Homobook, iHomo, Gejfon...
Każdy z nas potrzebuje codziennie choć odrobiny relaksu. Nie ważne, czy to godzina leżenia jak kłoda przed telewizorem czy też kilka minut czytania jakiegoś głupiego bloga. Moim sposobem jest gra na pianine, wczoraj jednak z racji późnej pory wolałem nie siadać do mojej Calisii. Włączyłem za to komputer i wpisałem w przeglądarce adres jednego z moich ulubionych portali rozrywkowych.
Przeglądając zawartość strony natrafiłem na pewien tekst, który nie tyle rozbawił mnie, co zmusił do pewnych przemyśleń. Brzmiał on mniej więcej tak:
Najtrudniejszą rzeczą przy kupnie Macbooka jest poinformowanie rodziców o fakcie, że jest się gejem.
Oczywiście rozumiem, że tekst ten ma śmieszyć i w pewnym sensie może być zabawny, jednak w gruncie rzeczy sugerowanie tego, że komputer z jabłkiem (a zresztą jakikolwiek komputer) na obudowie wystarcza do określenia czyjejś orientacji jest co najmniej dziwne. Podobnie jest z telefonami Apple - czasem można spotkać się z głosami, że te preferowane są przez osoby homoseksualne. Zaczęło mnie to mocno zastanawiać. W końcu skąd w ogóle wzięły się takie skojarzenia?
Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że przecież kiedyś logo Apple było mocno tęczowe. Owszem, wtedy kolory te miały nastawiać optymistycznie użytkownika do pracy z komputerem, powszechnie uważanym za skomplikowane narzędzie pracy. Dziś jednak taki układ barw niemal jednoznacznie kojarzy się z paradami równości. Ok, ale przecież obecnie chyba już nikt nie używa Maca, którego zdobi tęczowe jabłuszko. Więc to nie to. W takim razie co innego mogłoby być powodem tak dziwnych sądów? Może odmienność systemu? W Polsce nadal wszechobecny jest Windows, instalowany na większości nowych komputerów, a przez sprzedawców doradzany jako jedyne słuszne oprogramowanie. A skoro system odbiega od normy, to może i użytkownik kieruje się odmiennymi kryteriami przy doborze swojej drugiej połówki? To chyba również złe myślenie. W końcu o użytkownikach Linuksa opinie takie nie krążą. A więc co jeszcze? Hm... Cena? Maki są drogie i trudno znaleźć osobę, która z tym stwierdzeniem się nie zgodzi. Niestety nadal spotkać można ludzi, którzy traktują wszystko, na co ich nie stać/co ktoś osiągnął, a oni nie jako rzecz pozbawioną wartości, stratę czasu, pieniędzy, sił. Dziwi mnie jednak, że spośród tylu wyzwisk, których dorobił sie nasz piękny język obrzucają takich ludzi słowami "gej" i "pedał". Tak nastawionych osób nie ma jednak zbyt wiele.
Dlaczego więc nadal możemy (nie często, ale jednak) spotkać się ze stwierdzeniem, że produkty Apple są dla gejów? Myślę, że wszystkie powyższe przyczyny mają w tym swój udział. Nie jesteśmy narodem tolerancyjnym, i tak długo, jak jabłka na obudowach będą uważane za coś elitarnego i odbiegającego od normy, tak długo będzie istniała możliwość, że ktoś z jego powodu przypisze nam taką, a nie inną orientację.
P.S. Publikując powyższy wpis, nie chciałem nikogo urazić, a jedynie zwrócić uwagę na pewne zjawisko, z którym dane było się mi spotkać.
P.S. 2 Poniższy obrazek dedykuję osobom, które odniosły wrażenie, że Apple'owcy nie potrafią śmiać się z samych siebie, a każdy żart skierowany w swoją stronę uważają za obrazę świętości, jaką jest każdy wytwór firmy Steve'a J. ;)