Komentarze piotrpo Usuń wszystkie komentarze

Szerze mówiąc nie mam pojęcia skąd u was to przekonanie na temat wyższej funkcjonalności iOS nad Androidem. Tak się składa, że mam styczność z jednym i drugim i nie mogę pojąć. Jakie niby "nikomu nie potrzebne rzeczy wyłącznie dla geeków" są w Androidzie? Ten system w czystej postaci jest tak ubogi, że aż chce się wracać do czegoś rozbudowanego - np. Nokii 3210. Oczywiście niektórzy producenci dodają masę swojego oprogramowania i pomysłów, co faktycznie potrafi zamienić telefon w choinkę. Natomiast to co mi się podoba, to współpraca aplikacji między sobą. Chcę udostępnić zdjęcie, to mogę to zrobić przez dokładnie każdą aplikację zdolną do udostępniania zdjęć jaką zainstalowałem w systemie. Facebook, Instagram, Nasz Klasa, czy co tam jeszcze jest. Jak zainstaluję sobie aplikację jakiegoś innego portalu społecznościowego to też będę mógł z niej korzystać. Chcę skorzystać z nawigacji? Wyszukuję adres w przeglądarce, lub na mapach Google, klikam nawiguj i jestem pytany, czy ma to być nawigacja Google, czy też może chcę skorzystać z jakiejś innej nawigacji w systemie. Synchronizacja z komputerem? Dla mnie zaletą jest, że nie potrzebuję synchronizować praktycznie niczego, telefon podpinam do komputera tylko w przypadku gdy używam go jako urządzenia developerskiego. Kontakty, maile, kalendarz, notatki, zdjęcia - wszystko sobie żyje w chmurze i jest dostępne z każdego urządzenia połączonego z moim kontem, a w większości przypadków również z poziomu przeglądarki.
Dla uzupełnienia, bo pewnie napisanie wyłącznie dobrze o Androidzie to "hejt" są też wady. Sklep Google to porażka, ilość syfu wręcz przeraża. Podłączenie urządzenia do TV może być wyzwaniem. Podobnie zresztą jest z podłączeniem pendrive'a. Przejściówka nie jest konieczna, ale odpowiednia aplikacja i kabelek i owszem. Galaxy Ace nie miałem, więc nie wiem czy się tnie, na urządzeniach od klasy średniej w górę problemu nie zauważyłem.

Ale w którym momencie jest to "hajt"?Wybór Samsunga jako dostawcy części był decyzją biznesową - bo oferowali najlepszy towar za najniższą cenę (albo zwyczajnie najniższą cenę). Jak do tej pory Apple skarżyło Samsunga o rzeczy w stylu design, "user feeling" itp. Więc twierdzenie, że na podstawie projektu jakiegoś układu Samsung szybciej wiedział co wypuści Apple na rynek jest dość ryzykowne delikatnie mówiąc.Apple zaplecza produkcyjnego nie ma żadnego. Nie wiem czy to dobrze, czy nie - robią to na czym się znają kupując to o czym nie mają pojęcia. Faktem jest, że fabryki procesorów w rok nie uruchomią. A oprócz problemów produkcyjnych dojdą jeszcze projektowe "jak zrobić ten procesor nie naruszając któregoś z patentów dotyczących produkcji procesorów".Duża ilość dostawców części to oprócz kłopotów logistycznych również problemy techniczne. Można kupować np. pamięci flash od różnych producentów (jest pewnie z 5 na świecie), ale każdy z nich robi te kości inaczej, mają trochę inne parametry i zwyczajnie trzeba się liczyć z faktem, że urządzenie robione na kościach Toshiba będzie działać inaczej niż to na kościach Intela. Dywersyfikacja dostawców np. ekranów już mogła by być dla użytkownika istotna "lepiej kupić iPada z ekranem Sharp, czy LG i gdzie go mają". Strategicznie oczywiście jest to bezpieczniejsze, bo fabryka Samsunga, czy kogokolwiek innego może zostać zmieciona przez jakieś tsunami, czy producent zwyczajnie może się obrazić. Dla małego producenta nastawienie się na produkcję dla Apple to też ryzyko "jak im nie wypali kolejna generacja urządzeń, to 3/4 mocy produkcyjnych będzie stało sobie odłogiem". I można sobie toczyć dyskusję kto jest dobry a kto zły, a w praktyce te firmy są jeszcze długo na siebie skazane i moim skromnym zdaniem Samsung jest w lepszej sytuacji niż Apple.

Z biznesowego punktu widzenia te procesy nigdy nie miały sensu. Tylko teraz ciężko się wycofać. To coś jak wyskoczyć do kogoś z tekstem "a w mordę chcesz" a chwilę później mówić "żartowałem". Jobs w tej wojnie kierował się emocjami a nie rozumem.

Najpierw było, że "Apple ma 70% rynku smartfonów", później "Apple największym producentem smartfonów", teraz jak się zrobili 2, czy trzecim (nie wiem, zależy jak liczyć, kojarzę jakąś notkę, że LG ich przegoniło) to "ale oni mają 50 modeli". No mają - Android ma taki model biznesowy, że "dla każdego coś fajnego" a Apple stworzyło jeden produkt dla wszystkich, bo każdemu ma odpowiadać iPhone x. Jak tak bardzo chcecie żeby było dobrze w rankingach, to proszę bardzo - "Apple ma 100% rynku urządzeń z iOS", "Apple dystansuje IBM pod względem sprzedanych smartfonów", "iPhone 5 deklasuje produkty Amica pod względem ilości aplikacji" (chociaż to już nie do końca prawda, coś kojarzę, że wypuścili piekarnik z Androidem). Jak to powiedział mój znajomy - j"estem po ekonometrii, mogę statystycznie udowodnić każdą rzecz."

Nie wiem czy to dużo czy mało. Liczy się moim zdaniem trend. Pomijam już pytanie "smartfony których producentów wzięto do mianownika".

@Szemot
W oryginalnej notce jest "Global share".

Faktycznie - niebezpieczne uogólnienie. Nie mniej obie strony barykady popełniają tutaj ten sam błąd. Ktoś zrobił jakieś badanie statystyczne i publikowany jest wniosek "Apple ma 20% rynku PC". Jak już pisałem jest to czysta manipulacja (nie wnikam czyja). Procent to prosta miara statystyczna liczona dla przypomnienia podam a/b *100%.
I w tym momencie kończy się statystyka, a zaczyna jej twórcze wykorzystanie. Np jakaś firma "analityczna" dostaje zlecenie wykazania, że w Polsce występuje ogromny problem z alkoholizmem. Więc skoro problemem nie jest "zbadanie skali" tylko "wykazanie" to robi się to tak - układa się pytania w stylu "czy w zeszłym tygodniu pił pan wódkę więcej niż 3 razy", zakładamy że to już alkoholizm, a następnie idziemy odpytać jakiś żulików pod sklepem - było ich 5, czterej łoiło codziennie, 5 akurat był kompletnie bez kasy. Wynik który możemy opublikować to "80% populacji jest dotknięte lub zagrożone alkoholizmem". Robota zrobiona, kasa zainkasowana. Wartość informacyjna zerowa. Można do tego wrzucić sobie nawet notkę "na losowej grupie", bo przecież nie wiedzieliśmy kto akurat będzie pod sklepem przesiadywał z tanim winem.
A co do spierania się o definicję, to przez lata tablety, smartfony były podstawą do opowiadania bajek o "erze post-PC" więc jakoś wtedy nie były to urządzenia PC. Teraz nagle ktoś dostał zlecenie na badanie w którym Apple wypadnie dobrze na rynku PC i tablety zrobiły się nagle nieodróżnialne od PC'a.

Ja nie mogę... Wy naprawdę jeszcze nie skumaliście, że w statystyce można sobie przyjąć dowolną definicję i jej używać? Ważne co robi się dalej - jak publikuję tę definicję razem z wynikami badań, to jest ok, bo każdy nieco gramotny czytelnik jest w stanie sobie przeczytać co ja rozumiem przez "komputer" "PC". Jeśli tego nie robię i podaję tylko "Apple ma 20% rynku PC", to jest to manipulacja, bo przeciętny czytelnik kojarzy PC jako urządzenie na którym może zainstalować Windows. Według ścisłej definicji, to "komputerem" jest również mój elektroniczny zegarek, router, Lan Player i programator w pralce. Spokojnie można pod to podciągnąć archaiczne sumatory i liczydła. Zegarek, liczydło spokojnie można podciągnąć pod przymiotnik "osobisty". Dalej chcecie się bawić w scholastykę?

Powinien być ustawowy zakaz publikowania wyników badań statystycznych. Gdybym wziął tytuły artykułów z różnych portali, to pomimo oparcia na tym samym badaniu było by to np. "Apple ma 20% rynku PC", "Komputery z Windowsem sprzedają się 5 razy lepiej niż tablety", "Apple ma 43% rynku tabletów", Android zdobył już 57% rynku tabletów". A co do meritum - tablety sprzedają się coraz lepiej i będą coraz popularniejsze. Dlaczego? Bo to urządzenie do "konsumowania" treści. PC jest urządzeniem, na którym można te treści tworzyć i edytować. Dodatkowo spora część funkcjonalności PC jest wyciągana do innych urządzeń (odtwarzacze video, muzyki, MID). Na rynku konsumenckim będzie coraz mniej PC, w firmach jak na razie nie ma dla nich alternatywy, chociaż tablet może być interesującym dodatkiem, to nadal pozostaje jedynie substytutem w jakimkolwiek profesjonalnym zastosowaniu.

Nie wiem, czy Apple powinno wprowadzić różne rozmiary telefonów. Wiem za to, że dogmat o wyższości 3.5" nad całą resztą rozmiarów jest błędny. Ludzie są różni, mają różne ręce i różne potrzeby w stosunku do urządzeń mobilnych. Ktoś nosi "rurki" i potrzebuje małego telefonu, kto inny np. marynarkę i nie przeszkadza mu w kieszeni 5" szkła. Jeden potrzebuje telefonu do odbierania maili, inny do ich pisania. Niestety Apple ze swoją filozofią "jeden telefon dla każdego" idealnie wpisuje się w frazes "jak coś jest do wszystkiego...". Owszem, telefony są dostosowane do dużej grupy użytkowników, ale nie dla wszystkich są idealne. Znam osoby, które nie wyobrażają sobie noszenia dużego telefonu, inne dostają ataku klaustrofobii używając ekranu wielkości poniżej 4.5".

Dziwne to co piszesz - łącznie pracuję na 3 komputerach z Windows, nie pamiętam kiedy oglądałem BSoD. Praca na tablecie? Nie wydaje mi się. Tablet to urządzenie do konsumowania treści, a nie ich tworzenia. Zwyczajnie takie było założenie przy tworzeniu tej kategorii sprzętu. Owszem można sobie kupić klawiaturę, jakąś podstawkę tylko ani to wygodniejsze, ani poręczniejsze, ani tańsze niż notebook. Dla orientacji, ostatni laptop, który kupiłem to 17" i7, 8GB i jakieś tam jeszcze dodatki - wydałem trochę ponad 3k rok temu. Za połowę tej kwoty można kupić coś co spokojnie uciągnie pakiet biurowy.

Heh, nie wierzę - ktoś robi sobie jaja i udaje nawiedzonego.
A serio, to Samsungowi na dobre wyszedł ten proces, patrząc na ich produkty. Zrobiły się ładniejsze, bardziej funkcjonalne. Mnie akurat to udawanie stylistyki Apple zniechęcało.

Wymyślacie jakieś własne wskaźniki znowu. Kto broni apple wypuszczać 50 różnych modeli telefonów w tym samym czasie (poza strategią marketingową)? Dyskusje "co by było gdyby" są fajne i miłe, faktami nie trzeba się przejmować. Zwyczajnie - zestawienie pokazuje, że Samsung sprzedał więcej smartfonów w jakimś tam okresie niż apple - aż tyle i tylko tyle.

Kurs akcji Apple był balonikiem i teraz z niego zaczyna schodzić powietrze. Firmy technologiczne to nie huty, czy kopalnie. One są tak dobre jak ich ostatni produkt i wiara inwestorów w to, że następny będzie lepszy, lub przynajmniej równie dobry. Krótko mówiąc kapitalizacja to nie odzwierciedlenie składników majątku, tylko wiary w to, że w przyszłości firma będzie w stanie się rozwijać. Moim skromnym zdaniem właśnie ten postęp stanął pod znakiem zapytania. Owszem - trochę lepszy procesor w urządzeniu z innym gniazdkiem to jest zmiana, ale czy postęp - ciężko powiedzieć. Moim skromnym zdaniem ostatnie "wow" to Siri, a trochę czasu już minęło. Jak szybko jest w stanie zmieniać się ten rynek można zobaczyć na przykładzie RIM, Nokii, urządzeń z Windows Mobile - w krótkim czasie liderzy zmienili się w firmy walczące o przetrwanie na tym rynku. Skoro Apple nie pokazuje swojej niegdyś najsilniejszej strony czyli innowacyjności, popełnia masakryczne błędy i każdy mający odrobinę rozsądku inwestor zdaje sobie sprawę, że prędzej, czy później odbije się to na sprzedaży, to akcje zwyczajnie lecą na pysk.

@Lassar71

Jedna tabelka dotyczy smartfonów, druga telefonów.

@Smoczy - Android jest wydawany na licencji OS, więc bierzesz, kompilujesz i wrzucasz na swoje własne urządzenie. Google nie udostępnia producentom licencji na OS, a jedynie na swoje aplikacje (np. Google Play) czy robi to za darmo - nie wiem, sądzę, że tak.@arturcisz - Android 1G użytkowników, iOS 0.5G użytkowników.@slaj - częściowo masz rację - użytkownicy Androida wydają się mniej chętni do kupowania aplikacji. Na 100% nie sprawdzi się model biznesowy - wstawiam aplikację, ustawiam cenę i czekam. Sprzedaż wyniesie coś w okolicach 0 szt w dowolnym okresie. Ale na androidzie da się zarobić i to nieźle. Podobne wrażenia mieli moi koledzy przenoszący żywcem aplikacje z Androida na iOS. W każdym razie ja nie mam powodów do narzekań.

Na całe szczęście użyli całego akordu a nie np. czystego C. To mógł by być koniec muzyki jaką znamy :)

Oczywiście, że to ważna dziedzina, tylko oprócz wyliczenia jakiejś miary statystycznej, trzeba sobie zadać pytanie "po co" i "co oznacza wynik". Deweloperem sam jestem.

@Homer Możesz sobie liczyć współczynniki średniej sprzedaży urządzenia z jakimś tam systemem, tylko po co? Statystyka w pewnym skrócie sprowadza się do wzoru x/y*100 - możesz sobie wstawić za X i Y dowolne wartości i dostaniesz dowolny wynik zgodny z oczekiwaniami. Tylko po co? Układasz pytania do Familiady? Wiadomo, że żadne urządzenie z Androidem nie sprzedało się w takiej ilości jak najsłabiej sprzedające się urządzenie z iOS (nie wiem, zakładam jedynie). Tylko jakie to ma znaczenie? Jak to powiedział kiedyś mój kolega - "jestem po ekonometrii - mogę ci statystycznie udowodnić każdą bzdurę".

@Homer To jak niby porównać udział w rynku Androida i iOS? Każdy użytkownik Androida i iOS, to "złapany" klient. Sposób dojenia jest inny - Google stawia na reklamy (chociaż coraz bardziej idzie w sprzedaż), Apple na sprzedaż aplikacji, związanie użytkownika z platformą i za jakiś (ostatnio znacznie skracający się) czas sprzedanie mu kolejnego gadżetu z dużym zyskiem. Tak czy inaczej - ilość użytkowników to dość krytyczna wartość. Im więcej użytkowników tym więcej aplikacji, w przypadku androida więcej modeli telefonów i sprzężenie zwrotne powodujące dalszy wzrost liczby użytkowników. A na rynku, w dłuższej perspektywie, zwyczajnie nie ma miejsca na 2 systemy mobilne.

Też się zastanawiam co tak tandetnego jest w ADT - jedynym elementem który powinien działać lepiej jest emulator. Integracja z Eclipse była genialnym pomysłem - pisząc wcześniej w Java znałęm to środowisko i spora część wiedzy zwyczajnie była już "przyswojona", cały czas mam dostęp do wszelkich zmian wprowadzanych w eclipse, pluginów do dodatkowych narzędzi. Mam jedno środowisko do pisania "wszystkiego" - aplikacja, serwer, w razie potrzeby klient desktopowy. We wszystkich projektach działają te same narzędzie (np. refactoring). Co więcej - nie muszę do pisania aplikacji dla Androida wymieniać sprzętu - Windows, Linux, OS X - nie ma znaczenia. Na starcie jest to 3-10k PLN mniej, bo taki jest koszt przesiadki na OS X w zależności od tego jaki sprzęt wybiorę. Wsparcie dla developerów na początku istnienia androida to były również konkursy z pulą nagród rzędu $100M.

Tylko jeżeli idąc śladem logiki zastosowanej w przypadku map, z App Store znikną (bo dublują funkcjonalność) aplikacje np. Facebooka to już tak słodko nie będzie, prawda?

I co niby złego jest w tym, że Instagram został również opublikowany dla Androida? A właściwie należy dodać naturalne w tym momencie wyrzucenie wsparcia dla Facebook'a, Tweetera i całej reszty.

No świetnie - teraz tylko czekać aż np. opracują np. własny serwis społecznościowy, który będzie dostępny jedynie z iUrządzeń. Można lubić lub nie Google, ale chyba lepiej mieć dostęp do ich usług, niż go nie mieć?