą przestrzenią zarówno nad jak i pod fotografią). Nie było problemu z prostokątnymi obrazkami, zarówno poziomymi, jak i pionowymi. Funkcję wyświetlania obrazków w linii czasu można wyłączyć w ustawieniach programu (dostępnych w widoku profilu użytkownika). Niestety Tweet7 nie wyświetla obrazków w widoku list. Na obecną chwilę w Tweet7 brakuje mi także kilku dość istotnych funkcji, wspomnieć wypada obsługę wielu kont (ma pojawić się wraz z aktualizacją tego programu), powiadomienia push czy zapisywanie haseł wyszukiwania (przydaje się to przy okazji różnego typu imprez). Są to funkcje, z których korzystam często. Cieszy mnie, że deweloperzy nie zasypiają gruszek w popiele i zamierzają systematycznie dodawać nowe funkcjonalności. Tweet7 ma więc szansę powalczyć o użytkownika takich aplikacji jak Twitterrific czy Tweetbot. Program Tweet7 dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 2,69 €. Pobierz z App Store

Zakupiłem ostatnio bezprzewodowy odbiornik audio bluetooth Yamaha-11, który wśród tego typu sprzętów jest liderem. Jest tu urządzenie, wielkości 3 pudełek po zapałkach, które podpinamy do naszego wzmacniacza lub amplitunera i wysyłamy na nie muzykę za pośrednictwem bluetooth.

Piłka nożna stała się ostatnio, jak po każdej porażce w ostatnich 25 latach tematem drażliwym. Drużyn z rodzimej ligi na boiskach Ligi Mistrzów można ze świecą szukać, a patrząc na polską reprezentacje... ehh, najlepiej pozostawię to bez komentarza. Na szczęście, są drużyny które stoją na wyższym poziomie umiejętności gry w piłkę nożną. To dla kibiców przede wszystkim tych drużyn (ale i kibiców ligi polskiej i mniej prestiżowych lig także) pojawiła się przystosowana designem aplikacja The Football App - All Football .

Aplikacje pogodowe, przeliczniki no i oczywiście listy rzeczy do zrobienia to programy, które chyba najliczniej występują w App Store - nie licząc masy chłamu, jaki można tam także znaleźć. Jeśli chodzi o wspomniane listy, to ostatnio na mojego iPhone'a wpadło kilka ładnych i funkcjonalnych programów. Jednym z nich jest Begin dla iPhone'a. Begin to program maksymalnie prosty i w pewnym stopniu przypominający Clear z tą różnicą, że posiada całkiem ładny interfejs przystosowany do iOS 7 (nie to, że Clear nie jest ładne, jest ale pozbawione jest interfejsu jako takiego). W podobny sposób, za pomocą gestów tworzone są i odznaczane poszczególne zadania. Przeciągnięcie listy w dół dodaje kolejne. Przesuniecie palcem po zadaniu w prawo odznacza je jako wykonane. W ten sam sposób przesuniecie na zadaniu oznaczonym jako wykonane przywraca je do listy. Begin kładzie jednak nacisk na krótkotrwałe zadania do wykonania dzisiaj i jutro. Stąd domyślnie każde zadanie dodawane jest do listy na bieżący dzień. W każdej chwili możemy wysłać zadanie na dzień następny (jutro) przesuwając po nim palcem z prawej do lewej. Taki sam gest wykonany na zadaniu już wykonanym usuwa je ostatecznie z listy. W każdej chwili możemy podejrzeć też zadania, jakich nie wykonaliśmy i które przechowywane będą na liście przez kolejne dwa dni. Wystarczy przesunąć całą listę w górę. Program może także przypominać nam o zadaniach jakie mamy do wykonania. Begin oferuje za darmo dwa tematy kolorystyczne: jasny - dzienny i ciemny - nocny. Za dodatkową opłatą można pobrać inne tematy kolorystyczne. Program Begin dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo. Pobierz z App StoreObserwuj @MacKozer

W temacie wszelkiej maści przeliczników miar, wag i walut jest ostatnio bardzo duży ruch. Co rusz odkrywam jakąś nową aplikację tego typu i każda następna jest ładniejsza od poprzedniej. Najnowsza i chyba najładniejsza, jaką odkryłem to Vert. Jak każdy tego typu program także Vert oferuje możliwość przeliczania miar z różnych kategorii. Do wyboru mamy m.in.: przyspieszenie, kąty, obszar, jednostki przydatne przy gotowaniu (zarówno jeśli chodzi o ilość jak i wagę), rozmiar danych, gęstość, energia, szybkość, czas, typografia, natężenie dźwięku, masa i waga, energia, długość, światło, zużycie paliwa, częstotliwość, a także wspomniane już waluty. Dostępne są także jakże przydatne przeliczniki rozmiarów ubrań. Do dyspozycji mamy osobne kategorie, jak biustonosze, czapki i kapelusze, koszule i bluzki (z podziałem na rozmiary męski, kobiece i dziecięce), buty, a także garnitury i kostiumy. Vert oferuje możliwość nie tylko wprowadzania określonej wartości ale i przeprowadzanie prostych obliczeń dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia i na bieżąco przeliczanie uzyskanego wyniku. Wybór odpowiedniej miary odbywa się w górnej połowie ekranu, poprzez przesuwanie poszczególnych z nich w górę lub w dół. Podwójne kliknięcie na wybranej jednostce czy walucie dodaje ją do ulubionych. Dzięki temu będziemy mogli w przyszłości ograniczyć wybór tylko do tych, które nas naprawdę interesują. Jeśli nie specjalnie przypadły nam do gustu domyślnie wybrane kolory (moim zdaniem są świetne), w każdej chwili możemy wybrać inny temat kolorystyczny. Do wyboru jest ich na obecną chwilę 15. Vert dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. Pobierz z App Store

Całkiem niedawno, po wielu latach Facebook wreszcie zezwolił na edycję wpisów i komentarzy. Osobiście przyjąłem to z radością, bo wielokrotnie zdarzało mi się usuwać post, w którym znalazła się literówka. Po zmianach w wersji webowej serwis zaktualizował właśnie aplikację dla iPhone'a i iPada. Nowości pojawiły się jednak tylko w Facebooku uruchomionym na iPhone. Teraz bez problemu możemy poprawić błędy we wpisie czy komentarzu jaki opublikowaliśmy w tym serwisie społecznościowym. Aktualizacja aplikacji Facebooka dla iPhone'a przyniosła także możliwość dodawania obrazków w komentarzach. Facebook dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Pobierz z App Store

Radykalne zmiany w interfejsie iOS 7 determinują też wygląd nowych aplikacji dla iPhone'a i iPada, jakie pojawiają się w App Store. Jedną z bardziej popularnych kategorii, w której od dawna nie można specjalnie wiele powiedzieć są programy pogodowe. W tym temacie trudno wymyślić coś więcej, stąd aplikacje tego typu różnią się głównie wyglądem. Zmiany wprowadzone w iOS 7 dały szerokie pole do popisu ich projektantom. Przykładem programu serwującego prognozę pogody, który świetnie wygląda i bardzo dobrze wpisuje się w nowe trendy jest Weather Line dla iPhone'a. Aplikacja serwuje prognozę zarówno krótkoterminową, na najbliższe godziny, na najbliższe dni, oraz długoterminową, która oczywiście obarczona jest dużym marginesem błędu, na nadchodzące miesiące. Prezentuje ją w postaci wykresu przedstawiającego zmiany temperatur w dzień, jak i w nocy. Wystarczy stuknąć na wybranej godzinie, dniu lub miesiącu, aby podejrzeć dodatkowe informacje, jak temperaturę odczuwalną, wilgotność, godzinę wschodu i zachodu słońca, siłę i kierunek wiatru. W przypadku miesięcy jest to liczba dni suchych, mglistych, z opadami śniegu czy średni opad deszczu. Weather Line - co już jest standardem w przypadku aplikacji pogodowych - określa za pomocą odbiornika GPS naszą pozycję, a więc miejscowość, w której się znajdujemy. Oczywiście, możemy dodać ich więcej. Weather Line nie jest niestety programem tanim. Kosztuje on w App Store 2,69 €. Pobierz z App Store

Od kilku lat niemal wszystkie pliki, które tworzę i z których korzystam na co dzień trzymam w chmurze Dropbox. Dzięki temu mogę właściwie bezstresowo przesiadać się z MacBooka Pro na iMaka, iPhone'a czy iPada, a czasem także na urządzenia z innymi systemami operacyjnymi. Uniwersalna aplikacja Dropbox dla iOS pozwalająca na dostęp do zasobów chmury plików sprawdza się całkiem nieźle. Zapisywanie i otwieranie plików trzymanych na Dropboksie wspiera także wiele programów dla iPhone'a i iPada z których korzystam. W App Store pojawił się właśnie płatny program (wiadomo - coś za coś), który pod wieloma względami bije na głowę oficjalną aplikację Dropboksa. Mowa o Boxie. Aplikacja posiada minimalistyczny interfejs utrzymany w skali szarości. Lista plików i folderów utrzymana jest w jasnych kolorach, podczas gdy górna belka z tytułem danego folderu lub widoku, oraz boczne menu mają kolor ciemno szary. Interfejs programu jest oczywiście dostosowany do wyglądu iOS 7. Dominuje więc minimalizm. Na górnej belce, poza nazwą folderu znajdziemy także menu kontekstowe dla danej lokalizacji. Możemy za jego pomocą wyciąć, skopiować cały folder, pobrać całą jego zawartość do pamięci, tak by wszystkie pliki były dostępne offline. Możemy także załadować do niego zdjęcia lub filmy wideo, utworzyć nowy podfolder oraz podejrzeć usunięte pliki - co jest moim zdaniem świetne. Boxie pozwala bowiem na przywracanie usuniętych plików. Co ważne usuniętych nie tylko w tym programie, ale np. w Finderze na Maku. Aplikacja posiada całkiem sprawnie działające powiadomienia wewnątrz programu, dzięki czemu poinformuje nas o wszystkich zmianach. Jeśli jakiś plik został usunięty, możemy go przywrócić. Dostępna jest także funkcja "cofnij" umożliwiająca np. przywrócenie jakiegoś pliku zaraz po jego usunięciu. Boxie wspiera także funkcję podglądu wersji danego pliku. Jeśli był on edytowany i zmieniany to aplikacja wyświetli poszczególne jego wersje, umożliwiając przywrócenie tej, która nas interesuje. W Boxie bardzo podoba mi się rozdzielenie zakładek do plików od funkcji pobierania ich do pamięci, czyli zapisanie wersji offline. Mogę dodawać do zakładek zarówno poszczególne pliki jak i foldery, bez pobierania ich na mojego iPhone'a. Do tego celu służy w Boxie oznaczenie pliku gwiazdką (nie można pobrać offline folderu, wspominałem jednak wyżej, że można pobrać całą jego zawartość poprzez menu kontekstowe). Boxie ma też jeszcze jedną przewagę nad oficjalną aplikacją. Pozwala na wygodne określenie zakresu wyszukiwania. Wpisując interesującą mnie frazę mogę określić, czy wyszukiwanie ograniczone będzie tylko do aktualnie otworzonego folderu, czy także obejmie znajdujące się w nim podfoldery, czy może obejmować ma całą zawartość mojego konta. Aplikacja pozwala na wygodne sortowanie plików względem daty utworzenia, nazwy itp. Mamy do wyboru listę ułożoną malejąco, rosnąco, chronologicznie od najstarszej, lub od najnowszej. To nie wszystko co potrafi ten program. Opisałem te funkcje, które osobiście zrobiły na mnie największe wrażenie. Szkoda, że Boxie to program dostępny tylko dla iPhone'a. Brak wersji uniwersalnej to moim zdaniem największa jego wada. Mimo tego wart jest swojej ceny. Program Boxie dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 1,79 €. Pobierz z App Store

Znane są już oficjalne cenniki obejmujące iPhone'a 5S i iPhone'a 5C oraz iPhone'a 4S w sieci T-Mobile. [list] *]iPhone 5S 16 GB w zależności od abonamentu, będzie kosztował od 1289 zł (abonament Premium II 159,99/169,99/174,99 zł) do 2389 zł (abonament Basic 39,99/49,99/54,99 zł). *]iPhone 5S 64 GB w zależności od abonamentu, będzie kosztował od 2119 zł (abonament Premium II) do 3219 zł (abonament Basic). *]iPhone 5C 16 GB będzie kosztować odpowiednio od 879 zł (abonament Premium II) do 1979 zł (abonament Basic) [/list] Cena iPhone'a 4S w ubogiej wersji 8 GB będzie się zaczynała od 249 zł do 1299 zł .

Premiera najnowszego systemu OS X Mavericks zbliża się dużymi krokami. Jak wiemy, system ma być dostępny dla wszystkich użytkowników tej jesieni, po cichu liczę jednak na to, że Tim Cook lub Craig Federighi powiedzą na wtorkowej konferencji "available today" i już w przyszłym tygodniu będę mógł go zainstalować na swoim Macu. Wersja Golden Master została zaprezentowana prawie dwa tygodnie temu, co także wpływa na uzasadnienie moich oczekiwań.

Staram się czujnie obserwować co ciekawego pojawia się w App Store. Ilość aplikacji jest tak duża, że łatwo przeoczyć coś interesującego. Tak jest z Crossfader dla iPhone'a. Odtwarzaczu muzycznym dla imprezowego deejaya, pozwalającego na miksowanie utworów za pomocą wbudowanego w iPhone'a żyroskopu.

Jak wynika z informacji która "wyciekła" od jednego z austriackich operatorów, aktualizacja iOS do wersji 7.0.3 pojawi się już 18 października. Przypuszczać należy, że aktualizacja ma naprawić błędy związane z możliwością obejścia blokady ekranu oraz pojawiające się problemy z iMessage oraz żywotnością baterii. Do tej pory jednak nie jest jeszcze jasne, czy poprawki będą obejmować więcej funkcji.

Jak wskazuje informacja, która "wyciekła" od jednego z austriackich operatorów, aktualizacja iOS do wersji 7.0.3 pojawi się już 18 października. Co oczywiste, nie jest znana pełna lista poprawek, jednak poprawieniu ulegnie Aktualizacja ma naprawić błędy związane z możliwością obejścia blokady ekranu oraz pojawiające się problemy z iMessage oraz żywotnością baterii. Do tej pory jednak nie jest jeszcze jasne, czy będzie więcej funkcji na iOS 7.0.3.

W Cupertino wydaje się, że przygotowania do okresu świątecznego idą już na pełny gwizdek. Takiej ilości plotek i spekulacji o nowych produktach dawno już nie było. Nowy OS X Mavericks, iPad, Mac Pro i kto wie co jeszcze? Obok tej dawki plotek powiemy Wam ile kosztuje produkcja nowego iPhone'a. Pamiętacie może nasz lament na informację, że Microsoft nie ma w planach wyprodukowania kolejnych wersji swojego Pakietu Biurowego dla sprzętu Apple? Nasze obawy zostały rozwiane i zapowiemy premierę nowego Office'a. Nie mogliśmy pominąć zdania komentarza w temacie daty premiery iPhone'ów w Polsce. Kończy się trzeci kwartał i jest to dobry czas na publikację rozmaitych statystyk. Podzielimy się z Wami wynikami sprzedaży komputerów na świecie. Apple dość mocno zaskakuje wynikami…

Od czasu pojawienia się genialnego Instagram powstało wiele różnych serwisów naśladujących ten pierwowzór, niekiedy starających się dodać coś nowego. Ja osobiście zwróciłem uwagę na ciekawy serwis do dzielenia się zdjęciami panoramicznymi (o którym jeszcze wspomnę tuta na MyApple), a dzisiaj trafiłem na kolejny. Właściwie na aplikację z funkcją społecznościową - czyli tym czym był na początku Instagram. Seene - bo o tym programie mowa - pozwala na tworzenie pseudo zdjęć 3D różnego rodzaju obiektów czy ludzi. Jest jeden warunek - obiekt powinien być nieruchomy i stać raczej na jakimś jednolitym tle. Później wystarczy ustawić się z iPhonem w odpowiedniej odległości, tak by aplikacja pokryła obraz z kamery jak największą liczbą markerów, a następnie po pojawieniu się odpowiedniego oznaczenia przesunąć i obrócić iPhone'a w każdym z czterech kierunków. Kiedy program zgromadzi odpowiednią ilość zdjęć wygeneruje coś na kształt trójwymiarowego obrazu, reagującego na obracanie iPhonem. Gotowym zdjęciem pseudo 3D możemy podzielić się na Twitterze, Facebooku oraz w dedykowanym serwisie społecznościowym. Tak jak w Instagram mamy tutaj zakładkę Explore, gdzie możemy znaleźć popularne prace i dodać innych użytkowników do obserwowanych. Sam program nie wygląda wybitnie (powiedziałbym nawet, że wygląda słabo), ale warto spróbować jego możliwości, bo są naprawdę ciekawe. Seene dla iPhone'a w App Store dostępny jest za darmo. Pobierz z App Store

Nie tak dawno, bo w piątek na ekrany polskich kin trafił film "Grawitacja" Alfonso Cuaróna z Sandrą Bullock i Georgem Clooneyem w rolach głównych. Jak większość wysokobudżetowych produkcji filmowych ostatnich lat, film doczekał się swojej własnej gry na system iOS. Gra jest podzielona na udany, choć krótki tryb dla jednego gracza, oraz mniej udany (moim zdaniem) tryb multiplayer.

Minęły już dla mnie co prawda czasy, w których co wieczór, a przynajmniej kilka razy w tygodniu wychodziłem gdzieś na miasto, to jednak mimo dużej liczby obowiązków czasem lubię gdzieś wyskoczyć. Kilka razy do roku zdarza mi się też znaleźć w jakimś obcym dla mnie mieście, kiedy mogę po prostu wyjść gdzieś wieczorem. Zwykle w takim wypadku zaglądam do sieci, szukając informacji o tym, co w danym mieście się dzieje. Teraz mogę robić to o wiele szybciej i łatwiej za pomocą aplikacji Eventinfo dla iPhone'a. Program w prosty i czytelny sposób serwuje informacje o tym, co dzieje się w okolicy, w której aktualnie przebywamy. Wydarzenia poukładane są w chronologiczną listę obejmującą kilka najbliższych dni. Stuknięcie w wybrane otwiera szczegółowe informacje na jego temat. Możemy podejrzeć też informacje o klubie czy miejscu, w którym się odbędzie. Lista wydarzeń, z tego co widzę bazuje na tych udostępnionych za pośrednictwem Facebooka, dzięki czemu możemy szybko do nich dołączyć. W każdej chwili możemy zmienić też miejsce, dla którego chcemy podejrzeć listę wydarzeń, przestawiając marker na mapie. Możemy także podejrzeć co będzie się dziać w przyszłości zmieniając datę w kalendarzu. Przyczepię się tylko do jednego - niespójności jeśli chodzi o wersję językową. Interfejs programu dostępny jest niemal w całości po polsku (co zrozumiałe) tymczasem wybór daty i miejsca określony jest mianem "Filtering". Drobnostka, ale wygląda to po prostu słabo. Jeśli jesteście młodzi lub generalnie czerpiecie na nadmiar wolnego czasu, to Eventinfo może być aplikacją dla Was. Eventinfo dla iPhone'a w App Store dostępne jest za darmo. Pobierz z App Store

Dziś w sieci znalazłem ciekawostkę. Serwis Jailbreak Nation donosi, że mimo że jedne drzwi zostały zamknięte, to do iOS 7.0.2 można wejść innym sposobem.

Jestem zwolennikiem promowania gier, które mogą dzieci czegoś nauczyć, zapewniają rozrywkę i są pozbawione brutalności. Na granie w Manhunt, GTA i Bioshock przyjdzie kiedyś czas. Dzieciakom jednak już teraz można zaoferować aplikację tygodnia w App Store, czyli grę Dinorama.

Niemalże równo rok temu prowadziłem szkolenie, a raczej rodzaj wykładu dla geeków uzależnionych od iPhone'a nie mniej niż ja. Pokazałem podczas niego różne aspekty tego uzależnienia, jak wyszukuję aplikacje, dzięki którym mogę jeszcze bardziej zdigitalizować swoje życie, przelać je na ekran tego urządzenia. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zakrawa to już o szaleństwo, co prawda z mojej własnej perspektywy nie jest ono specjalnie męczące. Jest co prawda jeden rodzaj aplikacji, które jak dotąd nie specjalnie mnie przekonywał. Mowa o wszelkiej maści dziennikach, jak choćby bezapelacyjnie wspaniałym programie Day One. Nie mam czasu ani ochoty na jakieś większe pamiętnikarstwo. Stąd po kilku próbach odpuściłem sobie ten temat. Ostatnio znalazłem jednak program, który służy do zapisywania stanu naszego samopoczucia. Co nam się danego dnia podobało, co nie, co poprawiło, a co zepsuło nam humor. Prezentuje on to w formie zgrabnego wykresu i grafiki naładowanej lub rozładowanej baterii - stąd jego nazwa, Life Charge. Wystarczy tylko stuknąć na plus lub minus i dodać notatkę, określając jeszcze skalę poprawy lub pogorszenia nastroju. Możemy dodawać notatki także wstecz. Jeśli dopiero korzystaliśmy z programu i chcemy uzupełnić jego dane. Program prezentuje wyniki dla bieżącego i przeszłego tygodnia, oraz zbiorczy wykres dla kilku ostatnich tygodni. Co ważne, ten swego rodzaju dziennik naszego samopoczucia możemy zabezpieczyć hasłem, tak by nikt inny nie miał do niego dostępu. Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem korzystać z niego każdego dnia. Program Life Charge dostępny jest w App Store za darmo przez ograniczony czas. Pobierz z App Store

O Status Magic dla Mac pisałem mniej więcej rok temu jeszcze na MacKozer.pl. To program skierowany do dość wąskiego grona odbiorców, przede wszystkim deweloperów aplikacji dla iOS oraz blogerów, którzy te programy recenzują. Aplikacja pozwala bowiem na dowolną zmianę paska statusu w zrzucie ekranu aplikacji dla iPhone'a, iPada czy iPoda touch. Za jej pomocą możemy dodać własne logo operatora (jeśli na przykład chcemy ukryć informację o sieci komórkowej z której korzystamy), możemy zmienić godzinę, dodać oznaczenia natężenia sygnału sieci komórkowej, poziomu energii w baterii itp. Status Magic oferuje możliwość podmiany tła paska statusu w iOS 6 i starszych. Najnowsza aktualizacja, która skłoniła mnie do przypomnienia tego programu, przynosi możliwość dodawania własnych informacji do paska statusu w zrzutach ekranu z iOS 7. Zrzut taki trzeba najpierw odpowiednio przygotować, gdyż program nakłada jedynie odpowiednie znaki i napisy na obrazek. Trzeba więc zamaskować w programie graficznym oryginalny lub w przypadku dewelopera aplikacji dodać odpowiedni kod, pozwalający na wykonanie zrzutu bez informacji zawartych na pasku statusu. Oczywiście można w tym celu wykorzystać po prostu program graficzny, ale Status Magic pozwala na zmianę wyglądu pasku statusu w sposób zdecydowanie bardziej wygodny. Dla wielu będzie być może fanaberią, docenią go jednak deweloperzy i blogerzy, którzy dość często pracują ze zrzutami ekranu aplikacji dla iOS. Status Magic dla Mac dostępny jest w Mac App Store w cenie 5,99 €. Pobierz z Mac App Store

Po premierze iPhone 5S we wpisie "MacBook Air na procesorze A8 - to będzie możliwe... " na podstawie analizy rozwoju procesorów ARM i Intela wysnułem teorię, że w najbliższym czasie być może będziemy świadkami kolejnej rewolucji, związanej z przejściem Apple na procesory ARM, a ściśle rzecz biorąc, na procesory Apple Ax zgodne z architekturą ARM. Moje hipotetyczne wówczas wyliczenia, dotyczące mocy obliczeniowej A7 były zbyt wysokie, jednak nie oznacza to, że jest to nie możliwe. Pod wpisem pojawiło się wiele pytań, wątpliwości i przemyśleń czytelników na które nie byłem często w stanie udzielić rzeczowych odpowiedzi. Nie jestem programistą i nie znam się kompletnie na tym, jak praca komputera i systemu wygląda od zaplecza. Dlatego też zaprosiłem do rozmowy na ten temat Jaromira Koppa. Jaromir z platformą Apple jest związany jeszcze od czasów Motoroli 68000. Pisze własne aplikacje na iOS w tym świetny ponoć PistonCalc, który nawet zawędrował do Ekwadoru oraz PistonCalc na OS X. Prowadzi on własny blog - MacWyznawca. To oczywiście nie jedyny program napisany przez Jaromira, jednak PistonCalc zasługuje na szczególną uwagę. A ja zapraszam do zapoznania się z naszą rozmową, w której Jaromir wyjaśnia zagadnienia związane z ewentualną zamianą Intela na Apple Ax.

MacPaint był jednym z programów, które czyniły pierwszego Macintosha magicznym pudełkiem. Komputer nie straszył użytkownika czarnym ekranem z migającym białym kursorem, a serwował środowisko przyjazne i łatwe w obsłudze, a co najważniejsze pozwalające na rozpoczęcie tworzenia treści niejako z marszu. MacPaint nie był co prawda zainstalowany domyślnie, trzeba było go kupić za 195 dolarów (skoro kogoś było stać na Macintosha...) jednak w tamtych czasach wart był swojej ceny. Pozwalał na tworzenie i zapisywanie grafiki rastrowej, którą można było wykorzystać w innych programach. Wspierał także funkcję schowka. Dzisiaj oczywiście MacPaint jest narzędziem śmiesznym, wręcz zabawkowym, trzeba jednak pamiętać, że od premiery Macintosha minęło już niemal 30 lat. Wielu z czytelników nie było wtedy jeszcze na świecie, a piszący te słowa dopiero zaczynał swoją przygodę z komputerami. Teraz po latach możemy sprawdzić jak pracowało się z tym programem dzięki jego wersji webowej o nazwie Cloudpaint.

iPad to moim zdaniem jedno z lepszych urządzeń jeśli chodzi o aplikacje graficzne, a ze względu na wielkość ekranu o wiele lepsze od iPhone'a. W App Store znajdziemy programy zarówno do grafiki rastrowej jak i wektorowej. Jest ich w sumie całkiem sporo i przynajmniej kilka z nich to pozycje wart rozważenia. Zdecydowanie godnym polecenia jest Inkpad, który obecnie dostępny jest za darmo. Inkpad to na moje amatorskie oko program, który oferuje większość podstawowych narzędzi do tworzenia tego typu grafiki. Mamy więc możliwość tworzenia ścieżek złożonych z krzyw Beziera i edycji poszczególnych ich węzłów. Możemy tworzyć całe kształty, wypełniać je dowolnie ustalanym gradientem lub jednym kolorem. Możemy także regulować obrys, wybierając nie tylko grubość, ale i kolor czy rodzaj kreski (np. linia przerywana). Poszczególne ścieżki możemy łączyć dzielić, czy wykorzystywać jeden kształt do maskowania drugiego. Nie zabrakło także możliwość umieszczania w rysunku tekstu. Jest narzędzie selekcji pojedynczej i większej liczby obiektów. Jest też pędzel do rysowania odręcznego, gumka oraz narzędzie do rysowania mniej lub bardziej zdefiniowanych kształtów. Poszczególne kształty możemy rysować na osobnych warstwach. Każda z nich może zostać ukryta lub zablokowana. Każda z nich ma też regulowany przez użytkownika stopień krycia. Oczywiście każdą z warstw można przestawiać w hierarchii. Mamy także możliwość ustalenia planu poszczególnych obiektów, dzięki rozwianemu menu Arrange. Grafikę możemy dowolnie powiększać i przesuwać, a gotowe dzieło wyeksportować do formatu PNG, PDF lub SVG. Możemy także opublikować je na Twitterze i Facebooku. Inkpad to jednak z lepszych narzędzi do grafiki wektorowej dla iPada jakie widziałem i testowałem. Inkpad dla iPada dostępny jest w App Store za darmo. Pobierz z App Store

Już w pierwszym iPhone w 2007 roku na klawiaturze ekranowej, wyświetlanej podczas wprowadzania adresu w Safari można było znaleźć klawisz do szybkiego wprowadzania rozszerzenia domeny. Domyślnie wybrane było .com, przytrzymując jednak palec można było wybrać inne, np. .pl. W iOS 7 klawisz ten znikł z klawiatury na dobre. Nie oznacza to jednak, że sama funkcja szybkiego wprowadzania rozszerzeń nie jest dostępna. Przejął ją klawisz ".". W pewien sposób Apple przestało faworyzować tak bardzo domenę .com, umieszczając ją razem z innymi w chmurce pojawiającej się po przytrzymaniu palca na wspomnianym klawiszu. Co prawda .com dalej jest domyślnie wybraną opcją. Wspomnieć też wypada, że w Safari w iOS 7 wyraźnie zmienił się układ klawiatury, wyświetlanej po stuknięciu w pasek adresu, który pełni także funkcję paska wprowadzania haseł wyszukiwania. Znajdziemy na niej teraz m.in. spację (w pasku możemy przecież wprowadzać dłuższe frazy wyszukiwania). Podejrzane na: MacTrast