Komentarze ishadow Usuń wszystkie komentarze

Zuckerberg ma rację. Pod pretekstem prywatności Apple prowadzi cichą wojnę o przekierowanie zysków z reklam firm trzecich na swoje konto. Lata temu Apple próbowało wejść na rynek reklam z iAds, ale się z tego szybko wycofali. W tym czasie ich ekosystem został opanowany przez Google'a i kilku pomniejszych dostawców reklam. Walka o prywatność to nic innego jak próba odzyskania kontroli. Apple docelowo chce wyeliminować reklamy firm trzecich z aplikacji, ale nie może tego zrobić bezpośrednio, bo skończyłoby się to przegranym procesem, który wymusiłby wprowadzenie niezależnych sklepów z oprogramowaniem do iOS.

Apple jednak małymi kroczkami 'optymalizuje' ruch w Appstore, promując aplikacje które reklamują się bezpośrednio w Appstore, co w pewnym momencie doprowadzi do tego, że sklep zdominują aplikacje bez reklam, ale przepełnione mikropłatnościami i subskrypcjami.

To jest ciekawa sytuacja, bo obie strony uderzają w czułe punkty. Google i inni zarabiają głównie na reklamach i śledzeniu, z czym Apple od pewnego czasu walczy. Apple zaś bardzo mocno opiera się na zamkniętym ekosystemie. Tak jak Apple stawia się jako obrońca prywatności, tak konkurencja domaga się wpuszczenia alternatywnych sklepów do iOS.

Pojawienie się innych sklepów w iOS, byłoby dla Apple wielką tragedią, bo największe aplikacje by po prostu z Appstore'a zniknęły, a Google byłby gotów dać 0% prowizji od sprzedaży w iOS, byle tylko wypromować tam swój sklep Play.

@croc Sprzedaję appki m.in. u Apple i u Nintendo. Fakt, że sklep Nintendo jest bardzo prymitywny, ale Nintendo jest dużo bardziej przyjazne dla dewelopera. Nawet coś tak oczywistego jak wyszukanie aplikacji po nazwie nie działa u Apple. Tj. Apple sprzedaje "search ads" i ten kto zapłaci więcej, ten ma pierwszy wynik. Tym samym realny zysk z aplikacji to 5-10%, a nie 70%, bo jak nie reklamujesz się u Apple, to masz zero ściągnięć. Dlatego też na iPhone'y i Maki nie wydaje się w ogóle normalnych gier. Szkoda czasu i pieniędzy. Są tylko symulatory uzależnienia od mikropłatności. Co jest oczywiście celowym działaniem Apple'a, bo Appstore z czasów iPhone'a 3G działał tak samo jak dzisiejszy sklep Nintendo, Xboxa, Playstation czy Steam.

Jakby tego było mało, Apple wymusza regularne update'y aplikacji. Tylko z tego powodu przeniosłem się z natywnego Objective-C na Unity3D, bo zmiany API w pewnym momencie wymagały przepisania całego fundamentu aplikacji. Jak już miałem wszystko przerabiać przeniosłem się na Unity3D, dzięki czemu zyskałem wsparcie dla wszystkich platform i mogę pracować na Windowsie (nienawidzę Mac OSa do pracy).

Ostatecznie ekosystem Apple'a traktuje się jako miejsce do generowania pieniędzy. WIęcej wysiłku idzie w tworzenie systemu mikropłatności niż w sam produkt. Ja jeszcze podchodzę do tego w sposób uczciwy i oferuję jednorazową płatność, która usuwa reklamy i odblokowuje wszystkie funkcje w moich aplikacjach. Taki zakup pełnej wersji. Ironią losu jest to, że dostaję oceny 1/5, bo "aplikacja ma zablokowane funkcje za które trzeba zapłacić" mimo iż jest to w pełni funkcjonalna darmowa wersja o częściowo ograniczonych funkcjach.

Ogólnie nie jestem zadowolony z kierunku w jakim zmierza Appstore i od dłuższego czasu rozwijam projekty na inne platformy. Po co mi ekosystem, gdzie muszę płacić za widoczność, jak inne sklepy same z siebie to zapewniają?

@supczinskib Przecież od samego początku wymiana iPhone'a co roku nie miała sensu, a samo Apple liczy cykl życia swoich telefonów na 3-5 lat, bo rynek wtórny zmniejsza koszt zakupu nowych telefonów. Za rok różnice między 13, a 15 będą większe, a przy zmianie na 16 powinno się już wyraźnie czuć przesiadkę, szczególnie że kolejne iOSy spowolnią 13. Dziś 14-tka jest przeznaczona głównie dla tych co używają X i 11. Przy takiej zmianie nowości jest sporo.

@croc Kwestia ceny jest... skomplikowana. Apple sprzedaje laptopy tylko w kilku kategoriach i do tego startują ze średnio-wysokiej półki. Przykładowo Apple nie ma odpowiednika dla półki 2000-2500 zł, gdzie możesz kupić sprzęt z plastikowymi obudowami, słabymi ekranami i niezbyt dobrą baterią, ale na tyle szybki, że typowy użytkownik będzie z niego bardzo zadowolony. W budżecie 2500-3000 zł dostaniemy dodatkowo znośne GPU, które pozwoli sensownie pograć w popularne gry, czy nawet przyspieszyć działanie programów potrafiących wykorzystać dedykowane GPU.

Sytuacja się zmienia, gdy wchodzimy w segment premium, czyli metalowe obudowy, dobre baterie i porządne ekrany. W tej kategorii Macbooki nie są dużo droższe od PCtów, a zdarzają się okresy, gdy są dużo bardziej atrakcyjne np. rok temu Macbook Air z M1 można było kupić w cenie 4000-4500 zł. W wersji 8 GB RAM i 256 GB SSD, ale to w zupełności wystarcza, gdy użytkuje się Aira zgodnie z przeznaczeniem tj. w domu praca/rozrywka na komputerze stacjonarnym, a laptop głównie do użytku poza domem. Co prawda ceny M2 odpowiednio wzrosły, ale to Apple po prostu nie chce psuć rynku i wyceniło się podobnie do modeli Surface od Microsoftu.

Na rynku PC mamy też coś takiego jak Surface Go, czyli premium wykonanie, z podzespołami z niskiej półki. 4 GB RAM i Pentium Gold w parze z 64 GB eMMC nadaje się tylko do podstawowych zadań i to pod warunkiem, że jesteśmy na tyle cierpliwi, by trochę czekać na wczytywanie się stron WWW. To nie jest oczywiście zły sprzęt, ale trzeba mieć po prostu świadomość co on potrafi i do czego powinno się go używać.

Apple zwyczajnie nie chce iść w tym kierunku. Wyznaczyli sobie próg minimum poniżej którego nie schodzą, co oznacza że po prostu nie da się kupić złego produktu od Apple. Co jest wielką zaletą tego ekosystemu dla ludzi, którzy nie chcą poświęcać zbyt wiele uwagi elektronice.

Siłą PCtów i Androida jest specjalizacja. O ile wiemy czego potrzebujemy, możemy kupić świetny sprzęt za mniejsze pieniądze. Dobrze to widać w telefonach za 1000-2000 zł. Znajdziemy tam coś dla fanów fotografii, wysokiej wydajności, dobrej baterii, czy porządnego wykonania. W tej półce cenowej nie dostaniemy jednak wszystkiego (od tego są flagowce).

@croc Wszystkie firmy tak robią. W laptopach innych firm łatwiej o dobrą specyfikację, bo na to uwagę zwraca konsument, ale oszczędzają na jakości wykonania, czy dają tragiczne ekrany. W przypadku iPhone'ów Pro slot na karty SD byłby idealnym rozwiązaniem, który dodatkowo wyróżniłby te modele na tle zwykłych iPhone'ów.

@Lkozierowski Zauważ, że MacBook Air ma właśnie być komputerem do lekkiego korzystania z Safari. MacBook Air z M1 to wypadek przy pracy, który zachwiał równowagę całego ekosystemu i mocno wyhamował sprzedaż wyższych modeli Maków. M2 "naprawia" ten problem i komputery z jego bazową wersją są odpowiednio zubożone.

Z mojej perspektywy wygląda to tak:

1. Bezpieczeństwo. Z tym w Mac OSie jest bardzo źle. Może jestem trochę uprzedzony, ale w życiu tylko raz wykradzione mi dane z komputera i było to właśnie na Maku. Pozorne bezpieczeństwo Mac OSa wynika z faktu, że system ten chroni mniej doświadczonych użytkowników przed typowymi praktykami oszustów internetowych, ale ogólnie nie traktowałbym ekosystemu Apple jako bezpiecznego. Jak bezpieczeństwo jest ważne, to Linux jest jedyną opcją. Dlaczego? W Linuxie dziury są łatane w ciągu kilku godzin od wykrycia, a otwartość systemu pozwala samemu aplikować łaty nie czekając nawet na automatyczne update'y. Windows też nie wypada źle i jest w zupełności wystarczający do codziennego użytkowania, ale serwery czy infrastrukturę, która ma działać 24/7 lepiej stawiać na Linuxie.

2. Trudno traktować UNIXowość Mac OSa jako zaletę. Po pierwsze, Linux w tym aspekcie jest zdecydowanie lepszy i przede wszystkim lepiej zorganizowany. Innymi słowy środowisko unixowe na Linuksie jest bardzo wygodne w użyciu i ma gigantyczne wsparcie w sofcie i społeczności. Obcowanie z UNIXową częścią Mac OSa to tragedia, przy której najgorsze aspekty Linuxa wydają się czymś łatwym i przyjaznym. Windows oczywiście UNIXowy nie jest, ale od kilku lat posiada Windows subsystem for Linux, dzięki czemu korzystając z Windowsa dostajemy to co najlepsze z dwóch światów.

3. Ekosystem... To już kwestia konkretnych zastosowań. W moim przypadku jest niemal bezużyteczny. Mac OS to braki w oprogramowaniu, a jak już coś na Maka jest, to najczęściej w ledwo działającej wersji, która jest traktowana po macoszemu (bo Windows to 99% użytkowników, więc rozwijanie wersji Mac OS jest nieopłacalne). Trudno też o zamienniki, bo tych albo nie ma wcale, albo są ale drogie i wątpliwej jakości. Kilka lat temu Apple wyrzuciło Nvidię z ekosystemu, jednocześnie nie dając nic w zamian. CUDA i sprzętowy ray-tracing to dzisiaj must-have w wielu zastosowaniach, a tego u Apple nie znajdziemy. Znajdziemy za to żałosny marketing, wmawiający że M1 Ultra jest wydajniejszy niż RTX 3090, gdy w praktyce 3090 ma do 600% więcej mocy, a M1 Ultra przegrywa w części testów nawet z low-endowym RTX 3050. Wystarczy poczytać komentarze, jak ludzie zwracali Mac Studio, gdy okazało się, że jest wolniejszy niż kilkuletnie laptopy z RTX 2070.

4. Stabilność. To jest największy problem Mac OSa. Windows od czasu 7-ki jest stabilny jak skała. Mac OS zaś cały czas zmaga się z nieoczekiwanymi restartami systemu. Tylko w ostatnim tygodniu jak kompilowałem projekt w Xcode, zobaczyłem czarny ekran i system się zrestartował. Rzecz w dzisiejszych czasach kuriozalna, by cały system się zawiesił. W Windowsie, czy Linuksie coś takiego jest nie do pomyślenia, a źle działający program można z łatwością zamknąć bez naruszania stabilności systemu. Mac OS to również występujące od lat problemy z wyciekami pamięci. Używam starego Maka jako serwer domowego monitoringu i jedyny sposób, by to działało, to zaplanowane codzienne restarty, bo po 3-4 dniach ciągłego działania system przestaje odpowiadać. W drugiej lokacji mam serwer monitoringu na Windowsie i działa miesiące bez jakichkolwiek problemów. Jest restartowany jedynie, by wgrać aktualizacje.

5. Mac OS ma bardzo archaiczny UI. Brakuje podstawowych mechanizmów do pracy wielozadaniowej. Eksplorator Windowsa pozwala w łatwy sposób przekazywać pliki między programami, a systemowe okna wyboru miejsca odczyty/zapisu automatycznie zapamiętują ostatnio używane lokacje, co bardzo przyspiesza przekazywanie danych między aplikacjami. Windows to też dużo lepsze zarządzanie aplikacjami na wielu ekranach, co jest zaskakujące biorąc pod uwagę jak dobrze zorganizowany był Mac OS Snow Leopard pod tym względem. Niestety był to ostatni dobry Mac OS do pracy, wszystko od Liona w górę sprawia wrażenie softu dla tiktokowych nastolatek, a nie narzędzi pracy.

6. Macbooki nie posiadają pary backspace/delete, co mocno spowalnia pisanie kodu. Tylko z tego powodu unikam używania Macbooka do pisania jak tylko mogę.

Tak to wygląda z mojej perspektywy. Nie bez powodu piszę to teraz siedząc przed desktopem z x86 stukając w mechaniczną klawiaturę, a obok leży Macbook z M1, ładowany ostatni raz z 2 tygodnie temu, bo jest użytkowany ze 3 godziny w tygodniu:) Oczywiście są zastosowania, gdzie Mac OS będzie lepszym wyborem, ale w większości przypadków tak nie jest. Gdyby było inaczej, to udział Mac OSa w rynku byłby znacznie wyższy, szczególnie że Maki są z reguły tańsze do profesjonalnych zastosowań od PCtów tj. sprzęt często kosztuje więcej, ale Mac OS daje dostęp do bardzo taniego czy wręcz darmowego oprogramowania Apple. Jednak nawet w czasach braku GPU, ludzie przepłacali kilkukrotnie za GPU Nvidii, bo nie było alternatywy.

@croc Apple powinno po prostu dać eSIM i własny pakiet usług on-line, jak to jest w nowych samochodach, które mają łączność z siecią wszędzie tam gdzie jest infrastruktura 3G/4G/5G i lecą w roamingu międzynarodowym. W takim Macbooku podstawowe funkcje jak lokalizowanie laptopa, czy logowanie się na konto Apple'a powinny być darmowe, a reszta oferowana w abonamencie lub pakietach np. pakiet 1 GB za 10 zł, który działa w każdym miejscu na świecie. Naprawdę dziwię się, że Apple jeszcze tego nie zrobiło, przecież to byłby idealny sposób na rozszerzenie ekosystemu i jaka wygoda. Latasz po świecie, a twój laptop wszędzie ma internet. Dodatkowo Apple z racji swojej pozycji mogłoby się dogadać z operatorami komórkowymi i w każdym miejscu na świecie używać lokalnej (bez roamingu) wirtualnej karty, dodatkowo obniżając koszty za transmisję danych.

Coś takiego ma naprawdę wielki potencjał np. tryb super-bezpieczny, gdzie laptop używa tylko bardzo mocno szyfrowanego połączenia z serwerami Apple'a, przy użyciu sprzętowych kluczy zaszytych w SoC (M2?) laptopa. To by się naprawdę dobrze sprzedało i Apple mogłoby naprawdę rzucić wygórowane stawki.

Nie ma tutaj zaskoczenia. Wysoka sprzedaż SE 2020 wynikała z faktu, że wielu posiadaczy starszych iPhone'ów potrzebowało nowego telefonu, a jednocześnie nie chciało płacić 3+ tys. zł lub nie chciało dużego telefonu. Największym błędem Apple było wprowadzenie SE 2020 przed 12 Mini. Dla wielu osób ten tysiąc złotych to żadna różnica w cenie, ale jak już kupią nowy telefon to go będą używać dopóki się nie zepsuje. Nowy SE 2022 to telefon dla nikogo. Z jednej strony wciąż można kupić tańszego SE 2020, a z drugiej są dużo lepsze i niewiele droższe 12 i 13 Mini.

Nie oznacza to, że pośredni model między SE 2020 i 13 Mini nie ma sensu. Moim zdaniem w cenie 2400-2600 powinien być iPhone z ekranem po brzegi, ale tylko z kropką kamery, bez FaceID, a za to z Touch ID z tyłu obudowy. Dodatkowo, powinien mieć pojedynczy aparat z tyłu, najlepiej nie wystający i ekran LCD IPS z 326 PPI. Innymi słowy hybryda między klasycznym iPhonem, a nowymi modelami, z pewnymi brakami, dzięki którym byłby o 1000 zł tańszy.

Tak już jest z HDR. Nie da się bardzo jasno świecić bez generowania ciepła. Problem od początku towarzyszy ekranom HDR, które wręcz podają maksymalną jasność chwilową jak i ciągłą. Dla dużych powierzchni jak i punktową. Im większa powierzchnia, tym więcej prądu trzeba pompować w matrycę, a to może przeciążyć zasilacz. Dlatego największą jasność uzyskamy w trybie krótkotrwałym dla powierzchni poniżej 50% ekranu.

Apple bardzo mocno skupia się na tym, by mieć jak najlepszy ekosystem pracy z treściami HDR, więc bezpośrednie komunikaty o zmniejszeniu jasności są rzeczą bardzo przydatną dla tych co pracują z treściami HDR.

Warto też pamiętać, że nie wszystkie ekrany Apple'a są sobie równe. MacBooki z M1 (bez Pro/Max) też wspierają Dolby Vision, ale aż dziw, że Dolby zgodziło się podpisać pod tak słabymi (dla HDR!) matrycami. Zdecydowanie najgorsze DV jakie w życiu widziałem.

@pawelnyczaj Nie. Dla korporacji był osobny model dystrybucji tj. Enterprise, który umożliwiał instalowanie aplikacji spoza Appstore. Wystarczyło wykupić taką licencję, dodać firmowe urządzenia do listy i można było instalować appki spoza Appstore, system tylko sprawdzał czy wygenerowany certyfikat Enterprise jest aktualny.

Ta nowa wersja leży gdzieś pomiędzy Appstore, a Enterprise. Z jednej strony appki nie będą dostępne w sklepie, a z drugiej będzie można w łatwy sposób udostępnić je do pobrania na dowolne urządzenie z infrastruktury Appstore. Wadą tego rozwiązania jest to, że aplikacje będą musiały przejść normalną weryfikację Appstore ze wszystkimi ograniczeniami jakie to ze sobą niesie. Przykładowo odpadają wszelkie maszyny wirtualne, które w aplikacjach Enterprise można było mieć.

@longmanus Tego typu urządzenia projektuje się tak, by miały wielopoziomowe zabezpieczenia. Przede wszystkim muszą być całkowicie niezależne od chmury i zewnętrznej infrastruktury. Chmura i komunikacja między pojazdami to dobra rzecz, ale nie można na niej polegać.

Wbrew tytułom Tesle wcale nie zostały uziemione, po prostu przestała działać appka sterująca. Jak ktoś był choć trochę ogarnięty, to miał przy sobie tradycyjny klucz i mógł normalnie z auta korzystać.

Auta autonomiczne będą dużo bezpieczniejsze niż te kierowane przez ludzi. Sam czas reakcji AI będzie o rząd wielkości lepszy niż człowieka, skracając drogę hamowania o kilkanaście metrów. Auta autonomiczne będą się ze sobą komunikować, tworząc mobilną chmurę, o bardzo wysokiej mocy obliczeniowej, która będzie samodzielnie rozładowywać natężenie ruchu. Jak dożyjemy czasów, że na drogach będą tylko auta autonomiczne, to średni czas podróży skróci się co najmniej o połowę, a przepustowość dróg wzrośnie nawet 4x, przy okazji eliminując 99% wypadków.

@Samp Pamiętaj o tym, że celem Apple jest jak najwięcej zarobić, a nie stworzyć jak najlepszy telefon. Problem małego iPhone'a jest taki, że nie zwiększył w istotny sposób sprzedaży, co najwyżej odciągnął konsumentów od większych modeli i to odbiło się negatywnie na przychodach Apple. Dlaczego? Otóż im mniejszy ekran, tym mniejsza ochota na konsumpcję treści na ekranie telefonu. Na małym iPhonie nie bardzo chce się oglądać filmy, przeglądać net, czy grać w gry. Raczej skorzystamy z innego urządzenia i nasze pieniądze powędrują do innej firmy.

@WążDałJabłko Tak na przyszłość. Nie instaluje się nowych systemów operacyjnych na premierę, a przynajmniej nie na głównym komputerze. Problemy będą zawsze, bo nie da się przetestować tysięcy urządzeń peryferyjnych dostępnych na rynku. W ciągu kilku tygodni mnóstwo osób przetestuje, opisze błędy w sieci i pojawią się rozwiązania. Apple powinno wydać też pierwsze łatki.

Co do tego adaptera, to spróbuj zrestartować Mac OSa. Najpierw z wypiętym adapterem, a jak to nie pomoże to z podłączonym. W dalszej kolejności możesz odpalić terminal, gdzie można sprawdzić podłączone urządzenia USB itp. są w sieci poradniki co i jak. Nie musi to dotyczyć najnowszego Mac OSa, bo UNIXowa część Mac OSa zmienia się niewiele w ostatnich latach.

@TwixxxU Zawsze można skopiować konkurencję i głośnik dać na krawędzi, a dla kamery wyciąć kropkę w ekranie. Wątpię jednak, by Apple tak zrobiło. Prędzej zobaczymy paskudnego notcha bez FaceID niż kropkę kamerki w budżetowym modelu.

Seria SE od początku funkcjonuje jako połączenie nowszych podzespołów w zapomnianych już przez Apple konstrukcjach. Trzecia generacja SE w postaci bryły XR z podzespołami z iPhone 13 brzmi wiarygodnie. Szczególnie, że krążą plotki o tym, że Apple chce zrezygnować z notcha w kolejnej generacji iPhone'ów.

@lookash Poszukaj w sieci, są docki, które pozwalają podłączyć 2 wyświetlacze do laptopów z M1.

@Kojot2010 Droższe? Notcha ma już tylko iPhone, nawet najtańsze smartfony za 300 zł mają łezkę, a od 500 zł bez problemu znajdziesz z kropką. W tym momencie notch to tylko i wyłącznie znak rozpoznawczy iPhone'a, tak jak niegdyś biały kabel słuchawek iPodów. Taki stan rzeczy jest Apple na rękę. Nikt nie będzie utożsamiał notcha z taniością, bo notch jest tylko u Apple i nie ma punktu odniesienia.

Kiedyś ten notch zniknie, ale dopiero wtedy, gdy sprzedaż iPhone'ów zacznie zwalniać. Wtedy wyjdzie iPhone z nowym wyglądem i czymś nietuzinkowym, tak jak iPhone X z jednej strony gonił konkurencję, a z drugiej był czymś zupełnie nowym.

@Bartłomiej Semańczyk Powiem tylko tyle, że cross-platformowe programowanie jest warunkiem koniecznym, by wejść na wyższe stanowiska w tym zawodzie. Prawdziwe programowanie zaczyna się wtedy, gdy rozumiesz jak linijki kodu są zamieniane na instrukcje CPU. Wtedy język i środowisko przestaje mieć znaczenie, bo wystarczy tylko poczytać o składni i cechach nieznanego języka, by pisać w nim optymalny kod. To jest jednak poziom, którego większość klepaczy kodu nie osiągnie. Z taką wiedzą nie pracuje się przy klepaniu front-endu dla iOS, ale robi w back-endzie, gdzie każda optymalizacja ma znaczenie, programuje się rzeczy związane ze sprzętem, albo siedzi w Game Devie.

@Bartłomiej Semańczyk Przeczytaj jeszcze raz co napisałem. Każdy użytkownik powinien mieć prawo do pełnej kontroli urządzeń, które kupił na własność, a firmy takie jak Apple powinny być prawnie zmuszone, by udostępnić otwarty bootloader, jak działa to na PC, czy nawet Maku. Zostawiając jednocześnie pełne prawa producentowi sprzętu tj. wgrasz soft spoza ekosystemu, to producent sprzętu powinien mieć prawo zbanować ten sprzęt, jak to robi Sony, czy Nintendo, gdy wykryje nieautoryzowane modyfikacje, które umożliwiają piracenie czy cheatowanie w grach sieciowych.

Ja też zarabiam na tych systemach płatności, ale dywersyfikuję to tak, by kasa płynęła od Apple, Google, Valve, Nintendo, Microsoftu itd. Ekosystem Apple ma sporo zalet z punktu widzenia dewelopera, ale jednocześnie zmienia dewelopera w niewolnika. Zauważ, że niemal nikt nie robi iOSowych aplikacji w narzędziach Apple. Wszyscy używają cross-platformowych frameworków i wielu pracuje na Windowsie. Ja pracuję na Windowsie i testuję na Androidzie, a dopiero finalne wersje kompiluję w Xcode. Paradoksalnie to głównie testowanie systemu mikropłatności Apple zajmuje mi najwięcej czasu przed Mac OS. Tak sobie myśląc, alternatywne systemy płatności byłyby dla mnie wygodniejsze, bo bym mógł je wdrażać bez korzystania z Mac OS.

Mac OS jest z mojej perspektywy prymitywny. Kompletnie nie podchodzi pod mój workflow i ma dokuczliwe braki w oprogramowaniu. Problemem jest też wydajność. Obecnie mam Macbooka z M1 i działa to gorzej niż stary desktopowy PC z 4-rdzeniowym i5. Ot po prostu ARM, który nadaje się do telefonów, a nie do komputera.

Jedyne co mi się w Mac OSie podoba, to świetnie działające wsparcie HDR i Dolby Vision. Choć niestety tylko w strumieniach video. W gry z HDR sobie na Maku nie zagramy, ale ogólnie gaming na Makach nie istnieje. W Windows HDR trzeba włączać i wyłączać ręcznie w ustawieniach, bo większość wyświetlaczy źle interpretuje treści SDR (pulpit itd.) w kontenerze HDR, a Mac OS z dedykowanym ekranem nie ma z tym problemu.

Nie podoba mi się to rozstrzygnięcie. Moim zdaniem powinno wyglądać to tak, że Apple powinno umożliwić klientom zainstalowanie alternatywnego systemu operacyjnego, by mieć pełną kontrolę nad własnym urządzeniem. Powinno się to jednak odbywać na zasadzie, że byłaby to podróż w jedną stronę. Odblokujesz iPhone'a, nie ma sprawy, ale zostaje on zbanowany we wszystkich usługach Apple.

W ten sposób zarówno Apple miałoby pełną kontrolę nad ekosystemem, jak również konsument mógłby w pełni wykorzystać swoje urządzenia np. stare iPady, które są bezużyteczne z przeterminowanym iOSem, zyskałyby drugie życie jako linuxowe urządzenia embedded.

Pozwolenie na alternatywne systemy płatności w ramach iOS skończy się tysiącami wyłudzeń pieniędzy.

@SilentPL Kwestia przewoźnika i jego zasad. Poza prośbą o wyłączenie m.in. BT każdy pasażer miał przed sobą m.in. kartę o zasadach bezpieczeństwa. Wyraźnie było pokazane na obrazkach, że z BT i WIFI można korzystać tylko jak samolot jest na ziemi. W trakcie startu, lotu i lądowania nie. Ja często nie latam, więc nie wiem jak to wygląda u wszystkich, ale o płatnym WIFI słyszałem. W Androidzie też idzie włączyć WIFI i BT w trybie samolotowym. Po prostu są domyślnie wyłączane, ale można je włączyć ręcznie pozostając w tym trybie. Moje niedopatrzenie. Za to w Nintendo Switch BT przestaje działać, ale czego innego oczekiwać od mega konserwatywnych Japończyków.

@SilentPL Jak leciałem w tym miesiącu na wakacje, to przed startem była wyraźna prośba o wyłączenie urządzeń bluetooth na czas lotu. W telefonie po włączeniu trybu samolot, BT nie da się włączyć. W Nintendo Switch po włączeniu trybu samolotowego joy-cony nie będą działać bezprzewodowo. Nikt Ci nie zwróci uwagi na to, że włączysz BT w samolocie, bo nikt tego nie sprawdza. WIFI, BT, czy standardy telefonii komórkowej w ogólności nie przeszkadzają w funkcjonowaniu samolotu. Problemem są same urządzenia komunikacyjne, które mogą zakłócać inne częstotliwości. Jakość nadajników i odbiorników w urządzeniach konsumenckich nie jest nomen omen najwyższych lotów. Na ziemi to nikomu nie przeszkadza, ale w samolocie 100+ włączonych telefonów mogłoby mieć negatywny wpływ na instrumenty pokładowe.

Co do reszty argumentów. Wy więźniowie ekosystemu Apple nie macie pojęcia o tym jak wygląda konkurencja. Nie korzystacie z niej, więc powielacie mity. Ja używałem iPhone'ów od 3G do 5S jako główny telefon. Android do 4 wersji włącznie był tragiczny. Kompletny bałagan w systemie, z tragicznym zarządzeniem baterią. Od Androida 5 sytuacja się zmieniła, a później było tylko lepiej.

Inna sprawa, że w mojej pierwszej wypowiedzi chodziło tylko i wyłącznie o to, że kto miał odejść z ekosystemu Apple'a, to zrobił to już dawno temu, bo nawet półka cenowa 1500 zł oferuje znacznie więcej niż iPhone'y. Pewnie nawet nie zdajecie sobie sprawy, że często te tanie telefony mają ekrany z kalibracją o Delta E poniżej 2 punktów.

Dlatego pisałem na końcu, że Apple może dowolnie dyktować ceny, bo został im tylko żelazny elektorat, który nie odejdzie. Wy i tak kupicie iPhone'a, choćby kosztował 9999 zł. Apple w coraz większym stopniu staje się firmą modową, a nie technologiczną. Patrzą się też na taką Polskę, gdzie ludzie potrafią wydać na iPhone'a całą swoją miesięczną pensję, więc i podobny mechanizm zadziała na zachodzie, gdzie ludzie dodatkowo są bardziej rozrzutni. Nie chcesz kupować telefonu co rok czy dwa, nie ma sprawy, ale i tak zapłacisz tyle jakbyś kupował je częściej.

Sam luksus iSprzętu jest też mocno dyskusyjny. Ja często nazywam go luksusem bezdomnych. Nie stać na dom, mieszkanie, samochód itd. to zakup iPhone'a czy Maca daje iluzję luksusu. Tak samo jak zakup butów, torebki, czy praca w kawiarni zamiast w biurze. Z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że im ktoś lepiej zarabia, tym mniejszą uwagę przywiązuje do gadżetów. To są po prostu zabawki. Jedni będą używać iPhone'a, bo jest po prostu wygodny, inni Androida bo oferuje znacznie więcej i faktycznie z tego korzystają.

@speacetronic Pisałem przecież, że to sprzęt dla technicznie nierozgarnietych. Tam rzeczy po prostu działają. Byle jak, ale działają. Android jako otwarta platforma pozwala dostosowywać i automatyzować na poziomie dla iOS niedostępnym. Poza tym masz tanie Snapdragony 720,730 i 750 które choć odstają od topowych SoC, to mają i tak taki zapas mocy, że nic więcej nie potrzeba.

Wy żyjecie w nieświadomości, że Apple wyprzedza konkurencję. Prawda jest taka, że to iOS od lat kopiuje rozwiązania z Androida.

Dlatego też Apple może dyktować ceny jak chce, bo wy nie wyjdziecie z ekosystemu. Dobrych kilka lat temu sam porzucałem ekosystem Apple i to nie było łatwe. Pomogło to, że i tak cały czas używałem PC, bo Mac OS zwyczajnie nie miał oprogramowania na jakim pracuję.

Apple od lat olewa rynek pro. Wywalił CUDA i karty nvidii, a M1 to porażka na całej linii. Muzycy potrzebują min. 32 GB RAM do wirtualnych instrumentów. Z grafiką jeszcze gorzej, bo tam wydajność CPU ma najmniejsze znaczenie.

Sytuacja jest taka, że coraz więcej firm od CGI przenosi się na Ryzen + Linux + RTX. Taniej, stabilniej i szybciej.

Dalej piszesz o pendrive'ach i chwalisz iCloud, które jest prymitywne na tle uslug Google'a. Choć na Androidzie masz też wiele alternatyw, które mogą dowolnie głęboko integrować się z systemem.

Na Androidzie możesz nawet zainstalować desktopowego Linuxa i po podłączeniu telefonu do ekranu (np. przez wifi) i klawiatury mieć całkiem sensowny komputer na wyjazdy. Flagowce Samsunga robią to jeszcze lepiej dzięki DEX.

Z innych rzeczy. IOS potrafi już nastawiać wiele minutników jednocześnie? Ja z tego korzystam cały czas. Poprzez asystenta, który rozmawia ze mną po polsku.

Można już dowolnie ustawiać ikonki na ekranie, czy nadal trzeba zapychać czymś od góry? Pytam się bo jak niedawno sprawdzałem to się nie dało, ale tak mało używam iOS że może jest na to jakiś "magiczny" sposób.

@horyzont No tak, jak nie stać na profesjonalny sprzęt to się używa zabawek:) Jasne że iphone będzie uzyteczny na wiele sposobów. Różnica jest jednak taka, że Android zrobi wszystko to co iphone, a w drugą stronę niekoniecznie. Chyba tylko Lidar jest czymś czego nie ma w Androidzie, ale tutaj chyba większej rewolucji nie było. Zwykła fotogrametria dziala lepiej. Zmieniło się coś w tym aspekcie? Bo jak się tym interesowałem to soft był jeszcze mocno prototypowy.

Ja sam używam iphone'ow i Maków w swojej pracy. Nie lubię ich, jak tylko mogę to Windows + Android czyli jakieś 99,9% czasu. Lubię jednak pieniądze które Apple mi przelewa co miesiąc z Appstore'a.

Używam Samsunga za 1300 zł, a rodzinka nadal iphone z czego najnowszy to 11. Prawda jest taka że Samsung za 1300 zł miażdży iphone'a 11 funkcjonalnością. Android to pełnoprawny system operacyjny, a nie zablokowana wydmuszka jak iOS. Jakość zdjęć równie dobra, wydajność w praktyce identyczna. Jedyne w czym Iphone by błyszczał to emulatory konsol, których w Appstore brak, więc jedyna zaleta mocnego CPU i tak jest wadą po stronie Apple. W reszcie aspektów iphone przegrywa. Różnica w baterii jest taka, że mój telefon robi za powerbank dla iphone'ow. Podłączam kabelkiem oba telefony i dopiero wtedy iphone dociągnie do końca dnia. Wyswietlacz OLED miażdży LCD w iphone'ach. Dobrze że od 12tki w końcu jest obecny w każdym modelu.

Z innych rzeczy. Mam w telefonie radio FM (przydatne na wczasach zagranicznych) oraz gniazdo mini-jack. Wciąż ważne w samolocie, gdzie BT używać nie można. Przejściówki czy słuchawki Lightning to tylko mało wygodna proteza.

Tak mógłbym wymieniać i wymieniać, ale prawda jest taka że nikt kto ma duże oczekiwania od telefonu nie kupi iphone'a. W półce cenowej do 2000 zł znajdziemy coś dla każdego. W tym topowe SoC.

Dlatego też Apple może dać ceny jakie tylko chce, bo sprzęt ten kupują fanboye, albo technologicznie nierozgarnięci.