W sortowni poczty, część 2 – Outlook
Po nieudanej próbie z Inboksem powinienem był zaniechać eksperymentów i pozostać przy Mail.app. Jednak ciekawość to pierwszy stopień do piekła – wyświetliłem w sklepie listę aplikacji pocztowych i zastanawiałem się, którą sprawdzić jako następną. Nie myślałem długo. Postanowiłem przyjrzeć się tym, które uchodzą za najlepsze. Choć nie przepadam za produktami firmy Microsoft, tym razem zainstalowałem Outlooka.
Strona 1 z 3
Wcześniej, gdy przystępowałem do testu Inboksa opisanego w poprzednim artykule, miałem dość ogólnie sformułowane nadzieje związane z aplikacjami pocztowymi. Chciałem, by ułatwiały sortowanie poczty – szczególnie w kontekście powiadamiania jedynie o istotnych wiadomościach, miały funkcję odkładania na później, a także radziły sobie z wyszukiwaniem i oferowały sprawny dostęp do archiwum. Uznałem to za poziom minimum. Inaczej zaś formułując – aplikacje nie mogą być gorsze od Mail.app, bo szukam wartości dodanych. Nie bez znaczenia jest również estetyka i prostota użytkowania. Tu też mam kilka punktów na stałe zapisanych po stronie Mail.app. Systemowa aplikacja zwyczajnie mi się podoba, lubię z niej korzystać i jeśli mam zdecydować się na użytkowanie alternatywnego klienta poczty, chcę w nim odnaleźć podobne walory. Wróćmy jednak do Outlooka, bo teraz jego kolej.
Konfiguracja jest prosta, dodałem kilka użytkowanych kont. Zdziwiło mnie jednak, że muszę cały proces powtórzyć na iPadzie. Outlook nie korzysta z możliwości zapisu ustawień ani w chmurze iCloud, ani w usłudze chmurowej Microsoftu – One Drive.
Podobnie jak to zrobiłem z Inboksem, na pierwszy ogień wziąłem wyszukiwanie. Byłem mile zaskoczony – cokolwiek wpisałem, wyniki pokazywały się niemal błyskawicznie. Nawet z wątków sprzed lat, od dawna leżących w zakamarkach archiwum.
W poprzednim tekście narzekałem na opieszałe wyszukiwanie w Mail.app. Jednakże zainstalowałem ostatnio publiczne wersje testowe El Capitan oraz iOS 9. Muszę napisać, że problem zniknął. Wyniki wyświetlają się bardzo szybko, zarówno przy użyciu Spotlight, jak i wewnątrz aplikacji. Bez znaczenia, czy na iOS, czy na Macu. Jest szybko. Straciłem więc jeden z pretekstów do poszukiwań zamiennika. A raczej zyskałem argument, by tego nie robić. Bo rozwiązanie zintegrowane jest z reguły lepsze. Zwłaszcza, kiedy działa sprawnie.
Jednakże nie w wyszukiwaniu uwidaczniają się walory Outlooka. Przede wszystkim aplikacja pocztowa Microsoftu posiada zintegrowane funkcje kalendarza, przeglądarki kontaktów, a także plików dołączonych do wiadomości. Co więcej, widok załączników uwzględnia także pocztę zarchiwizowaną. Niestety nie całą – jedynie z ostatniego miesiąca. To jednak powinno wystarczyć do zwykłych sytuacji typu ponowne wysłanie dokumentów z wiadomości przekazanej do archiwum kilka dni wcześniej.
Dzięki wbudowanemu kalendarzowi jedna funkcja Outlooka szczególnie przypadła mi do gustu – możliwość podglądu i dołączenia informacji o wolnych terminach w trakcie tworzenia wiadomości. Ta opcja powinna spodobać się każdemu użytkownikowi, nawet takiemu, który nie musi korzystać z konta Exchange – a obsługa tego protokołu firmy Microsoft jest ze względów oczywistych zaletą Outlooka.
Wracając do załączników – otrzymałem e-mail z kilkoma dokumentami i prośbą, by przesłać je ze swojego konta do grupy odbiorców. To w zasadzie dość proste zadanie okazało się trudne, bo siedziałem w pociągu i nie miałem komputera, tylko telefon. Wtedy jeszcze z systemem w wersji 8.x. Przypomnę: jeden e-mail z grupą odbiorców w polu adresu, drugi z załącznikami, które należało im przekazać. Części z adresatów nie miałem wpisanych do książki kontaktów. W Mail.app musiałbym się nagimnastykować – zapisać załącznik w aplikacji zewnętrznej, np. Documents, i z niej wysłać go w świat. Po wcześniejszym wyłuskaniu adresów spoza zapamiętanych kontaktów. W Outlooku było to dość proste – wystarczyło kliknąć „odpowiedz wszystkim” w pierwszej wiadomości i dodać załączniki wybrane z listy ostatnio otrzymanych dokumentów. Zajęło to moment i sprowadziło się do kilku puknięć w ekran, bez zamykania aplikacji i konieczności użycia innej. Outlook śpiewająco więc zdał mój test zwykłego użytkownika. Oczywiście zadanie, na którym uprzednio poległ Inbox, też wykonał – bilet kolejowy był dostępny w trybie offline.