Hej. Dzięki za komentarz. "Distinguished Educators" traktuję jako wykorzystywaną przez Apple nazwę własną. Z deploymentem szczerze powiedziawszy nie wiem, jak to zręcznie przetłumaczyć na polski. To jest wdrożenie, instalacja ale także wdrażanie/instalowanie/uruchamianie – zależnie od kontekstu. Z "case'ami" byłoby pewnie znacznie łatwiej – tu masz rację. Postaram się pilnować.
Już nawet nie będę mówił, że z tym walczę, bo efekty widać... Ale dzięki za doping! ;-)
Dlatego uważam, że najlepiej byłoby mieć do wyboru jeden i drugi model dystrybucji. Porównanie do podstawowych narzędzi zdecydowanie mocniej rezonuje w przypadku Office'a. Z Adobe to też ma znaczenie – ale rzadziej.
Case in point: Adobe Acrobat. Starsze wersje (zanim przeszły na "airowy interfejs") zdecydowanie lepiej integrowały się z OS X i łatwiej można było je skryptować. Abonament to najczęściej także wymuszony upgrade (który sprzedaje nam się wyłącznie jako zaletę). A ja po prostu lepiej sypiam w nocy, wiedząc, że jeśli jakakolwiek logika biznesowa będzie wymagała ode mnie zastosowania konkretnej wersji systemu operacyjnego, na konkretnym sprzęcie z konkretnym "oprogramowaniem wokół", to mam taką możliwość. Rozwiązanie Adobe/Microsoftu/x w bardzo wielu przypadkach to tylko fragment większej całości, a reszty układanki może najzwyczajniej w świecie nie dać się zaktualizować.
To jest właśnie sedno sprawy. Pytanie, jakie ryzyko i jakim kosztem jesteśmy gotowi ponieść. Mnie jedynie nie podoba się zabieranie możliwości (nawet jeśli miałaby być wielokrotnie droższa niż abonament) zakupu licencji wieczystych. Niech abonamentg będzie "obok", ale nie "zamiast".
Dziękuję za ciekawy głos w dyskusji.
Dzięki za komentarz i miłe słowa. Staramy się! :)
Podejście "sam pomysł przecież wystarczy" jest wciąż popularne, choć świadomość społeczna powoli rośnie. :) Osobiście staram się przy rozmaitych okazjach (jakieś wolontariaty, wykłady, szkolenia etc.) o tym mówić, ale masz rację – skorzystalibyśmy na tym wszyscy, gdyby temat był szerzej rozumiany.
Zgadzam się, ale... posłuchaj dokładnie, co o tym mówię. ;-)
No i w tym właśnie cały problem, że Steve Jobs i Apple od pierwszego dnia istnienia App Store mówili zarówno użytkownikom, jak i developerom, że App Store będzie gwarantował JAKOŚĆ programów. Nie tylko brak wirusów itp., ale przede wszystkim jakość. Są w wytycznych dla twórców odpowiednie zapisy i były od samego początku istnienia sklepu. Jak dalece jest to osiągalne, sprawiedliwe itd., to temat na zupełnie inną rozmowę. Jeśli jednak już się zobowiązali do tego, że użytkownik "powinien się czuć ze wszech miar bezpiecznie", a potem dopuszczają do podobnych sytuacji, to coś jest nie tak. Rozumiem, że zmiany wymagają czasu (niekiedy bardzo dużo czasu), ale pragnę jedynie odnotować fakt. Tym bardziej, że takie "podszywania się" są realnym problemem szkodzącym użytkownikom Maców i iPhone'ów, a przez to i firmie Apple (bo to na jej platformie, wbrew wszelkim zapewnieniom do tego typu sytuacji dochodzi).
Tak na to nie spoglądałem, ale masz rację! :)
Hej.
Dzięki bardzo za podzielenie się swoimi doświadczeniami. Konkretne przykłady z praktyki są zawsze najbardziej wartościowe.
Narzekam na zjawisko podszywania się w App Store'ach nie z perspektywy developera, a użytkownika. Powiem szczerze, że nie zdawałem sobie sprawy ze skali procederu. Ja mam już coś w rodzaju "filtra w oczach" i po prostu pomijam wszelkie "podszywacze". Ale jestem przekonany, że niedoświadczeni użytkownicy padają ofiarą takich zakupów. A to przecież przed tym miało Apple dzięki procesowi oceny ich strzec. Zobacz, ile jest rozmaitych "przyspieszaczy" etc. Te programy "w najlepszym wypadku nie szkodzą". :/
Tak czy inaczej – raz jeszcze dzięki za bardzo interesujący i istotny głos w całej dyskusji.
Odezwij się do nas proszę na TT albo przez e-mail.
Gratulacje i tak trzymać! :)
Hej. Bardzo, bardzo, bardzo :) dziękujemy. Staramy się! :)
Zważywszy na wymowę Twojego komentarza – potraktujmy 129. odcinek MacGadki jako opublikowany z okazji Dnia Radia (był wczoraj). :)
Co do prędkości VRAM-u: Dedykowana pamięć kart graficznych jest szybsza niż ta "w reszcie komputera". To, że karty zintegrowane są pozbawione dedykowanej pamięci i podbierają "zwykłej systemowej" także wpływa na ich mniejszą wydajność. Intel m.in. tym różnicuje poszczególne typy zintegrowanych chipsetów graficznych, że jedne mają więcej superszybkiego zintegrowanego cache'u (który pracuje znacznie szybszej niż "zapożyczone DDR3") od innych.
Czytasz w moich myślach. Toż to właśnie MD101! :) To potęga i piętno 5K, jeśli nadal ma do dyspozycji te same 1536 MB co przy 1280x800. ;-) Ale mimo to: nie zamieniłbym tego zestawu na MD101 ;-)
Dokładnie.
Przy dokładnie 10 oknach (w sytuacji jak u nas na filmie) "wiodącą przyczyną klatkowania" będzie raczej wydajność iGPU. VRAM podkreślam bardziej dla zasady. Żeby o tym "truć w kółko, bo nikt na to nie zwraca uwagi". Jak sam bowiem zauważyłeś: 10 okien i ponad 30% VRAM-u znika. A trzeba pamiętać, że soft jeszcze chce wykorzystywać VRAM do czegoś więcej niż przechowywanie podglądu wyrenderowanego stanu zawartości okien dla kompozytora.
Bardzo wiele mówiącym (moim zdaniem) jest fakt, że takie MD101 (ostatni 13" MBP bez Retiny) otrzymywał tyle samo VRAM-u co obecny 13" rMBP. A już w tym miejscu dochodzi do czterokrotnego "wzrostu ciśnienia" (bo wszystko jest czterokrotnie "cięższe"). I to jeszcze zanim zaczniemy w ogóle myśleć o podpięciu jakiegokolwiek zewnętrznego monitora...
Mission Control też optymalizuje. Jak to Michał zauważył – kolejne wywołania już są szybsze. Ale jak VRAM-u jest odpowiednio dużo, to po prostu działa lepiej.
Dzięki! Staramy się! :)
Hej. Ja również natknąłem się na "dziwną wycenę" "Viva Amiga". ;-)
Jeśli natomiast chodzi o zużycie VRAM itd.: Przechowanie jednego obrazu o natywnej rozdzielczości 5K to – jeśli dobrze liczę – 56,25 MB (512028804 (bo 32 bity)). Menedżer kompozycji (nie wiem, czy to właściwe tłumaczenie – opieram się na polskim odpowiedniku wpisu "compositing window manager" w Wikipedii) przechowuje w VRAM-ie wszystkie "miksowane płaszczyzny" – po to żeby np. w momencie wywołania Mission Control ładnie, szybciutko nam je przesuwać po ekranie. Tylko to oznacza, że zawartość każdego okna przechowywana jest jako osobna płaszczyzna. Czyli nie interesuje nas, ile miejsca w VRAM pochłania "poskładany obraz", a ile łącznie zajmuje suma wszystkich płaszczyzn, które następnie kompozytor składa. Przy kilku przestrzeniach (Spaces), wielu programach i wielu oknach – w VRAM-ie zaczyna robić się ciasno.
Oczywiście system stara się to optymalizować, ale w momencie, gdy użytkownik wywołuje w Mission Control "Pokaż wszystkie okna wszystkich programów" – siłą rzeczy musi nastąpić "kumulacja". To widać, gdy obserwuje się zużycie VRAM w czasie.
Wydajność GPU i przepustowość (szczególnie, gdy wykorzystywany jest zwykły RAM DDR3 komputera w przypadku układów zintegrowanych) – na pewno w sytuacji, gdy mamy 13" MBP z dodatkowym ekranem 5K do obsługi – nie pomaga. Ale otwieranie okien o wielkości całego ekranu 5K (Safari na nagraniu, o którym dyskutowaliśmy) na 13 MBP oznacza koniec VRAM przy kilkudziesięciu oknach. Celowo podkreślam ten właśnie aspekt, bo moim zdaniem jest to wyjątkowo słabo "rozpoznane terytorium", a kupując MBP15, do którego najpewniej dołożymy jakiś zewnętrzny monitor 4K/5K (albo dwa! :) – warto pamiętać, żeby te 480 zł dopłacić. Nawet, jeśli "nie gramy w gry i nie zajmujemy się grafiką 3D".
:) Dzięki za miłe słowa. Staramy się! :)
Hej. Nie ma sprawy. Na pewno będą w stanie pomóc certyfikowani specjaliści Apple. Dodatkowo pracownicy salonów Apple Premium Reseller również powinni dysponować odpowiednio przeszkolonym personelem.
Dzięki za miłe słowa o MacGadce. Staramy się! :) Można i przez Internet się dostać, i z urządzeń iOS taki dysk wykorzystać. Przy czym to nie jest tak proste, by bez wyrządzenia Ci szkody (zbyt proste "porady" zadziałają, ale nie będą bezpieczne) udzielić Ci odpowiedzi. Przykładem aplikacji iOS jest chociażby "Files Connect", a mówiąc szerzej – każda aplikacja, która obsługuje AFP (i ew. Bonjour).
Genialne (trafne!) podsumowanie! :D Dzięki!
Hej. Zdecydowanie "nie generować sztucznych cykli". Jeśli nie musisz – albo nie jest to jakoś specjalnie dogodne – pracujesz na zasilaczu. Jeśli natomiast dochodzi do przesady w drugą stronę (100% czasu komputer spędza wpięty w zasilacz), to raz na dwa tygodnie warto "dać baterii popracować".
MacGadka #131 – Miłosz, wychodź z jaskini!
Hej. Dzięki za komentarz (choć uszczypliwy ;) Słuchałeś odcinka ze Zdzichem? :)
A tak na poważnie: Czasem przyznaję innym rację. ;) Tylko w kwestii powszechnego mega hurraoptymizmu chmurowego mam niekiedy wrażenie, że nikt nawet nie próbuje zauważyć, że "ten kij ma dwa końce". "Chmura" to co do zasady też komputer. Tak jak Twój. Tylko KONTROLUJE go kto inny. Warto o tym pamiętać. Jeśli świadomie akceptujesz zapewniane w ten sposób wygody – OK. Ja przecież nikomu nie zabraniam. Tylko ostrzegam. ;-)