Oczywiście. Zakładana ilość użytkowników to jeden z podstawowych czynników, które powinny definiować cenę.
Deweloperzy, którzy nie potrafią realistycznie ocenić, jak potencjalnie niewielki jest rynek dla akurat ich aplikacji i dadzą się ponieść manii „wszystkiego za 0,99€” (na co – i to i tak w ograniczonej perspektywie czasowej – pozwolić sobie mogą jedynie wytwórcy najbardziej popularnych aplikacji) najszybciej upadają. Z drugiej strony jest znanych sporo przykładów naprawdę wspaniałych aplikacji, które „wyglądały na zbyt drogie” na tle innych wycenianych „na ok. 1€” i znikały, bo nie były kupowane. A te które wygrywały klientów niską ceną też znikały – tylko później. To trochę jak w życiu (albo dowcipie): timing is everything.
Dodatkowo bardzo dużym problemem dla deweloperów dotychczas była widoczność. Były w zasadzie dwa mechanizmy na to, żeby klienci mogli znaleźć Twój program w App Store: zostać wyróżnionym przez Apple albo znaleźć się w „top liście”. To właśnie chęć spełnienia tego drugiego warunku mocno skłaniała do eksperymentów z „cenami przy dnie”. Zwykłe wyszukiwane często zawodziło. Ale od jakiegoś czasu jest odpowiedź na tę bolączkę: można zapłacić za lepsze pozycjonowane pośród wyników w App Store. :)
To jest bardzo zależne od konkretnego produktu.
Sporo firm/osób bardzo mocno analizuje dane sprzedażowe, zmienia ceny, próbuje badać reakcje użytkowników itp. Inni z kolei podchodzą bardziej sztywno do tematu i po prostu oceniają, ile włożyli pracy, ile taka ilość wysiłku jest warta na rynku „deweloperów najemnych/zatrudnionych w korpo”, a następnie próbują jakoś odnieść tę kwotę do zakładanej ilości licencji. Jeszcze inni (casus Tweetbota) opierają cenę na ograniczeniach zewnętrznych (maksymalna możliwa do uzyskania liczba tokenów usługi) i przez pryzmat tego wyceniają wartość pojedynczej licencji względem włożonego nakładu pracy.
Szczerze powiedziawszy, moim zdaniem obecnie wśród znakomitej większości deweloperów panuje opinia, że rynek jest po prostu przegrzany i ceny są „przy ziemi” do tego stopnia, że jeśli nie żyjesz w jakimś regionie świata, w którym koszty życia są bardzo niskie, to jest ciężko się utrzymać, jeżeli nie udało Ci się „zostać znanym” odpowiednio wcześnie. Tu akurat my Polacy mamy relatywnie dobrą pozycję startową (choć są tacy, którzy i tak mają nad nami przewagę w tym względzie). Postaram się do każdego ze wspomnianych powyżej podejść znaleźć jakiś dobrze ilustrujący to przykład (opis) i przytoczyć go w oryginalnym wątku.
Uniwersalnej recepty na wypośrodkowanie modelu chyba na razie nie ma. Jedni twierdzą, że SetApp (lub coś zbliżonego) jest tym właśnie złotym Graalem – inni, że brakuje nam płatnych update’ów. Osobiście skłaniam się do tej drugiej opinii. Niemniej jednak nic się nie przyjmie lub nawet nie będziemy mieli okazji sprawdzić, czy byłoby dobrym pomysłem, jeśli nie znajdzie wsparcia ze strony dostawcy platformy. A Apple póki co mówi deweloperom: odpowiedzią na Wasze potrzeby są abonamenty.
Hej.
Oczywiście. Jeśli tylko mam taką możliwość – powtarzam wszem i wobec (szczególnie studentom i młodym ludziom – kiedy tylko jest okazja do nich dotrzeć występując na jakiejś konferencji, czy uczestnicząc w wolontariatach), że App Store sprawił, że każdy młody człowiek de facto staje się przedsiębiorcą z dostępem do globalnego rynku i na tym można zbudować firmę oraz swoją przyszłość. Przy całym moim narzekaniu na to, jak rynek się degeneruje, nadal uważam, że App Store stwarza możliwości, jakich wcześniej nie było.
Tak jak wspominałem w MacGadce, osobiście również nie jestem zwolennikiem abonamentów i także zakładam, że w obecnie proponowanej formie nie przetrwają. W audycji staraliśmy się po prostu przybliżyć debatę, jaka toczy się obecnie (głośniej niż kiedykolwiek wcześniej!) pośród deweloperów, z czego wynika i co to może dla nas wszystkich (użytkowników) oznaczać.
Zgadzam się, że jeśli teraz "wahadło wychyli się za bardzo w drugą stronę" (zacznie się nieuzasadnione drenowanie kieszeni klientów) – abonamenty przyniosą więcej szkody niż pożytku, bo ostatecznie i tak doprowadzą do spadku przychodów i upadku wielu ciekawych projektów.
Hej!
To tu masz rację. Ja na to bardziej chyba patrzę romantycznie niż "wyłącznie biznesowo", gdyż jestem święcie przekonany, że zasada "jeśli Ford zapytałby ludzi czego potrzebują – odpowiedzieliby, że szybszego konia" obowiązuje. Widać to chociażby na przykładzie nagłaśnianej ostatnio sprawy Sonosa i wysyłania danych (http://www.zdnet.com/article/sonos-accept-new-privacy-policy-speakers-cease-to-function/). Niby wszyscy potępiają, narzekają itd. – ale ilu spośród nas tak naprawdę na co dzień przejmuje się prywatnością? Zawsze znajdzie się jakaś wymówka, żeby stwierdzić, że "nie mam czasu o tym myśleć". Narzekamy dopiero, jak przytrafi się jakaś "większa wtopa", której – uczciwie do sprawy podchodząc – należało się spodziewać.
Stąd też masz rację – rynek sam w sobie zaakceptuje dziadostwo, które jeśli tylko będzie znacznie tańsze niż rozwiązania dobre – ma szanse zwyciężyć, a w długim okresie wręcz wykończyć konkurencję. Dlatego tak wiele zawdzięczamy Jobsowi, który pilnował, żeby wszystko było świetne, a przy tym się sprzedawało. :) Jeśli teraz Apple poświęci długoterminowe dobro platformy (żywotność ekosystemu) na rzecz chwilowych zysków (więcej tanich apek przekonujących do platformy i promowanie takich – a nie innych – rozwiązań), to może być z nami krucho.
Ja patrzę na to wszystko chyba rzeczywiście trochę romantycznie: dorobiliśmy się czegoś tak wspaniałego jak macOS (na tle Windowsa i Linuksa jako jedynych sensownych, popularnych alternatyw), z jego finezją (AppleScript!) i przewspaniałym katalogiem wysokiej jakości, świetnego oprogramowania. I teraz mielibyśmy to zniszczyć? Przecież to mogło zaistnieć tylko dzięki dziesiątkom (!!!) lat mądrego zarządzania tym wszystkim (model koncepcyjny i podstawy sięgają przecież lat 80-tych i NeXT-a – wszystko wywodzi się z przyjętych tam, i od tamtego czasu rozwijanych, paradygmatów – aż do najnowszego macOS High Sierra oraz iOS 11). Mielibyśmy to teraz wszystko zniszczyć dla szybkiego zysku? Naprawdę? Bez sensu. Szybko tego nie odrobimy, gdybyśmy mieli zaczynać od zera "na innym poletku" (innej platformie) :( To tyczy się tak notabene zarówno presji wywieranej na deweloperów, jak i AppleScript, nad zapaścią którego zawodziłem w MacGadce wcześniej.
Ale wracając do naszego tematu: kiedy tylko się "odkopię", postaram się wskazać w wątku odnoszącym się do poprzedniego odcinka kilka głośno komentowanych swego czasu w środowisku artykułów, które z jednej strony stanowiły zapowiedź obecnych zmian na rynku, a z drugiej – zawierały konkretne dane finansowe pokazujące jak wyglądają realia i siły działające na deweloperów.
Dzięki za – jak widać inspirującą :) – wymianę poglądów i do napisania/przeczytania/usłyszenia!
Słuszne spostrzeżenie. Ale zobacz, że to jest właśnie wytłumaczenie "ucieczki w abonament". Skoro jednorazowo więcej niż 5 EUR jest uważane wśród deweloperów za "trudne" (i decydują się na tę drogę nieliczni), to trzeba znaleźć sposób, żeby te (większe niż 5 EUR) środki i tak pozyskać. Może "na raty" – ale jednak.
Czyli idziesz w stronę motywatorów, które SetApp próbuje wprowadzić dla programistów. Szczerze powiedziawszy na ten temat nie mam na razie jakichś głębszych przemyśleń, a i w środowisku rzadko się o tym mówi (o ile w ogóle...). To chyba następny etap. Póki co walka trwa o przetrwanie oraz jego wizję.
Bardzo słuszne spostrzeżenie. Spadek wartości oprogramowania (o którym przecież często wspominam w MacGadce) – a już na pewno spadek jego wartości "w oczach przeciętnego zjadacza chleba" jest podstawową przyczyną tego, że w ogóle mamy okazję prowadzić całą tę dyskusję o "konieczności ucieczki w abonament".
Wszystko zależy od rynku. Serio. Nie w każdym przypadku można obniżać koszt software’u rezygnując z supportu – to raz, a dwa – samo utrzymanie oprogramowania (żeby nie oferując nowych możliwości program po prostu działał na kolejnych wersjach oprogramowania systemowego) wymaga realnych nakładów pracy. Niekiedy nie małych. I w tym momencie, gdy następuje „wycinanie” (ot choćby przez „postępowanie zarządcy App Store/Mac App Store” ;) modelu „płatnych aktualizacji” – pozostają dwa wyjścia: albo soft przestanie działać (przestanie być utrzymywany, więc przestanie się w ogóle uruchamiać bądź nie będzie funkcjonował prawidłowo) - albo deweloper znajdzie inny sposób sfinansowania dalszego jego utrzymania. Jak mawiają koledzy na Zachodzie: „Maintenance is a service”.
W tego typu dyskusjach bardzo przeszkadza to, że sporo z nas ma jakiś swój lokalny przykład/przypadek, w którym rzeczywiście może i udałoby się „poradzić sobie bez abonamentu”. To co ja starałem się powiedzieć w tym odcinku MacGadki, to to, że biorąc pod uwagę całość sił działających obecnie na nasz apple’owy ekosystem software’owy wielu deweloperów coraz bardziej nerwowo drepcze w miejscu i zaczyna rozglądać się za jakimś wyjściem. Jeśli go nie znajdą, to być może przyjdzie im zamknąć konkretne produkty, gdyż nie będą w stanie ich utrzymać. To z kolei ja osobiście uważam za dużą stratę, bo o sile Maca i iPhone’a/iPada w dużej mierze moim zdaniem decyduje właśnie ilość i jakość dostępnego oprogramowaną firm trzecich.
Niektore osoby próbują mi zarzucić tu w komentarzach, że próbuję promować abonamenty jako coś co jest dla mnie intratne jako dla dewelopera i pomimo tego, że jest to zły i szkodliwy dla użytkowników (i/lub całego rynku) pomysł, propaguję ten wariant dystrybucji oprogramowania niejako „na siłę” i wbrew wszelkiej logice.
Nic bardziej mylnego. Zarówno jako deweloper, jak i użytkownik usiłuję unikać modeli abonamentowych. Ale właśnie jako użytkownik jestem BARDZO zainteresowany jakością oprogramowania dostępnego na platformie. Gdyby nie ono, to po co mi właściwie Mac? Przecież wystarczy Linux na czymkolwiek (Windowsa raczej nie zdzierżę – głównie przez wzgląd na zapisy licencyjne i zgody, których domaga się Microsoft). A że „robię w tym biznesie” i temat niejako sam się nawinął, to po prostu starałem się uczciwie przedstawić różne aspekty sprawy, które dostrzegam. To, że się na coś obrażamy/nie podoba nam się to - niekonieczne oznacza, że dane zjawisko nie wystąpi. Mnie przede wszystkim – i to starałem się przekazać - ostatnie wydarzenia utwierdziły w przekonaniu, że znaczna część deweloperów zacznie przechodzić na model abonamentowy. Nie mówię, że mnie się to podoba (bardziej chyba jednak nie), ale sam prywatnie się na to (jako użytkownik, który kupuje software innych firm) coraz bardziej przygotowuję i oswajam z tą myślą. Nie wiem, czy się nie będę bronił, ale może się to okazać „walką z chmurami” ;)
To wyjaśnienie nie tyczy się tylko Twojego komentarza. Poruszam także wątki pojawiające się w innych fragmentach całej dyskusji, żeby jak najbardziej wyklarować sytuację dla wszystkich. ;)
Z jednej strony tak, ale z drugiej (i to jest ten prawdziwy problem): w pewnym momencie (kiedy niesprzedawana i nieutrzymywana wersja przestanie działać na bieżącej wersj macOS/iOS) – nawet jak (ostatnią dostępną jako nieabonament) kupił, to nie będzie mógł już kupić. ;)
Otóż to. Usługi (gdzie większość wartości wynika z udostępniania treści, a oprogramowanie jedynie ją serwuje) oraz oprogramowanie (które niby też jest usługą, ale tutaj wartość tworzy fakt, że coś jest "robione") warto rozróżnić. Dziękuję za ten bardzo trafny komentarz!
Również bardzo ciekawy głos w dyskusji. Choć wiesz — program za 100 zł (ok. 25 EUR) obecnie uchodzi za wyjątkowo drogi. To jeden z podstawowych powodów tego, że cała dyskusja w ogóle ma miejsce.
Super! Najbardziej chyba wyważony i najbliższy memu stanowisku komentarz. O tym nie mówiliśmy z Michałem, ale jednym z podstawowych powodów „masowych rozważań ucieczki w abonament” jest promowanie przez Apple abonamentów i (delikatnie mówiąc) nieułatwianie programistom oferowania płatnych aktualizacji (raz na jakiś czas). Pomijając już ten drobny szczegół, że wieczystość licencji nabywanych za pośrednictwem (Mac App Store) jest dyskusyjna (DRM).
Ależ ja się w tej kwestii z Tobą zgadzam. Ci którzy nie znajdą sposobu na przetrwanie – najzwyczajniej w świecie znikną. I nad tym właśnie boleję. Przede wszystkim jako użytkownik. Nie chcę, żeby krajobraz dostępnego dla Maca oprogramowania prezentował się jak na Windowsie lub Linuksie. A przy obecnych tendencjach wszystko wydaje się wskazywać na to, że najbardziej „obrywają” wytwórcy najlepszego oprogramowania (owi indie).
Kosztu supportu (szeroko rozumianego) nie da się wliczyć w cenę, bo on z czasem (przy swobodnej dystrybucji przez Internet) rośnie do nieskończoności. Jednego oprogramowania dotyczy to mniej – innego bardziej. Ale tendencja jest taka, że coraz więcej rozmaitych programów zaczyna być tym fenomenem „dotkniętych”.
Wszyscy się boją, że ”jeszcze” można. Z Adobe było podobnie.
Z Affinity to rzeczywiście ciekawy przykład. Oni są multiplatformowi z tego co wiem, więc nie działa casus Pixelmatora, gdzie stworzenie programu przez bardzo niewielki zespół umożliwiła ewolucja frameworków dostarczanych przez Apple. Bardzo dziękuję za ciekawy głos w dyskusji.
Panowie ja się naprawdę staram. Ale im później nagrywamy – tym gorzej mi wychodzi unikanie tych powtórzeń. Ale dzięki za doping. ;)
O tym właśnie jest cała dyskusja. Jednym z istotnych powodów, dla których programiści usiłują uciec w abonament jest to, że rynek sprowadził akceptowalną cenę jednorazowej opłaty licencyjnej prawie do zera. To sprawia, że nie da się tak utrzymać i poszukiwane są inne rozwiązania. Wielu developerów rozumie ryzyka takiego stanu rzeczy i też nie jest do. Tego przekonana. Przy czym niekiedy czują, że nie ma innego wyjścia.
Zastanawiamy się, czy te programy reprezentują istotną wartość dla wystarczająco dużej liczby użytkowników – tak by udało im się przetrwać po przejściu na model abonamentowy.
Stąd: http://techgeek.com.au/2016/11/21/lastpass-bug-reveal-password-macbook-pros-touch-bar/ 1Password takich numerów nie robi.
Z tego co kojarzę, to problemem jest to, że nie ma synchronizacji notatek pomiędzy macOS i iOS.
Mam bardzo zbliżone podejście. Dzięki za głos w dyskusji.
Tu chodzi o troszkę coś innego. Jeśli to jest implementowane w taki sposób, że mechanizm podpowiadania z TouchBara wiedział, co jest pod spodem, to nie powinieneś ufać tej aplikacji.
http://techgeek.com.au/2016/11/21/lastpass-bug-reveal-password-macbook-pros-touch-bar/
To ja już wolę 1Password... Nawet w abonamencie. ;-)
MacGadka #150 – iMac Pro dogrywka
Przede wszystkim taki, który wykonuje rozmaite operacje bez przerwy przez bardzo długie jednostki czasu (resety co jakiś czas – wykonywane choćby samemu – go „bolą”).