Blogi

11 Bit Studios wpadło kiedyś na świetny pomysł odwrócenia klasycznej gry tower defense. Realizacja była bardzo udana. Grę Anomaly Warzone: Earth doceniło nawet Apple. Jej twórcy zostali uhonorowani Apple Design Awards. Początkowo dostępna była jedynie dla Maka, kilka miesięcy później wyszła w wersji dla iOS. Ze względu na spore wymagania wersji dla OS X, które ledwo co spełnia mój stary MacBook Pro zdecydowanie wolałem grać w Anomaly Warzone: Earth na iPadzie. Nie inaczej jest tym razem. Anomaly 2 dla Mac wyszło jakiś czas temu. Jej recenzję znajdziecie TUTAJ. Kilka dni temu gra pojawiła się w App Store w wersji dla iPhone'a i iPada. Tak, jak wersja dla Mac, tak i ta dla iOS zawiera sporo nowości. Przede wszystkim jednostki mogą teraz zmieniać kształty, a co za tym idzie swoje właściwości bojowe. Stworzony przez nas oddział jest wiec zdecydowanie bardziej elastyczny. Może dostosowywać się do aktualnych warunków. Podczas gry morfować jednostki trzeba będzie niekiedy niemal tak szybko jak ustawiać pola doładowań energii jednostek, czy wabiki skupiające na sobie ogień wroga. Na swej drodze napotkamy bowiem wieże, które także zmieniają kształty i aktywują się pod wpływem zbyt dużej siły ognia. Do dyspozycji mamy też nowe dodatki, obok wabików i doładowań energii pojawiło się pole wyłączające wieże na pewien czas czy możliwość wyboru celów (standardowo cele wybierane są przez pojazdy automatycznie). Anomaly 2 dalej jest oczywiście grą, łączącą w sobie elementy RTS-a, wspomnianego już odwróconego Tower Defense. Tak jak w Anomaly Warzone: Earth, Anomaly Korea, tak i tutaj często przełączać się będziemy pomiędzy właściwym widokiem z lotu ptaka i planem taktycznym, na którym wyznaczać będziemy trasę przejazdu naszego oddziału. W niektórych misiach, np. obrony superkomputera w Nowym Jorku operować będziemy na zmianę w jednym i drugim widoku. Gra w wersji dla iOS różni się nieznacznie od wersji dla OS X w podobny sposób jak Anomaly Warzone: Earth. W wersji dla OS X sterujemy dodatkowo dowódcą oddziału, którego zadaniem jest m.in. zbieranie zrzucanych z samolotów paczek ze wspomnianymi dodatkami czy zbieranie Carusarum (czyli specjalnych kryształów, za które możemy rozbudować lub kupić nowe jednostki). W wersji dla iOS Carusarum zbiera się samo, a rozszerzenia po prostu pojawiają się po zniszczeniu niektórych wież - aby je zebrać wystarczy stuknąć w nie palcem. Gra ma świetną grafikę (działa płynnie na iPadzie 3 na którym ją testowałem) i bardzo dobrą ścieżkę dźwiękową. W grze słyszymy co jakiś czas komentarze załóg poszczególnych pojazdów, nawiązujące do popularnych dzieł literackich i filmowych ("I love smell of napalm in the morning" z Czasu Apokalipsy czy "Carusarum my preciouss" jawne nawiązanie do Władcy Pierścieni). Wrażenie robią nam mnie także przedstawione w grze ruiny dobrze znanych budynków czy pomników, charakterystycznych dla pewnych lokalizacji, jak na przykład Statua Wolności, zniszczony most Brooklyn Bridge i Chrysler Building w Nowym Jorku. Jeśli podobały się wam Anomaly Warzone: Earth i Anomaly Korea to Anomaly 2 na pewno Was nie zawiedzie. Anomaly 2 dla iPhone'a i iPada dostępne jest w App Store w cenie 4,49 €. Pobierz z App Store

Firmę Tylt powinniście pamiętać z mojej poprzedniej recenzji ładowarki samochodowej Y-Charge oraz kabla/taśmy lightning Syncable.Dzisiaj chciałem Wam przedstawić dosyć ciekawy produkt tej firmy, Bumpr.

Jedną z nowości w oprogramowaniu iOS 7.0.3 jest nowa, szybsza animacja. Być może nie wszyscy z was wiedzą, ale mamy możliwość i istnieje sposób na to, aby wrócić do starej animacji znanej z poprzednich wersji iOS7. Co należy zrobić?

Zdjęcia które możemy robić naszym iPhonem to piękna sprawa, pozwalają one uchwycić to, co aktualnie widzimy i dzielić się tym widokiem z naszymi bliskimi. Od ponad roku, aparat w urządzeniach mobilnych iOS wyposażony jest też w funkcję panoramy, która umożliwia wykonanie pięknego zdjęcia, z całą pewnością panorama jest w stanie pokazać dużo więcej niż zwykłe zdjęcie, choć nie jest to oczywiście zawsze pożądane. W App Store znajdziemy również aplikację, które umożliwiają wykonanie panoramy 360 stopni, nie jest to nadal rozwiązanie, pokazujące wszystko to, co wokół nas się znajduje. W App Store pojawiła się jednak aplikacji Bubbli która umożliwia zachowanie całej sfery która nas otacza, oraz dźwięku. Efekt, szczególnie w przypadku "fotografowania" natury, jest niesamowity.

Są takie książki, na które pewnie nigdy nie zwróciłbym uwagi. Dowiaduję się o nich zwykle przypadkiem, przy okazji. Tak właśnie jest z Design Crazy Maksa Chafkina. Dowiedziałem się o niej za sprawą kilku cytatów, opublikowanych w kilku poczytnych serwisach i blogach zajmujących się tematyką Apple. Były one na tyle interesujące, a cena w iBookstore atrakcyjna, że nie musiałem zastanawiać się specjalnie nad tym, czy warto ją kupić. Design Crazy to moim zdaniem pozycja obowiązkowa przede wszystkim dla osób interesujących się historią Apple i kulisami powstania wielu produktów tej firmy.

Jeszcze nie umilkły rozmowy na temat najnowszej wersji Tweetbota 3, a Panowie z Tapbots już zapowiedzieli aktualizację do wersji 3.1, a także przedstawili na swoim oficjalnym koncie na Twitterze, jakie zmiany ta aktualizacja przyniesie. Wiemy, że ma ona pojawić się w najbliższym czasie, możemy być również pewni, że będzie ona darmowa.

Aplikacji oferujących funkcje kalendarza jest w App Store całkiem sporo. Rynek to dość niszowy, biorąc pod uwagę, że iPhone wyposażony jest w taki program fabrycznie. Kalendarze, jakie można znaleźć w App Store próbują zaoferować więcej i podać informacje lepiej i ładniej. Bez wątpienia jednak najbardziej oryginalnym i funkcjonalnym kalendarzem dla iPhone'a jest Fantastical. Pierwotnie program pojawił się ponad 1,5 roku temu w wersji dla Mac, oferując wygodne i szybkie dodawanie wydarzeń do systemowego kalendarza wprost z paska menu, za pomocą naturalnego języka. Niecały rok temu Fantastical pojawił się w App Store i moim zdaniem został bezapelacyjnie królem kalendarzy dla iPhone'a. Wczoraj, w App Store pojawiła się jego zupełnie nowa wersja, pod nazwą Fantastical 2. Nowa wersja, podobnie jak w przypadku Tweetbota nie pojawiła się jako aktualizacja poprzedniej ale zupełnie nowy program, za który użytkownicy starszej wersji będą musieli zapłacić. W przeciwieństwie do Tweetbota nie słychać tutaj już było mniej lub bardziej zasadnego jęku zawodu, może dlatego, że ekipa Flexibits nie specjalnie wspominała o pracach nad aktualizacją. To moim zdaniem kwestia odpowiedniej komunikacji (o czym wspominałem w moim podcaście). Aktualizacja kojarzy się z przebudową, ulepszeniem tego, co już mam i za co zapłaciłem. Inaczej brzmi "hej wypuściliśmy zupełnie nowy program". Inna sprawa to, że wydanie iOS 7 o radykalnie innym wyglądzie od wszystkich wcześniejszych wersji tego systemu, to właśnie dobra okazja nie do aktualizacji, ale do pisania programów od nowa. Fantastical 2 przynosi sporo nowości. Oczywiście, to co rzuca się przede wszystkim w oczy to interfejs zgody z wyglądem iOS 7. Ortodoksi odsądzą mnie teraz od czci i wiary, tak jak iOS 7 tak i Fantastical 2 przypomina mi trochę Androida. Zachowano kolorystykę z poprzedniej wersji, co prawda kolory są teraz bardziej kontrastowe i jaskrawe. Interfejs programu został spłaszczony, zwiększono wielkość liter. Na moje oko wpłynęło to na poprawę czytelności. Co ciekawe dalej na iPhone 5 wyświetla się tyle samo informacji co w poprzedniej wersji. Oczywiście program teraz integruje się z elementami systemu. I tak górna czerwona belka zlewa się razem z systemowym paskiem statusu. Nie zmienił się sam układ interfejsu. Dalej główny widok podzielony jest poziomy pasek wyświetlający dni z kalendarza, oraz listę wydarzeń dodanych do systemowego kalendarza. W przeciwieństwie do poprzedniej wersji, aktualnie wybrany dzień nie umieszczony jest po środku, tylko skrajnie z lewej strony. Dodano swego rodzaju ramkę na tym pasku, jak na suwaku logarytmicznym (podejrzewam, że młodsi czytelnicy nie wiedzą o czym mowa). Bieżący dzień oznaczony jest dużą niebieską kropką. W każdej chwili pasek wyświetlający dni możemy zastąpić kalendarzem. W tym celu należy przeciągnąć go palcem w dół ekranu. W ten sam sposób wracamy do widoku paska dziennego. Jeśli nie odpowiada nam ciemnoszara kolorystyka interfejsu programu w każdej chwili możemy zmienić temat na jasny. Moim zdaniem jest on trochę mniej czytelny. To jednak nie zmiany w interfejsie, narzucone w pewnym stopniu przez nowy wygląd samego systemu operacyjnego, są najważniejsze. Fantastical 2 oferuje bowiem znacznie więcej niż starsza wersja tego programu. Integruje się on teraz także z systemowymi przypomnieniami, synchronizowanymi przez iCloud. Na liście znajdą się więc nie tylko wydarzenia, ale i zadania do wykonania. Fantastical 2 łączy więc aplikację kalendarza z programem typu To Do. Oczywiście zarówno wpisy w kalendarzu jak i wpisy na liście To Do synchronizowane są z systemowymi aplikacjami. Fantastical 2 łączy je w jednym programie i to w sposób bardzo przejrzysty i funkcjonalny moim zdaniem. iOS 7 daje tutaj także możliwość synchronizacji Fanstacial 2 ze wspomnianymi aplikacjami także w tle, bez potrzeby uruchamiania tych programów. Aplikacja nie tylko wyświetla zadania dodane w systemowym programie Przypomnienia. Możemy dodawać je bezpośrednio w Fantastical 2. Widok wprowadzania wydarzenia zyskał teraz przełącznik. Wystarczy w głównym widoku programu stuknąć w ikonę "+", a następnie przełączyć się z wydarzenia na przypomnienie (zadanie). Do zadań możemy dodać nie tylko godzinę i opis, ale także lokalizację (np. alarm przy opuszczaniu pewnego miejsca, czyli tzw. geofacing). Fantastical dalej rozpoznaje wprowadzanie wydarzeń i zadań w naturalnej formie, aplikacja nie obsługuje jednak jeszcze języka polskiego, dlatego najlepiej robić to po angielsku. Z drugiej jednak strony skupia się ona na datach i godzinach, więc jeśli napiszemy "obiad 14.00 do 16.00" to Fantastical 2 sobie z tym poradzi bez problemu. Nowością jest też rozszerzona klawiatura ekranowa, wyświetlająca dodatkowy rząd klawiszy numerycznych i znaków przydatnych przy wprowadzaniu określonej godziny właśnie. Z tego co przeczytałem, rozszerzona klawiatura dostępna jest dla użytkowników iPhone'ów 5, 5S i 5C. Chodzi tutaj oczywiście o wielkość ekranu. Fantastical 2 zyskał także zupełnie nowy widok tygodniowego kalendarza. Aktywowany jest on wtedy, kiedy iPhone trzymany jest w orientacji poziomej. Czy Fantastical 2 wart jest wydania kilku euro? Jeśli kalendarz to jedna z Waszych podstawowych aplikacji to na pewno warto. Pamiętajcie jednak, że kalendarz czy lista rzeczy do zrobienia to jedynie narzędzia, które mają pomóc Wam w ogarnięciu spraw, jakie macie na głowie. Same tego nie zrobią. Fantastical 2 dla iPhone'a dostępny jest w App Store w promocyjnej cenie 2,69 €. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Kilka miesięcy temu opisywałem tutaj na blogu jedną z lepszych i bardzo mrocznych gier. Platformówkę, w której gracz wciela się w postać małego chłopca przemierzającego koszmarną otchłań w poszukiwaniu swojej siostry. Mowa o Limbo. Otchłań pełna jest śmiercionośnych stworzeń, maszyn, pułapek i ludzi, którzy czyhają na jego życie. Pełną jej recenzję przeczytacie TUTAJ na blogu MyApple. Przypominam o tej grze dlatego, że z okazji przypadającego na dzisiaj Halloween (wigilia Wszystkich Świętych - All Hallows Eve) została ona przeceniona z 4,49 € na 0,89 €. Limbo dla iPhone'a i iPad w App Store za 0,89 €. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Snapseed to jeden z najlepszych moim zdaniem programów do upiększania i korekty fotografii. Pierwotnie dostępny był zarówno dla iOS jak i OS X, po przejęciu przez Google pozostała tylko jego wersja mobilna (wersją dla Mac cieszyć się mogą tylko ci, którzy kupili ten program, kiedy jeszcze był w Mac App Store). Snapseed wielokrotnie opisywałem jeszcze na MacKozer.pl, warto jednak przypomnieć tę świetną i darmową aplikację. Okazja ku temu jest bardzo dobra. Doczekała się bowiem aktualizacji. Program zyskał nowy filtr HDR SCAPE pozwalający na uzyskanie efektu zdjęć HDR, bez potrzeby korzystania z kilku ujęć o różnych ustawieniach. Warto jednak poddać działaniu tego filtra zdjęcie HDR zrobione iPhonem. Uzyskany efekt będzie robił wrażenie. Oto zdjęcie HDR wykonane iPhonem, a następnie potraktowane filtrem HDR SCAPE w Snapseed. Aktualizacja programu przyniosła także nowy parametr Shadows (cienie) w funkcji Tune Image. Niestety na obecną chwilę, ze względu na pewien błąd nowej wersji nie powinni pobierać użytkownicy iPhone'ów i iPadów z systemem iOS 5 lub 6. Przypomnę, że Snapseed oferuje zarówno funkcje pozwalające na korektę wielu parametrów całego zdjęcia, jak i określonych jego obszarów. Program serwuje także narzędzia kadrowania, rozciągania, wyostrzania, eksponowania detali na fotografii oraz masę bardzo dobrych efektów, filtrów i ramek. Snapseed dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

W aplikacjach Podcasty, Instacast, Downcast i PocketCast dostępny jest już kolejny odcinek mojego podcastu Diabelskie Ustrojstwa, w którym zająłem się zarówno nowym Tweetbotem, jak i tematem płatnych aktualizacji, w postaci zupełnie nowych wersji różnych aplikacji.

Całkiem niedawno snułem swoje wizje na temat MacBooka Air z procesorem ARM we wpisie "MacBook Air na procesorze A8, to będzie możliwe...". Tymczasem dziś, agencja Reuters podała, iż Intel w przyszłym roku planuje uruchomienie własnej linii produkcyjnej procesorów zgodnych z architekturą ARM. Docelowo procesory ARM pochodzące od Intela mają zastąpić układy Intel Atom w telefonach i tabletach. Procesory zgodne z ARM ciągle są mniej wydajne niż procesory Intela (x86) i nie stanowią jak na razie realnego zagrożenia dla procesorów z komputerów stacjonarnych czy laptopów. Intel jednak nie może pozwolić sobie na ignorowanie architektury ARM i wydaje mi się, że taka inwestycja stanowi także swoistego rodzaju zabezpieczenie, gdyby jednak okazało się, że ARM zbyt zbliża się osiągami do procesorów Intela. Intel jest firmą o olbrzymim potencjale produkcyjnym i technologicznym co w przyszłości może zaowocować szybszym rozwojem procesorów zgodnych z architekturą ARM. Jednocześnie taki ruch Intela musi mocno zaniepokoić takie firmy jak Samsung czy Qualcomm. Pierwsze procesory Intel ARM (nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę) bardzo mocno mogą namieszać na rynku współczesnych procesorów. Takie posunięcie ma także ogromne znaczenie dla Apple, które w dziedzinie produkcji procesorów od pewnego czasu usiłuje się uniezależnić od Samsunga. Jak dotychczas, współpraca Apple i Intela przebiega bez poważniejszych problemów i być może kolejne procesory Apple Ax będą właśnie produkowane przez Intela, który także jest dobrym gwarantem solidności w realizowaniu zamówień.

Pamiętacie aplikację Analog Camera dla iPhone'a? Opisywałem ją TUTAJ. Jest to program służący do upiększania zdjęć za pomocą zestawu filtrów. To, co bardzo mi się w nim podobało to brak interfejsu. W iOS 7 jest to już tendencja, to treść stanowi interfejs programu. O Analog Camera wspominam nie bez powodu. W pewien sposób podobnym programem jest Chromic dla iPhone'a, autorstwa Sylwestra Łosia, twórcy takich aplijkacji jak ArtStudio, HDR, Videon czy SlowCam. Podobieństwo nie jest tutaj zarzutem. Sylwester zrobił to inaczej, moim zdaniem ładniej niż ekipa RealMac w Analog Camera. Idea jest jednak podobna. W Chromic ekran podzielony jest na boksy. Początkowo znajdą się w nich filmy z rolki aparatu w naszym iPhone. Kiedy wybierzemy już ten, który chcemy upiększyć, poszczególne kwadraty będą reprezentować różne filtry, którymi możemy go potraktować. Chromic jest aplikacją oferowaną w modelu freemium. Za darmo otrzymujemy jedynie podstawowy zestaw filtrów, którymi i tak możemy upiększyć nasze wideo. Każdy kolejny zestaw możemy dokupić za 0,89 € lub wszystkie w cenie 4,49 €. Paczki podzielone są tematyczne. Ja na razie zaopatrzyłem się w tą z filtrami FX. Po wybraniu najbardziej odpowiedniego filtra pozostaje już tylko rendering naszego filmu. Oczekiwanie na końcowy efekt uatrakcyjni nam podgląd postępu tego procesu. Chromic nie jest może programem rewolucyjnym, ale oferuje bardzo ładny interfejs (a właściwie jego brak) no i to co najważniejsze - ładne filtry dla naszych filmów. Chromic dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo. Pobierz z App Store

Nie ukrywam, że Dead Trigger to była jedna z lepszych gier, w jakie grałem i grywam jeszcze na iPadzie. Ludzie co prawda narzekali na liniową rozrywkę i monotonność lokacji oraz samej akcji, ale nikt chyba nie przyczepi się do świetnej, konsolowej grafiki. Trochę ponad rok od premiery Dead Trigger doczekało się sequela, czyli Dead Trigger 2. Gra dalej cieszy oko świetną grafiką i co ważne nowymi miejscami. Tym razem nie będziemy biegać tylko po budynkach i ulicach amerykańskich miast. Akcja przenosi się za każdym razem na różne kontynenty, gdzie czekają na nas różne, bardzo malownicze lokalizacje. Szkoda tylko, że zombie wszędzie są mniej więcej tacy sami. Widać to zwłaszcza kiedy atakują nas dwie takie same nieumarłe panie lub kilku grubszych panów w jednakowych marynarkach i jeansach. Najwyraźniej zombie ubierają się tylko w jednej sieci domów mody. Przydałaby się tutaj większa różnorodność. Pomińmy to, jak noszą się pospolite zombie. Na swojej drodze spotkamy bowiem wiele nowych zdecydowanie bardziej rozbudowanych i śmiercionośnych mutantów, tzw. bossów. Zauważyłem, że najbardziej pospolity jest ogromny zombie kamikadze, który naciera na nas z zawieszoną na szyi beczką z benzyną. Nie muszę dodawać, że trzeba w niego wpakować zdecydowanie więcej kul niż w zwykłego nieumarłego. Innym, równie śmiercionośnym okazem jest radioaktywny zombie ubrany w kombinezon zabezpieczający przed promieniowaniem. Jak łatwo się domyśleć, czym bliżej nas się on znajdzie tym większe obrażenia nam zadaje. Niestety nie jesteśmy wyposażeni w kombinezon, jaki posiadał Gordon Freeman w grze Half Life czy Half Life 2. Kolejny zauważony jak dotąd przeze mnie boss, to zombie plujący żrącą krwią (tak, wiem - jest to niesmaczne, a jakie zabójcze!). Po ostatecznym posłaniu każdego z nich na tamten świat zdobędziemy większą liczbę pieniędzy, amunicji oraz jeden z wielu fragmentów planu jakiejś kolejnej broni czy innego śmiercionośnego urządzenia, które będzie mógł stworzyć dla nas jeden z inżynierów w naszej bazie. To właśnie tam zaopatrzymy się w środki medyczne, granaty, miny, wybuchowe kury (z przytroczonymi do nich laskami dynamitu - Dead Trigger to zdecydowanie nie jest gra dla miłośników zwierząt), nową broń lub rozbudujemy tą już posiadaną. Standardowe miejsce, gdzie możemy wydać zabrane od zombie pieniądze. Możemy także handlować ze szmuglerem, przyjmuje on tylko złote monety, które są drugim, równie ważnym środkiem płatniczym. Ponieważ gra Dead Trigger 2, tak jak pierwsza część dostępna jest w modelu freemium, to oczywiście w każdej chwili możemy wymienić te prawdziwe pieniądze na złote monety. Dead Trigger 2 to dalej strzelanka w widoku z pierwszej osoby. Standardowo, gracz jedynie steruje bohaterem i celuje bronią w nacierających zombie. Kiedy tylko znajdą się w zasięgu strzału i na celowniku broń wypala automatycznie. Można jednak zmienić sterowanie. Dead Trigger 2 wspierać ma także kontrolery gier stworzone specjalnie dla iPhone'a i iPada, których jednak nie ma jeszcze na rynku. To, co bardzo podoba mi się w Dead Trigger 2 pewne urozmaicenie misji. Nie zawsze będziemy biegać po jakimś terenie. Możemy też zaczaić się w jakimś miejscu z karabinkiem snajperskim. W tym przypadku każdemu oddanemu strzałowi towarzyszy bardzo ładna animacja z widokiem kamery znajdującej się tuż za kulą zmierzającą do celu. Innym razem siądziemy za ogromnym karabinem maszynowym zamontowanym na pokładzie śmigłowca Blackhawk, a naszym zadaniem będzie obrona jednego z budynków, w którym schronili się ocalali ludzie. Choć fabuła w tego typu grach nie jest specjalnie rozbudowana i pod względem skomplikowania każdej z misji nie jest specjalnie ciekawiej w porównaniu do pierwszej części, to bardzo podoba mi się pomysł na stworzenie jakby niezależnie toczącej się historii, do której w każdej chwili możemy dołączyć. Warto w tym celu pozostawać na nasłuchu i odbierać komunikaty radiostacji dowództwa kierującego walką z Zombie. Możemy tam dowiedzieć się o misjach, do uczestnictwa w których wzywani są wszyscy gracze w Dead Trigger 2. Jeśli lubicie tego typu pozycje i podobała się Wam pierwsza część, to Dead Trigger 2 powinno przypaść Wam do gustu. Warto ją pobrać i spróbować swoich sił, choćby dlatego, że gra dostępna jest za darmo. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Do końca jutrzejszego dnia, program Sketcher jest przeceniony z 14.99$ na 1.99$ . Jest to aplikacja, która nadaje zdjęciu efekt rysunku. Rezultaty jakie możemy uzyskać używając tego programu, są naprawdę rewelacyjne. Szczególnie dobrze wychodzą zdjęcia budynków, czy przyrody, trochę gorzej ludzkie portrety.

Jeżeli używasz twittera to jest duże prawdopodobieństwo że używasz również aplikacji Tweetbot, jest po prostu najlepsza w temacie. Zapewne jesteś po jednej ze stron z opinią, że aktualizacje programów powinny być bezpłatne lub po drugiej, doceniasz pracę deweloperów i płacisz.

Zeszły tydzień był jednym z najciekawszych od lat dla fanów sprzętu Apple. Mocno wyczekiwana konferencja przedstawiła światu nowe produkty, które mają spełnić obietnice jakie na początku roku zostały zarysowane konsumentom - Mac Pro, iPad mini z Retiną i nowy iPad Air. W świecie IT nie milkną jeszcze głosy w temacie darmowych aplikacji od Apple. I OS X Mavericks, który ma naszą ulubioną cenę - zero złotych.

Poczynając od OS X Lion Apple zaczęło ukrywać folder Biblioteki w katalogu użytkownika. Przestał być on widoczny, można jednak było dostać się do niego poprzez menu "Idź". Wystarczy tylko wcisnąć klawisz ALT by Biblioteki pojawiły się na liście wybranych lokacji. W OS X Mavericks możemy jednak w łatwy sposób przywrócić wyświetlanie folderu Biblioteki naszym katalogu domowym. Zniknął on co prawda z lewego paska, wystarczy jednak przejść do niego np. z Biurka (oczywiście otwartego w Finderze). Wystarczy tylko wcisnąć klawisze CMD i strzałka w górę. Będąc już w katalogu domowym pozostaje wyświetlić ustawienia wyświetlania (CMD+J) i zaznaczyć najniższą na liście funkcję "Pokaż katalog Biblioteki". Odpowiedni folder pojawi się w katalogu domowym. Będziemy mogli go także przenieść na lewy pasek. Apple nie bez powodu ukryło folder Biblioteki przez zwykłymi użytkownikami. W większości przypadków nie ma potrzeby by tam zaglądali. Co ciekawe jednak, w OS X Mavericks Apple uczyniło widocznym o wiele ważniejszy folder bibliotek systemowych w głównym katalogu. Jestem niemal pewien, że w OS X Lion i Mountain Lion był on także ukryty - choć nie dam sobie za to uciąć ręki. Podpatrzone na Cult Of Mac

System Mac OS X stanowi w Polsce poniżej jednego procenta wszystkich systemów operacyjnych, jak pokazują statystyki, dokładnie 0.93%. Na świecie, udział tego systemu jest już trochę większy, wynosi około 7.5% w zależności od źródła na którym się opieramy. Nie ma się więc co okłamywać, użytkownicy Maca to zdecydowana mniejszość... i w tym tkwi clou sprawy.

Dawno, dawno temu w 1994 roku Apple podjęło fatalną w skutkach decyzję o licencjonowaniu komputerów oraz systemu operacyjnego zewnętrznym firmom produkującym komputery. Założenia był piękne i przemawiały z słusznością takiej decyzji. Apple miało zarabiać na licencji każdego "klona" wyposażonego w Mac OS, tańsze "klon" w teorii miały być słabsze od produktów Apple ale miały popularyzować platformę Mac OS i ratować kurczący się nieco rynek. Życie jednak zweryfikowało brutalnie te założenia. Klony były tańsze, ale często były bardziej wydajne od komputerów Apple, a firma Power Computnig wręcz wcześniej wprowadzała szybsze procesory do swoich "klonów" stosując nawet metod overclockingu w seryjnych komputerach na co Apple nie mogło sobie pozwolić. "Klony" ostatecznie zostały uśmiercone po powrocie Jobsa do Apple. Miały one jednak jedną zasadniczą cechę... ich architektura i komponent zazwyczaj były zgodne ze specyfikacją Apple.

Gdzieś przeczytałem bardzo trafne określenie, że od kilku miesięcy panuje sezon na aplikacje pocztowe. Faktycznie, jeśli spojrzymy ogólnie na platformę iOS i OS X to w ciągu mijającego roku mieliśmy wysyp programów pocztowych dla Maka, iPhone'a i iPada. Jednym z nich jest Molto. Uniwersalna aplikacja dla iPhone'a i iPada. Molto dla iPhone'a i iPada pierwotnie dostępny był tylko dla iPada i nazywał się Incredimail. Opisywałem go w marcu, jeszcze na mackozer.pl, zaraz po tym, kiedy program pojawił się w App Store. To, co go wyróżniało to układ poglądu listy wiadomości, przypominający Zite. Bez bocznego paska z listą folderów i kont (dostępnych oczywiście po stuknięciu w ikonę w prawym górnym rogu), a tylko z podglądem wiadomości ułożonych w boksach na całym ekranie. Wspomnę też, że Molto, podobnie jak Sparrow łączy się z Facebookiem by pobrać zdjęcia lub awatary użytkowników, którzy przysyłają nam maile. Pod tym względem Molto na iPadzie nie zmienił się, dalej prezentuje wiadomości w ten sam sposób, jak Incredimail pół roku temu. mamy więc boksy ułożone w dwóch kolumnach, zawierające podgląd wiadomości e-mail. Możemy właściwie podejrzeć całą jego zawartość bez otwierania właściwego maila przesuwając palcem w górę lub w dół po wybranym boksie. Dodatkowo na górze każdej wiadomości (a więc po przesunięciu palcem w dół) znajdziemy przyciski do oznaczenia jej jako przeczytaną, dodania jej do ulubionych (gwiazdka) szybkiej odpowiedzi lub usunięcia. Mamy oczywiście możliwość podejrzenia całej wiadomości, w tym celu wystarczy stuknąć w nią palcem. Jeśli w treści maila znalazł się link do strony www to Molto zaserwuje krótką zajawkę strony, do której prowadzi. Ciekawie wygląda też okno tworzenia nowej wiadomości. Molto umożliwia dodanie papeterii. Do wyboru jest dziesięć różnych wzorów. Pod tym względem Molto właściwie nie różni się od Incredimail, które opisywałem w marcu bieżącego roku. Nowością jest wsparcie nie tylko iPada ale także i iPhone'a, na którym Molto wygląda równie ładnie choć inaczej. Różnica nie wynika tylko z wielkości ekranu. I tak w podglądzie maila na iPhone program wyświetla nie tylko zdjęcie użytkownika pobrane z serwisu Facebook, ale także obrazek z nagłówka jego profilu w tym serwisie. Są oczywiście różnice wynikające z wielkości ekranu, jak na przykład wyświetlanie listy wiadomości. Ze względu na wielkość ekranu zajawki wyświetlane są tylko w jednej kolumnie i nie można podejrzeć całej zawartości maila bez jego otwarcia. Otwierając pasek boczny znajdziemy tam m.in. zakładkę All Stars czyli listę kilku osób z którymi najczęściej korespondujemy. Nie znajdziemy jej w Molto na iPadzie. Z drugiej strony Molto na iPhone nie oferuje czegoś takiego jak papeteria. Porównując obydwie wersje tego programu mam wrażenie, że na obecną chwilę otrzymaliśmy produkt będący w trakcie przebudowy, który w zależności od tego, na jakim urządzeniu jest uruchomiony oferuje trochę inne funkcje. Wersja dla iPada nie jest przystosowana do interfejsu iOS 7 (choć zaktualizowana do nowego systemu, co widać po jasnej klawiaturze ekranowej). Intefejs Molto na iPhone jest już lepiej zintegrowany z iOS 7, choć także zdradza kilka wpadek (czarny pasek statusu w widoku bocznego menu). Tak czy inaczej Molto jest programem wartym przynajmniej wypróbowania, bo oferuje trochę inne podejście do tematu niż wiele innych programów pocztowych. Jest przy tym dostępny za darmo. Pobierz z App Store

Keynote z 22 października uważane jest za najlepsze do czasu, gdy Tim Cook samotnie stoi za sterem Apple. Co ciekawe, w tym samym dniu w godzinach porannych, podczas konferencji w Abu Dhabi (Stolica Zjednoczonych Emiratów Arabskich) Nokia prezentowała swoje nowe produkty. Zaprezentowano trzy nowe modele telefonów (Asha 500, 502 i 503), dwa modele smartfonów Lumia 1520 i 1320 oraz nowość w postaci tabletu Lumia 2520 o przekątnej 10.1". Media o konferencji Nokia World wspominały tylko do czasu rozpoczęcia konferencji Apple, po której nikt o produktach Finów już nie pisał ani nie mówił. To już wystarczający dowód na to, jak ważnym wydarzeniem było przedstawienie produktów Apple.

Pamiętam, to będzie ponad 25 lat, kiedy na kółku komputerowym w lokalnym domu kultury grupa dzieciaków siedziała nad czarnym pudełkiem, wciskając znajdujące się na nim klawisze i z wypiekami patrząc w ekran. To była gra "Three Weeks in Paradise" (Trzy tygodnie w raju), jedna z wielu platformówek, w których zadaniem gracza było rozwiązanie różnego rodzaju zagadek i zadań w stylu, pójdź w jedno miejsce, wykonaj zadanie i zdobądź przedmiot, który wykorzystasz w innym miejscu, by zdobyć kolejny lub odblokować dalszą drogę. Do dzisiaj bardzo lubię takie gry, choć nie ukrywam, że ze mnie jedynie gracz mobilny - nie mam konsoli, nie gram też na komputerze, a jedynie na iPadzie i iPhone. Pamiętając takie pozycje, jak wspomniane "Trzy tygodnie w raju" staram się wyłapywać co ciekawsze premiery w App Store. A taka ostatnio miała miejsce. Mowa o grze The Cave dla iPhone'a i iPada. Recenzję The Cave powinienem zacząć co prawda nie od wspomnianej już gry na ZX Spectrum ale od innego klasyka - The Secret Of Monkey Island i jej sequeli, a to za sprawą Tima Schafera i Rona Gilberta, twórców tamtych gier, którzy stworzyli także The Cave. Naszym zadaniem w tej grze jest przeprowadzenie trzech (a nawet czterech) bohaterów, przez długą jaskinię, pełną przeróżnych niespodzianek i mieszkańców (od króla i księżniczki, przez smoki, po wesołe miasteczko). Tytułowa jaskinia (The Cave) jest żywym organizmem i na bieżąco komentuje nasze zmagania. Jaskinia posiada wiedzę o zamierzchłej przeszłości i najdalszej przeszłości. Podczas wędrówki przez jej korytarze i sale napotkać można rysunki naskalne, które są swego rodzaju portalem odkrywającym historie poszczególnych bohaterów). Drużynę możemy wybrać z siedmiu, a właściwie z ośmiu postaci, wśród nich znalazł się rycerz, wieśniak, przybysz z przyszłości, podróżnik - para bliźniąt traktowana jest jako jeden bohater. Każdy z nich ma swoją szczególną zdolność. I tak rycerz potrafi schronić się za specjalnym anielskim pancerzem (warunek sam musi pozostać w bezruchu, choć może się poruszać pod wpływem innych czynników, np. siły grawitacji). Wieśniak potrafi wstrzymać oddech, co przydaje się przy przemierzaniu zatopionych korytarzy. Czekające na drużynę zadania wymagają niekiedy ich wzajemnego współdziałania. Czasem jeden z bohaterów odciąga uwagę smoka lub strażnika by inny mógł wykonać swoje zadanie, innym razem jeden z nich steruje windą, którą porusza się drugi. Każde ze znajdujących się na ich drodze miejsc i powiązane z nim zadania są w różnym stopniu rozbudowane. Zwykle w konkretnym miejscu na głównej zadanie składa się kilka mniejszych. I tak zadanie wyciągnięcia miecza Excalibur wymaga spełniania kilku innych (wykradzenia smoczego skarbu dla księżniczki, która przyznaje, że wolałaby być programistą i... nie będę psuł Wam zabawy). Na ich drodze czeka masa pułapek, ziejących ogniem dziur, przepaści, no i wrogo nastawionych istot i ludzi. Na szczęście jaskinia sama w sobie jest swego rodzaju wesołym miasteczkiem z ustalonym kierunkiem zwiedzania i sklepem z pamiątkami, więc dba o to by ostatecznie każdy wyszedł z niej cało. Za każdym razem, gdy jeden z bohaterów spadnie w przepaść, utonie, spłonie czy zostanie porażony prądem lub zastrzelony, jest wskrzeszany i przenoszony w bezpieczne miejsce. Gra ma świetną grafikę 3D - choć widok właściwie się nie zmienia, jak w większości platformówek wszystko widzimy z boku. Podoba mi się fabuła i czekające na gracza zagadki. Pod niemal każdym względem The Cave to gra idealna, która od pierwszego uruchomienia trzyma przy sobie gracza. To bardzo dobrze, bo niestety The Cave ma jedną ogromną wadę, która - gdyby nie to co napisałem wyżej - skutecznie mogłaby zniechęcić do zabawy. Mowa o sterowaniu. Jest tragicznie. Wszystko oparte jest na dotykaniu ekranu. Jednak jest to na tyle nie jasne, że raz bohater zeskoczy z drabiny, a innym razem w zupełnie nieodpowiednim momencie porzuca przedmiot, który powinien zanieść w inne miejsce. Niezbyt dobrze działa także przełączanie postaci za pomocą ikon. Wiele razy stukając w jedną z nich powodowałem ruch aktualnie wybranego bohatera w lewą stronę (wspomniane ikony znajdują się z lewej strony ekranu). Mam nadzieję, że SEGA poprawi sterowanie w kolejnych aktualizacjach. Serio, to jedyna wada tej gry, która może bardzo zirytować. Dobrze, że zalety przeważają nad wadami i mimo wszystko z czystym sercem polecam Wam tę grę - zwłaszcza miłośnikom platformówek. The Cave w App Store dostępne jest w cenie 4,49 €. Pobierz z App Store

Na ostatniej konferencji Apple troszkę namieszało w kwestii oprogramowania, które od teraz w dużej mierze będziemy otrzymywać za darmo z nowymi komputerami i urządzeniami iOS. Zaczęło się od darmowej aktualizacji systemu operacyjnego OS X dla praktycznie wszystkich użytkowników komputerów nie starszych niż 6 lat a skończyło na darmowych pakietach iLife oraz iWork dla kupujących nowe komputery.

Aplikacją tygodnia w App Store, jest Figure. Prosty, ale dający duże możliwości program do tworzenia 5-20 sekundowych utworów muzycznych w klimacie szeroko rozumianej elektroniki.

Od czasu wydania OS X Lion Apple porzuciło właściwie wszelkiej tradycyjne czy fizyczne nośniki danych. Choć Lion pojawił się jeszcze na USB to większość użytkowników pobrała ten system z Mac App Store. Mountain Lion i Mavericks udostępnione zostały już tylko w oficjalnym sklepie z aplikacjami dla Maka. To bez wątpienia rozwiązanie wygodne wtedy, kiedy nie martwimy się o dostęp do sieci i kiedy mamy czas. Warto mimo wszystko mieć instalację systemu zapisaną na Pendrive, na wszelki wypadek. Temat tworzenia takiego instalacyjnego pendrive'a pojawia się zawsze przy okazji wydania nowego systemu. Nie inaczej jest tym razem i jak zwykle proces nie jest specjalnie skomplikowany. Do stworzenia takiego instalacyjnego Pendrive potrzebujemy... oczywiście pendrive'a o pojemności przynajmniej 8 GB, paczki instalacyjnej OS X Mavericks na dysku naszego Maka i darmowej aplikacji DiskMaker X. Po pobraniu paczki instalacyjnej OS X Mavericks należy zainstalować wspomniany program (przeciągając go do folderu Programy). DiskMaker X sam odnajdzie paczkę z instalacją OS X Mavericks w folderze Programy (możemy jednak wybrać inną lokalizację). Pozostaje jeszcze wybrać jako cel podłączony do Maka pendrive (lub inną pamięć zewnętrzną). Dalszy proces odbędzie się automatycznie, będziemy jedynie poproszeni o podanie hasła administratora. Na koniec program wyświetli informację o szczęśliwym zakończeniu procesu tworzenia instalacyjnego nośnika z systemem Mavericks. Instalacyjnego pendrive'a z Mavericks możemy utworzyć także inaczej. Po pobraniu paczki instalacyjnej z Mac App Store do folderu Programy (Applications) należy sformatować Pendrive za pomocą aplikacji Narzędzie Dyskowe, w formacie Mac OS X Extender (kronikowany lub journaled) z nazwą "Untitled" (lub inną). Następnie w terminalu należy wpisać następującą komendę (ewentualnie zamienić nazwę Untitled na taką, jaką wybraliśmy przy formatowaniu pendrive'a):sudo /Applications/Install\ OS\ X\ Mavericks.app/Contents/Resources/createinstallmedia --volume /Volumes/Untitled --applicationpath /Applications/Install\ OS\ X\ Mavericks.app --nointeraction. Przyznam jednak, że tej ostatniej metody nie sprawdzałem. Instalacyjnego Pendrive'a utworzyłem za pomocą programu DiskMaker X. Podejrzane na ArsTechnica

Dzisiaj w nocy pojawiła się w App Store najnowsza wersja aplikacji Tweetbot, popularnego i jednego z najlepszych klienta Twitter na urządzenia iOS. Twórcy, czyli firma Tapbots, nie są dla nas jednak tak mili jak Apple na ostatniej konferencji. Poprzedniego Tweetbota nie da się zaktualizować, konieczne jest kupienie nowej aplikacji. Stara aktualnie działa, ale jest wycofana z App Store. Ma jednak wrócić do App Store. Tweetbot zaskarbił sobie moje uznanie obsługą Tweet Markera, który synchronizuje przeczytane tweety między urządzeniami, oraz przejrzystym widokiem konwersacji, a także gestami i designem. Nowa wersja jednak trochę zmienia w tej płaszczyźnie.

Vine zyskał dzisiaj dwie bardzo przydatne funkcje.

Po aktualizacji systemu OS X do wersji Mavericks zaczęły się problemy z szablonami faktur.

Ładowarek samochodowych, tych dedykowanych iSprzętom czy uniwersalnych z portem USB jest wiele. Większość z nich nie wyróżnia się za bardzo wyglądem, wyglądają przeciętnie, kolejny kawałek plastiku. Trochę inne podejście ma firma TYLT, która oferuje szereg akcesoriów między innymi do iPhone, w tym właśnie ładowarki samochodowe. W moje ręce trafił zestaw ładowarki oraz kabla lightning w kształcie makaronu Pappardelle tylko w innym kolorze.

Tydzień temu, jeszcze przed premierą OS X Mavericks pisałam o tym, że wcale nie czekam najbardziej na iBooks, Mapy, tagi i karty w Finderze, ale na zaawansowane funkcje, które jako laik jestem w stanie ocenić tylko na podstawie mojego jak i innych doświadczenia z nowym systemem. Moja oczekiwania były słuszne, owszem nowe funkcje są świetne i bardzo przydatne, ale to przyspieszenie Maca i wydłużenie pracy na baterii jest dla mnie i wielu użytkowników najważniejsze.