Trochę ponad miesiąc temu opisywałem TUTAJ na blogu ciekawy program pocztowy o nazwie Evomail dla iPada. Wspominałem, że wygląda tak, jak mógłby wyglądać Sparrow dla iPada. Kilka dni temu Evomail został zaktualizowany do wersji uniwersalnej i możemy cieszyć się nim także na iPhone. Przypomnę, że za tą aplikacją stoją twórcy popularnej usługi powiadomień dla Boxcar. Program na iPhone wygląda równie dobrze co na iPadzie. Oczywiście na ekranie może być wyświetlany tylko jeden widok. W zależności od tego co wybierzemy jest to lista wiadomości, podgląd zawartości konkretnego maila lub edytor wiadomości albo okno folderów w skrzynce Gmail. Program wciąż wspiera tylko konta w tej usłudze pocztowej, co jest jego chyba największą wadą. Evomail na iPhone świetnie obsługuje się za pomocą gestów. Przesunięcie palcem w lewo po wiadomości w widoku listy umożliwia jej usunięcie. Za pomocą takiego gestu wykonanym na otwartej wiadomości możemy szybko odpowiedzieć nadawcy. Ważne maile możemy oznaczyć gwiazdką, możemy także odpowiedzieć wszystkim poprzez przytrzymanie palca na ikonce odpowiedzi umieszczonej na dolnym pasku, pod samą wiadomością. Kiedy ponad miesiąc temu opisywałem Evomail dla iPada miał on pewne problemy z synchronizacją. Wydaje się, że zostało to rozwiązane. Aplikacja ma jednak wciąż kilka małych niedoróbek (np. czasem wiadomość na liście nie jest wyrównana do listy, jak inne maile). Evomail nie zastąpi mi systemowej aplikacji ani tym bardziej programu Mailbox, za pomocą którego staram się zapanować nad tym co przychodzi mi na gmailową skrzynkę. Na pewno jest to ciekawa alternatywa dla osób, korzystających tylko z poczty Google'a, a zwłaszcza tych, którzy używają zarówno iPhone'a jak i iPada. Jeśli jeszcze nie testowaliście tego programu, to teraz jest dobra okazja. Evomail dla iPhone'a i iPada dostępny jest przez ograniczony czas za darmo. Evomail w App Store
Ostatnimi dniami zachodni blogerzy opisujący aplikacje dla iOS zachwycali się grą Tall Chess dla iPhone'a, przyrównując ją do Letterpress Lorena Brichtera (za którą zgarnął właśnie nagrodę Apple Design Awards). Letterpress bardzo mi się podobało, więc czym prędzej pobrałem odwiedziłem App Store. Tall Chess ma w sobie to coś, co każe stuknąć w przyciski pobierania w App Store: ładną, komiksową grafikę i szybkie wybieranie przeciwników z Game Center, przez który możemy także wyzwać na szachowy pojedynek naszych znajomych w tym serwisie. Później pozostaje już tylko łamanie sobie głowy nad odpowiednim otwarciem i generalnie taktyką przyjętą podczas gry. Niestety wybieranie losowe przeciwników powoduje, że często zwyciężamy pod dwóch trzech ruchach walkowerem, kiedy nasz oponent zrezygnuje. W ten sposób pokonałem już kilku graczy, choć w szachy jestem bardzo słaby. To niestety rozczarowuje. Nie spodobało mi się też to, że gra choć dostępna jest za darmo, to po pierwszym wygranym walkowerem pojedynku wymusiła na mnie kupienie pełnej wersji przez mikropłatności. Nijak nie mogłem rozpocząć kolejnego pojedynku zanim nie zapłaciłem 2,69 €. Niestety nawet potem trafiałem na graczy, którzy wymiękali po jednym lub dwóch ruchach, co także pozostawiło u mnie niezbyt dobre wrażenie. Alternatywą dla Tall Chess jest inna aplikacja, pozwalająca na grę w szachy z innymi użytkownikami iOS. Mowa o Social Chess dla iPhone'a i iPada. Wygląda inaczej, jest jednak tańsza, zapłacimy za nią jedynie 0,89 € (choć istnieje możliwość wykupienia rocznego konta premium). O Social Chess wspominałem już dość dawno, bo w listopadzie 2011 roku, jeszcze na mackozer.pl. Recenzję znajdziecie TUTAJ. Tall Chess dla iPhone'a dostępne jest w App Store za darmo (wymaga jednak późniejszej opłaty 2,69 €.) Tall Chess w App Store
Wstałem dziś bardzo wcześnie w dobrym humorze. Jak zwykle wszedłem na mój ulubiony portal, na którym to ostatnie wieści niosą informacje na temat kształtu nowych systemów Apple.
Przez ostatni tydzień starałem się z Wami rozważyć, jaki będzie zapowiadany przez Tima Cooka na 2013 nowy mak dla rynku PRO. Na ile udało się przepowiedzieć przyszłość okazać może się już w nadchodzącym tygodniu na WWDC. Czytając publikacje na ten temat trochę się zmartwiłem, że oddelegowano pracowników do sekcji iOS. Widać co dla Apple jest teraz priorytetem i raczej nie spodziewałbym się jakichś specjalnych nowości u następcy Moutain Lion. Chyba, że jeszcze większe upodobnienie do systemu z iPada, iPhona. Zamrażanie, wstrzymywanie aplikacji, to funkcje raczej potrzebne w mobilnych wersjach, ale nie w maszynie zaprzęganej do pracy ciągłej. Nie po to kupuje się drogi sprzęt, żeby odpoczywał. Czy nowy Mac Pro bedzie lepszy od poprzedników? Na pewno będzie nowocześniejszy. Czy nowy OSX będzie w stanie zatrzymać odpływ użytkowników w stronę Windows? To się okaże. Pozostaje nam czekać, bo u Apple wszystko stoi pod wielkim znakiem zapytania. Już za 20 godzin rozpoczyna się konferencja po której wszystko będzie jasne.
Popularny amerykański bloger technologiczny John Gruber z Daring Fireball wraz ze znajomymi (których imion pewnie nikt nie będzie pamiętał) wydał aplikację dla iPhone'a. To rodzaj prostego notatnika, a jej nazwa to Vesper. Program wygląda bardzo dobrze, ma minimalistyczny interfejs o ładnej kolorystyce. Sprawia bardzo dobre wrażenie, co ma na pewno istotny wpływ na to czy użytkownik będzie chciał z niego korzystać czy nie. Z tego też powodu pisanie w tym programie jest przyjemne - jeśli oczywiście tworzymy notatki na iPhone. Pierwsza linijka tekstu traktowana jest jako tytuł wpisu i automatycznie pogrubiana. Bardzo podoba mi się możliwość dodania do notatki zdjęcia z pamięci urządzenia lub bezpośrednio z kamery. Umieszczane jest ono nad tekstem w sposób, który tylko jeszcze dodaje tej aplikacji uroku. Zdziwiłem się, że Vesper nie wspiera formatowania za pomocą znaczników markdown. Autorem tego systemu formatowania - z tego co pamiętam - jest właśnie John Gruber, a wsparcie dla niego oferuje wiele konkurencyjnych programów. Brakuje mi w Vesper synchronizacji z iCloud czy Dropboksem. Notatki możemy po prostu wysłać mailem. Co ważne, wysyłana jest cała zawartość, a więc zarówno tekst jak i zdjęcie. Wiadomości możemy także oznaczyć tagami, co przydaje się zwłaszcza wtedy, kiedy ich ilość sprawi, że trudno nam będzie odnaleźć ją w głównym widoku listy. Tagi wyświetlane są w pasku nawigacyjnym, w którym znajdziemy także archiwum ze starymi notatkami. Sam pasek nawigacyjny dostępny jest po stuknięciu w ikonę w lewym górnym rogu. Archiwizacja notatek odbywa się w prosty sposób, trochę jak w managerach zadań. Wystarczy w widoku listy przeciągnąć palcem w lewo po danej notatce. Same notatki możemy też przesuwać względem siebie. Brakuje mi też wersji dla iPada, czym może pochwalić się wiele konkurencyjnych programów. Tutaj Vesper zdecydowanie przegrywa i przyznam, że wątpię, by poza grupą fanów i czytelników Grubera, oraz zatwardziałych geeków i blogerów ktoś zainteresował się tym programem, jeśli może wybrać aplikacje - co to dużo mówić - o wiele lepsze, jak płatny Drafts czy darmowy, choć trochę przekombinowany Evernote. Konkurencją dla Vespera są także różnego rodzaju managery zadań, które także pozwalają na tworzenie notatek, czy aplikacje cyfrowych dzienników, jak na przykład Day One. Biorąc pod uwagę zalety jak i wady oraz to, co oferuje konkurencja, trudno też zaakceptować jego wysoką cenę. 4,49 € za taki program to bardzo dużo. + minimalistyczny i przejrzysty interfejs + kolorystyka + tagi + wklejanie zdjęcia do notatki + archiwizacja notatek + przesuwanie notatek - brak synchronizacji i backupu w iCloud czy Dropbox - brak wersji dla iPada - brak wsparcia dla Markdown - wysoka cena - są lepsze programy w podobnej cenie lub za darmo Vesper w App Store
Tak mnie dziś naszło z okazji tego, że Intel zaprezentował kolejną wersje tego interfejsu. Z racji tego, że nie zajmuję się tylko makami, obserwuję też nowości PC pojawiające się na nowej platformie Haswell. Po premierach nowych płyt głównych, zamiast zobaczenia wszędzie portu Thunderbolt, na 100 znalazłem tylko kilka. Czy to będzie kiedyś standard? Czy może skończy tak jak FireWire 800?
O Analog dla Mac pisałem już bardzo dawno temu, bo w październiku 2011 roku, kiedy ten program do upiększania fotografii wreszcie trafił do Mac App Store. Byłem nim trochę rozczarowany. Po początkowym szumie medialnym i zbyt długim okresie oczekiwania dostaliśmy jedynie dobry program do postarzania zdjęć. O Analog przypomniałem sobie przy okazji wydania Analog Camera dla iPhone'a. Teraz Analog dla Mac został zaktualizowany o filtry dostępne w programie dla iPhone'a. Przypomnę, że działanie Analog dla Mac jest podobne do wersji tego programu dla iPhone'a. Upuszczamy na nim zdjęcie, wybieramy filtr i ramkę i zapisujemy finalne dzieło lub publikujemy gdzieś w sieci. Różnica polega m.in. na tym, że program nie wyświetla miniatur z podglądem tego, jak nasza fotografia wyglądać będzie po potraktowaniu jej konkretnym filtrem. Te ostatnie są niezłe, tak jak na iPhone subtelne. Mamy też możliwość ustawienia stopnia krycia danego filtra. Analog dla Mac nie jest jednak programem, który by się bronił. Przede wszystkim nie jest w żaden sposób powiązany z aplikacją dla iPhone'a. Nie ma tutaj żadnej synchronizacji, która skłaniałaby do jego kupna (zdecydowanie przyjemniej korzysta mi się z Analog Camera dla iPhone'a). Co więcej, w Mac App Store znaleźć można programy, które robią to samo, a dostępne są za darmo. Mowa tutaj o opisywanym przeze mnie niedawno programie Fotor. Analog dla Mac dostępny jest w Mac App Store w cenie 4,49 €. Analog w Mac App Store
W dawnych czasach, jeszcze przed pojawieniem się w domach pierwszych 8-bitowych komputerów, nie mówiąc już o telefonach komórkowych, szczytem mobilności było małe tranzystorowe radyjko, które zabierało się ze sobą na wakacje, pikniki, na basen, czy jakąkolwiek podróż. Te najprostsze odbierały tylko stacje nadające na falach długich i średnich. Luksusem było radyjko tranzystorowe z UKF-em. Pewnie nie tylko ja załapałem się na tego typu radioodbiorniki, popularne jeszcze w ostatnich dekadach ubiegłego wieku. Teraz, dzięki aplikacji HomesickFM możecie w podobne radyjko zamienić Waszego iPhone'a lub iPada. Nazwa programu nie jest przypadkowa. Sam pamiętam, kiedy podczas pierwszych wyjazdów do Szkocji, na początku lat 90-tych wychodziłem na szczyt wzgórza by złapać Pierwszy Program PR (w połowie lat 90-tych w okolicach Perth łatwiej było mi już złapać pewną rozgłośnię z Torunia). To były czasy kiedy jeszcze internet był ciekawostką, dostępną raczej na uczelniach oraz w domach nielicznych zapaleńców. Stąd ledwo co słyszalny program Polskiego Radia był jednym źródłem informacji o tym co słychać w kraju. HomesickFM nawiązuje właśnie do tej tęsknoty za domem (stąd i nazwa aplikacji). Program serwuje rozgłośnie z wielu miast na świecie. Na liście znalazła się także Warszawa. Do dyspozycji mamy kilka stacji nadających w tym mieście (Eska, Eska Rock, Antyradio, Radio Kampus, Złote Przeboje itp). Wystarczy tylko przesuwać skalę w lewo i prawo by wybrać jedną z nich. Mi brakuje tylko TokFM. Każdą z nich możemy oznaczyć gwiazdką (jako ulubioną). HomesickFM dostępny jest za darmo w modelu freemium. Standardowo możemy wybrać tylko jedno miasto, kolejne, jeśli chcemy posłuchać stacji radiowych z innych stron świata, dostępne są za dodatkową opłatą 0,89 €. HomesickFM w App Store
Ze sztuką, w tym ze zdjęciami tak to już jest, że wraz jednak z postępem technologii pewne techniki, efekty, nad którymi kiedyś trudzili się fotograficy w swoich ciemniach, teraz można mieć zwyczajnie pod kciukiem. Kto by kiedyś pomyślał, że kilkoma stuknięciami w ekran można stworzyć z kiepskiego ujęcia arcydzieło, które od razu można wystawić na widok publiczny. Teraz efekty, jakie oferuje np. Instagram, spowszedniały do tego stopnia, że nikomu chyba już nie kojarzą się ze sztuką. Faktycznie, zostały one niejako sztuce wykradzione. Podobnie jest w pewnym stopniu z nową aplikacją Camera Noir dla iPhone'a, służącą do robienia zdjęć czarno-białych. Camera Noir to prosty program, który pozwala na robienie pięknych czarno-białych fotografii, lub przerabianie na takie tych zapisanych w pamięci iPhone'a. Nie ma tutaj żadnych wodotrysków. Do dyspozycji mamy tylko trzy filtry/efekty symulujące różną czułość (niską, średnią i wysoką). Jak łatwo się domyślić w trybie wysokim ("HI") na zdjęciach znajdzie się więcej szczegółów, które w trybie niskim nikną w mroku. Jak w innych tego typu programach, możemy wybrać punkt ostrzenia i ekspozycji. Wystarczy tylko stuknąć w odpowiednie miejsce podglądu z kamery. Bardzo przydatną funkcją jest poziomica widoczna na ekranie. Dzięki niej z łatwością zrobimy proste, a nie przekrzywione fotografie. Na widok z kamery nałożone są także ramki, pozwalające szybko wybrać odpowiednie ujęcie i kompozycję na potrzeby np. publikacji w Instagramie. Jestem jedynie amatorem fotografii, mam jednak wrażenie, że odkryłem właśnie swoją nową pasję, zdjęcia czarno-białe robione za pomocą tego programu. Tak, wiem, to nie talent, to tylko aplikacja, ale i tak czuję, że ten program da mi wiele radości. Camera Noir dla iPhone'a dostępna jest w App Store w cenie 1,79 €. Camera Noir w App Store
Poprzednia część tego tekstu poruszyła tematykę bardzo podstawowego sposobu zarządzania danymi, opartego na jednym dysku talerzowym wewnątrz komputera i jednym zewnętrznym (+ kolejnym na kopię zapasową). Sprawdza się ona w wielu, ale z pewnością nie we wszystkich zastosowaniach. Biorąc pod uwagę rozmiary plików (fotografii, filmów czy nawet dźwięku) w dzisiejszych czasach bardzo łatwo jest zapełnić posiadaną przestrzeń dyskową. Z czasem dokupuje się więc kolejne dyski zewnętrzne, ale rozwiązanie to średnio się sprawdza na dłuższą metę.
Halftone to jeden z kilku programów do obróbki zdjęć, który nie serwował efektów postarzających, pozwalał za to stworzyć prawdziwy komiks. Wielokrotnie wykorzystywałem ten program do tworzenia różnych grafik na potrzeby publikacji blogowych. Stworzyłem też za jego pomocą kilka komiksów na użytek prywatny. O programie pisałem przynajmniej kilka razy na mackozer.pl (np. TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ) Halftone nie tylko pozwalał na wklejenie i dopasowanie zdjęć do komiksowych boksów, ale także opatrzenie ich odpowiednimi dymkami, grafikami typowymi dla komiksów, a także stylizację zdjęć na druk (z charakterystycznym rastrem). Niedawno pojawiła się nowa, druga wersja tego programu, pod nazwą Halftone 2. Nowa wersja aplikacji oferuje teoretycznie więcej. Przede wszystkim możemy za jej pomocą stworzyć cały komiks, a nie tylko poszczególne strony. mamy także do wyboru większą liczbę krojów pisma (a więc i te, poprawnie obsługujące polskie znaki), układów boksów na stronie czy grafiki podkładu, imitującej papier. Wszystkiego jest więcej, ale... jest to chyba pierwszy program oferowany w modelu freemium, w którym mi to po prostu przeszkadza. Sam program dostępny jest za darmo (starsza wersja Halftone wciąż znajduje się w App Store w cenie 0,89 €), ale dostajemy tylko kilka podstawowych stempli, trzy układy boksów i trzy wzory papieru. W każdym przypadku, kiedy wchodzimy w opcje wyboru np. układu boksów czy wyboru stempli lub papieru pojawia się możliwość dokupienia paczki, wreszcie możemy kupić wszystkie rozszerzenia (w paczce o nazwie Esentials) za 5,99 €. Wolałbym chyba zapłacić na starcie to 5,99 €. Muszę także wspomnieć, ze Halftone 2 to program dostępny tylko dla iPada, podczas gdy starsza wersja jest aplikacją uniwersalną. Zgoda, na iPhone tworzenie komiksów nie było nigdy wygodne, ale od biedy zawsze można było coś fajnego wyczarować. Kolejną zmianą w Halftone 2 względem starszej wersji jest zupełnie nowy interfejs, opierający się na swego rodzaju menu kontekstowym. Stukamy w dany element, pojawia się kółko z którego wybieramy daną opcję. Niby jest bardziej atrakcyjny wizualnie, ale to kolejna rzecz, która nie specjalnie mnie przekonuje. Zdecydowanie bardziej wolę interfejs w starszej wersji tego programu. Oczywiście Halftone 2 to dalej bardzo dobry program, dzięki któremu przygotujecie komiks z prawdziwego zdarzenia z dymkami dialogów, grafikami wybuchów i wystrzałów a także stylizacją na druk na starym papierze. Program wyposażony jest dodatkowo w edytor zdjęć Aviary, z bogatym zestawem filtrów kolorystycznych, efektem przesuniętej głębi ostrości itp. Jeśli już zdecydujemy się na zakup wszystkich efektów i nie będzie nam przeszkadzał moim zdaniem niezbyt wygodny interfejs, to będziemy cieszyć się świetnym narzędziem, a reszta zależeć będzie tylko od naszej inwencji. Program Halftone 2 dla iPada dostępny jest w App Store za darmo. Halftone 2 w App Store
Tuż przed konferencją WWDC Apple wprowadziło kilka drobnych zmian w interfejsie swojego sklepu z programami App Store. Najbardziej ucieszą się użytkownicy iPadów. Widok listy kupionych aplikacji (Purchased) w programie App Store zyskał alfabetyczny, pionowy pasek nawigacji, pozwalający łatwiej odnaleźć konkretny tytuł pośród setek czy tysięcy kupionych programów. Wyszukiwanie w tym dziale nigdy zbyt dobrze nie działo, więc w praktyce niemal w ogóle z niego nie korzystałem. Zdecydowanie wygodniej i szybciej mogłem wyszukać dany program w samym sklepie. Teraz szukając np. programy Deezer wystarczyło, że stuknąłem w literę D na wspomnianym pasku, by wyświetlić wszystkie tytuły na nią się zaczynające. Kto wie, może znowu zacznę korzystać z zakładki Purchased? Zdecydowanie bardziej drobną zmianą jest umieszczenie ikony "+" oznaczającej uniwersalną wersję program na przycisku zakupu lub pobrania danego programu. Jeśli zauważycie inne zmiany dajcie proszę znać w komentarzu. Podpatrzone na Twitterze u Federico Viticciego z MacStories.
Wielu z tych, którzy mnie znają osobiście wie, że lubię grzebać w systemach. Dzięki temu mogę sprawdzić kierunek rozwoju (lepsze wsparcie dla OpenCL, czy CUDA, wparcie dla nowych procesorów). Wbrew pozorom nie jest to adekwatne do wróżenia z fusów. Ślady w najnowszych sterownikach wskażą także na przeprowadzane przez producenta testy nowych platform, kart graficznych, komponentów sieciowych. Co takiego można znaleźć? W 10.8.3 pojawiło się wsparcie dla Radeonów seria HD7000. A 10.8.4 pozwala na obsługę NVidia Titan. Ale niestety w Moutain Lion nie ma nawet śladu obsługi chipsetów pod socket 2011 czy 1050.
Do zamknięcia popularnej usługi czytnika kanałów RSS Google Reader pozostał niecały miesiąc. Od chwili ogłoszenia przez Google swych zamiarów odradzałem pochopne działania, przeskakiwanie do serwisów, które może i agregowały newsy, ale robiły to w zupełnie inny sposób niż właśnie Google Reader. Przyznam, że jak dotąd żaden z tych serwisów mnie do siebie nie przekonał i choć pozostało już tylko 26 dni do jego zamknięcia, to ja wciąż jestem użytkownikiem Readera. Problem w tym, że ja od dawna nie korzystałem z czytnika RSS w wersji web. Jestem zadowolonym użytkownikiem Reedera na iPhone, iPadzie i Maku i zamierzam nim pozostać. Pójdę zatem tam gdzie zdecyduje Silvio Rizzi, twórca tego programu. Reeder dla iPhone'a, który jako pierwszy otrzymuje wszystkie aktualizacje, zyskał niedawno funkcję samodzielnego czytnika RSS. Gdzieś po cichu liczyłem i liczę na to, że dodana zostanie funkcja synchronizacji przez iCloud. Wszystko jednak wskazuje na to, że rzesze użytkowników Google Readera, korzystających z aplikacji dla OS X, iOS i Androida przejmie inny agregator wiadomości z kanałów RSS - serwis Feedly. O Feedly zrobiło się głośno zaraz po tym, jak Google oznajmiło o rychłym zamknięciu Readera. Serwis nie przekonał mnie do siebie i w sumie do dzisiaj nie przekonuje - ja potrzebuję klasycznego czytnika RSS, takiego właśnie jak Reeder. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie by Feedly było bazą do synchronizacji tego popularnego czytnika RSS dla iPhone'a, iPada i Maka i tak właśnie będzie. Na blogu Feedly pojawiło się oświadczenie o udostępnieniu API dla twórców czytników RSS i trwających już pracach nad przystosowaniem do tego serwisu popularnych aplikacji dla iOS i innych platform. Mowa tutaj o moim ulubionym Reederze, Newsify (ciekawy czytnik RSS dla iOS), Press i GReader dla Androida i Nextgen Reader dla Windows 8. Te programy będą synchronizować się z Feedly jeszcze przed końcem czerwca. Mam tylko nadzieję, że Silvio Rizzi doda tę funkcję także do wersji swojego programu dla Mac i iPada. O dostęp do API Feedly wystąpiło ponad 100 deweloperów, możemy więc spodziewać się, że już wkrótce synchronizować się z tym serwisem będzie więcej programów. Zapowiedź zamknięcia Google Reader była dla niektórych, w tym i dla mnie kubłem zimnej wody wylanym na głowę. Google wprowadzając darmową usługę Reader praktycznie zdominowało ten rynek, by po kilku latach pozostawić jej użytkowników na łasce losu. Źródło: Feedly
Mam świadomość, że Real Racing 3 to gra przez którą Electronic Arts zrobiło sobie wielu wrogów, głównie za sprawą modelu freemium w jakim jest dystrybuowana. Mi on jednak nie przeszkadza, a pewna kolekcja aut, jaką zebrałem pozwala mi brać udział w jednym wyścigu, kiedy inny samochód jest właśnie w warsztacie. Real Racing 3 podoba mi się m.in. ze względu na grafikę i realistyczne przedstawienie torów. Jak wiele innych gier i programów, jej recenzja pojawiła się na mackozer.pl. Wracam do niej tutaj za sprawą aktualizacji, która pojawiała się kilka dni temu. W grze pojawił się nowy tor, Dubai Autodrome, oraz nowe samochody, m.in. Lexus IS-F i Lexus LFA.
ReadKit to jeden z programów, z których korzystam na moich Makach dość często. Doczekał się już opisu na mackozer.pl w styczniu bieżącego roku. Ostatnia aktualizacja na tyle zwiększyła jego możliwości, że warto poświęcić mu jeszcze jeden tekst, tym razem tutaj, na MyApple.
Ekipa Apparent Software wraca z popularną paczką promocyjną ProductiveMacs, w której jak zwykle znalazło się kilka przydatnych programów. Najnowsza paczka dostępna w cenie 29,99 dolarów zawiera przynajmniej kilka programów, które zwyczajnie warto mieć. Pozwólcie że wymienię je w kolejności, zgodnej z moją oceną wartości każdego z nich:Crossover: to świetny program, dzięki któremu odpalicie na Maku aplikacje dla Windows w środowisku OS X. Nie potrzebujecie zainstalowanego systemu Windows działającego w tle. Crossover zawiera wszystkie potrzebne biblioteki. Oczywiście nie każdy program w ten sposób da się odpalić, wydawca chwali się jednak ponad 11 tysiącami aplikacji dla Windows, które działają.Gemini: aplikacja do wyszukiwania i kasowania duplikatów plików. W roku ubiegłym opisałem ją na MacKozer.pl. Odsyłam Was zatem do recenzji. Dropzone: bardzo użyteczny program dzięki któremu w banalnie prosty sposób wyślecie pliki na serwer czy do wybranego programu. A Better Finder Rename: kombajn do masowej zmiany nazw plików.Espionage: szyfrowanie i bezpieczeństwo danych.Paperless: podręczna biblioteka zeskanowanych dokumentów.ArtText: proste tworzenie tekstu z nałożonymi efektami.Chronicle: archiwum rachunków.Cashculator: zarządzenie finansami. Już sam Crossover kosztuje dwa razy więcej niż cała paczka ProductiveMacs, a za Gemini jak i Dropzone zapłacicie w Mac App Store po 8,99 €. Więcej o paczce i zawartych w niej aplikacjach znajdziecie pod adresem ProductiveMacs.com
Nie jestem jakimś fanatykiem gier typu RPG, zwłaszcza nie tych, w które gra się na żywo, wykorzystując kości, w których trzeba przeliczać otrzymane uderzenia na własną siłę i odporność pancerza. Lubię jednak pograć sobie w dobrą i klimatyczną grę tego typu na komputerze, czy iPhone lub iPadzie. Na tych dwóch ostatnich były to głównie gry nawiązujące do Diablo czy Baldur's Gate, włącznie z wersją tej ostatniej dla iOS. Teraz zafundowałem sobie grę pod tytułem Warhammer Quest. Warhammer Quest to RPG grany w turach, czyli najpierw ruchy swoimi bohaterami, ataki, rzucanie czarów lub leczenie, wykonuje gracz, a następnie sztuczna inteligencja gry, która steruje wszystkimi postaciami niezależnymi, przede wszystkim wrogami, których spotkamy na swojej drodze. Sterowanie w grze jest proste. Wystarczy stuknąć w wybranego bohatera, co podświetli pola, znajdujące się w jego zasięgu, albo przeciwników, których może zaatakować. Podwójne stuknięcie na którymś z pól lub przeciwników przesuwa go lub analogicznie rozpoczyna atak. Po wykonaniu wszystkich ruchów sterowanymi przez gracza postaciami, pozostaje zakończyć turę i czekać na ruchy przeciwników. Ciekawie rozwiązano dostęp do ekwipunku. Gra niemal w całości posiada układ horyzontalny i tak należy trzymać iPada lub iPhone'a. Jeśli jednak ustawimy go pionowo, wtedy wejdziemy właśnie w podgląd tego, co zebrali i co niosą ze sobą członkowie drużyny. Każdy z nich posiada charakterystyczne cechy, zdolności ale też ograniczenia wynikające z danej razy. Jak to w tego typu grach bywa postacie zdobywają punkty doświadczenia i awansują na kolejne, wyższe poziomy. Jak w każdej tego typu grze w trakcie różnego rodzaju misji, jakie przyjdzie nam wypełnić zbieramy złoto i inne przedmioty. Część z nich przyda nam się od razu, inne możemy sprzedać na bazarze w jednym z miast, do których udajemy się zwykle po wypełnieniu jakiegoś zadania. Te nie są wcale łatwe. Zwykle na drodze czai się całkiem sporo orków, trolli, pająków lub innych krwiożerczych stworzeń. Wypełnienie zadania nie jest bułką z masłem. Zdarzyło mi się już zawalić jedną misję. Podróż do punktu, w którym mamy wykonać zadanie, a miastem odbywa się automatycznie (nie musimy tam dojść na piechotę), może jednak obfitować w różne, niekoniecznie miłe niespodzianki. Po drodze możemy bowiem zostać zaatakowani, a członkowie naszej drużyny zranieni. W miastach, poza wspomnianym już bazarem znajdziemy także nowe zadania do wykonania oraz gildię, w której możemy wynająć najemników na kolejną naszą wyprawę (co oczywiście kosztuje prawdziwe pieniądze). Warhammer Quest ma bardzo ładną grafikę. Gracz spogląda na wszystko z góry. Całość dopełnia klimatyczna muzyka i bardzo ładne animacje (zwłaszcza miast rozkładających się na kartach księgi). Muszę jeszcze wspomnieć o tym, że gra synchronizuje się przez iCloud Jeśli zaczęliście w nią grać na jednym urządzeniu, to bez problemu będziecie mogli kontynuować przygodę na drugim. Szczerze polecam, przede wszystkim miłośnikom gier fabularnych. Gra Warhammer Quest dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store w cenie 4,49 €. Warhammer Quest w App Store
Nie ma wątpliwości, że kształt Maka Pro trochę się zestarzał. Od lat właściwie się nie zmieniał. Pamięta jeszcze Power Maki G5. Przeglądając internet natknąłem się na kilka fajnych konceptów. Oczywiście mam też swój, ale o nim na końcu. Chciałem wam przedstawić najciekawsze z nich.
Wśród klientów poczty dla Mac od czasów pojawienia się Sparrow nie wiele się działo. Systemowa aplikacja ma chyba tylu zwolenników co przeciwników. Dla mnie jest zbyt skomplikowana, pozostawiając po sobie jedynie wrażenie chaosu. Jest też Thunderbird i zbudowana na jego bazie płatna aplikacja Postbox. Sparrow był w tym towarzystwie zupełnie nową jakością. Niestety, prace nad nim zostały zakończone po tym, jak został kupiony przez Google ponad rok temu. Później w tym temacie nastała cisza. Kilka miesięcy temu pojawiło się jednak światełko w tunelu. Pojawiła się publiczna beta programu Airmail, która doczekała się opisu jeszcze na mackozer.pl. Teraz ostatecznie program pojawił się w Mac App Store w cenie 1,79 €. Airmail już na pierwszy rzut oka podobny jest do Sparrow. W jednym i drugim znajdziemy ciemno szary pasek folderów dla danego konta. W Airmail wydzielono jedynie osobny pasek do nawigacji pomiędzy poszczególnymi kontami pocztowymi. Niewątpliwą zaletą takiego rozwiązania jest to, że mając otwartą skrzynkę zbiorczą (All Accounts) cały czas mamy dostęp do folderów poszczególnych kont pocztowych. Poszczególne kolumny można oczywiście ukrywać, jeśli nie są nam potrzebne. Użytkownicy tylko jednego konta pocztowego będę więc mogli ukryć pasek nawigacji pomiędzy poszczególnymi skrzynkami. Ukrywając kolumnę z podglądem folderów w danej skrzynce dostajemy wygląd właściwie identyczny ze Sparrow. Na pasku nawigacji pomiędzy poszczególnymi kontami pocztowymi pojawiają się dodatkowo ikony poszczególnych folderów w danej skrzynce. To jednak nie koniec możliwości dostosowania jego wyglądu. Możemy zmieniać także wygląd listy wiadomości w danej skrzynce. Do wyboru mamy kilka różnych tematów, dla mnie najbardziej optymalnym wyglądem jest ten wybrany domyślnie. Przy widocznej kolumnie folderów w skrzynkach pocztowych mamy możliwość filtrowania wiadomości. Na górnej belce tej kolumny znajdziemy ikony pozwalające na przefiltrowanie wybranej skrzynki. Możemy ustawić program tak, by pokazywał tylko wiadomości nieprzeczytane, oznaczone gwiazdką, tylko te, które posiadają załączniki lub te, które są konwersacjami. Mamy możliwość także wybrania tylko wiadomości od jednego konkretnego nadawcy. Bardzo przydatna rzecz, jeśli zaczynamy gubić się w zawartość naszej skrzynki. Airmail, tak jak Sparrow pozwala na powiązanie go z naszym kontem na Dropboksie. Dzięki czemu nie musimy zaśmiecać naszej i czyjejś skrzynki załącznikami, które będą ładowane na nasze konto w chmurze i stamtąd ładowane do wiadomości lub pojawią się jako link, do ich pobrania. Podobnie jak w Sparrow mamy możliwość napisania szybkiej odpowiedzi tuż nad odczytaną wiadomością, lub w osobnym oknie kreatora wiadomości. Z tą pierwszą funkcją mam problem. Każdorazowa próba skorzystania z szybkiej odpowiedzi wywala Airmail. Podejrzewam, że to choroba wieku dziecięcego i pierwsza aktualizacja rozwiąże ten problem. Interfejs kreatora wiadomości w osobnym oknie jest trochę bardziej ociężały od białego i minimalistycznego Sparrow, spełnia jednak swoje zadanie i korzysta z podobnych rozwiązań. W preferencjach programu poza wyborem skórek, możliwością dodawania kolejnych kont pocztowych, zdefiniowania podpisów, ustawienia powiadomień, czy połączenia programu z Dropboksem znajdziemy także możliwość określenia ile zasobów systemowych wykorzystywać ma ten program. Mała ilość zasobów to teoretycznie dość wolne jego działanie. W praktyce jednak program działa nie gorzej niż Sparrow, do którego jest porównywany. Czy Airmail wyprze Sparrow, z którego korzystam codziennie? Tego nie wiem. Na pewno czekam na aktualizację naprawiającą szybkie odpowiedzi. Zauważyłem też, że program wymaga trochę więcej ustawień niż Sparrow w przypadku korzystania z poczty we własnych domenach, w ramach usług hostingowych (musiałem np. ustawić dla tych kont folder poczty niechcianej, archiwum czy kosza). Airmail dostępny jest w Mac App Store w cenie 1,79 €. Airmail w Mac App Store
W App Store znaleźć można pewną ilość aplikacji, które mogą urzec użytkownika swoim pięknem, prostotą, choć same w sobie wydają się niespecjalnie użyteczne, albo ich funkcjonalność jest drastycznie ograniczona w porównaniu do innych programów. Mimo wszystko pobieramy je i korzystamy z nich. Trudno przy ocenie tych programów silić się na jakikolwiek obiektywizm. Do jednego użytkownika trafi jeden, a do innego drugi program. Dla mnie jedną z tego typu aplikacji jest Rainingfm dla iPhone'a i iPada. Rainingfm to prosty program, który odtwarza - jak łatwo się domyślić - dźwięki deszczu. Możemy do nich dodać także odgłosy lekkiej i silnej burzy. Poziom dźwięku każdego z tych kanałów możemy regulować odpowiednio dla naszego nastroju. Właściwie to wszystko, pozostaje włożyć słuchawki i odprężyć się przy dźwiękach deszczu. Dodam tylko, że dla urozmaicenia, aplikacja wyświetla także zdjęcia przedstawiające deszcz właśnie, a które pojawiają się w serwisie internetowym raining.fm, którego niniejsza aplikacja jest niejako wersją mobilną. Dodatkowo w programie znajdziemy prosty alarm, pozwalający na ustawienie przerwy w pracy lub timer, który wyłączy aplikację, jeśli słuchamy deszczu i burzy do poduszki. Właściwie jedynie do czego mogę się przyczepić w przypadku tego programu to jego cena. Rainingfm dla iPhone'a i iPada kosztuje aż 1,79 €. To moim zdaniem zdecydowanie za dużo, jak na jego możliwości. Rainingfm w App Store
Ostatnio znowu robi się ciekawie na rynku aplikacji do upiększania fotografii. Ledwo co opisywałem Analog Camera dla iPhone'a, a w App Store pojawił się kolejny program warty uwagi. Mowa o Mextures dla iPhone'a.
Cały czas zastanawiam się, co takiego Apple może zaproponować dla rynku PRO.
Tapbots zaktualizowało właśnie Tweetbota, jedenego z najlepszych klientów Twittera dla Mac. Aplikacja zyskała kilka przydatnych funkcji, głównie w obszarze interfejsu użytkownika. Przede wszystkim jest to tzw. media timeline, przefiltrowany strumień tylko tych tweetnięć, które zawierają obrazki lub filmy. Aby dostać się do tego strumienia, należy wyświetlić najpierw pasek wyszukiwarki (CMD+F), a następnie kliknąć w ikonę z prostokątem. Poprawiono także nieznacznie szczegółowy widok wybranego tweetnięcia. Teraz znajdziemy tam informację o liczbie jego retweetnięć i polubień. Kolejną nowością jest wyświetlanie obrazów w profilach użytkowników. Poprawiono także nawigację w obrębie tychże profili. Przewinięcie ich w dół odsłania większą liczbę ich tweetnięć. Wcześniej były jednak problemy z powrotem do informacji o danym użytkowniku. Teraz wystarczy kliknąć dwa razy w belkę tytułową by wrócić do podstawowego widoku profilu danego użytkownika. Aktualizację znajdziecie oczywiście w Mac App Store, a jeśli dotąd nie przesiedliście się jeszcze na Tweetbota, to szczerze polecam, choć program nie należy do tanich. Tweetbot dla Mac dostępny jest w Mac App Store w cenie 17,99 €. Tweetbot for Twitter w Mac App Store Zawsze możecie odezwać się do mnie na Twitterze. Znajdziecie mnie pod nickiem mackozer.
Adobe wydało właśnie bardzo ciekawą aplikację dla iPhone'a o nazwie Kuler, będącą mobilnym rozszerzeniem istniejącego już serwisu o tej samej nazwie. Kuler to miejsce, w którym graficy, projektanci mogą przechowywać i gromadzić, a także wymieniać się różnymi zestawami kolorów. Teraz dzięki nowej aplikacji dla iPhone'a można będzie chwytać te zestawy z otoczenia, niemal tak jak motyle za pomocą specjalnej siatki. Adobe Kuler pobiera obrazy bezpośrednio z kamery lub z biblioteki iPhone'a i wybiera z nich kolory, układając je w kompozycje kolorystyczne. Jeśli któraś nam się spodoba wystarczy stuknąć w centralnie położony na dolnej belce przycisk i zapisać taki zestaw w pamięci urządzenia. Miejsca pobrania próbek oznaczone są na obrazie z kamery markerami. Możemy je ręcznie przesunąć, jeśli nie jesteśmy do końca zadowoleni z wyboru dokonanego przez aplikację. Każdy zestaw można dowolnie nazwać, oznaczyć tagami, upublicznić, a także dokonać pewnych korekcji każdego ze znajdujących się w nim kolorów. Oczywiście program daje nam możliwość zalogowania się do naszego konta za pomocą Adobe ID. Adobe Kuler dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo. Adobe Kuler w App Store
Hipstamatic był jedną z pierwszą aplikacji dla iPhone'a pozwalającą na upiększanie zdjęć i to w sposób bardziej wyrafinowany czy też hipsterski. Z tego co pamiętam, filtr wybierało się przed zrobieniem zdjęcia i później nie można już było tego zmienić. Nie wiem jak jest obecnie, gdyż zwyczajnie z Hipstamatic nie korzystam. Ta płatna aplikacja, a raczej jej twórcy to moim zdaniem najwięksi przegrani w mobilnej fotografii. Przegapili pewną samoczynną rewolucję wynikającą z potrzeb użytkowników. Nie udostępnili swojej aplikacji za darmo i nie zbudowali wokół niej społeczności. Zrobił to Instagram i jego twórcy, którzy wygrali wszystko, łącznie z niemałą sumą pieniędzy, w chwili przejęcia aplikacji i serwisu przez Facebooka. Teraz, po latach, ekipa stojąca za Hipstamatic próbuje nadrobić zaległości. W App Store pojawiła się społecznościowa aplikacja fotograficzna o nazwie Oggl, czyli taki właśnie Instagram dla hipsterów. Oggl to dalej program hipsterski. Nie wygląda specjalnie nowocześnie i atrakcyjnie. Mozemy w nim robić zdjęcia i korzystać z różnych wirtualnych filmów i obiektywów, odpowiedników efektów w Instagram. Przyznam, że te w Hipstamatic są całkiem niezłe. Podczas robienia zdjęcia mamy możliwość wyboru jednego z kilku przygotowanych zestawów (czyli tzw. presetów). Co ciekawe, zrobione prze nas zdjęcie nie trafia od razu do sieci, a do biblioteki w programie. Stamtąd możemy wybierać ostatecznie zdjęcia, które trafią do sieci. To właśnie tutaj możemy zmienić zestaw efektów. Tak, jak w Instagram mamy strumień zdjęć osób, które obserwujemy lub strumień globalny, fotografii polecanych. Możemy je polubić lub skomentować. W każdej chwili możemy podejrzeć także szczegółowe informacje o danym zdjęciu, jak wybór efektów czy miejsce, w którym zostało zrobione. Co ciekawe, Hipstamatic podszedł do tematu w sposób podobny do twórców App.net, choć na szczęście nie tak radykalny. Z tego co rozumiem to podstawowe konto w serwisie jest dostępne za darmo. Jeśli chcemy być prawdziwymi członkami tej społeczności, to musimy zapłacić: 8,99 € za rok lub 2,69 € za trzy miesiące. W zamian otrzymujemy dostęp do pełnej kolekcji filmów i obiektywów (a więc filtrów) wolność od reklam oraz gwarancję, że nasze zdjęcia nie zostaną wykorzystane bez naszej wiedzy. Spotkałem się także z informacją, że osoby, które kupiły niektóre filtry w aplikacji Hipstamatic, nie mogą z nich korzystać w Hipstamatic Oggl, muszą kupić je jeszcze raz lub wykupić subskrypcję. Nie mogłem tego sprawdzić, gdyż zwyczajnie nigdy w Hipstamatic nie kupiłem żadnego dodatkowego zestawu obiektywów czy klisz. Przyznam, że Hipstamatic Oggl mnie nie przekonuje. Nie jestem hipsterem, więc może nie kręci mnie fakt, bycia wśród elitarnej grupy "ifotografików". Na zdecydowany plus odbieram dostępne w programie filtry oraz fakt, że jak dotąd znalazłem w nim same ciekawe zdjęcia, ale to ostatnie to żaden argument. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, kogo obserwujemy. Hipstamatic Oggl dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo. Hipstamatic Oggl w App Store
Część z Was pewnie wie, że nie jestem wielkim fanem oficjalnej aplikacji Twittera dla iPhone'a i iPada. Od dawna korzystam z Tweetbota na wszystkich moich urządzeniach z jabłkiem. Staram się jednak trzymać rękę na pulsie i informować na bieżąco także o nowych aktualizacjach oficjalnej aplikacji. Co ciekawe, choć to program uniwersalny to otrzymuje oddzielne aktualizacje dla iPhone'a i iPada. Ostatnia przynosi wyraźną poprawę jego wyglądu. Zrezygnowano z wyświetlania strumienia tweetów w formie obramowanego okna.
Realmac to firma dobrze znana użytkownikom zarówno komputerów Macintosh jak i iPhone'ów. Studio to wypuściło wiele świetnych aplikacji, wliczając w to Rapidweaver , LittleSnapper , a także minimalistyczny manager rzeczy do zrobienia - Clear . W chwili wydania był to program w pewien sposób rewolucyjny, gdyż nie zawiera właściwie interfejsu. Ten tworzony jest przez samą treść, czyli zadania, a cały program sterowany jest gestami. Realmac ma na swoim koncie całkiem ładny, ale na tle konkurencji moim zdaniem dość przeciętny program do upiększania zdjęć na Mac o nazwie Analog . Teraz doczekał się on wersji dla iPhone'a o nazwie Analog Camera . Warto o tej aplikacji napisać kilka zdań.
Na co dzień spotykam się z ludźmi wykorzystującymi komputery do 'ciężkiej pracy'. Najczęściej są to stacje robocze HP, Dell lub Apple. Każdy ma swoje preferencje, przyzwyczajenia, ale w biznesie przecież nie o to chodzi. Liczy się czas. Czas to pieniądz. Dlatego wybierając jednostkę do obliczeń szukamy maszyny, która wykona nam wszystkie niezbędne obliczenia w jak najkrótszym czasie. Ostatnio z powodu braku następcy Maka Pro, obserwuję jak wiele firm odchodzi od Apple. Nie chcą czekać. Robotę trzeba wykonać, a konkurencja co chwilę serwuje nowe rozwiązania. Apple wciąż sprzedaje 'odgrzewany kotlet' (już tylko po za Europą), technologicznie pamiętający 2008 rok (Mac Pro 4.1) i lekko odświeżony w 2010 (Mac Pro 5.1), Oba modele mają taką samą płytę główna. W 5.1 zmieniono tylko EFI, żeby mogło obsłużyć nowsze procesory. W internecie krążą opisy, jak przerobić starszą wersję na nowszą, żeby można było zastosować szybsze pamięci i nowsze procesory. Ale na dzień dzisiejszy to wciąż za mało. Z Apple trudno jest zaplanować przyszłość w firmie. Bo przecież nikt nie kupi maszyny za ok. 15 000, gdzie za chwilę okaże się, że jest niekompatybilna z nowym sprzętem (PCIe x3, SATA 3, Thunderbolt, USB 3.0, eSata itp). Ciągle brak jakichkolwiek konkretów kiedy rozpocznie się produkcja i co będzie sobą prezentować nowy Mac Pro. Jakie nowe rozwiązania zaproponuje Apple 'poweruserom'?