Jakość zdjęć porównywalna z lustrzanką? No ciekaw jestem. Szczególnie przybliżeń optycznych jak i zdjęć w nocy. Bo pakowanie kolejnych pikseli niewiele juz chyba zmieni.
Piąty znaczek w tej dłuższej nazwie firmy (w logo) na dole to "mei" - oznacza piękny, ale też "amerykański". Czyżby przypadkowa dwuznaczność?
Takie słowniki przydają się za granicą. Kiedyś w Niemczech była fajna reklama piwa "Paulaner". Trzech Włochów w bawarskiej knajpie w Niemczech próbuje zamówić piwo i o czywiście szukają na smartfonach, czy elektronicznych tłumaczach jak to zrobić. Jeden z nich w końcu dość koślawo wydukał patrząc na telefon: "Diesen Teppich möchte ich nicht kaufen" - czyli mniej więcej "nie chcę kupić tego dywanu" - na to kelnerka "Aaa, Paulaner" - i przynosi mu upragnione piwo, na co koledzy "poligloty" reagują zachwytem. A ten odpowiada kelnerce "Gute Reise".
Dokładnie.
Masz rację, dla Ciebie to może być trudne. Mi to zajęło ok 30 sekund, chociaż nigdy wcześniej nie zamawiałem ipoda.
Przeprosiny w Twoim stylu.
Dołączem się do apelu, żebyś swoich frustracji nie wylewał w komentarzach.
Szukaj => iPod => enter => kupuję
To czekam na te przeprosiny ...
Brać, bierze, bierzący, bierzących.
My Apple Daily ukazuje się codziennie? Coś musiałem przegapić.
Maruderzy zawsze się znajdą. Ale też uważam, że teraz jest łatwiej.
Widocznie jakoś niespokojnie czytałem.
Może są z KOD.
Ten Home Kit to chyba będzie tak trochę jak Volkswagen Phaeton. Niby fajny, ale jeżdżą nim tylko pracownicy firmy.
pytanie brzmi, jak to sprawdzimy?
Chyba prędzej się doczekamy tego VIV po polsku, niż Siri. Dlatego takie małe firmy są potrzebne. Trochę życia wprowadzają w skostniałe klimaty panujące na rynku.
I bardzo dobrze, że takie firmy są. Apple nie musi dbać o Siri, bo niezależnie, czy coś zmienią, czy nic, to i tak kolejki za iPhonami będą stały. Ta mała firma musi walczyć o przetrwanie, więc musi zaoferować coś, co przebije Siri. Wszyscy na tym skorzystamy.
Więc teraz trzeba to przyjąć z honorem i niekoniecznie narzekać na Chińczyków przy tej okazji. Taki mamy klimat :)
Jeśli dobrze rozumiem, to 6S sprzedaje się nadal w 51 mln egzemplarzy rocznie a SE w 5 mln egzemplarzy kwartalnie? Choć mowa była o jednym kwartale. Nie ma gwarancji, że będzie tak w kolejnym. Ale to zostawmy. Wynika z tego, że rocznie SE sprzedaje się w 20 mln szt. Czyli jego sprzedaż nadal jest tylko na poziomie poniżej 40% sprzedaży 6S i to w ujęciu ilościowym, nie wartościowym - bo tu będzie jeszcze gorzej.
Dlatego z nagłówkami o mega popularności SE jeszcze bym nie wyskakiwał.
Jest więc szansa, że światowa wydajność pracy wzrośnie o 150%, tydzień pracy zostanie zaś skrócony do 2 dni. Należy tylko spopularyzować ten program w biurach i dać wersję pod Windę.
A tak na poważnie, to ja na przykład staram się nie instalować tego typu pożeraczy czasu. Nie mam twittera, nie mam facebooka, nawet WhatsAppa nie mam. I żyję.
Ja sprawdzałem na iPadzie. Aplikacja "Phone" w ogóle nie jest u mnie używana :)
Apple wprowadzając iPhona na rynek w bodajże 2007 roku (a nie 2002) olało delikatnie mówiąc inne rynki, gdyż iPhony były sprzedawane oficjalnie tylko w Stanach, i to w jednej czy dwóch sieciach, AT&T i coś jeszcze. Pamiętam, jak kupowałem "jedynkę" w Hong Kongu, gość mi szlifował pilniczkiem moją kartę SIM i dołączał do niej jakiegoś czipa, żeby sprzęt działał. Potem robiłem jailbreaka, bo inaczej w Polsce nie dało się korzystać z zabawki. Tak Apple olało klientów spoza USA w roku 2007 - a teraz wylewa krokodyle łzy, że ktoś ma w innym kraju prawa do nazwy? Darujcie.
Nie mam 6S Plus, tylko 6 Plus. I nie wygiął się, bo od razu kupiłem sztywny fiuterał i ciągle w nim go noszę.
Kolega zapewne niezbyt szczęśliwie dobrał słowa, ale wiem o co mu chodzi. Mianowicie o to, że kominy zawyżają średnią ale dotyczy ona niewielkiego odsetka pensji. To tak jak by siedział sobie facet i trzymał jedną nogę w lodowatej wodzie a drugą we wrzątku. Średnia temperatura wody, jak by nie patrzeć, wynosi 50 stopni.
Zdecydowanie biorę 7,9 mm grubości i lepszą baterię. Wolę to, niż wyginającego się w kieszeni cieńkiego iPhona, którego muszę doładowywać 2 razy dziennie. Ostatnio, jak dużo dzwonię i korzystam z sieci, tak to właśnie wygląda. Bez power banka ani rusz.
Zgadza się, ale przedmówcom też trudno nie przyznać racji. Sam po przeczytaniu artykułu zapoznałem się z promocją i zrezygnowałem. Nie chodzi o jednego dolara, ale po co mam marnować miejsce na dysku i swój czas na coś, co mi się nie przyda. Niewiele tu zmienia fakt, że ktoś się nad tym napracował (bez wątpienia). Inaczej to działa, niestety.
Nowe życie Power Maca G4
Już widzę żonę, jak staję w drzwiach z komputerem ze śmietnika.