Blogi

Wczoraj w San Francisco odbyła się konferencja, na której Steve Jobs oficjalnie oznajmił, że iOS 4.2 dla iPada pojawi się listopodzie. Co to oznacza dla polskich konsumentów? Niewesołe wieści…

Apple przedstawiło na wczorajszej konferencji 3 odświeżone produkty: iPody, nowy iTunes i AppleTV. Wielkiego boom nie było - i być nie powinno. Wrześniowe eventy to zazwyczaj początek promocji produktów mających konkurować z innymi o portfele klientów. Zwłaszcza w okresie świątecznym, do którego przygotowania dla branży handlowej zaczynają się właśnie we wrześniu.

Kiedyś świat Apple (przynajmniej w Polsce, ale zawsze byliśmy do tyłu) był jakby nieco z boku – w świecie PC maki były egzotyczne, pojawiały się rzadko, a jeśli już charakterystyczny znaczek z jabłuszkiem zaistniał w otoczeniu, przyciągał wzrok właśnie tym, że 'pojawiał się', a nie było to coś normalnego. (No dobra, w pracowniach szkolnych stały maki, ale nadal rzadko). A teraz jest iPhone i mają go tzw. 'wszyscy'. Na ulicy - gejfon. W tramwaju - gejfon. W kieszeni - gejfon. Wszędzie.

Jakiś czas temu (dla dociekliwych: w roku 2001) Pewien Pan (dla dociekliwych: Eric S. Raymond (dla bardziej dociekliwych: use Google, Luke)) popełnił był artykuł 'Jak mądrze zadawać pytania' dotyczący tego, co w czasach ówczesnych widział na grupach dyskusyjnych, forach internetowych i rozmaitych innych sieciowych skupiskach ludzi zjednoczonych wokół jednej idei, technologii, pasji, szczególnie tych, które oferują pomoc dla nowych, niedoświadczonych lub obytych, lecz wciąż poszukujących nowych wiadomości. W swojej 'karierze' na MyApple często powołuję się na ten artykuł, szczególnie w sytuacjach mocno skrajnych, dlatego właśnie jako samozwańczy 'naczelny hejter' (dla łapiących wolniej: od angielskiego 'hate', czyt. 'hejt' – nienawiść, nienawidzić) MyApple postanowiłem swój pierwszy post blogowy poświęcić zjawiskom tam opisanym, a wciąż obecnym w Internecie.

Internet przeładowany jest portalami społecznościowymi. Ludzie wypychają je zdjęciami, filmami, opiniami czy też mniej lub bardziej wartościowymi dyskusjami. Idea istnienia takich miejsc w sieci wydaje się być jasna - od zarania dziejów człowiek pragnie udzielania się w grupie, akceptacji, potrzebuje kontaktu z innymi, więc tworzenie portali, które mu to umożliwią jest czymś całkowicie naturalnym. Liczba polskojęzycznych serwisów tego typu jest całkiem pokaźna, należą do nich choćby Facebook, Grono czy Nasza Klasa, niedawno przemianowana na NK.

"Polska to dziki kraj", tymi słowy opisał naszą ojczyznę były Minister Sportu. Czy aby na pewno pomylił się całkowicie? Może jednak miał trochę racji, choć mówił o czymś zupełnie innym, niż traktuje poniższy tekst. Zresztą nie ma sensu deliberować o tym we wstępie, przejdźmy więc od razu do rzeczy.

Od oficjalnego startu aktualnie najpopularniejszego, po App Store, internetowego sklepu z aplikacjami dla platform mobilnych - Android Marketu, minął rok i 3 kwartały. Tyle czasu potrzebowali programiści, aby stanąć u szczytu pierwszego sukcesu, 100 tyś. dostępnych aplikacji i miliarda pobrań. Jak ma się to do bezkonkurencyjnego numeru jeden na tej arenie sklepu dla platformy iOS? Cóż, oceńcie sami.

Każdy z nas potrzebuje codziennie choć odrobiny relaksu. Nie ważne, czy to godzina leżenia jak kłoda przed telewizorem czy też kilka minut czytania jakiegoś głupiego bloga. Moim sposobem jest gra na pianine, wczoraj jednak z racji późnej pory wolałem nie siadać do mojej Calisii. Włączyłem za to komputer i wpisałem w przeglądarce adres jednego z moich ulubionych portali rozrywkowych.

iPhone 4 wystartował - w trzy dni po premierze sprzedano 1,7 milionów sztuk tego urządzenia. Ale już klika godzin po premierze portale informacyjne obwieściły sensacyjną informację - zasłaniając antenę, której część stanowi metalowa ramka aparatu, nie będziemy mogli prowadzić rozmów.

Od pewnego czasu telewizory w większości domów są okupowane w godzinach wieczornych przez facetów uzbrojonych w pilota, michę mniej lub bardziej zdrowego jedzenia oraz hektolitry piwa. Powodem tego są rzecz jasna Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, rozgrywane tym razem w RPA. Niestety z racji tego, że próbuję zdobyć wykształcenie nieco wyższe niż średnie a niektórzy wykładowcy Politechniki Lubelskiej nie należą do najżyczliwszych osób i egzaminy ustalają na początek lipca, nie dane mi było dołączyć do powszechnej radości kibicowania komukolwiek i przeklinania wuwuzeli.

Trudno ukryć, że premiera czwartej już generacji iTelefonu wywołała burzę nie tylko na MyApple, ale również w całym Apple'owym środowisku. Zdania są mocno podzielone - jedni wychwalają pod niebiosa produkt, którego nie mieli szans używać, a nawet zobaczyć na własne oczy. Inni z góry skazali go na porażkę ze względu na dość radykalną zmianę wyglądu i niedużą liczbę innych nowości w stosunku do poprzedniego modelu. Czym więc jest nowy iPhone? Zrobioną na odwal zabawką otoczoną aurą mistycyzmu i doskonałości czy też niebywałym przełomem na miarę premiery pierwszego iPoda?

Tegoroczną konferencję WWDC zdominował iPhone. Nie włączając się w dyskusję na temat krążących w blogosferze haseł dowodzących, że to kolejny znak wieszczący koniec ery komputerów osobistych, chciałbym skupić się na głównej zalecie nowego telefonu Apple - ekranie Retina Display.

Stało się - w moim iPadzie przestało działać gniazdo jack, trochę też go zalało piwo - nie można było słuchać muzyki, ani filmów przez słuchawki. Gwarancja na iPada oczywiście była, ale jakoś nie uśmiechało mi się odsyłać urządzenia do USA. Postanowiłem skorzystać z doświadczeń jakie zdobyłem rozkręcając smartfony (HTC, iPhone'y) dla wielu klientów mojej firmy. Oto kilka spostrzeżeń:

Podsumowując prezentację nowego iPhone'a na konferencji WWDC widz mógłby poczuć się zbombardowany ilością nowości - problem w tym, że dotyczyły one jedynie jednego urządzenia - a to burzy pewien obraz firmy stawiającej na prostotę i minimalizm.

Czy zastanawialiście się kiedyś nad marketingową potęgą iPhone'a? I nie chodzi mi tutaj wcale o jego rynkowy sukces ale to, jak może być używany przez różnego rodzaju firmy trzecie do promocji własnych produktów.

Wychodzę z założenia, że wszystko jest dla ludzi. Auta po to, by się szybciej poruszać, koputery, by wygodniej pracować, fast foody, by producenci ubrań 6XL nie zbiednieli, a ksera, by studentom było lżej. Jest jednak pewne zjawisko, które strasznie mnie denerwuje. Na pewno mijaliście nie raz grupkę (głównie) młodych, ubranych w ortalionowe garnitury osób. Oprócz ciągłych narzekań, że ktoś coś urwał, od jakiegoś czasu możemy usłyszeć też od nich jeszcze inne dźwięki. Jakie? Muzykę zazwyczaj podłego gatunku, puszczaną tak głośno, jak tylko biedna komórka może.

Radio kojarzy się mi głównie z przesłuchanymi, starymi kawałkami, przeplecionymi bezwartościowym popem oraz innymi hitami jednego sezonu. Nie jest to na szczęście regułą, zdarzają się stacje, które nadają wartościową muzykę, choć nie ma ich niestety zbyt wiele. Zazwyczaj słucham jednak RMF, a to ze względu na wiadomości, których skrótowa forma odpowiada mi dużo bardziej, niż wgapianie się w kolejny ekran (nie lubię telewizji, ale to już inna sprawa). Jakiś czas temu właśnie w radiu usłyszałem utwór, który sprawił, że moja teoria o słabej muzyce tam puszczanej legła w gruzach.

Całkiem niedawno wpadłem na pomysł, by cotygodniowe podróże na trasie Parczew - Lublin urozmaicić sobie czytaniem książek. Jednak wersje papierowe nie są zbyt poręczne, zwłaszcza w przepełnionym busie podskakującym na asfalcie, który mógłby z powodzeniem stanowić fragment jakiegoś rajdowego OS-a. Dobrą alternatywą wydały się mi książki elektroniczne. Po konsultacji z Google natknąłem się na tytuł, który swoją formą bardzo przypadł mi do gustu. "Hasło niepoprawne", bo o nim mowa, jest bowiem zbiorem krótkich opowiadań o tym, jak wygląda nasze życie w dzisiejszych czasach, i mimo tego, że wydane zostało dwa lata temu, jego treść jest nadal jak najbardziej aktualna.

Rozwój techniki jest nie do powstrzymania. Komputery stają się szybsze, telewizory wyświetlają coraz lepszy obraz, a zestawy kina domowego z dnia na dzień oferują rozrywkę na wyższym poziomie. Niestety nie przekłada się to na jakość produktów. W pogoni za klientem producenci wymyślają nieraz na prawdę głupie rozwiązania, montując w lodówkach telewizory, w telefonach mikrofalówki, a do klawiatur dokładają touchpady, by użytkownik nie musiał męczyć się z myszką. To zjawisko jest globalne - wielkie firmy zapominają, że odbiorcami ich wynalazków są myślący ludzie, którzy nie zawsze dadzą się ogłupić marketingowi. Również Apple popełniło taki błąd, stwarzając niesamowicie bezużyteczny produkt - iPoda Shuffle trzeciej generacji.

App Store jest przepełnione zarówno użytecznymi aplikacjami, jak i zupełnie niedopracowanymi pozycjami - o nich jednak chcą czytać jedynie masochiści, dlatego też dziś napiszę parę słów o świetnej grze logicznej - Quadratus, autorstwa naszego forumowicza, demarca.

iPhone wywołał spore zamieszanie na rynku telefonów komórkowych. Niemal z chwilą premiery zyskał zarówno zwolenników, którzy wychwalali go pod niebiosa, jak i przeciwników, którzy widzieli w nim jedynie zacofane, a na dodatek drogie urządzenie. Trudno jednak zaprzeczyć, że telefon ten odniósł spory sukces, rozpowszechnił się niemal na całym świecie, a dla niektórych osób stał się obiektem pożądania. Na czym jednak polega jego fenomen i dlaczego właśnie na niego się zdecydowałem? Aby to zrozumieć, musimy cofnąć się nieco w przeszłość.