Widokówki do siebie
O minionych wakacjach przypominają nam różne rzeczy - chińskie pamiątki, kamyki z plaży, mandat, cynamonowe ciasteczka, podwyższona waga, piasek w butach (mimo że trzepaliśmy je już tyle razy) oraz.. zdjęcia. Fotografie z wakacji stanowią świadectwo tego, że naprawdę na nich byliśmy (teraz już nawet pieczątka w paszporcie nie jest pewna), to swoiste dowody dla rodziny, znajomych, że zobaczyliśmy ciekawe miejsca i w końcu wypoczęliśmy.
Strona 2 z 3
Sam obiektyw na telefonie wciąż wzbudza spore zainteresowanie otoczenia. Zarówno w kraju, jak i za granicą, nadal nie jest to tak popularny sposób robienia zdjęć, by uznać go za codzienność. Zdarzyło mi się, że gdy nakładałam teleobiektyw, ludzie przystawali i patrzyli z minami „ale o co chodzi?”. Jest to trochę zaskakujące, ponieważ asortyment i dostępność sprzętu do fotografii mobilnej jest za granicą bardzo duża, np. na promie można było zaopatrzyć się w selfie-stick, a w sklepach Netto w różne obiektywy i statywy. Jednak powiedzmy sobie szczerze, że przeciętny, niezafiksowany na punkcie iphoneografii turysta nie ma pojęcia, że poza aparatem wbudowanym w telefon istnieje cokolwiek, czym można go ulepszyć lub zmodyfikować. Dużym zaskoczeniem podczas ostatnich wakacji było dla mnie również to, że telefonami fotografują też starsi ludzie. Kilka razy byłam świadkiem sytuacji, gdy starsza pani ustawiała się z telefonem, instruując swojego modela, jak ma stanąć do super zdjęcia. Po pstryknięciu słyszałam komentarz „no fajnie, wyślę zaraz córce”. Co to znaczy? Może to, że robienie zdjęć telefonem jest naprawdę łatwe, a jego kompaktowość i poręczność to na wakacjach duży plus. Ja też znajduję się trochę na miejscu tej pani, tyle że zdjęć nie wysyłam córce, tylko mamie, która jednak nie używa ani smartfona, ani komputera, ani tabletu. Hmm, to gdzie je wysyłam? Otóż podarowałam jej specjalną, podpiętą na stałe do internetu fotoramkę, na którą wysyłam zdjęcia jej wnuka bawiącego się na plaży, ścieżki w lesie, którą właśnie idziemy oraz mnie w.. przymierzalni w nowym ciuchu („mamo, jak wyglądam?”). Po kilku sekundach od wysłania z iPhone’a na ramce pojawia się obraz, którym chcę się podzielić - bez względu na to, czy jestem 5, 100 czy 5000 km od niej.
Wracając jednak do przydatnych na wakacjach akcesoriów - kolejne z nich to filtr polaryzacyjny, który dobrze sprawdza się przy wielu okazjach. Przy słonecznej pogodzie pozwala zwiększyć kontrast ujęcia, uniknąć nadmiernie rozświetlonych obszarów (tzw. przepaleń) i wysycić kolory nieba, zieleni, morza, piasku, skał. Jednym słowem wszystkiego, co odbija światło, którego w takie dni jest zbyt wiele, by poradziła z nim sobie nawet najbardziej zaawansowana automatyka smartfona. Z kolei przy pochmurnej pogodzie to magiczne szkiełko redukuje niemal do zera odbicia nieba w tafli wody, szybach i nadwoziach aut czy witrynach sklepowych, powodując, że zamiast niepożądanych refleksów, na zdjęciach zobaczymy faktycznie to, co chcieliśmy sfotografować.
W moim zestawie znalazł się też obiektyw makro, który świetnie sprawdza się przy fotografowaniu tubylczych robali (jeśli ktoś lubi) albo ziaren piasku na plaży, czyli przy fotografii artystycznej przez duże A ;).