Blogi

Niedzielny gracz - tak pewnie można by mnie określić, bo przecież gram głównie na iPhonie, iPadzie, a od listopada niemal wyłącznie na Apple TV. Czy zatem taki niedzielny gracz może wyrazić opinię o czymś takim jak kontroler gier? Moja narcystyczna natura podpowiada mi, że jak najbardziej.

Smart zegarki i elektroniczne opaski fitness w moim przypadku dość znacznie wpłynęły na zmianę trybu życia, o czym kilkukrotnie już pisałem także na łamach MyApple Magazynu. Dostępne na rynku urządzenia tego typu pozwalają na niemal stałe rejestrowanie naszej aktywności i ćwiczeń, mierzenie podstawowych funkcji życiowych, przede wszystkim pulsu, oraz wyznaczanie sobie celów. Są oczywiście osoby, które nie potrzebują elektronicznych gadżetów, by motywować się do ćwiczeń czy szerzej - do zdrowego trybu życia. Jeśli jednak takie gadżety mogą komuś pomóc utrzymać się przy swoich założeniach, wyjść choćby na spacer, by spalić odpowiednią liczbę kalorii i darować sobie pizzę, to dlaczego miałby ich nie nosić. Ja właśnie jestem taką osobą. Pisałem o tym m.in. w tekście „Apple Watch i Brzuch MacKozera” w szóstym numerze MyApple Magazynu. Świat nie kończy się jednak na Cupertino. Od kilku lat jednym z wiodących producentów wszelkiej maści gadżetów dla aktywnych jest firma Fitbit, która ma w swojej ofercie kilka smart opasek i urządzenie, które sama określa fitnessowym super smart zegarkiem. Mowa o Fitbit Surge.

W dwunastym odcinku podcastu Tekstura rozmawiamy o najciekawszych produktach, które zostały pokazane na targach CES. Omawiamy również najciekawsze aplikacje do analizowania kosztów oraz wydatków za pomocą iPhone'a i Maca. Na koniec odcinka recenzujemy filmy The Big Short.

Grudzień to standardowo czas wszelkiego rodzaju podsumowań. Swoją listę najpopularniejszych hashtagów 2015 roku opublikował już serwis Twitter i okazało się, że w kategorii „Tech” w pierwszej dziesiątce znalazły się trzy pozycje związane z firmą Apple. Sam wynik nie powinien nikogo dziwić, w końcu marka ta przyciąga uwagę jak chyba żadna inna, jednak pod względem konkretnych hashtagów zabrakło mi w tym zestawieniu jednej pozycji. Rozumiem pojawienie się #iPhone i #Apple, ale zajęły one dopiero 5 i 8 miejsce, podczas gdy najpopularniejszym hashtagiem był #iPad. A gdzie #AppleWatch?

Thule, choć kojarzone przede wszystkim z kuframi bagażowymi montowanymi na dachach samochodów, od kilku lat produkuje również akcesoria dla urządzeń mobilnych, także tych od Apple. Na łamach mojego bloga miałem już okazję recenzować zarówno plecaki, jak i różnego rodzaju ochronne obudowy dla iPhone'ów, w tym te z serii Atmos.

Niemal dokładnie rok temu miałem okazję recenzować pewną grę dla iOS, sygnowaną logo bardzo dużej firmy i bazującą na popularnej serii konsolowych strzelanek. Był to tytuł typu freemium, czyli dostępny do pobrania za darmo, lecz dający wiele okazji do wydania pieniędzy w trakcie gry. Głównym mechanizmem monetyzacji była w nim specjalna waluta, dostępna do nabycia za pośrednictwem mikropłatności, za pomocą której można było znacznie przyśpieszyć postępy w grze. Jako recenzent zaproszony do testów przez wydawcę otrzymałem na start dość spory zapas tego wirtualnego środka płatniczego, wart w przeliczeniu na realne pieniądze około siedemset polskich złotych, tak bym mógł zapoznać się z wszystkim, co oferuje gra bez wydawania własnych funduszy i bez żmudnego „grindu”.

Przeżywałem już to nie raz. Na scenie, czyli w App Store czy Mac App Store pojawia się świetna aplikacja niezależnego dewelopera, przewyższająca pod wieloma względami wszystkie inne podobne, z których dotąd korzystałem. Niekiedy taki program jest darmowy, innym razem jest płatny - nieważne i tak go kupuję. Po jakimś czasie pojawia się informacja o tym, że został sprzedany większemu graczowi.

Zaprezentowany niedawno mechaniczny zegarek Swiss Alp Watch nie wzbudziłby pewnie większego zainteresowania, gdyby nie promujący go film będący parodią reklamy zegarka Apple Watch. Twórcy wymieniają jego zalety - brak połączenia z telefonem, brak wiadomości, wysyłania bicia serca czy rysunków - zwracając przy tym uwagę, że pozwoli on na prowadzenie normalnego życia w gronie najbliższych (bez ciągłych powiadomień z Twittera, Facebooka czy Instagrama, które atakują co chwila piszącego te słowa). Nie jest to pierwsza tego typu parodia urządzenia Apple w reklamie innego produkty. W historii było ich wiele.

W artykule opublikowanym w jednym z poprzednich numerów Steve Sande wspominał o tym, jak w latach 60. i 70. ubiegłego wieku dorastał z komputerami, o których ja czytałem tylko w książkach. Nic dziwnego, kiedy on w 1974 roku kończył koledż, ja dopiero się rodziłem. Nie tylko z tego powodu moje dorastanie z komputerami wyglądało inaczej, dzielił nas czas, odległość niemal 10 tysięcy kilometrów i zupełnie inne realia - wolny świat Steve'a i komunistyczna Polska pogrążona w kryzysie ekonomicznym, funkcjonująca w cieniu Wielkiego Brata.

Urządzenia mobilne ze względu na swój charakter poddawane są działaniu różnego rodzaju czynników zewnętrznych. Ich obudowa czy ekran może zostać porysowana przez klucze w kieszeni czy torbie, a czasem i przez samą torbę, wykonaną ze zbyt twardego materiału, skóry lub tworzywa, nie wspominając już o zarysowaniach powstałych podczas użytkowania. Nic zatem dziwnego, że rynek akcesoriów zabezpieczających je jest spory. Podczas zakończonych niedawno targów CES mieliśmy okazję przyjrzeć się z bliska drewnianym osłonom marki Toast przeznaczonym dla urządzeń mobilnych, od tego czasu testuję też tego typu drewnianą skórę naklejoną na mojego MacBooka Air.

Bezprzewodowe słuchawki z technologią Bluetooth zyskują coraz większą popularność wśród niewybrednych entuzjastów muzyki. Powiedzmy sobie szczerze - brak plączących się i przeszkadzających kabli to niebywała wygoda zwłaszcza jeżeli chcemy słuchać muzyki uprawiając jakiś sport. Słuchawki AfterShokz Bluez 2S to ciekawa pozycja na rynku szczególnie z uwagi na to, że są one otwarte.

Światło to pojęcie, do którego nauka podchodzi inaczej, niż my odczuwamy jego obecność w życiu codziennym. Ze szkoły pamiętam, że jest to promieniowanie optyczne rozchodzące się z największą znaną człowiekowi prędkością, które można podzielić na zakresy widzialne i takie, których zobaczyć nie możemy. Nie wnikałam nigdy w tę definicję, zawsze pozostała ona jedną z tych rzeczy, które nie przydały mi się w dorosłym życiu. Dla mnie światłem zawsze było słońce świecące za oknem, świąteczne lampki mieniące się na choince w grudniowe wieczory, świeca na stole, blask żarówek toaletki oświetlających moją twarz podczas makijażu czy też małe, ledwo żarzące się, „odganiające potwory” światełko przy łóżku dziecka. Otaczają nas setki form, źródeł, barw i natężeń.

Użytkownicy iPhone'ów i iPadów zwykle mogą cieszyć się premierami nowych gier i programów szybciej niż ich znajomi korzystający z urządzeń z Androidem. Są jednak gry, które na obu tych platformach pojawiają się miesiące albo lata po swoich premierach w wersji dla PC lub na konsole. Wśród nich są na szczęście takie, które starzeją się powoli, a ich mocno opóźniona premiera w App Store nie ma wpływu na samą przyjemność z zabawy. Taką grą niewątpliwie jest Brothers: A tale of two sons, która pojawiła się w App Store kilka tygodni temu, a więc ponad dwa lata po swojej premierze w wersji dla Xboksa 360, PlayStation 3 i Windows.

Wielu użytkownikom systemu iOS od dłuższego czasu towarzyszy błąd oprogramowania Apple związany z pojawiającym się co pewnien czas powiadomieniem z prośbą o podanie hasła do naszego konta Apple ID. Sam doświadczyłem tego problemu i na szczęście znalazłem odpowiednie rozwiązanie, które pozwoliło mi się z nim uporać.

W zeszłym roku mi odbiło i postanowiłem zrobić doktorat. Nie bylibyśmy sobą, my geekowie, gdybyśmy takich decyzji nie traktowali jako idealnego pretekstu, by kupić nowy sprzęt. Geek i sympatyk Apple? Jeszcze lepiej! Wszak zabawek z jabłkiem na obudowie nigdy dość, prawda? A skoro kosztują niemało, dobry pretekst to podstawa, żeby kłaść się spać z czystym sumieniem. No. Doktorat. Nie będzie lekko. Coś się od życia należy. No i sam się nie napisze. Umysł musi być zadowolony. Ciało zrelaksowane. A sprzęt pod ręką, bo genialny pomysł może wpaść do głowy w każdej chwili. A ten mój MacBook Pro fajny jest, ale ciężki. Nie zamierzam go przecież wszędzie nosić. Będę dojeżdżał do innego miasta. Wędrował między uczelniami i wydziałami. To co, MacBook Air czy iPad Air? Usiadłem i myślałem.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Dla wielu z nas, bez względu na wyznawaną religię, będzie to czas odpoczynku. Ucichną powiadomienia, spadnie liczba otrzymywanych wiadomości e-mail, a dzwonek nadchodzących połączeń rzadziej niż zwykle przerywać będzie nasz spokój. Będzie to dobra okazja do tego, by znaleźć czas na uruchomienie swoich ulubionych gier wideo i zanurzyć się w wirtualnym świecie. Wiele osób sięgnie po dobrze znane sobie tytuły. W dużej mierze będą to zapewne popularne gry, opracowane przez wielkie studia deweloperskie. Nie ma w tym nic złego. Granie ma sprawiać nam przyjemność. Inni szukać będą czegoś nowego i oryginalnego. Tym osobom po raz kolejny z pomocą przychodzą deweloperzy ze studia o nazwie Fireproof.

Apple co kilka miesięcy przygotowuje dla użytkowników kolejną aktualizację systemu iOS. Dane uaktualnienie nie zawsze jest jednak przez nas pożądane i po prostu nie chcemy go zainstalować lub mamy zamiar wstrzymać się z aktualizacją przez jakiś czas. Dlaczego? Za przykład można podać system iOS 7, który mocno spowolnił działanie iPhone'ów 4s, a także jedną z aktualizacji iOS 8, która uniemożliwiła użytkownikom iPhone'ów 6 telefonowanie.

To naprawdę dziwne, ale mam ostatnio okres narzekania na Apple, a pamiętajcie, że nick MacWyznawca zobowiązuje. Zaczęło się od coraz wolniejszego ściągania programów, aktualizacji i innych treści z serwerów Apple. O moich narzekaniach na przedwczesne wypuszczenie Apple TV z niedorobionym systemem już pewnie czytaliście. Do tego mam wrażenie, że w moim 2-miesięcznym iPhonie 6s Plus pada bateria, bo na chłodzie wyłącza się przy 30-40-procentowym naładowaniu. Oj nazbierało mi się żalów do Apple, nazbierało przez lata i teraz żółć musi się wylać!

Mam mnóstwo sposobów na produktywność. Opisywałem je na łamach MyApple Magazynu niejednokrotnie. W krytycznych momentach odcinam się od świata, wyłączając powiadomienia. Korzystam także, ile tylko mogę, z ułatwień, jakie niosą ze sobą funkcje systemu operacyjnego OS X.

Urządzenia mobilne Apple z iOS na pokładzie cieszą się ogromnym powodzeniem we wszelkiego rodzaju monitoringu naszych funkcji życiowych a samo Apple również chwali się swoim podejściem do zdrowia użytkowników. Najlepszym świadectwem na to jest App Store, który jest wypełniony wszelakiej maści aplikacjami monitorującymi nasz organizm, pomagającymi w żywieniu, treningach itd. Jakiś czas temu popularne stały się Sleep Tracker'y - czyli aplikację monitorujące nasz sen. Pomiary wykonane przez te aplikacje są jednak mało dokładne z uwagi na brak specjalnych czujników w urządzeniach a ich używanie wiąże się z koniecznością spania z telefonem pod poduszką... Beddit Smart Sleep Tracker to urządzenie, które całkowicie zmienia komfort i precyzję monitoringu snu.

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce telefonów komórkowych niefirmowanych jeszcze logo nadgryzionego jabłka, bezprzewodową transmisję danych pomiędzy urządzeniami umożliwiała IrDA. System wykorzystywał skupioną wiązkę światła w paśmie podczerwieni, dlatego, aby móc przesyłać pliki pomiędzy sobą, oba telefony musiały być wyposażone w odpowiedni moduł IR. Wprawdzie IrDA charakteryzowała się niskimi kosztami implementacji oraz małym poborem mocy, jednakże szerokość wiązki podczerwieni wynosiła 30°, a jej maksymalny zasięg 1 m, co pozwalało jedynie na połączenia typu punkt-punkt pomiędzy ułożonymi obok siebie urządzeniami. Ponadto sam transfer danych nie był Sokołem Millennium i jego szybkość wynosiła 115 kb/s w wersji 1.0 oraz 4 Mb/s w wersji 1.1.

Poniższy tekst pojawił się pierwotnie w dwunastym numerze MyApple Magazynu, który był przedświątecznym poradnikiem zakupowym. Warto mieć to na uwadze w czasie lektury.

Tym razem nie będzie tylko o racjonalnych przesłankach i konkretnych parametrach, ale i o mniej wymiernym, choć bardzo ważnym efekcie zaskoczenia i podziwu (w skrócie „wow”).

Poniższy tekst pojawił się pierwotnie w dwunastym numerze MyApple Magazynu, który był przedświątecznym poradnikiem zakupowym. Warto mieć to na uwadze w czasie lektury.

Na co dzień staram się utrzymywać w domu porządek, choć muszę przyznać, że czasem kurze omiatam jedynie wzrokiem, a stertę wypranych rzeczy najchętniej oddałabym do wyprasowania w ręce jakiejś wyspecjalizowanej firmy. Nie lubię gromadzenia w codziennym otoczeniu rzeczy zbędnych, wolę otaczać się przedmiotami praktycznymi, których używam dużo częściej niż raz w roku. Nie ma co się jednak oszukiwać - wiele z nas ma w domu foremki do pierników niezbędne w grudniu, dmuchany letni basen, ciepłe swetry na zimę, na które jedyną radą jest ukryć je głęboko i wyciągać tylko w razie konieczności.

W okresie przedświątecznym pytanie postawione w tytule pojawia się tak często, że postanowiliśmy na łamach MyApple Magazynu zamieścić krótki poradnik. A raczej kilka podpowiedzi, na co zwrócić uwagę przy zakupie komputera Apple.

Grudzień to miesiąc, w którym większość wydawców woli skoncentrować się na świątecznych wyprzedażach swoich starszych produkcji, zamiast na promowaniu nowych tytułów. Jakby tego było mało to właśnie wtedy Apple na pewien czas "zamraża" App Store, uniemożliwiając deweloperom publikowanie tam nowych gier i aplikacji. Wszystko to sprawia, że ostatni miesiąc w roku zwykle nie obfituje w ciekawe premiery gier na iOS. Mimo wszystko w ciągu kilku ostatnich tygodni w App Store pojawiło się kilka miłych niespodzianek, na które naprawdę warto zwrócić uwagę. W poniższym artykule znajdziecie krótki, subiektywny przegląd najciekawszych premier minionego miesiąca.

Ostatnio pisałem o moich marzeniach co do łączności bezprzewodowej. Jak wiecie, spełniły się z nawiązką. Innym moim marzeniem były przenośne urządzenia liczące. Użyłem takiego zwrotu, bo marzyło mi się coś takiego, zanim komputery stały się czymś osiągalnym w domu w jakiejkolwiek postaci.

Tematyka prywatności stała się ostatnimi czasy wyjątkowo popularna. Medialny szum skłonił mnie do refleksji nad kwestiami prawnymi z nią związanymi, działaniami mającymi charakter inwigilacyjny oraz dość często słyszanym przeze mnie sformułowaniem „ja nie mam nic do ukrycia”.

Niedawno zmagałem się z małym problemem, w wyniku aktualizacji Xcode straciłem kilka ostatnich zmian w swoich aplikacjach i musiałem je napisać od nowa. Oczywiście miałem dysk zewnętrzny do kopii zapasowych, jednak nie jest on ciągle podłączony do laptopa i małe zmiany na dysku mogą zwyczajnie być pominięte między kopiami. Dlatego przyszedł dla mnie czas na ciągłe backupy sieciowe.