Blogi

Miałem o kolejnych nowościach w moim iBooks wspomnieć w ubiegłym tygodniu, ale tak się porobiło, że piszę o tym dopiero dzisiaj. Wspominałem już o Prawdzie Michaela Palina, obok tego e-booka na wirtualnej półce w moim iBooks usadowiła się kolejna książka z cykli Uniwersum Metro 2033, Korzenie niebios autorstwa Tullia Avoledo. Tak jak w przypadku innych pozycji z cyklu Uniwersum Metro 2033, tak i akcja tej książki dzieje się w świecie po nuklearnej hekatombie. Tym razem jednak jej miejscem nie jest Rosja, a pogrążone w nuklearnej zimie Włochy, w których życie toczy się m.in. w katakumbach stworzonych przez pierwszych chrześcijan. Książka dostępna jest w iBookstore w cenie 6,99 €. Korzenie niebios w iBook Store Jak zwykle piszę o tej książce m.in. dlatego, że mam dla Was cztery kody do iBookstore. Pojawią się one w godzinę od publikacji niniejszego wpisu na blogu. KODY ZOSTAŁY JUŻ ROZDANE!

Po tygodniach przymiarek i wahań ruszyłem w ubiegłym tygodniu z własnym podcastem poświęconym Apple, gadżetom a także bardziej ogólnie spojrzeniu na życie przez taki technologiczny pryzmat. Ważnym elementem każdego odcinka stanowi muzyka metalowa i rockowa. Zamierzam promować w ten sposób zespoły, które jeszcze nie zaistniały na rynku muzycznym - zaczynam od swojego własnego zespołu Electric Chair. W przeciwieństwie do już istniejących audycji mój podcast prowadzę sam. Istotne miejsce w nim zajmują jednak opinie słuchaczy. Przed nagraniem każdego odcinka podrzucam informację o temacie na moim Twitterze (@mackozer), dając Wam czas na podesłanie swoich własnych wypowiedzi na dany temat. Zapraszam! Diabelskie Ustrojstwa w iTunes

Są takie gry, które z jednej strony chciałbym opisać zaraz po premierze, z drugiej są na tyle trudne, że nie da się ich przejść w dwie godziny. Dodać do tego różnego rodzaju zewnętrzne czynniki - czytaj prawdziwe życie w offline - a z chęci zostaje niewiele. Lepiej jednak późno niż wcale i tak w niecałe dwa miesiące po premierze chciałbym podzielić się z Wami moim wrażeniami z gry Anomaly 2 dla Mac, wydanej przez pewnie dobrze znane wam 11 Bit Studios. Anomaly 2 to oczywiście sequel dobrze znanej i nagrodzonej przez Apple tytułem Apple Design Award gry Anomaly Warzone Earth dla Mac. Tak jak w tamtej grze, tak i tutaj zostajemy dowódcą formacji jednostek bojowych sił ziemian, które muszą dotrzeć do celu pokonując obszary pełne ogromnych i śmiercionośnych wież obcych. Różnica jest jednak taka, że ziemianie niestety przegrali i sami stali się anomalią na opanowanej przez obce maszyny planecie. Grupa, którą dowodzimy, część konwoju o nazwie Yukon, może składać się z sześciu jednostek. Możemy także zmieniać ich kolejność w konwoju (np. odsyłając uszkodzoną jednostkę na tyły, tak by nie przyjmowała ostrzału z wież do których zbliżać się będzie nasza formacja). Anomaly 2 wprowadza zupełnie nowe typy jednostek mogących zmieniać kształty i właściwości. Dzięki tej zdolności możemy dostosować je do aktualnych warunków bojowych. Proces zmiany kształtu nazywa się z angielskiego morfingiem i jest to jeden z ważniejszych elementów strategii, obok właściwego wyboru trasy przejazdu. Tak, jak w Anomaly Warzone Earth dla Mac, tak i w Anomaly 2 jedyna jednostka, którą możemy w pełni sterować to my - dowódca. Naszym zadaniem jest m.in. zbieranie różnego rodzaju paczek z częściami zamiennymi służącymi do naprawy naszych jednostek, czy specjalnych wabików, pozwalających na odciągniecie ognia zwłaszcza najbardziej śmiercionośnych wież zwanych Behemotami. Jeśli chodzi o samą akcję, to w każdej misji dzieje się naprawdę dużo. Nowe wieże obcych wyrastają jak grzyby po deszczu. Łapałem się czasem na tym, że dosłownie nie wiedziałem w co włożyć ręce, kiedy na drodze mojego konwoju wyrosło pięć wież w tym jeden Behemot, a ja musiałem biegać dowódcą i zebrać paczki naprawcze, umieścić wabik w odpowiednim miejscu i wrócić na drogę by aktywować strefę naprawczą dla moich jednostek, które wcześniej musiałem jeszcze... no właśnie "zmorfować". Jedyną rzeczą, która czasami zniechęcała mnie do dalszej zabawy, była wydajność mojego starego MacBooka Pro z czerwca 2009 roku. Choć w normalnej pracy, po niedawnej wymianie dysku na SSD komputer ten świetnie się jeszcze sprawdza, to jednak z Anomaly 2 wyraźnie ledwo dawał sobie radę, co skutkowało mało płynną grafiką i wyraźnymi opóźnieniami czasu reakcji w trakcie zażartej walki, co niestety miało często krytyczne znaczenie na pomyślności całej misji. Anomaly 2 to porządny sequell gry, która bez dwóch zdań była pewną rewolucją (co doceniło samo Apple). Jeśli spodobała się wam Anomaly Warzone Earth, a graliście także w Anomaly Korea na iPadzie, to na pewno Anomaly 2 będzie się Wam podobać. Gra oferuje też tryb wieloosobowy, w którym jeden z graczy steruje jednostkami, a drugi wieżami. Przyznaję jednak, że nie miałem przez ostatnie dwa miesięcy okazji by to przetestować. Osobiście mam nadzieję, że Anomaly 2 prędzej czy później pojawi się na iPadzie, tak jak to było z Anomaly Warzone Earth. Anomaly 2 dostępne jest zarówno na Steamie, jak i w Mac App Store. W tym drugim sklepie gra kosztuje 13,99 €. Anomaly 2 w Mac App Store

Dzisiejszy dzień to świetna okazja by nadrobić zaległości i braki w zbiorach świetnych gier dla iOS. Kilka bardzo dobrych tytułów, które opisywałem na MacKozer i tutaj, na MyApple dostępnych jest obecnie za darmo. Infinity Blade II (uniwersalna: iPhone, iPad) Przede wszystkim wspomnieć wypada o tej, świetnej graficznie grze, w której walczymy ze złem w kolejnych pojedynkach. Infinity Blade II w App StoreBadland (uniwersalna: iPhone, iPad) Za darmo pobierzecie także grę, która niedawno doczekała się recenzji TUTAJ na blogu, a niedawno zdobyła nagrodę Apple Design Award podczas konferencji WWDC 2013. Badland w App StoreTiny Wings (iPhone i iPad) Tiny Wings opisywałem jeszcze na MacKozer.pl (TUTAJ). To bardzo przyjemna gra o ładnej grafice, w której wcielamy się w małego ptaszka, o zbyt małych skrzydłach by samodzielnie latać. Wykorzystuje więc nierówności terenu, wybijając się w powietrze i nurkując nabierając prędkości. Musimy oczywiście dolecieć jak najdalej. Tiny Wings dla iPhone'a w App Store Tiny Wings HD dla iPada w App StoreWhere's My Water (uniwersalna: iPhone, iPad) To jedna z popularniejszych gier wydanych przez Disney'a, w których ważną rolę odgrywają zasady fizyki. Musimy dostarczyć wodę dla pewnego krokodyla zamieszkującego kanały. Where's My Water w App StoreDay One (uniwersalna: iPhone, iPad) To jedna z ładniejszych aplikacji do prowadzenia dzienników czy pamiętników dla iOS, choć moim zdaniem skierowana dla pewnej grupy ludzi. Zapiski synchronizowane są przez chmurę (iCloud lub Dropbox) Day One w App Store

Systemowa galeria zdjęć, przynajmniej ta w iOS 6 i wcześniejszych pozostawia moim zdaniem wiele do życzenia. Niby możemy tworzyć już albumy i dedykowane strumienie zdjęć, które możemy udostępniać znajomym, ale dla mnie to za mało, by ogarnąć ogromną liczbę fotek, jakie gromadzą się na moim iPhone. Rozwiązanie mojego problemu dostępne jest na szczęście w App Store i do tego za darmo. Mowa o aplikacji Photoful dla iPhone'a. Photoful w przeciwieństwie do systemowej galerii układa od razu zdjęcia w albumy. Domyślnie fotografie ułożone są albumy roczne. W każdym z nich znajdziemy zbiory odpowiadające konkretnym dniom. To już pomaga w szybkim odnalezieniu tego wybranego. Muszę tylko wiedzieć, kiedy mniej więcej zrobiłem dane zdjęcie. O wiele łatwiej mogę też nimi zarządzać. Wystarczy przeciągnąć palcem po wybranym zbiorze by zaznaczyć większą liczbę zdjęć. Bardzo ważną dla mnie funkcją jest możliwość oznaczenia każdego zdjęcia, zarówno pojedynczo jak i zbiorowo za pomocą tagów, np. odpowiadających osobom, jakie znalazły się na zdjęciach. Zdecydowanie łatwiej także kasować zdjęcia podczas ich przeglądania. Wystarczy tylko w trybie podglądu zdjęć przesunąć palcem w lewo. Osobiście nie często korzystam z tej funkcji, ponieważ Photoful odsiewa ze zbiorów zrzuty ekranu, które zaśmiecają mi główną galerię (a po ich wykorzystaniu w recenzji nie są przecież mi do niczego potrzebne). Ich brak w zbiorach w aplikacji Photoful także znacznie ułatwia nawigację po zdjęciach, które chciałbym zatrzymać na iPhone. Sama funkcja usuwania niestety ma pewne ograniczenie. Nie usuwa zdjęć z systemowej galerii w iOS. Niestety Apple na takie działanie nie pozwala. Możemy przesuwać zdjęcia pomiędzy albumami i tworzyć nowe z tych zaznaczonych. Dodatkowo Photoful wyposażony jest w edytor zdjęć Aviary. Możemy więc wykadrować je, dodać efekt przesunięcia ostrości czy filtry upiększające. Mamy także możliwość stworzenia z danego zdjęcia prawdziwej pocztówki i wysłania jej za pomocą specjalnej usługi tego typu. Photoful to jedna z ciekawszych aplikacji do zarządzania zbiorami zdjęć na iPhone, jaką widziałem. Podejrzewam, że galeria w iOS 7 może jednak być dla niego sporą konkurencją. Do wydania nowego systemu pozostały przynajmniej dwa miesiące, warto więc sprawdzić co ta darmowa aplikacja potrafi. Photoful w App Store

Z pewnością wiecie jak to jest, ludzie na zdjęciach publikowanych tu i tam, np. na Facebooku nie koniecznie wyglądają na nich tak jak w rzeczywistości. W dzisiejszych czasach nie trzeba już nakładać na twarz tony pudru, ba, nie trzeba się nawet odchudzać, wystarczy cyfrowy specyfik znanej firmy kosmetycznej Adobe. Photoshopowy krem jest jednak stosunkowo drogi i ma o wiele szersze zastosowanie. Do ulepszenia swojej fotki, którą np. chcemy wrzucić na Facebooka czy Twittera (nie wiem nawet czy Nasza Klasa jeszcze istnieje) możemy skorzystać z aplikacji dla iPhone'a o nazwie Facetune. Program wyposażony jest w wiele narzędzi korekcyjnych. Możemy za jego pomocą wygładzić skórę (czyli nałożyć na twarz taki swego rodzaju cyfrowy puder). Wystarczy wybrać to narzędzie i wygładzać odpowiednie miejsca placem. Możemy oczywiście powiększyć zdjęcie standardowym gestem rozszerzania dwóch palców. Mamy także możliwość klonowania, co przydaje się przy usuwaniu większych defektów, których nie da się wygładzić. Z racji tego, że moja twarz jest dość mocno poryta bruzdami i różnymi pypciami, miałem na czym testować tę aplikację, choć z drugiej strony mój narcyzm powoduje, że zupełnie mi to nie przeszkadza. Jest także narzędzie kolorowania i probierz kolorów. Przydało mi się to przy usunięciu tu i tam siwizny z mojej brody i wąsów (zostawiłem ją w miejscach, które aż tak bardzo nie rażą). Wreszcie, jeśli nasza gęba jest np. zbyt okrągła, czy też nalana możemy także dokonać korekty i trochę się odchudzić. Ostatecznie na zdjęcie możemy nałożyć różnego rodzaju filtry upiększające, a także zamazać tło. I proszę, fotka na Facebooka gotowa. Przed i po użyciu programu Facetune Choć recenzja utrzymana jest trochę w tonie ironicznym, to jednak nie mogę złego słowa powiedzieć o tej aplikacji. Działa wszystko tak jak powinno, a jej obsługa jest wygodna. Dzięki czemu bardzo szybko dokonamy wszystkich istotnych korekt naszej własnej twarzy. Program Facetune dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 2,69 €. Facetune w App Store

Na iPada dostępnych jest masa aplikacji graficznych. Są wśród nich programy mniej lub bardziej rozbudowane, jedne do retuszu zdjęć, inne do rysowania, szkicowania czy wręcz malowania. Każdy cyfrowy artysta z pewnością znajdzie coś dla siebie. Mnie i mojego starszego syna zaciekawił ostatnio program Amaziograph, pozwalający na tworzenie mozaik opartych o efekt kalejdoskopu. Do wyboru mamy różnego rodzaju układy siatki złożone z powtarzalnych kafelków. Jest więc prosta oś symetrii, kafelki rozchodzące się promieniście, siatki sześciokątne, sześciokątne z obrotem i kilka innych. Rysować możemy po całej powierzchni. Pamiętać jednak trzeba, że to co rysujemy w danym kafelku pojawi się też w innych w miejscu zależnym od tego jaki wzór siatki wybraliśmy. Można w ten sposób tworzyć całkiem ciekawe mozaiki. Dodatkowo możemy powiększać nasz rysunek, tak by móc popracować nad jego szczegółami. Do dyspozycji mamy kilka narzędzi do rysowania. Jest więc pióro o kilku różnych grubościach i ostrości krawędzi, jest gumka, wreszcie są i farby, którymi możemy wypełniać nasze wzory. Gotowe obrazki zapisywane są w pamięci programu, możemy je bez problemu zapisać w pamięci iPada czy podzielić się z nimi w mediach społecznościowych. Aplikacja przyda się np. przy tworzeniu tła na stronę czy tapety ekranu. Powinna też spodobać się dzieciom. Program Amaziograph dla iPada dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. Amaziograph w App Store

Jak pewnie wielu z Was wie jestem osobą, której czas przelatuje przez palce. Staram się więc go łapać i ściśle kontrolować, tak by nie dać się zmęczeniu, znużeniu czy zwykłemu lenistwu. Z jednej strony świetną techniką jest Pomodoro, w której dzielimy czas pracy na okres aktywności i odpoczynku - niemal jak w szkole na lekcje i przerwy. W App Store i Mac App Store znaleźć można aplikacje pozwalające na jej wykorzystanie. Ja właśnie odkryłem program, który idzie o krok dalej. Mowa o Task Player dla iPhone'a. Task Player to oczywiście manager zadań. Nie taki jednak zwykły. Zamienia listę zadań na coś na kształt listy muzycznej w odtwarzaczu, stąd nazywane są one albumami. Może to być album złożony z konkretnych zadań jak i bardziej ogólny plan na każdy dzień roboczy. To co tam umieścimy zależy tylko od nas. Każdemu zadaniu, a właściwie punktowi na liście możemy przypisać czas wykonania. Co ważne mogą to być właśnie zadania, ale także i przerwy na odpoczynek, relaks z książką itp. Pozostaje tylko stuknąć w play i rozpocząć odtwarzanie. Task Player przypomni nam o tym, kiedy powinniśmy przerwać to co robimy obecnie i zająć się czymś innym, czy po prostu zrobić sobie przerwę. Po pierwszym dniu dość szybko skorygowałem czas każdej z rutynowej czynności tak, by odpowiadał mniej więcej moim potrzebom i bym znalazł czas na odpoczynek i oderwanie się od ekranu komputera. Dodawanie czy usuwanie zadań odbywa się poprzez gesty przeciągnięcia palcem w górę lub w dół i analogicznie, jak w wielu innych programach w prawo lub lewo. Dodatkowo, do każdego zdania możemy dodać ikonę z dość bogatego zbioru. Wiele z tych ikon zawiera w sobie logotypy popularnych serwisów i usług internetowych. Do każdego z albumów możemy dodać też własną okładkę. Świetny pomysł i bardzo dobra jego realizacja. Szczerze polecam. Task Player dla iPhone'a dostępy jest w App Store w cenie 1,79 €. Task Player w App Store

Moi czytelnicy wiedzą, że lubię gry, które na kilometr wieją zapachem mokrej wilgotnej ziemi, gnijących liści czy generalnie, jak ja to mówię cmentarzem. Zwykle są to gry typu side scroller, w których przesuwamy się w prawo, pokonując trasę pełną różnego rodzaju niebezpieczeństw. Majstersztykiem wśród tego typu gier jest Limbo. Gra ukazała się w wersji dla Mac już 1,5 roku temu. Od tego czasu moim zdaniem nie było lepszej pozycji tego typu. To, na co czekało wielu, w tym i ja, to jej wersja dla iOS. Czekać było warto. Limbo od dzisiaj dostępne jest w App Store.

Przyznam się, że trochę zaspałem. Nie poszukiwałem przez ostatni miesiąc aktywnie zamiennika usługi Google Reader. Trochę kiedyś polamentowałem w MacGadce, ale tak naprawdę zdałem się w tym przypadku całkowicie na twórcę Reedera. Miałem nadzieję do ostatniego momentu, że Silvio Rizzi coś wymyśli i problem z brakiem synchronizacji RSS-ów, z którym przyszło nam się wszystkim zmierzyć po 1 lipca, zniknie jakoś automagicznie. Zawiodłem się.

Użytkownicy aplikacji Facebook dla iOS czy nakładki Home dla systemów Android z pewnością znają nowy sposób prezentowania wiadomości na czasie, w postaci okrągłych ikonek ze zdjęciem użytkownika. Najwyraźniej zainspirowało to twórców aplikacji Head for Facebook, swego rodzaju przeglądarki Facebooka dla Mac. Słowo przeglądarka jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Po zalogowaniu i kliknięciu w znajdującą się przy prawej krawędzi ekranu zawieszoną nad pulpitem ikonę z naszym zdjęciem wyświetla się okno z Facebookiem właśnie. Domyślnie otwiera się wersja mobilna, możemy jednak przełączyć się na pełnego Fejsa, takiego jakiego zobaczymy w tradycyjnej przeglądarce. Standardowo program rozmywa obraz pulpitu i tego co się na nim znajduje. Tak naprawdę jednak wykonuje zrzut ekranu, na który następnie nakłada filtr (przy wykonywanych zrzutach ekranu zapisywanych na pulpicie nie było ich widać do momentu zamknięcia okna programu). Program może jednak otwierać okno bez tego efektu. Kwestią dyskusyjną jest oczywiście to, czy tego typu oprogramowanie jest nam potrzebne. Mi w zupełności wystarcza zwykła przeglądarka. Na uznanie zasługuje jednak pomysł. Ikona ze zdjęciem zawieszona przy krawędzi ekranu wygląda całkiem nieźle, no i nie zajmuje miejsca w pasku menu, w którym i tak panuje niezły tłok, przynajmniej na moich Makach. Program Head for Facebook dla Maka dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. Head for Facebook w Mac App Store Mam dla Was dwa kody na ten program do Mac App Store. Pojawią się w komentarzu do niniejszego wpisu w przeciągu godziny od jego publikacji.

Jestem osobą dość nieuporządkowaną. Często zapominam o tym co mam zrobić, do kogo miałem zadzwonić, lub co gorsza co miałem zamówić do pracy. Próbuję z tym walczyć różnego rodzaju aplikacjami To Do na smartfon i tablet. System od Apple ma wbudowany całkiem dobry menedżer zadań, z którego do tej pory korzystałem. Dzisiaj rano, w App Store natknąłem się na całkowicie darmowy Any.DO i od razu polubiłem tą aplikację.

Choć kończę jeszcze zaległości w czytaniu powieści, którą powinienem przeczytać lata temu (Proces Franza Kafki), to do mojego iBooks trafiło ostatnio kilka interesujących książek z wydawnictwa Insignis. Pierwsza z nich to "Prawda", autorstwa Michaela Palina, członka legendarnej już grupy Monty Python, a także podróżnika, aktora, scenarzysty i czterokrotnego laureata Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych. "Prawda" to powieść o niespełnionym dziennikarzu i pisarzu Keicie Mabbucie, który otrzymuje kuszącą propozycję napisania biografii wybitnego aktywisty na rzecz praw człowieka i ekologii. Praca nad książką prowadzi Mabbuta do Indii. Michael Palin "Prawda" w iBook Store Zapytacie po co piszę Wam o książce, której jeszcze nie czytałem? Mam dla Was cztery kody do jej darmowego pobrania z iBookstore. Pojawią się one oczywiście komentarzach do niniejszego wpisu w przeciągu godziny od jego opublikowania. Swoją drogą mam dla Was więcej kodów na kilka innych pozycji, ale o nich napiszę w najbliższych dniach.

Ten program zna chyba każdy użytkownik iPhone'a, który pochłania treści z sieci w takim tempie jak ja i który nie jest w stanie obejść się bez dobrego czytnika RSS. Reeder dla iPhone'a to jeden z trzech programów o tej nazwie, wydanych dla iPhone'a, iPda i Mac, bez których dotąd się nie rozstawałem. Niestety nowa wersje Reeder dla Mac i iPada, wspierające usługi obsługi RSS nie są jeszcze gotowe i zostały usunięte z App Store i Mac App Store. Reeder dla iPhone'a został zaktualizowany o wsparcie dla darmowej usługi Feedly "za pięć dwunasta". Aktualizacja w App Store pojawiła się dzisiaj rano, a niecałą godzinę później Google Reader został zamknięty (wyglądało to trochę tak, jakby Google czekało z zamknięciem na aktualizację tego programu). Wspomnieć wypada, że twórca Reedera, Silvio Rizzi postanowił udostępnić go za darmo. Reeder na obecną chwilę wspiera kilka różnych usług służących do przeglądania i synchronizacji RSS-ów. Są to m.in. płatne Feedbin i Feed Wrangler oraz darmowe Feedly. Ten ostatni ze względu na cenę (a właściwie jej brak) i dość intensywną kampanię promocyjną przejmie najpewniej schedę po Google Readerze. Dla większości osób połączenie najlepszego i od kilku dni darmowego czytnika RSS z darmową usługą Feedly to rozwiązanie na pewno idealne. Warto zatem przypomnieć o tej aplikacji czytelnikom. Reeder ma minimalistyczną i bardzo czytelną szatę graficzną, dodatkowo korzysta z wtyczki Readability wyciągającej tekst ze stron, których kanały RSS nie udostępniają pełnej treści (nie działa to zawsze). Mamy także możliwość zmiany wielkości liter oraz wysokości linii tekstu. Reeder jest też klientem samego serwisu Readability, będącego czymś na kształt internetowego archiwum, do którego wysyłamy teksty, które będziemy chcieli przeczytać później. Dla mnie szalenie istotną kwestią jest wyświetlanie tylko wiadomości nieprzeczytanych i wsparcie dla folderów (to jednak w dużym stopniu zależy od usługi, którą wybierzemy). Możemy oczywiście podejrzeć pełną zawartość danego kanału, włącznie z artykułami już wcześniej przeczytanymi. Reeder wspiera też masę różnych serwisów, za pośrednictwem których możemy podzielić się treścią lub zapisać ją do przeczytania na później (obok wspomnianego Readability jest też Instapaper i Pocket). Jeśli dotąd nie korzystaliście z RSS-ów, to ostatnie zmiany na rynku usług tego typu oraz udostępnienie Reedera za darmo to wyśmienita okazja by spróbować. Reeder dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo. Reeder w App Store

Pamiętacie Analog for iPhone, który opisywałem jakiś czas temu na blogu? Firma Realmac Software znana jest z nowatorskiego podejścia do interfejsu użytkownika. Zaczęło się od Clear, a Analog dla iPhone'a potwierdził jakby ten kierunek. Idea interfejsu tworzonego w dużym stopniu przez samą treść została podchwycona. W App Store pojawiła się właśnie ciekawa aplikacja do przeglądania zdjęć, a także publikowania nowych w serwisie Flickr. Nazywa się Pure for Flickr Program wygląda w istocie świetnie. Jego interfejs budują niemalże same zdjęcia. Możemy nawigować pomiędzy nimi w górę i w dół. Stuknięcie w wybrane otwiera je w osobnym widoku. Przesunięcie go w lewo wyświetla proste i bardzo ładne menu pozwalające na podzielenie się nim w serwisach społecznościowych lub zapisanie wybranego zdjęcia w bibliotece iPhone'a. Podobnie z głównego widoku możemy przejść do menu programu, naszego konta oraz funkcji dodawania zdjęć z biblioteki iPhone'a. To jedna z ładniejszych aplikacji do przeglądania zdjęć jaką ostatnio widziałem. Program Pure for Flickr dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. Pure for Flickr w App Store

No i doczekaliśmy się ostatniego dnia działania Google Reader. Czy już wybrałem usługę na którą się przeniosę? Jeszcze nie do końca. Oczywiście przeniosłem subskrypcje do Feedly, mam jednak pewien problem. Moimi podstawowymi narzędziami są aplikacje Reeder dla iPhone'a, iPada i Maka. Żadna z nich nie doczekała się jeszcze aktualizacji dodającej funkcję synchronizacji z Feedly. Reeder dla iPhone'a ma teoretycznie zyskać tę funkcję jeszcze przed zamknięciem Google Reader, a więc powinien zostać zaktualizowany jeszcze dzisiaj. Martwi mnie jednak to, że Silvio Rizzi udostępnił także i jego za darmo, co może sugerować, że aktualizacja pojawi się już po zamknięciu usługi Google'a. Wiadomo już też, że wersje dla Mac i iPada na pewno przestaną jutro działać, mają też zniknąć z App Store i Mac App Store. Wsparcie dla Feedly mają zyskać w późniejszym okresie czasu, nie wiadomo jednak kiedy dokładnie. Niestety na obecną chwilę nie ma żadnego programu dla Maka, który synchronizowałby się z Feedly, a to właśnie na Maku najbardziej intensywnie korzystam z RSS-ów. Rozważam jeszcze poważnie płatnego Feedbina, który kosztuje 2 dolary USA na miesiąc i który Drugą opcją, jest rezygnacja na jakiś czas z synchronizacji z chmurą i wybór jednego z programów, który trzyma bazę danych RSS-ów lokalnie, na dysku mojego Maka. Pisałem niedawno o becie NetNewsWire 4. W Mac App Store znajdziecie jednak czytnik RSS-ów o nazwie Caffeinated. Pierwsze zapowiedzi Caffeinated pojawiły się już cztery lata temu. Czekałem na ten program, który przy topornym wtedy NetNewsWire wyglądał cudownie. Ostatecznie jednak Caffeinated pojawił się długo po Reederze dla Mac i zdecydowanie z nim przegrał. Jutro z nim wygra, choćby tylko tym, że będzie działał. Twórca Caffeinated zrezygnował bowiem w ogóle z synchronizacji na rzecz lokalnej bazy danych. Caffeinated to dalej bardzo ładny program. Jego interfejs podzielony jest standardowo na trzy kolumny. Pierwsza z nich to foldery i poszczególne kanały RSS, druga to podgląd newsów w danym kanale lub folderze z umieszczoną nad listą wyszukiwarką. Wreszcie ostatnia, najszersza kolumna wyświetla zawartość danego artykułu. Tutaj mamy do wyboru kilka skórek, wykorzystujących nie tylko różna kolorystykę ale także inny krój i wielkość liter, a także ilość kolumn. Aplikacja bez problemu zaimportowała listę kanałów RSS z pliku XML pobranego z Google Reader. Nie było problemów z folderami (trzeba je było tylko ustawić w kolejności). To, co dla mnie niezmiernie ważne, to funkcje wyświetlania listy. Caffeinated może wyświetlać tylko wiadomości nieprzeczytane i foldery, w których takie newsy czy artykuły się znajdują. Bez tego nie byłbym w stanie ogarnąć wszystkich wiadomości, których czasem zbiera się kilka tysięcy. Aplikacja daje także możliwość zdefiniowania wielu przydatnych skrótów klawiszowych, m.in. odznaczenia jako przeczytane wszystkich wiadomości w danym folderze, czy wszystkich aktualnie pobranych. Ponieważ przyzwyczaiłem się do SHIFT+A w Reederze, taki sam skrót wybrałem dla tej pierwszej funkcji. Aplikacja wspiera także masę różnego rodzaju innych usług sieciowych, w tym Readability i Pocket. Jest też oczywiście Twitter, Facebook, Google+, Evernote i wiele wiele innych. Przydałoby się jeszcze wsparcie dla Wunderlist. Jeśli nie potrzebujecie synchronizacji w chmurze i nie czytacie RSS-ów na iPadzie czy iPhone to Caffeinated jest jednym z lepszych czytników RSS dostępnych obecnie dla Maka. Caffeinated dla Mac w App Store za 5,49 €. Caffeinated w Mac App Store

Od kilku tygodni na forach internetowych nabywcy najnowszych MB AIR piszą o problemach z łącznością bezprzewodową. Sugerowano najpierw, że to nasze routery nie są przystosowane jeszcze do współpracy z najnowszymi technologiami. Niektórzy są już po wymianie sprzętu, ale nic to nie pomaga. Pojawił się update, który niczego nie rozwiązał. Na razie jedynym skutecznym sposobem na spokojną pracę z WiFi, to instalacja Windows 8. Wygląda na to, że jest to sprawa sterowników.

O tej grze pisałem na mackozer.pl w styczniu 2010 roku. Było to na kilka miesięcy przed oficjalną premierą iPada, więc przez lata ta gra dostępna była tylko na mały ekran. Teraz wreszcie doczekała się uniwersalnej wersji HD. To dobra okazja by ją przypomnieć. Zapytacie po co przypominać o grze sprzed trzech lat i po co wznawiać ją w wersji uniwersalnej? Ano po to, że jest to tzw. "evergreen" czyli gra, która wytrzymuje próbę czasu. Trzy lata to jeszcze nie tak dużo, to prawda. Dark Nebula inspirowana jest jednak grami z połowy lat 80-tych ubiegłego wieku, jakie wychodziły m.in. na ZX Spectrum. Sterujemy w niej robotem o formie kuli, który musi przetoczyć się bez szwanku przez poszczególne części stacji kosmicznej, pełne pułapek, przepaści, wiatraków z kolcami i strzelających działek. Gra w nowej uniwersalnej wersji ma grafikę przystosowaną oczywiście do ekranów Retina w iPadzie 3 i 4 oraz 4-calowego ekranu w iPhone 5. Tak jak w starej wersji naszą kulą sterujemy za pomocą akcelerometru, przechylając iPada lub iPhone'a. Chciałoby się powiedzieć lepiej późno niż wcale. Fajnie jest znowu zagrać w tę grę i przypomnieć sobie stare czasy. Dark Nebula HD Episode One w App Store

W ciągu najbliższych dni będę z pewnością dość monotematyczny. W poniedziałek użytkownicy Google Readera, w tym i ja obudzą się już w nowym świecie. Tego dnia przestaną działać dwie z trzech moich ulubionych aplikacji do jego obsługi Reeder dla Mac i iPada (trzecia, Reeder dla iPhone'a otrzyma aktualizację na dniach). Silvio Rizzi zapowiedział co prawda ich aktualizację, ale dopiero po 1 lipca. W związku z tym na krótko w ogóle znikną z App Store i Mac App Store. Pozostaje mi więc rozejrzeć się nie tylko za dobrą alternatywą samej usługi ale i za programem na iPada i Maka. Wśród tych pierwszych testuję obecnie czytnik AOL, do obsługi którego nie ma jeszcze odpowiednich programów, czytnik Digg.com dostępny przez web (od dzisiaj mogę z niego w pełni korzystać) oraz dedykowaną aplikację dla iOS. Zdecydowanym liderem jeśli chodzi o walkę o schedę po Google Reader jest Feedly. Serwis ten niedawno otworzył własną chmurę i udostępnił API, dzięki czemu już teraz wiele aplikacji, które wcześniej bazowały na usłudze Google może działać dalej. Jednym z takich programów jest Mr. Reader, którego ponad dwa lata temu opisywałem jeszcze na mackozer.pl. Mr. Reader wspiera całkiem sporo serwisów, które zamierzają zapełnić lukę po Google Reader. Poza wspomnianym Feedly są to płatne usługi, m.in. Feedbin czy Feed Wrangler. Sam program to w pełni funkcjonalny czytnik RSS-ów. Od kilku dni testuję jego synchronizację z Feedly i nie zauważyłem na razie specjalnych problemów. Mr. Reader posiada trochę inny interfejs od tego, do czego przyzwyczaił mnie Reeder. Mamy więc dwie stałe kolumny. Pierwsza narzędziowa, z folderami i listą subskrypcji oraz kategorii wiadomości (wszystkie nieprzeczytane, oznaczone gwiazdką, tagi itp.) oraz drugą z listą zajawek poszczególnych artykułów czy newsów. Stuknięcie w któryś z nich otwiera osobną kartę nad właściwym interfejsem - co mi osobiście nigdy za bardzo nie pasowało. Możemy wybrać jak dana wiadomość będzie wyświetlana, czy będzie to dokładnie to, co znajduje się w RSS-ie, stronę web czy treść wyciągnięta bezpośrednio ze źródła za pomocą usług Readability, Instapaper lub Pocket. Wspomnianego okna, czy karty nie musimy zamykać. Możemy bez problemu nawigować pomiędzy artykułami w danym kanale lub folderze, używając do tego ekranowych przycisków w górę i w dół, znajdujących się w prawym dolnym rogu takiej karty. Dodatkowo mamy możliwość zmiany wyglądu prezentowanego tekstu. Możemy zmienić wielkość i krój liter czy wyrównanie. Program oferuje też kilka różnych skórek, jeśli nie pasuje nam ta domyślna. Mr. Reader pod względem funkcji zarządzania pobieraną treścią to na pewno jeden z najlepszych tego typu programów. Możemy za jego pomocą nie tylko oznaczyć pojedynczą czy wszystkie wiadomości jako przeczytane, ale także te starsze niż zadana data, lub znajdujące się na liście poniżej wybranej wiadomości. Dodam do tego wsparcie dla wielu różnych serwisów, usług(readability, Pocket, Delicious, Tumblr, Posterous), przeglądarek (nawet tak egzotycznych jak Apollo, Dophin, Sleipnir czy iCab Mobile z których większość jest godna uwagi) oraz adresów URL odsyłających do poszczególnych aplikacji. Mr. Reader to jeden z lepszych programów tego typu dla iPada, choć przyznaję, że nie mój ulubiony. Chcąc nie chcąc to z niego będę korzystał od poniedziałku (przynajmniej do czasu aż Silvio Rizzi nie wyda aktualizacji Reedera dla iPada). Mr. Reader dla iPada dostępny jest w App Store w cenie 3,59 €. Mr.Reader w App Store

Odliczanie trwa, Usłudze Google Reader zostały jeszcze dwa dni życia, a ja wciąż z niej korzystam i trudno mi się z nią rozstać po tych pięciu latach. Myślałem nawet nad jakąś imprezą pożegnalną w grupie jej użytkowników, choć to pewnie byłaby przesada. Zamiast imprezować wolę jednak testować alternatywne rozwiązania. Nie wszystkie to usługi oferujące synchronizację kanałów RSS w chmurze. Dla pewnej grupy osób koniec Google Readera to powrót do aplikacji, które trzymają listę kanałów i pobrane wiadomości lokalnie na dysku i z niczym się nie synchronizują. Jest nawet program, który stracił funkcję synchronizacji na rzecz lokalnie trzymanej bazy danych z kanałami i wiadomościami - to Caffeinated. W tym wpisie zajmę się jednak innym programem. Czytnikiem RSS-ów dla Mac o nazwie Favoriteer. Favoriteer to program, który moim zdaniem skierowany jest do osób, subskrybujących jedynie kilka kanałów. Nie jest to aplikacja dla osób, które intensywnie korzystają z RSS i subskrybują dziesiątki kanałów. Program ma wyglądać ładnie i faktycznie wygląda. W pionowym, wąskim oknie wyświetla całe wiadomości ze wszystkich subskrybowanych kanałów w porządku chronologicznym jedną pod drugim. Nie ma tutaj miejsca na kolumnę z listą artykułów i ich zajawek. Nie ma przeskakiwania pomiędzy artykułami np. za pomocą klawiszy kursora. Musimy przewijać tekst jeden po drugim. To dość upierdliwe, jeśli np. tak jak ja rozpoczynacie swój dzień od kawy i przeglądania wiadomości w kanałach, jakie pojawiły się w nocy. Favoriteer umożliwia dzielenie się linkiem do danego tekstu w różnych serwisach społecznościowych. Pod każdym artykułem znajdziemy ikony LinkedIn, Facebooka, Google Plus i Twittera, a także ikonę z kopertą, która pozwala - jak łatwo się domyślić - wysłać link do tekstu mailem. Niestety, program zawsze wybiera systemową aplikację Mail, a ja od dawna korzystam ze Sparrow. Program wyposażony został w pewne bajery, które ładnie wyglądają ale moim zdaniem nie pomagają w pracy, na 13-calowym ekranie. Jedną z przypięcie go nad wszystkimi innymi programami i uczynienie go przezroczystym w chwili wybrania okna innego programu. Pierwsze wrażenie było pozytywne, jednak już po chwili strasznie mnie to irytowało. Podejrzewam, że na dużych ekranach nie jest to problemem, zwłaszcza że program domyślnie umiejscowiony jest przy prawej krawędzi ekranu (na dole jego okna dostępna jest ikona po kliknięciu w którą okno programu wraca w to miejsce). Najgorsze jest to, że wspomnianej funkcji nie można wyłączyć. Favoriteer domyślnie serwuje wybór kanałów RSS w czterech różnych językach (w tym po angielsku). Możemy przełączać się pomiędzy nimi. Jest też dział My Favorites, do którego możemy dodawać interesujące nas kanały. Brakuje jednak funkcji importu listy kanałów z pliku OPML, musimy dodawać je ręcznie. Dla mnie Favoriteer ma więcej wad niż zalet, mam jednak świadomość, że to nie jest program skierowany do mnie. Na pewno wygląda ładnie, nie mogę się przyczepić do samego wyświetlania artykułów. Przeczytałem kilka i nie miałem powodów do narzekania. Gorzej niestety jest z całą resztą czyli nawigacją pomiędzy artykułami, kanałami no i wspomnianą już przezroczystością okna wiszącego nad wszystkimi innymi. Sprawdźcie sami, czy będzie Wam pasował, dostępny jest bowiem za darmo. Favoriteer w Mac App Store

Czasu coraz mniej. Google Reader działać będzie jeszcze tylko trzy dni, chętnych do zajęcia jego miejsca jest coraz więcej. Ostatnio do tego grona dołączył kiedyś popularny serwis Digg.com, który w roku ubiegłym przeszedł drastyczne zmiany. Digg wprowadził właśnie usługę czytnika RSS. Wersja webowa dostępna jest na razie w wersji beta na zaproszenia (można zarejestrować się na stronie reader.digg.com). Z czytnika w serwisie Digg.com można jednak bez problemu korzystać w oficjalnej aplikacji tego serwisu dla iPhone'a i iPada. Czytnik RSS w aplikacji Digg.com wygląda całkiem ładnie, choć jego funkcje są dość mocno ograniczone. Program pozwala łatwo zaimportować kanały RSS, które śledzimy przez usługę Google Reader. Obsługuje m.in. foldery. Teoretycznie wszystko powinniśmy znaleźć na miejscu, tak jak w Google Reader. Niestety w moim przypadku pojawiły się one w przypadkowej kolejności. Zauważyłem też, że czytnik RSS w aplikacji Digg wyświetla pełną zawartość kanału, a więc także wpisy już przeczytane (są one wyblakłe). Brakuje mi wsparcia popularnych serwisów archiwów do przeczytania na później (Readability czy Pocket). Digg co prawda oferuje własną tego typu usługę. Wystarczy stuknąć na ikonę zakładki w widoku podglądu treści wiadomości lub przesunąć wiadomość w widoku listy w lewą stronę, odkrywając ikony funkcyjne. Jako że czytnik RSS stanowi integralną część aplikacji serwisu Digg.com możemy interesujące nas treści także wykopywać. Ciekawy jestem jak czytnik RSS w serwisie Digg spisywać się będzie w wersji webowej no i czy Digg udostępni API, jak planuje AOL i jako zrobiło Feedly i kilka innych tego typu usług. Do momentu, w którym nie będziemy posiadać konta w serwisie Digg i nie będzie działać nam czytnik w wersji webowej, czytnik RSS w aplikacji nie będzie się synchronizował. Mam nadzieję, że jak ostatecznie Digg Reader wyjdzie z wersji beta to się to zmieni. Digg dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Digg w App Store

Na wieść o tym, że Colin McRae Rally po latach trafi na iPhone'a i iPada z pewnością ucieszy się wielu użytkowników. Pamiętam jak dziś jak zagrywałem się w tę grę najpierw na Playstation kolegi, a później na PC. Od dzisiaj mogę grać w nią na moim iPadzie i iPhone.

Do sieci wyciekła wiadomość, że nowe procesory, o nazwie kodowej "Ivy Bridge-E", pojawić się powinny w pierwszym lub drugim tygodniu września, najprawdopodobniej tuż przed Intel Developer Forum, które rozpocznie się 10 września.

Kiedy zacząłem moją przygodę z komputerami Mac na początku 2008 roku NetNewsWire był jedną z pierwszych aplikacji, jakie wypróbowałem. Wtedy jeszcze był to program usługi o tej samej nazwie. Szybko jednak został klientem Google Readera. Program jednak miał dość archaiczny i bardzo niewygodny interfejs. Szybko porzuciłem go na rzecz Google Readera w wersji Web, odpalanego we Fluid, a ostatecznie moim czytnikiem RSS dla Mac został Reeder. Tymczasem w 2011 roku NetNewsWire został kupiony przez firmę Black Pixel, a wczoraj ukazała się publiczna beta czwartej jego wersji.

To, jak zły wpływ na zdrowie i samopoczucie ma praca przy komputerze, przez wiele godzin w jednej pozycji, wiem doskonale. Wyhodowałem sobie całkiem pokaźnych rozmiarów brzuch, nad którego pozbyciem się właśnie pracuję. Co gorsza, jedna i taka sama postawa przez cały dzień ma zły wpływ m.in. na kręgosłup i ucisk rdzenia, co objawia się m.in. mrowieniem czy brakiem czucia w palcach. Warto zatem co kilkadziesiąt minut zrobić sobie krótszą lub dłuższą przerwę na spacer choćby i po biurze czy pokoju, kawę, albo najlepiej na ćwiczenia. Taka przerwa ma często zbawienny wpływ nie tylko na nasze samopoczucie ale i na kreatywność. Zwyczajnie lepiej się po niejpracuje. Wie o tym wielu deweloperów. Na Maka, iPhone'a i iPada można znaleść sporo programów wykorzystujących np. technikę Pomodoro, to odmierzania czasu przeznaczonego na pracę i na przerwę. Zwykle jednak ograniczają się one do poinformowaniu nas o tym, że czas odessać się od komputera. Nie spotkałem dotąd aplikacji, która serwowałaby nam przy okazji przerwy zestaw kilku prostych ćwiczeń, jakie moglibyśmy wykonać. W Mac App Store pojawił się dzisiaj taki program. Jest nim Stretch dla Mac. Program zagnieżdża się w pasku menu i odmierza czas pracy. Kiedy on upłynie, miła pani informuje nas, że czas zrobić sobie przerwę i zaprasza do kilku prostych ćwiczeń. Możemy oczywiście zrezygnować czy przesunąć je o jakiś czas. Z tego co zdążyłem zauważyć są to ćwiczenia polegające na rozciąganiu różnych części ciała. Jest ich tyle, że w każdej przerwie aplikacja zaserwuje nam inny ich zestaw. Mamy oczywiście możliwość ustawienia czasu pracy (domyślnie jest to 50 minut) oraz ilości ćwiczeń, jakie mamy wykonać podczas przerwy (domyślnie są trzy). Program serwuje także statystyki naszej pracy, a więc ilości wciśniętych klawiszy, kliknięć czy ogólnej aktywności komputera. Muszę przyznać, że Stretch wygląda i działa bardzo dobrze. Nie ma co ukrywać, że uroku aplikacji dodaje ładna dziewczyna, która ma zachęcić nas do ćwiczeń. Stretch dla Mac dostępny jest w Mac App Store w cenie 3,59 €. Stretch w Mac App Store Mam dla Was dwa kody na Stretch, które pojawią się w komentarzu do niniejszego wpisu w przeciągu godziny od jego publikacji. Pamiętajcie, że ważne i działające kody na ten program pojawią się tylko w komentarzach mojego autorstwa.

Ostatnio na blogu MacKozera (tutaj), przeczytałem wpis o apce zwanej vjay. Szczerze powiedziawszy pierwszy raz usłyszałem o "instutycji" video dj'a. Zaciekawiony pobrałem program, który na pewno na dłużej zagości na moim urządzeniu.

No i czas na kolejną grę, która korzysta ze starego, można by śmiało rzecz wyeksploatowanego na wszystkie możliwe sposoby pomysłu, ale podanego w atrakcyjnej bardzo ładnej formie. Mowa o grze The Howler dla iPhone'a i iPada, w której sterujemy balonem. Howler ma bardzo ładną, ręcznie rysowaną grafikę, a sama gra utrzymana jest w steampunkowym klimacie. Akcja gry dzieje się w 1905 roku w Wilnie. Jesteśmy pilotem balonu, którym wykonujemy różnego rodzaju zadania, polegające głównie na przeniesieniu ładunków z jednego miejsce na drugie i manewrowaniu balonem za pomocą gorącego powietrza, które go unosi i wiatru, wiejącego w różnym kierunku i z różną siłą na innych wysokościach. Gra przypomina mi trochę Blimpa, w którym lataliśmy sterowcem, a nie zwykłym balonem, tak jak tutaj. The Howler to pozycja przede wszystkim dla miłośników gatunku. Nie wiem do końca czy ładna grafika przekona pozostałych. Gra Howler dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store w cenie 0,89 €. The Howler w App Store

O tej grze usłyszałem jeszcze na etapie jej tworzenia i choć deweloper podpytywał mnie czy mógłbym o niej wspomnieć na blogu, to po obejrzeniu tylko filmu trudno mi było wyrobić sobie zdanie, czy faktycznie ostateczny produkt będzie dobry. Jako że gra jest już dostępna w App Store to zachęcony zwiastunem sprzed kilku miesięcy postanowiłem sprawdzić co ostatecznie wyszło. Mowa o Bridgy Jones, grze logicznej w budowanie mostów dla iPhone'a i iPada. Jesteśmy pewnym kolejarzem z dzikiego zachodu, który musi pokonać trasy na których co rusz trzeba budować mosty. Zadanie proste jest tylko na początku. Mamy do dyspozycji ograniczoną liczbę torów i desek do budowy konstrukcji nośnej. Jedne i drugie łączymy w punktach węzłowych. W zależności od tego, gdzie mamy zbudować most, musimy zastosować różne rozwiązania, a to przęsło w formie kratownicy, innym razem podpory, a jeszcze innym nasza ciuchcia musi tak naprawdę zeskoczyć z jednego toru i spać na drugi. Czasem to co budujemy nie ma z mostem wiele wspólnego. Wszytko to oczywiście robimy na czas, dobrze, jeśli uda nam się zachować ładunek w wagonie, który za sobą ciągniemy, a czasem także zdobyć zawieszoną nad przepaścią kość dla naszego psa. Pewnie gier w budowanie mostów jest w App Store całkiem sporo. Bridge Jones łączy jednak ten sprawdzony i bardzo dobry pomysł na grę z ładną grafiką i fajną ścieżką dźwiękową w stylu country. Dobra robota! Gra Bridgy Jones dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store w cenie 0,89 €. Bridgy Jones w App Store

Aplikacje fotograficzne firmy MacPhun dla iPhone'a, iPada i Maka towarzyszą mi od czterech lat. Pamiętam do dzisiaj recenzję FX Photo Studio dla iPhone'a, jaką opublikowałem jeszcze na mackozer.pl. Od tego czasu śledzę działania tej firmy oraz jej szefa Aleksa Tsepko, z którym miałem okazję poznać się osobiście podczas targów Macworld / iWorld w styczniu 2012 roku. Niedawno FX Photo Studio dla iPhone'a zostało udostępnione za darmo, szybko uzyskując wynik 10 milionów pobrań. To dobra okazja by zadać Aleksowi kilka pytań. Alex Tsepko na targach Macworld/iWorld w 2012 roku.1. FX Photo Studio to weteran App Store wśród aplikacji do edycji i korekty fotografii. Pojawił się w tym sklepie cztery lata temu i wygląda na to, że wciąż cieszy się dużą popularnością. Ostatnio udostępniliście go za darmo, uzyskując 10 milionów pobrań w przeciągu 45 dni. To robi wrażenie, ale czy oznacza to, że zarobiliście już na nim tyle, że możecie teraz rozdawać go za darmo?Alex Tsepko: Tak, FX Photo Studio jest w App Store od 2009 roku i przez te wszystkie lata program utrzymał się w czołówce aplikacji fotograficznych. Udostępniliśmy go za darmo jako swego rodzaju eksperyment, by zobaczyć co się stanie, no i efekt był świetny. Chcieliśmy zrobić coś całkowicie nowego z tym - jak go nazwałeś - weteranem, a udostępnienie go za darmo pomogło nam przypomnieć o nim światu i zyskać miliony lojalnych użytkowników. 2. FX Photo Studio oferuje dodatkowe zestawy efektów za niedużą dodatkową opłatą poprzez wewnętrzne mikropłatności. Co po tych wszystkich latach sądzisz o zarabianiu na aplikacjach? Czy lepiej jest wydać płatny program, czy może udostępnić go za darmo w modelu freemium i zarabiać na dodatkowych funkcjach, dostępnych poprzez mikropłatności właśnie?Alex Tsepko: Próbowaliśmy wszystkiego w przypadku aplikacji dla iOS. Mamy więc Vintagio i ColorStokes, które są po prostu płatnymi aplikacjami bez dodatkowych mikropłatności. Ten model sprawdził się bardzo dobrze. Próbowaliśmy modelu freemium w innych naszych aplikacjach, np. Cartoonatic, który zawiera pewną ilość dodatkowych funkcji. W obecnej chwili FX Photo Studio także dostępne jest w modelu freemium, ale wszystkie jego funkcje dostępne są za darmo. To nie jest wersja lite tylko pełna aplikacja. Mikropłatności nie są w tym wypadku potrzebne by móc korzystać z programu. Myślę, że najważniejsze jest stworzenie jak najlepszej aplikacji z której użytkownik korzystać będzie z przyjemnością niezależnie od tego jaki model płatności wybierzemy. 3. Aplikacje wydane przez MacPhun znane są dobrze użytkownikom iPhone'ów, iPadów i komputerów Mac na całym świecie. Stworzenie świetnej aplikacji to jedno, ale odniesienie z nią sukcesu to druga strona medalu. Jaka jest Wasza recepta na sukces?Alex Tsepko: Nie polegamy na szczęściu, bardzo ciężko pracujemy nad marketingiem i promocją naszych aplikacji. 4. Ponad rok temu zorganizowałeś w Nowym Jorku wystawę iFotografii. Czy zamierzasz zrobić jeszcze coś podobnego w przyszłości?Alex Tsepko: Na pewno świetnie byłoby zrobić kiedyś coś podobnego.5. Nie mogę powstrzymać się od pytania o plany na przyszłość. Czy pracujecie nad jakimiś nowymi programami czy skupiacie się tylko na rozwoju tych już istniejących?Alex Tsepko: Pracujemy nad nowym aplikacjami fotograficznymi dla Mac, które wkrótce trafią do Mac App Store. Już niedługo dowiesz się więcej o jednej z nich. 6. Zainstalowałeś iOS 7? Podoba Ci się?Alex Tsepko: Nie, ale nasi deweloperzy testują go. Przeczytałem wiele relacji z Keynote i recenzji nowego iOS-a. Muszę powiedzieć, że to wszystko jest bardzo interesujące i intrygujące. O niektórych funkcjach marzyliśmy, innych wciąż jeszcze brakuje, są też takie, których chciałbym spróbować już teraz. Mam nadzieję, że będę miał wkrótce okazję sprawdzić go samemu. Dziękuję za rozmowę.Przypomnę tylko, że o FX Photo Studio dla iPhone'a pisałem już na blogu MyApple.

Uwielbiam Pinballe jeszcze od czasów salonów gier w tzw. Wozach Drzymały, które zajeżdżały czasem na okoliczny parking moim betonowym osiedlu. Później przyszedł czas na ich cyfrowe odpowiedniki, najpierw w 8-bitach na ZX Spectrum, a następnie na Amidze. Do tego typu gier wróciłem właściwie dopiero na iPadzie, jakieś dwa lata temu wraz z wydaniem gry Pinball Rocks HD Slayer, promującego wtedy nową płytę tego zespołu World Painted Blood. Jakiś czas później Sony wydało drugą grę z tej serii Pinball Rocks HD AC/DC. Tutaj można było grać przy muzyce z różnych płyt tego zespołu. Obydwie gry były dopracowane w drobnych szczegółach, choć Slayer był ogólnie lepszy - miał ciekawiej zaprojektowany stół, a i ścieżka dźwiękowa była lepsza, bo były to całe ślady z płyty, a w tle gadał jeszcze Tom Araya (basista i wokalista tego zespołu). Obydwie gry opisałem w szczegółach jeszcze na MacKozer.pl - zainteresowanych odsyłam do recenzji (Slayer, AC/DC). Przyznam, że liczyłem na kolejną grę z jakiś popularnym zespołem rockowym czy metalowym. Ostatecznie Sony zdecydowało się zarobić więcej i jeszcze raz, wypuszczając grę w modelu freemium o nazwie Pinball Rocks HD. W Pinball Rocks HD za darmo otrzymujemy jeden, podstawowy stół rockowy. Stylizowany na klub muzyczny. Przyznam, że jest niezły, nie wieje nudą. Z każdą nową bilą w tle leci kawałek innego wykonawcy, a są to Richie Kotzen, The Sword, Filter, Red, Hatebreed czy All The Remains (znam tylko kilku z nich). Za każdy kolejny stół musimy zapłacić 2,69 €. Wśród nich znalazły się oczywiście wspomniane już przeze mnie stoły Slayer i AC/DC i z tego co zdążyłem się zorientować, są to identyczne stoły, z tą samą muzyką co we wspomnianych przeze mnie aplikacjach. Wśród nowości wymienić wypada stół Alice In Chains promujący album The Devil Put Dinosaurs Here. Przyznam jednak, że Alice in Chains nigdy mi się specjalnie nie podobało (wolałem Pearl Jam, Soundgarden, Temple Of The Dog czy Mad Season). Jest też stół zespołu Bullet For My Valentine, który znam właściwie tylko z nazwy. Każdy ze stołów zawiera oczywiście różne bonusy i tak na przykład na stole Slayera wygrywamy kawałki na gitarze Kerry'ego Kinga. Pinball Rocks HD to na pewno dobra propozycja dla wszystkich fanów pinballi i rocka czy metalu. Jeśli macie już którąś z tych gier (AC/DC czy Slayer) to warto pobrać nową choćby dla darmowego stołu. Jeśli dopiero zaczynacie swoją przygodę z Pinball Rocks HD to możecie zebrać stoły w jednej aplikacji. Pinball Rocks HD dla iPhone'a i iPada dostępne jest w App Store za darmo. Pinball Rocks HD w App Store