Blogi

Produkty firmy Apple w dzisiejszych czasach wzbudzają rozmaite emocje. Jedni je bezgranicznie uwielbiają, inni nienawidzą. Jedno jest pewne, niewiele osób może przejść obok nich, bez jakichkolwiek emocji. Dziś firma Apple postrzegana jest jako gigant nowoczesnych technologii i naprawdę dyskusje o tym czy Apple jest lepsze czy gorsze nie mają sensu. Niezaprzeczalnym faktem jest, iż Apple wzornictwem i pomysłowością od zawsze zaskakiwało branżę elektroniczną. Jakiś czas temu, po kilkunastu latach rozłąki trafił w moje ręce komputer, który wspominam z samych początków moich kontaktów z komputerami Apple Macintosh. Przyjąłem go z pewnym wzruszeniem, odkopując w pamięci mnóstwo rozmaitych niuansów używania tego sprzętu z 1993 roku (ma więc równo 20 lat).

Instagram dla iPhone'a doczekał się kolejnej aktualizacji przynoszącej kilka naprawdę przydatnych funkcji. Przede wszystkim możemy teraz dodawać filmy z rolki aparatu i łączyć je w jedno nagranie. Oczywiście musimy każdy z filmów odpowiednio przyciąć by zmieściły się w 15 sekundach. Dzięki tej funkcji będzie można tworzyć zdecydowanie ciekawsze "produkcje". Drugą ważną nowością jest funkcja prostowania zdjęć, jakie zamierzamy opublikować w tym serwisie. Wystarczy stuknąć w odpowiednią ikonkę na pasku edycji zdjęcia (znajdującym się nad paskiem z efektami) i odpowiednio je obrócić. Podczas obracania program wyświetla siatkę, która ułatwi ustawienie zdjęcia do pionu. Instagram dla iPhone'a jest oczywiście dostępny za darmo w App Store. Instagram w App Store Przy tej okazji chciałbym Was wszystkich zaprosić na profil warsaw1944 w serwisie Instagramm gdzie publikuję codziennie zdjęcia z Powstania Warszawskiego. Cała akcja ma na celu dotarcie z historią Powstania do świadomości jak największej liczby użytkowników. Spory polityczne i historyczne przy tej okazji zostawmy na boku. Aha, zdjęcia z Powstania Warszawskiego są w większości w domenie publicznej - to tak jakby ktoś pytał.

Ile można pisać o aplikacjach pogodowych? Właściwie w tym temacie wszystko już zostało powiedziane i nawet pisząc te słowa powtarzam sam siebie. Wracam jednak do tego tematu za sprawą aplikacji Aero, która czerpie garściami z interfejsu systemu iOS 7. Aero wyświetla podstawowe informacje o aktualnym stanie pogody (temperatura, wilgotność, siła wiatru i ciśnienie atmosferyczne) oraz prostą prognozę na najbliższe dni. Całość jest dodatkowo odpowiednio animowana (burza z błyskającym ekranem i drżącym iPhonem) i kolorowana - pomarańczowy kolor to oczywiście skwar, jaki aktualnie panuje w Polsce. Program, jak chyba wszystkie aplikacje pogodowe korzysta z wbudowanego odbiornika GPS, za pomocą którego automatycznie określa miejscowość, w której się znajdujemy. Możemy oczywiście podglądać prognozę i aktualne warunki dla wielu różnych lokalizacji. Przełączanie pomiędzy nimi odbywa się w tradycyjny sposób, poprzez przesuwanie palcem w lewo lub prawo. Aero serwuje także prognozę godzinową z informacją o czasie wschodu i zachodu słońca. Wystarczy stuknąć w ikonę zegara w prawym górnym rogu ekranu. Program wyświetla także aktualną temperaturę dla wybranego miejsca w postaci znaczka na swojej ikonie. Czy to wystarczy? Sam nie wiem. Właściwie każdy z programów pogodowych oferuje to samo (może poza wyświetlaniem aktualnej temperatury na ikonie). To już kwestia gustu, który się Wam spodoba. Program Aero dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. Aero w App Store

Oficjalna aplikacja Twittera dla iOS doczekała się aktualizacji, której warto poświęcić kilka zdań. Przede wszystkim program zyskał widok galerii zdjęć opublikowanych przez wybranego użytkownika. Wystarczy wejść w jego profil w tym programie i przewinąć w górę listę tweetów. Znajdziemy pod nią zdjęcia oraz możliwość przejścia do samej galerii. Drugą z ważnych funkcji, które pojawiły się wraz z ostatnią aktualizacją jest podwójna weryfikacja wykorzystująca iPhone'a. Ma to zapobiec włamywaniu się na konta. użytkowników, co jest swego rodzaju zmorą Twittera. Poprawiono także zarządzanie listami. Galeria zdjęć i podwójna weryfikacja to na pewno zmiany na lepsze. Ja jednak pozostaję przy Tweetbocie. Twitter dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Twitter w App Store

Przyznam, że od czasu, kiedy wykupiłem abonament premium w Spotify prawie w ogóle nie używam iTunes do słuchania muzyki. Wcześniej jednak był to mój podstawowy odtwarzacz. Słuchanie muzyki za pośrednictwem iTunes jest trochę jak koszenie trawnika przed domem za pomocą kombajnu Bizon. Zawsze więc byłem czujnym obserwatorem tego co dzieje się na rynku małych odtwarzaczy muzycznych. A tutaj od czasu do czasu coś się działo. Był i jest VLC, pojawił się nawet Winamp, choć traktowałem to raczej jako ciekawostkę. Dzisiaj swoją premierę w Mac App Store ma kolejny odtwarzacz audio, o nazwie Vox. Vox przede wszystkim przyciągnął moją uwagę prostym, kompaktowym i ciemnym interfejsem, przypominającym w pewnym stopniu starego poczciwego Winampa. Podoba mi się zarówno sam odtwarzacz jak i wybór poszczególnych list odtwarzania czy albumów. Te ostatnie możemy podejrzeć po podwójnym kliknięciu. W tle widać przyciemnioną grafikę danego albumu. Podobnie jest z ikoną program w systemowym doku. Widoczna jest na niej miniatura okładki aktualnie odtwarzanego albumu. Vox to jednak nie tylko ładny interfejs, a przede wszystkim duże możliwości. Program odtwarza wiele różnych formatów muzycznych, z którymi iTunes nie jest w stanie sobie poradzić. Pozwala także na wysyłanie muzyki na inne urządzenia wspierające AirPlay, np. Apple TV. Za opłatą w wysokości 0,89 € możemy rozszerzyć możliwości programu o odtwarzanie internetowych stacji radiowych. Aplikacja posiada także equalizer, jeśli ktoś chce grzebać w ustawieniach muzyki. Poza ręczną korekcją, dostępne są gotowe ustawienia odpowiadające określonym gatunkom muzycznym. Vox daje także możliwość ustanowienia skrótów klawiszowych dla podstawowych komend. Można także pobrać panel preferencji przypisujący do tej aplikacji wszystkie systemowe klawisze funkcyjne, które standardowo obsługują iTunes, a także klawisze na oryginalnych słuchawkach oraz pilota zdalnego sterowania. Aplikacja wyposażona jest też w scrobbler LastFM, choć osobiście nie odwiedzałem tego serwisu od lat i nie zamierzam tego robić obecnie - Spotify w zupełności mi wystarcza. Jeśli także i dla Was iTunes jest zbyt wielkim kombajnem, jak na odtwarzacz i szukacie prostszych alternatyw to Vox jest na pewno programem wartym sprawdzenia. Program Vox dla Maka dostępny jest w App Store za darmo. Vox w Mac App Store

DaisyDisk, o którym pisałem kilka lat temu jeszcze na MacKozer.pl to program z gatunku tych, które trzeba mieć, ale którego nie uruchamia się codziennie. Robię to zwykle wtedy, kiedy dysk w moim Maku zaczyna pękać w szwach i muszę dojść do tego co tak go zapełniło i szybko usunąć to co tylko mogę. Kilka tygodni temu pojawiła się beta trzeciej wersji tego świetnego programu. Jeśli dotąd nie spotkaliście się z tą aplikacją to należą się Wam krótka informacja. DaisyDisk analizuje wybrany przez nas dysk, partycję lub folder i przedstawia jego zapełnienie w formie diagramu, z zaznaczoną hierarchią folderów i plików. Foldery i pliki różnego rodzaju oznaczone są odmiennymi kolorami, tak by łatwo było się w tej grafice połapać. Program wyświetla też informację o folderze lub pliku na który najedziemy myszką. Podwójne stuknięcie w folder przenosi nad do osobnego diagramu tej konkretnej lokalizacji. Dla lepszej orientacji cały czas możemy podejrzeć ścieżkę adresu miejsca w strukturze katalogów, w którym się znajdujemy. Najnowsza beta przynosi m.in. 64-bitową architekturę i niezbyt wielką poprawę wydajności (różnice w skanowaniu dysków wersji drugiej i trzeciej wynoszą kilka sekund), wsparcie dla dysków Thunderbolt, a także lekkie zmiany w interfejsie. Program wspiera teraz ekrany Retina w nowych MacBookach Pro. Zmianie uległy niektóre ikony (m.in. ikona zasobnika plików do usunięcia). Zniknął szary pasek tytułowy, dzięki czemu okno programu jest teraz ujednolicone. Podobnie jest z przyciskami, szare zostały zastąpione czarnymi. Nie jestem pewien czy niezbyt imponująca różnica w wydajności na obydwu moich Makach wynika z ich wieku. Są to wszak już dość stare maszyny (iMac z połowy 2007 roku i MacBook Pro 13" z czerwca 2009). Program wspiera centrum powiadomień. Zakończenie skanowania jest sygnalizowane pojawieniem się odpowiedniej informacji w prawym górnym rogu ekranu. Na moje oko zmiany są przede wszystkim kosmetyczne. Docenią je zwłaszcza użytkownicy MacBooków Pro Retina, choć bez dwóch zdań DaisyDisk 3 wygląda lepiej od starszej wersji 2. Użytkownicy tej właśnie wersji otrzymają go za darmo. Betę DaisyDisk3 możecie pobrać TUTAJ.

Lepiej późno niż wcale. W tym przypadku można by z powodzeniem powiedzieć, że lepiej bardzo późno lub lepiej w ogóle niż wcale. Po ponad pięciu latach od otwarcia App Store w sklepie tym pojawiła się wreszcie oficjalna aplikacja usługi Google AdSense. Nie wiem czym kierowało się Google, że przez tyle lat nie chciało wydać oficjalnej aplikacji dającej wygodny wgląd w nasze zarobki w tej usłudze. Ja od lat korzystam z aplikacji firm trzecich, zwłaszcza z AdSenseZen dla iPhone'a. Oficjalna aplikacja daje nam wgląd w nasze codzienne, miesięczne zarobki w tej usłudze. Możemy także podejrzeć ile zarobiliśmy przez cały okres jej użycia. Możemy za jej pomocą także podglądać inne ważne dane, jak najlepsze kanały, strony i jednostki reklamowe na nich wyświetlane. Aplikacja Google AdSense dla iPhone'a dostępna jest w App Store za darmo. Google AdSense w App Store

Wojna pomiędzy Apple i Samsungiem na patenty i procesy sądowe trwa w najlepsze. Przypuszczam, że albo już nikt nie pamięta od czego się zaczęło, a jak jeszcze pamięta, to już niedługo wszyscy wokół zapomną. Sytuacja znana nam dobrze z "Samych Swoich" tylko kto tu jest Kargulem a kto Pawlakiem ?

Oficjalne wydanie iOS 7 zbliża się nieuchronnie. Użytkownicy beta testów mogą już sprawdzać stabilność systemu czwartej bety. Plotki głoszą, że kolejna aktualizacja iOS 7 może już być wersją Gold, czyli edycją tuż przed finalną odsłoną. My już od kilku tygodni pracujemy na nowej odsłonie systemu dla urządzeń mobilnych Apple. Będziemy zatem chcieli przybliżyć Wam szczegóły nowych funkcji i opowiedzieć o naszych wrażeniach z pracy w nowym środowisku iOS 7.

Linia komputerów Quadra na początku lat 90-tych była synonimem potężnych i wydajnych komputerów sprawdzających się w najbardziej profesjonalnych zastosowaniach. Quadra w swoim okresie była tym, czym dziś jest MacPro 2013 na jaki z niecierpliwością oczekuje rynek. Komputer który chciałbym dziś zaprezentować, pojawił się jednak wówczas, gdy Quadry opuszczały już piedestał najszybszych komputerów wypierane przez Power Macintoshe oparte na procesorze PowerPC 601.

Od kilku lat uwielbiam prowadzić sobie kontrolę kosztów mojego samochodu. Nie mam może jakiejś super potrzeby, jednak lubię wiedzieć ile auto pali i jak wyglądają moje koszt związane z jego eksploatacją. Zawsze taką buchalterię prowadziłem w jednym z serwisów motoryzacyjnych, ale było to mało wygodne. Po tankowaniu musiałem po powrocie do domu pamiętać ile zapłaciłem, ile wlałem jaki był stan licznika. Czasem zdarzało mi się zapominać i wprowadzałem takie dane trochę "na oko". Dlatego też zacząłem szukać programu, który mógłbym zainstalować na iPhone. Sprawdziłem ich dosyć sporo, jednak żaden nie spełniał do końca moich oczekiwań. Jak był w miarę funkcjonalny, to od strony wizualne prezentował się fatalnie. Jak był ładny, to z kolei z funkcjonalnością różnie bywało. W zeszłe wakacje trafiłem na dosyć ciekawy program Moje auto , który wydaje się spełniać moje oczekiwania choć nie jest pozbawiony oczywiście wad.

Jednym z najczęściej powracających pytań o aplikację dla iPhone'a jest to o program do nagrywania rozmów. Nie ma takiego w App Store i pewnie szybko nie będzie. Pojawiło się jednak rozwiązanie dla użytkowników iPhone'ów i komputerów Mac, mowa o Dialogue. Otrzymałem wczoraj i dzisiaj całkiem sporo pytań o ten program. Pytaliście przede wszystkim o to, czy działa. Działa, ale pozwólcie, że zacznę od początku. Dialogue to mały programik, który łączy się z naszym iPhonem za pośrednictwem Bluetooth. Działa to chyba trochę w podobny sposób, jak połączenie iPhone'a z komputerem samochodowym, którego panel przejmuje funkcje wybierania zarówno muzyki jak i numerów. W przypadku Dialogue mowa oczywiście o funkcji prowadzenia rozmów za pośrednictwem komputera Mac. Wystarczy sparować iPhone'a z MacBookiem za pośrednictwem Bluetooth i zezwolić Dialogue na dostęp do książki adresowej. Później możemy zarówno dzwonić do kogoś z naszej listy adresowej, jak i odbierać rozmowy przychodzące na iPhone'a - możemy je odebrać albo na Maku albo na iPhone, zależnie od potrzeb. Najważniejszą chyba funkcją Dialogue jest oczywiście możliwość nagrywania rozmów telefonicznych. W trakcie prowadzenia rozmowy w oknie połączenia pojawia się przycisk "Record". Po zakończeniu nagrywania program otworzy okno Findera pozostawiając nam wybór lokalizacji, w której zapiszemy plik. Jakość nagrania jest bardzo dobra. Oczywiście gorzej brzmi nasz rozmówca - przypomina to pod pewnym względem rozmowy telefoniczne nadawane w radio. Dialogue to program bez żadnych dodatkowych wodotrysków. Robi to, co powinien i robi to dobrze. 5,99 € to być może nie mało, myślę jednak, że to rozsądna cena dla osób, które potrzebują tego typu aplikacji. Dialogue w Mac App Store

Aktywność ruchowa to rzecz obecnie trochę problematyczna. Zazwyczaj spędzamy czas na siedząco i jeśli się dobrze przyjrzeć, większość dnia oczywiście przesiadujemy w pracy. Dlatego większość z nas organizuje sobie zajęcia ruchowe dla zdrowia i dla przyjemności. Problemem jest regularność, bo czasem szukamy sobie wymówek. A to za zimno, a to za ciepło, a to deszcz a to mgła.... itd. Pewnym rozwiązaniem jest posiadanie psa, który zmusza do wyjścia na spacer... no chyba, że mamy dom z ogrodem i wówczas jest nam wszystko jedno czy pies chodzi na spacer czy nie. Jednak pies zmusza do regularności i wymówki pogodowe możemy wrzucić do kosza.... chyba niebieskiego jeśli się nie mylę. Także i ja mam czworonożnego "aktywatora", który ma tą fajną cechę, że nie da się go "opędzić" kilkuminutowym wyjściem, raczej trzeba troszkę na liczniku nabić. Ma też tą złą cechę, że on uwielbia licznik nabijać wtedy, gdy na polu jest -30 C wsparte jakimś wiatrem... tak 6 czy 7 w skali Beaufort'a a jak do tego dorzucić śnieg to jest idealne. Ja skwituję to tak... nienawidzę zimy....

W takie gry łupałem na ZX Spectrum, Atari 65XE, C64 i na Amidze. Statek kosmiczny lub samolot lecący w jedną stronę, zwykle w prawo, strzelający do wszystkiego co pojawi się na ekranie. Tytułów było setki od Uridium na ZX Spectrum, przez Zybex na Atari XL/XE i Commodore'a 64 czy Silkworm na Amigę i Atari ST. To tylko kilka z tych, które od razu przychodzą mi do głowy. Od kilku dni gram w bardzo podobną grę do tamtych klasyków. Mowa o Sine Mora dla iPhone'a i iPada Sine Mora to gra utrzymana w klimacie steampunkowym, choć akurat para nie odgrywa tutaj aż takiego znaczenia. Świat w którym dzieje się gra to pomieszanie technologii rodem z filmów SF z zaawansowaniem technologicznym mniej więcej na poziomie Drugiej Wojny Światowej. Naszym zadaniem jest oczywiście pokonanie przeciwników, zniszczenie wszystkich mniejszych i większych jednostek latających, naziemnych lub podwodnych włącznie z tzw. bossami, którymi tutaj są różnego rodzaju okręty, samoloty czy uzbrojony gigantyczny pociąg pancerny. Na zniszczenie każdego z nich mamy ograniczony czas. Kolejne sekundy dodawane są wraz ze zniszczeniem jakiejś części każdego z pojazdów. Tak jak w klasykach gatunku sprzed dwudziestu i więcej lat, tak i tutaj zbieramy różnego rodzaju paczki energetyczne, które rozbudowują nasz samolot o dodatkowe bronie, lub pozwalają na zasilenie aktywowanego na krótko pola siłowego. Sine Mora to klasyczna strzelanka, choć opakowana w fabułę. Ta ostatnia nie ma jednak specjalnego znaczenia. Po prostu musimy latać i strzelać. Sterowanie odbywa się za pomocą ekranowego joysticka i przycisków aktywujących główną lub dodatkowe bronie, a także tego, odpowiedzialnego za ciągłe, automatyczne strzelanie. Zajmują one dolny i to dość szeroki pasek ekranu. Generalnie mam wrażenie, że gra nie została dobrze przystosowana do iPada. Zwykle wspomniane przyciski sterowania znajdują się niejako nad akcją gry i nie wymagają osobnego paska. W Sine Mora sama gra umieszczona jest w panoramicznym pasku, jak na filmach kinowych puszczanych na telewizorze. Na iPhone wygląda to trochę lepiej, ale i tak mam wrażenie, że twórcy Sine Mora poszli na łatwiznę. Zdecydowanie wolałbym grę na pełnym ekranie. Z Sine Mora jest jeszcze jeden problem, choć nie specjalnie mi on przeszkadza, raczej dodaje pewnego kolorytu. Wszystkie dialogi w grze są po węgiersku. Można się jednak połapać, poza ścieżką audio wyświetlane są także napisy po angielsku. Wydaje mi się, że Sine Mora przypadnie do gustu głównie miłośnikom gatunku, którzy wychowali się właśnie na Amidze, Atari ST czy komputerach 8-bitowych. Pewną barierą może być tu także cena. Gra kosztuje 5,49 €. Sine Mora w App Store

Edytory tekstu dla iOS to bez dwóch zdań wdzięczny temat. Co kakiś czas pokawiają się nowe programy tego typu, które warto opisać. Najnowszym jest WriteDown dla iPhone'a. WriteDown to kolejny z programów wspierających znaczniki formatowania markdown. Program oferuje prosty pasek narzędziowy z klawiszami szybko wprowadzającymi popularne znaczniki. W przypadku niektórych z nich wyświetli dodatkowe menu wyboru (np. po stuknięciu w przycisk wystawiania listy). W każdej chwili, w trakcie pisania dostępna jest ściąga z dostępnych znaczników Markdown. Możemy wysunąć ją z prawej krawędzi ekranu. WriteDown oferuje także wirtualny joystick do sterowania kursorem. Wystarczy tylko przyłożyć palec w odpowiednim miejscu ekranu i poruszać nim przesuwając kursor w tekście. Dostępny jest też podgląd tekstu już po zastosowaniu znaczników formatowania. W tym celu wystarczy przeciągnąć tekst w dół ekranu, tak jakbyśmy odświeżali linię czasu w jakimś kliencie Twittera. Na bazie tak sformatowanej znacznikami markdown notatki możemy stworzyć dokument PDF. W podobny sposób, poprzez przeciągniecie palcem w dół ekranu w widoku listy możemy dodawać kolejne notatki. Zupełnie nie rozumiem po co użytkownik ma określać czas przeznaczony na przeczytanie danej notatki. To funkcja moim zdaniem zupełnie niepotrzebna. Niestety WriteDown cierpi jeszcze na choroby wieku dziecięcego. Przede wszystkim jego autor zdecydował się na pewne rozwiązania, które tylko utrudniają, a nie ułatwiają z niego korzystanie. I tak na przykład aby wrócić do edycji program z poziomu listy musimy właściwie w dwóch kolejnych krokach wcelować w małą ikonę przedstawiającą ołówek. Najpierw w widoku listy - co jest sporą trudnością, na 10 stuknięć sześć otwierało jedynie prosty podgląd tekstu. Kiedy wreszcie się udało i tak program otwierał podgląd notatki, tyle, że w prawym dolnym rogu pojawiała się kolejna ikona ołówka, która ostatecznie przenosiła mnie do edytora. Tutaj następowało kolejne rozczarowanie. Tekst był niewidoczny do momentu w którym wprowadziło się jakiś znak. Mocno to irytuje. Program wyposażony jest w statystyki tekstu. Mamy także możliwość połączenia go z jednym z kilku serwisów przechowywania plików w sieci, np. z Dropboksem czy z Google Drive. Tutaj także napotkałem na problemy. W przypadku Dropboksa aplikacja co prawda stworzyła swój podfolder w folderze Aplikacje, to jednak mimo różnych prób nie chciała tam nic zapisać. Lepiej poszło z Google Drive, choć tutaj dokumenty zapisywane są bez rozszerzenia (trzeba ręcznie dopisać do nazwy .txt), a każdorazowe zapisanie tej samej notatki tworzy nowy plik, co raczej nie jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Dostępny jest też tryb nocny, możemy także ustawić stopień podświetlenia ekranu, jak w czytniku e-booków. Jest też możliwość zmiany stylów formatujących wygenerowany później plik HTML. Możemy także zabezpieczyć dostęp do programu, a więc i notatek za pomocą hasła. Program oferuje także współpracę z kilkoma popularnymi aplikacjami, jak Clear, Day One, OmniFocus czy Fantastical. WriteDown oferuje kilka bardzo ciekawych rozwiązań. Zdecydowanie jednak aplikacja ta wymaga jesszcze dopracowania, przede wszystkim optymalizacji interfejsu i procesu tworzenia i edycji nowych plików. Tak by wszystko działało właściwie przez jedno stuknięcie. WriteDown dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. WriteDown w App Store

Ekipa Realmac Software od lat tworzy bardzo fajne aplikacje dla Maka i iPhone'a. Moje przygody z oprogramowaniem ekipy z Brighton w Anglii zaczęły się od programu LittleSnapper swego rodzaju teczki na różnego rodzaju zdjęcia, obrazki i zrzuty ekranu. Można je były katalogować i dodawać do niech własne opisy czy szkice. Po latach LittleSnapper doczekał się następcy, w postaci zupełnie nowego programu o nazwie Ember. Użytkownicy LittleSnapper'a będą pod wieloma względami czuli się jak w domu. Ember oczywiście wygląda nowocześnie, jak przystało na aplikację z 2013 roku, układ interfejsu pozostał jednak właściwie niezmieniony. Mamy więc okno z podglądem miniatur obrazków zapisanych w programie oraz boczny pasek z zakładkami do poszczególnych kolekcji. Możemy stworzyć zarówno tradycyjne kolekcje (foldery) jak i tzw. kolekcje inteligentne, w których automatycznie będą pojawiać się obrazki spełniające określone kryteria (np. datę stworzenia, tag itp.). Ember, podobnie jak LittleSnapper pozwala wykonywanie zrzutów ekranu, jego fragmentu lub poszczególnych okien. Tak jak w jego poprzedniku można opisywać wszystkie zdjęcia i obrazki. Możemy dodać tekst i narysować coś odręcznie. Możemy tez je wykadrować czy obracać. Brakuje mi co prawda funkcji, która pod pewnym względami czyniła Little Snapper aplikacją wyjątkową. Mowa o możliwości zamazywania części obrazka. Przydawało się to zwłaszcza przy wymazywaniu poufnych danych ze zrzutów ekranu, które mają trafić do publikacji. Pod tym względem jest to niewątpliwie pewien krok wstecz. Nie wiem czemu ekipa Realmac Software nie zostawiła w Ember takiej samej funkcjonalności jak w LittleSnapper. Z drugiej strony Ember to nie jest program graficzny w takim rozumieniu, jak Pixelmator (z którego korzystam) czy Photoshop. To przede wszystkim rodzaj aktówki, skoroszytu, w którym możemy skatalogować różnego rodzaju obrazy. Zapisywane w Ember obrazki możemy oznaczać tagami i dodatkowo je opisywać. Przydaje się to zwłaszcza wtedy, kiedy biblioteka urośnie do makabrycznych rozmiarów, a trzeba będzie odszukać ten jeden konkretny zrzut ekranu czy inną grafikę. Wiele zależy jednak od naszej własnej systematyczności w opisywaniu każdego dodanego do Ember obrazka. Obrazki możemy dodawać do programu ręcznie. Ja na przykład przeciągnąłem do programu sporo zrzutów ekranu z iPhone'a i iPada. Możemy wykorzystać także wbudowane narzędzie do robienia zrzutów ekranu, wyposażone w przydatną funkcję samowyzwalacza. Ember wyposażony jest także we wbudowaną przeglądarkę web, dzięki której szybko wykonamy zrzut ekranu strony internetowej. Program oczywiście wykonuje zrzut całej strony, a nie tylko widocznego fragmentu (choć i taką funkcję mamy do dyspozycji). Dodatkowo ekipa Realmac Software przygotowała także wtyczki do Safari i Chrome, pozwalające na wykonywanie zrzutów stron bezpośrednio w tych przeglądarkach i automatyczne dodawanie ich do biblioteki programu. W menu kontekstowym przeglądarki pojawia się także funkcja otwierania wybranego obrazka na stronie bezpośrednio w Emberze. Komplet narzędzi dzięki którym możemy mieć dostęp do źródeł ciekawych grafik i innych obrazków dopełnia wbudowany czytnik RSS. Jeśli nie mamy pomysłu który kanał RSS dodać do wbudowanego czytnika możemy wybrać jeden z kilku proponowanych przez ekipę Realmac Software. Wśród sugerowanych znalazły się m.in. RSS-y 500px, National Geographic czy Dribbble. Ember to program skierowany moim zdaniem do dość wąskiego grona odbiorców. Nie każdy użytkownik Maka potrzebuje aplikacji do katalogowania zrzutów ekranu, inspirujących grafik. Pewnie wielu nawet nie wiem co do Dribbble. Ich Ember nie zainteresuje. To program dla twórców szukających inspiracji i potrzebujących biblioteki ciekawych pomysłów znalezionych w sieci czy gdzie indziej (np. w innych programach dla Mac, iPhone czy iPada) czy generalnie dla osób, które ze zrzutami ekranu pracują i potrzebują jednego miejsca, w którym zbiorą wszystkie tego typu grafiki. Wiele razy, kiedy zwyczajnie przestałem korzystać z LittleSnapper, łapałem się na tym, że nie byłem w stanie odnaleźć interesującego mniej, konkretnego zrzutu ekranu aplikacji dla iPhone'a i iPada. Teoretycznie jest okazja by ponownie usystematyzować swoją pracę i tworzone w jej ramach zbiory. To jednak zależy tylko ode mnie. Ember nie jest programem tanim, rzekłbym nawet, że jest drogi. Kosztuje bowiem 44,99 €. Spotkałem się z głosami, że jako następca LittleSnapper powinien być oferowany jako jego darmowa aktualizacja. Myślę jednak, że po kilku latach ekipa Realmac Software mogła już sobie pozwolić na wypuszczenie całkiem nowej aplikacji, a nie bawienie się w aktualizację. Każdy musi jakoś zarobić na chleb. Ember w Mac App Store

To była długa przerwa od ostatniego nagrania. Musicie nam to wybaczyć ale spraw z którymi się zmagaliśmy była cała masa. Po pierwsze jesteśmy częścią społeczności MyApple. Jest to dla nas prawdziwe wyróżnienie - dziękujemy. Do tego wypoczywaliśmy na wakacyjnych wyjazdach i braliśmy udziały w sportowych zmaganiach triathlonowych. Nie próżnowaliśmy. W całym zamieszaniu nie zapomnieliśmy również o Was, bo w tym odcinku czekają na Was dwa doskonałe prezenty i już dziś zapraszamy do wzięcia u działu w przygotowanych konkursach.

Są w iBookstore e-booki, które zdecydowanie nie są adresowane do mnie, mimo to warto poświęcić im kilka zdań i przy tej okazji rozdać też kilka kodów. Tego typu pozycją jest skierowany przede wszystkim, jak nie tylko do kobiet, e-book pod tytułem "Bądź boska. Osobista stylistka radzi". To poradnik dla kobiet o tym jak się ubierać, jak kupować ubrania i zarządzać swoją szafą tak wedug zasady piramidy prawidłowego ubierania się, by w przyszłości uniknąć sytuacji, w których stojąc przed szafą nie stwierdziły, że nie mają w co się ubrać (swoją drogą takie sytuacje zdarzają się też facetom). Nie ukrywam, że trudno byłoby mi zrecenzować niniejszą pozycję. Jestem facetem o stałych, niepodatnych na zmieniającą się modę, upodobaniach co do ubioru. E-book "Bądź boska. Osobista stylistka radzi" dostępny jest w iBookstore w cenie 6,49 €. Ja mam dla Was cztery kody, które pojawią się w komentarzach do niniejszego wpisu w przeciągu godziny od jego publikacji. Bądź boska. Osobista stylistka radzi w iBook Store

Jedną z aplikacji systemowych z której niemal nigdy nie korzystałem na iPhone jest Kompas. Przyczyna tego jest prosta. Ta aplikacja nie specjalnie jest mi do czegokolwiek potrzebna. Owszem, pokazuje Północ i w pewnym stopniu możliwości iPhone'a. Tymczasem tego typu program, jeśli już znaleźć się w systemie powinien oferować większą pomoc w nawigacji i to właśnie potrafi aplikacja Crowsflight. Crowsflight to taki swego rodzaju kompas, który nie tylko pokazuje nam gdzie jest Północ, ale pokazuje nam kierunek oraz odległość do interesującego nas miejsca. Może także wyświetlić nam współrzędne geograficzne miejsca w którym się znajdujemy i do którego zmierzamy a także kurs. Crowsflight wyposażony jest także w systemową mapę, dzięki czemu będziemy wiedzieć nie tylko w którą stronę mamy się kierować ale i którą drogę wybrać. Program dostępny jest za darmo, w tej wersji pozwala na zapisanie na liście maksymalnie pięciu miejsc. Za opłatą w wysokości 0,89 € możemy zapisać tyle miejsc, ile chcemy. Nie zdziwię się, jeśli tego typu funkcje znajdą się prędzej czy później w systemowej aplikacji. Crowsflight w App Store

W Finlandii miał miejsce kolejny wypadek związany z iPhonem. Chłopiec został poparzony i porażony prądem. Zaraz po wypadku ojciec przewiózł go do szpitala, gdzie zajęli się nim lekarze. Jego życiu nic nie zagraża.

Fani pochodzącego ze Seattle zespołu Pearl Jam powinni być zadowoleni. W App Store jest już dostępna oficjalna aplikacja tej grupy. Pearl Jam dla iPhone'a i iPada to program, który serwuje przede wszystkim bogate archiwum aktywności zespołu. Znajdziemy tam kalendarium zespołu od 1990 roku, zawierające m.in. listy utworów wykonywanych podczas poszczególnych koncertów. Dostępne jest też radio internetowe nadające muzykę zespołu. Program zbiera także aktywność Pearl Jam w serwisach społecznościowych. Możemy podglądać w nim fanpage zespołu na Facebooku, konto na Twitterze, w Instagram i kanał na YouTube. Znajdziemy tam oczywiście także informację o zbliżających się koncertach, biografię muzyków oraz wykaz wszystkich płyt i singli nagranych przez zespół. Za opłatą możemy mieć dostęp także do dodatkowych materiałów. Pearl Jam dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Pearl Jam w App Store

Wydaje mi się, że boom na aplikacje od upiększania zdjęć trochę minął. W każdym razie liczba nowych programów, które pojawiają się w App Store jest zdecydowanie mniejsza niż kiedyś. Nie oznacza to oczywiście, że nie pojawiają się nowe. Na szczęście, czy może wręcz przeciwnie, są to programy na tyle dobre, że wart poświęcić im kilka zdań. Takim jest Landcam dla iPhone'a. Program ma bardzo ładny i minimalistyczny interfejs. Może nie tak minimalistyczny jak Analog Camera, ale jednak przyciągnął moją uwagę. W domyślnym widoku możemy zrobić zdjęcie lub wybrać je spośród tych znajdujących się w rolce aparatu w iPhone. Pozostaje wykadrować zdjęcie i zacząć bawić się w jego obróbkę. Do dyspozycji mamy kilkanaście filtrów z których część zablokowana jest do czasu polubienia przez nas profilu Landcam na Facebooku. Moim zdaniem to lepsza forma zapłaty niż mikropłatności. Landcam oferuje zarówno delikatne filtry kolorystyczne o regulowanym stopniu krycia, jak i typowe efekty postarzania imitujące różne uszkodzenia czy to błony fotograficznej, czy papieru. Są też efekty prześwietlenia błony fotograficznej spowodowane np. nieszczelnością puszki naszego wirtualnego aparatu (ja takie efekty miałem fabrycznie w moim starym Zenicie ET). Możemy także dodać do zdjęć tekst, wybierając jeden z wielu krojów. Obawiam się jednak, że w większości z nich będziemy mieli problemy z polskimi znakami. Poza tekstem do zdjęć możemy dodać także ramki o różnych kształtach. Gotowym dziełem możemy oczywiście podzielić się ze znajomymi w serwisach społecznościowych, możemy też wysłać je mailem czy otworzyć w innym programie. Landcam to aplikacja zdecydowanie dla miłośników przetwarzania fotografii. W App Store ma silną konkurencję, choćby w postaci aplikacji Instagram czy Snapseed. Landcam dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. Landcam w App Store

Jeden z lepszych klientów Twittera dla iOS, wielokrotnie przeze mnie opisywany Twitterrific 5 doczekał się kolejnej aktualizacji. Przynosi ona nową zakładkę i widok "Today" (a więc dzisiaj), który ma pomóc w szybszym i wygodniejszym ogarnięciu wszystkich interakcji, wzmiankowań, cytowań, polubień tweetnięć użytkownika w bieżącym dniu. Wspomnieć muszę o tym, że aby zakładka Home pojawiła się w menu programu (dostępnym po stuknięciu w zdjęcie użytkownika) należy aktywować funkcję powiadomień Push w jego ustawieniach. Aktualizacja przynosi także lekko odmieniony wygląd programu. Jego twórcy chcą z pewnością jeszcze lepiej dostosować go do iOS 7, który będzie miał swoją premierę tej jesieni. Poprawiono także sporo mniejszych błędów, zoptymalizowano także kilka funkcji, np. obrazki wyświetlane po stuknięciu w miniaturę są teraz dostosowywane do aktualnej rozdzielczości ekranu (w zależności czy trzymamy iPhone'a lub iPada poziomo czy pionowo). Twitterrific 5 zaznacza teraz dodatkowych adresatów tweetnięcia przy odpowiadaniu wszystkim, tak by łatwo można było ich usunąć (i nie spamować ich linii czasu dyskusją, w której niekoniecznie chcą wziąć udział). Twitterrific 5 dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store w cenie 2,69 €. Twitterrific 5 w App Store

Jakiś czas temu pisałem o możliwości tworzenia we Flipboard swego rodzaju własnego magazynu z treści dostępnych w tej aplikacji. Magazyny to świetny sposób na dotarcie do czytelników z konkretnymi treściami, czy to własnymi, czy wyborem artykułów i multimediów pochodzących z innych źródeł. Teraz stworzone we Flipboard można przeglądać bez potrzeby korzystania z iPada czy iPhone'a, a za pośrednictwem przeglądarki web. Wystarczy tylko wysłać link do magazynu bezpośrednio z aplikacji, lub podzielić się nim w jednym z serwisów społecznościowych. W świecie "Post Google Reader" alternatywne źródła dystrybucji informacji są moim zdaniem na wagę złota, a magazyn stworzony we Flipboard ale dostępny w wersji webowej staje się bardzo ciekawym rozwiązaniem. Przyznaję, że wcześniej miałem o do idei tworzenia takiego magazynu dość mieszane zdanie. Właśnie zmieniłem zdanie i zamierzam na bieżąco prowadzić mój własny magazyn MagKozer. Postaram się też by w najbliższych dniach wystartował dedykowany magazyn MyApple. Przypomnę tylko, że Flipboard to aplikacja, która pozwala na agregowanie różnego rodzaju treści, od tekstów, artykułów, przez zdjęcia po muzykę z wielu różnych źródeł, od Facebooka, czy Twittera po dedykowane kanały. Flipbard dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Flipboard w App StoreMagKozer - magazyn Flipboard

Jeszcze od czasów Knight Lore czy Firelight dla ZX Spectrum lubiłem gry platformowe z przedstawieniem plansz w rzucie izometrycznym opakowane w jakąś fantazyjną opowieść. W przypadku Knight Lore był to chłopiec zamieniający się w wilkołaka. W każdej z nich gracz, wcielając się w bohatera musiał pokonać kolejne komnaty czy też miejsca pełne różnego rodzaju pułapek, zapadni, kolców, a także czyhających na jego życie stworów. Dawno już nie widziałem gry, która nawiązywała by jakoś do tych sędziwych gier z początków domowej rozrywki elektronicznej. Dungeon Of Legends dla iPhone'a i iPada nawiązuje bardzo do tamtych tytułów. Gra posiada grafikę w rzucie izometrycznym. Podobnie jak we wspomnianych wyżej tytułach, także i tutaj bohater, a raczej bohaterka, musi pokonać kolejne komnaty tytułowych lochów, unikając przy tym właśnie pułapek, stróżujących szkieletów i innych złych stworzeń. Czasami trzeba przeskakiwać nad przepaścią pomiędzy zawieszonymi lub poruszającymi się w powietrzu platformami albo umiejętnie poruszać się po ruchomych chodnikach. Gra ma przy tym naprawdę bardzo ładną grafikę i ścieżkę dźwiękową. Ci z Was, którzy wychowali się właśnie na pozycjach typu Knight Lore czy Firelight powinni być moimi zdaniem zadowoleni. Młodszym czytelnikom polecam tę grę głównie jako przykład tego, jak można zrobić bardzo dobrą grę w klimacie fantasy bez potrzeby strzelania zaklęciami jak z automatu lub wyżynania hord goblinów, orków czy innych upadłych istot. Gra Dungeon Of Legends dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store w cenie 2,69 €. Dungeon Of Legends w App Store

Jedną z bolączek niektórych użytkowników iPhone'ów, którzy nie robili jailbreaka był brak możliwości nagrywania tego co dzieje się na ekranie. Ile to razy chciałem nagrać screenscast prezentujący jakąś aplikację czy grę i nie mogłem tego zrobić. Kilka lat temu pojawił się co prawda w App Store tego typu program ale jakość filmów przez niego nagrywanych pozostawała bardzo dużo do życzenia. Wspomniana aplikacja bardzo szybko z resztą zniknęła z App Store. Teraz pojawił się tam program xRec, który nagrywa już zdecydowanie lepsze filmy, przynajmniej na iPhone 5. xRec ma bardzo prosty interfejs. W zakładce Record możemy rozpocząć lub zatrzymać nagrywanie. Zakładka Videos to oczywiście zbiór zarejestrowanych filmów. Możemy je usuwać lub zapisywać w rolce zdjęć naszego iPhone'a. W ustawieniach możemy wybrać orientację urządzenia podczas nagrywania, a także włączyć lub wyłączyć nagrywanie dźwięku, wybierając przy tym jego jakość. Podczas nagrywania pasek statusu w iOS zmienia kolor na czerwony i podwaja swoją wysokość, tak by zmieścić informację o nagrywaniu. Efekty jak wspomniałem są naprawdę bardzo zadowalające. Filmy nie zacinają się, choć widać, że mają mniej klatek niż w rzeczywistości. Dzieki xRec możemy nagrywać gry, a przy włączonej rejestracji dźwięku tworzyć wideo recenzje opatrzone odpowiednim komentarzem. Jedyne do czego się przyczepię to stosunkowo częste błędy w pracy programu, skutkujące zamykaniem aplikacji. Ta drobna wada nie powinna Was do niego zniechęcić. A oto szybki screencast prezentujący samą aplikację: Spieszcie się! Tego typu programy zwykle dość szybko były z App Store usuwane. Program xRec dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 1,79 €. xRec w App Store P.S. xRec jest programem dla iPhone'a i choć można go uruchomić na iPadzie, będzie jednak nagrywał tylko wycinek ekranu.

Apple wydało aktualizację dla MacBooków Air 2013. Uaktualnienie oprogramowania MacBooka Air (z połowy 2013 roku) 1.0

Jak donoszą media, żadna z rosyjskich sieci nie zdecydowała się na odnowienie 5-letniego kontraktu z Apple. Operatorzy wyrażali niezadowolenie ze współpracy z Apple. Obecnie wszystkie firmy większą uwagę poświęcą urządzeniom firmy Samsung. Wychodzi na to, że fani Apple będą musieli zaopatrywać się na własną rękę.

Po kilku latach nieobecności jeden z najbardziej popularnych odtwarzaczy wideo na niemal każdą platformę, VLC, pojawił się znowu w App Store. Program zniknął ze sklepu z oprogramowaniem w związku z pretensjami jednego z członków zespołu pracującego nad tą opensource'ową aplikacją, co do modelu dystrybucji w App Store (ograniczała ona liczbę instalacji do pięciu urządzeń). Ostatecznie jednak program znowu pojawił się w tym sklepie w całkowicie nowej wersji, która została napisana w ten sposób by ominąć jakiekolwiek spory licencyjne. Jego biblioteki dostępne są dla innych deweloperów aplikacji dla iOS. Jeszcze tego lata pojawi się też odpowiednie SDK. VLC dla iPhone'a i iPada wspiera m.in. AirPlay, pozwala także na załadowanie filmów do jego biblioteki na różne sposoby. Możemy skorzystać z synchronizacji przez iTunes, możemy przesłać pliki przez WiFi bezpośrednio do programu (aplikacja posiada wbudowaną funkcję serwera), możemy wreszcie połączyć go z Dropboksem. Do VLC możemy także wysyłać filmy wideo z innych aplikacji lub pobierać je z sieci. VLC oferuje także filtry, pozwalające na regulację w czasie rzeczywistym jasności, kontrastu, odcienia i nasycenia kolorów odtwarzanego filmu. Program odtwarza także napisy w plikach tekstowych. Nie miałem z nimi większych problemów. Możemy także zmienić szybkość odtwarzania filmu. VLC pozwala także na odbiór strumieniowanych multimediów. Ja w ten sposób kiedyś słuchałem radia na Maku. Jednak od dawna mam do tego aplikacje na iPhone'a i iPada. Kwestią dyskusyjną jest oczywiście to jak często tego typu aplikacje są mi obecnie potrzebne? Filmy wypożyczam głównie przez AppleTV lub odtwarzam je z DVD. Mam jednak kilka pozycji, które zripowałem na dysk i zawsze ładuję je do mojego iPada przed długą podróżą samolotem do USA. Wtedy kilka ulubionych filmów na iPadzie pozwala umilić kilkunastogodzinną podróż w zamknięciu. Podobnie jest z iPhonem. Niestety miałem problem z odtwarzaniem większości z kilku filmów, które trzymam zripowane na tego typu okazje i ładuję na iPada przed wylotem. Zamiast dźwięku słyszałem tylko metaliczny hałas. Wydaje mi się, że problem leży po stronie VLC. W innych aplikacjach, w tym tej systemowej odtwarzają się bowiem bez problemu. Wydaje mi się też, że przy korzystaniu z tego typu aplikacji chyba lepiej posiadać iPhone'a i iPada o większej pojemności niż podstawowe 16 GB. VLC to marka sama w sobie, nie wiem jednak czy to wystarczy, by program ten znalazł szersze grono odbiorców na iOS. Ja mam mimo wszystko mieszane uczucia. Program VLC dla iPhone'a i iPada dostęony jest za darmo. VLC w App Store