Komentarze Laowai Usuń wszystkie komentarze

Zgadzam się z tym smart connectorem. Sam z niego korzystam i jest naprawdę wygodny. Bez zbędnej zabawy z łączeniem bluetooth, wpisywaniem kodów itp. Szkoda tylko, że smart keybord była ślicznie rozreklamowana ale potem praktycznie nie do dostania i zmuszony jestem korzystać z klawiatury "Logi", z której zresztą piszę tego posta. Tej polityki to nie rozumiem. Jeśli coś mocno reklamuję, to nie mogę potem nie zadbać o to, żeby towar był dostępny.

Co do jakości dźwięku w "cyfrowych" słuchawkach to jestem sceptyczny. Wszystkie dotąd korzystały z mini jacków i nikt nie skarżył się na jakość dźwięku. Uszy też mamy analogowe a nie cyfrowe, więc co za różnica, gdzie będzie konwertowany sygnał? No ale może się mylę. Jak usłyszę różnicę to uwierzę. Czy wobec tego będzie przejściówka z minijacka na lightning albo usb-c? Czy będziemy zmuszeni do używania dwóch par słuchawek?

Nie sądzę. Myślę, że w tym szaleństwie jest metoda. Wpierw Apple z premedytacją "zabija" ekran 4 calowy, wprowadzając iPhony 6 i 6 Plus. Część osób, przesiada się więc na nowe iphony 6, choć uważa, że są za duże - ale nie ma wyboru, innych po prostu już nie ma. Teraz, jak grom z jasnego nieba spada informacja, że jednak wracamy do 4 calowego iPhona. Co więc zrobią osoby, które już kupiły 6 (6S)? Kupią nowego małego iPhona i obroty rosną. Małe jest piękne.

Dlaczego nowy mały iPhone prawdopodobnie nie ma 3D Touch? To też proste, bo jakieś nowości musi sobie Apple zostawić na później. Za rok wyposażą go w 3D Touch i znowu będą kolejki pod salonami Apple. Ten sam produkt sprzedany 3 razy.

I co z tym dalej? Będzie lepiej słychać? Będzie szybciej, bez szumów, głośniej, lepsze basy? Czy po prostu będzie drożej?

Fale radiowe mi nie przeszkadzają. Wifi jest z daleka od łóżka. Idąc spać zostawiam telefon w drugim pokoju. Słuchawek bluetooth nie używam. Czym innym są rozproszone fale radiowe a czym innym noszenie nadajnika bluetooth przy samej głowie. Zwróć na to uwagę póki nie jest za późno, piszę przez życzliwość, zrobisz jak uważasz.

Super. Bluetooth działający przy samej głowie. Jeszcze nie udowodniono jego szkodliwości. Z akcentem na "jeszcze". No i brak opcji. Jedyne słuchawki możliwe do podłączenia to będą te z bluetooth.

Jeszcze bardziej mnie cieszy konieczność codziennego ładowania. Wielki krok naprzód.

Swoją drogą czy ktoś mi wytłumaczy dlaczego lightning lub usb-c mają być lepsze od portu mini jack? Będzie lepiej słychać?

Ostatnio zamieniłem iPada 2 (nie mylić z Air 2) na iPada Pro i już nie wrócę na mniejszy ekran. Obłęd. To trochę tak jak z 6+. Wpierw się wszyscy nabijali, że paletka do ping ponga a teraz po cichu kupują 6+, ew 6S+ i nawet do kieszeni się mieści. Nosisz 500 gram, czy 700 gram, niewielka różnica, a ekran 2x większy. Rysowanie pencilem też wciąga, do tego szybkie odpisywanie na maile np w samochodzie z fizycznej klawiatury bez szukania wifi albo odpalania kompa.

Obstawiam, że z nowym iPhonem nie będzie żadnych słuchawek, te będzie można sobie teoretycznie dokupić, ale będą nie do dostania i trzeba będzie na nie czekać do 4 tygodni. Wymyślam? A jak jest z Apple Pencil do iPada Pro?

A po co jeżdżą samochodami? Wszystko jest w Google Maps. Marnowanie paliwa.

Innowacja polega na tym, że teraz z takim czymś lata się do urzędu patentowego.

Dobrze, ale jest jakaś granica rozsądku. W Rosji ktoś kiedyś opatentował ... emotikony i urząd patentowy na to pozwolił. Patent powinien być czymś odkrywczym, nad czym trzeba było długo pracować i zainwestować dużo pieniędzy w badania. Wówczas patent gwarantuje odkrywcy zwrot tych kosztów. W przypadku tego typu patentów mam wrażenie, że są one pomysłami prawników a nie działów R&D, często po to, żeby czegoś nie zrobić ale żeby konkurencja też na tym nei "wyjechała". Myślę, że mamy przestarzałe prawo patentowe na świecie, skorumpowane sądy i jest to wszystko wykorzystywane w nieczystej grze. Od dawnych ideii "patentu" oddaliliśmy się o lata świetlne.

Apple jest na dobrej drodze, żeby opatentować rozmowy przez telefon. Mam wrażenie, że jeszcze trochę i do tego może dojść.

Z jednej strony nie rozumiem sądów, które wydają tak kuriozalne wyroki. Jak można chronić prawa firmy, która nic nie sprzedaje i nie ma swoich produktów? Jak sobie obliczyli rzekome straty? Z drugiej jednak strony Apple też się należało. Ciągle wojują patentami i przykładów jest aż nadto. Jak to się mówi: "kto mieczem wojuje ..." - nie kończę, bo nie chcę końca Aplle, ale czasem naprawdę przesadzają. I to że Tim Cook "nie wiedział" w niczym go nie usprawiedliwia - on wynajmuje swoich prawników. Jeśli nad tym nie panuje, to źle.