Ekipa Realmac Software od lat tworzy bardzo fajne aplikacje dla Maka i iPhone'a. Moje przygody z oprogramowaniem ekipy z Brighton w Anglii zaczęły się od programu LittleSnapper swego rodzaju teczki na różnego rodzaju zdjęcia, obrazki i zrzuty ekranu. Można je były katalogować i dodawać do niech własne opisy czy szkice. Po latach LittleSnapper doczekał się następcy, w postaci zupełnie nowego programu o nazwie Ember. Użytkownicy LittleSnapper'a będą pod wieloma względami czuli się jak w domu. Ember oczywiście wygląda nowocześnie, jak przystało na aplikację z 2013 roku, układ interfejsu pozostał jednak właściwie niezmieniony. Mamy więc okno z podglądem miniatur obrazków zapisanych w programie oraz boczny pasek z zakładkami do poszczególnych kolekcji. Możemy stworzyć zarówno tradycyjne kolekcje (foldery) jak i tzw. kolekcje inteligentne, w których automatycznie będą pojawiać się obrazki spełniające określone kryteria (np. datę stworzenia, tag itp.). Ember, podobnie jak LittleSnapper pozwala wykonywanie zrzutów ekranu, jego fragmentu lub poszczególnych okien. Tak jak w jego poprzedniku można opisywać wszystkie zdjęcia i obrazki. Możemy dodać tekst i narysować coś odręcznie. Możemy tez je wykadrować czy obracać. Brakuje mi co prawda funkcji, która pod pewnym względami czyniła Little Snapper aplikacją wyjątkową. Mowa o możliwości zamazywania części obrazka. Przydawało się to zwłaszcza przy wymazywaniu poufnych danych ze zrzutów ekranu, które mają trafić do publikacji. Pod tym względem jest to niewątpliwie pewien krok wstecz. Nie wiem czemu ekipa Realmac Software nie zostawiła w Ember takiej samej funkcjonalności jak w LittleSnapper. Z drugiej strony Ember to nie jest program graficzny w takim rozumieniu, jak Pixelmator (z którego korzystam) czy Photoshop. To przede wszystkim rodzaj aktówki, skoroszytu, w którym możemy skatalogować różnego rodzaju obrazy. Zapisywane w Ember obrazki możemy oznaczać tagami i dodatkowo je opisywać. Przydaje się to zwłaszcza wtedy, kiedy biblioteka urośnie do makabrycznych rozmiarów, a trzeba będzie odszukać ten jeden konkretny zrzut ekranu czy inną grafikę. Wiele zależy jednak od naszej własnej systematyczności w opisywaniu każdego dodanego do Ember obrazka. Obrazki możemy dodawać do programu ręcznie. Ja na przykład przeciągnąłem do programu sporo zrzutów ekranu z iPhone'a i iPada. Możemy wykorzystać także wbudowane narzędzie do robienia zrzutów ekranu, wyposażone w przydatną funkcję samowyzwalacza. Ember wyposażony jest także we wbudowaną przeglądarkę web, dzięki której szybko wykonamy zrzut ekranu strony internetowej. Program oczywiście wykonuje zrzut całej strony, a nie tylko widocznego fragmentu (choć i taką funkcję mamy do dyspozycji). Dodatkowo ekipa Realmac Software przygotowała także wtyczki do Safari i Chrome, pozwalające na wykonywanie zrzutów stron bezpośrednio w tych przeglądarkach i automatyczne dodawanie ich do biblioteki programu. W menu kontekstowym przeglądarki pojawia się także funkcja otwierania wybranego obrazka na stronie bezpośrednio w Emberze. Komplet narzędzi dzięki którym możemy mieć dostęp do źródeł ciekawych grafik i innych obrazków dopełnia wbudowany czytnik RSS. Jeśli nie mamy pomysłu który kanał RSS dodać do wbudowanego czytnika możemy wybrać jeden z kilku proponowanych przez ekipę Realmac Software. Wśród sugerowanych znalazły się m.in. RSS-y 500px, National Geographic czy Dribbble. Ember to program skierowany moim zdaniem do dość wąskiego grona odbiorców. Nie każdy użytkownik Maka potrzebuje aplikacji do katalogowania zrzutów ekranu, inspirujących grafik. Pewnie wielu nawet nie wiem co do Dribbble. Ich Ember nie zainteresuje. To program dla twórców szukających inspiracji i potrzebujących biblioteki ciekawych pomysłów znalezionych w sieci czy gdzie indziej (np. w innych programach dla Mac, iPhone czy iPada) czy generalnie dla osób, które ze zrzutami ekranu pracują i potrzebują jednego miejsca, w którym zbiorą wszystkie tego typu grafiki. Wiele razy, kiedy zwyczajnie przestałem korzystać z LittleSnapper, łapałem się na tym, że nie byłem w stanie odnaleźć interesującego mniej, konkretnego zrzutu ekranu aplikacji dla iPhone'a i iPada. Teoretycznie jest okazja by ponownie usystematyzować swoją pracę i tworzone w jej ramach zbiory. To jednak zależy tylko ode mnie. Ember nie jest programem tanim, rzekłbym nawet, że jest drogi. Kosztuje bowiem 44,99 €. Spotkałem się z głosami, że jako następca LittleSnapper powinien być oferowany jako jego darmowa aktualizacja. Myślę jednak, że po kilku latach ekipa Realmac Software mogła już sobie pozwolić na wypuszczenie całkiem nowej aplikacji, a nie bawienie się w aktualizację. Każdy musi jakoś zarobić na chleb. Ember w Mac App Store
Apple wydało aktualizację dla MacBooków Air 2013. Uaktualnienie oprogramowania MacBooka Air (z połowy 2013 roku) 1.0
Pisałem ostatnio sporo o aktualizacji jednego z najlepszych moim zdaniem edytorów grafiki rastrowej dla Mac, aplikacji Pixelmator . Zyskała ona ostatnio m.in. funkcję wektorowych kształtów oraz możliwość zmiany w taki właśnie kształty tekstu. Okazuje się, że program posiada także swoje drugie, ukryte oblicze. Jak donosi serwis OS X Daily , jednen skrót klawiszowy zmienia go w edytor grafiki wektorowej.
Pierwszy MacBook Pro został zaprezentowany w styczniu 2006 roku. Urządzenie to było kolejną generacją laptopów Apple, które kierowane były do bardziej wymagających użytkowników. Firma zrezygnowała wtedy z platformy PowerPC na rzeczy procesorów Intela, co było bardzo radykalną zmianą. Ponadto w komputerach zastosowano kilka innych rozwiązań, które stopniowo trafiały także do innych laptopów firmy. Zaprezentowany na początku czerwca bieżącego roku MacBook Pro Retina jest kolejnym, olbrzymim i odważnym krokiem postawionym przez Apple. Dzięki uprzejmości firmy Armago - Autoryzowanego Resellera Apple w Polsce mogliśmy przetestować ten komputer. Czy jednak jest to sprzęt na tyle rewolucyjny, by zmiany w nim wprowadzone miały wpływ na cały rynek notebooków? Zapraszam do lektury.
O nowych MacBookach Air pisałem niedługo po prezentacji. Zachwyciłem się nimi, bo uzupełniły wszystkie braki poprzednich „niepełnosprawnych” komputerów z serii Air, które - przez wolne procesory i jeszcze wolniejsze dyski - nadawały się praktycznie tylko do pisania. Nie kryłem więc radości, gdy dowiedziałem się, że nowa, 13-calowa wersja MacBooka Air została do mnie wysłana. Zwłaszcza, że w komplecie, oprócz zasilacza, klawiatury i Magic Trackpada znajdował się także najnowszy 27-calowy monitor - Apple Thunderbolt Display.
Przez ponad dwa tygodnie pracowałem na najnowszym MacBooku Pro 15" i postanowiłem napisać jego recenzję. Dla wiernych użytkowników Mac OS jest to na pewno jedna z najciekawszych pozycji, ale mój test będzie dotyczył sprzętu, a nie samego systemu i oprogramowania. Postaram się uczciwie opisać możliwości, zalety i wady oraz braki tego jedynego w swoim rodzaju komputera przenośnego.
Urządzenia Apple wyposażone w pojemnościowe ekrany dotykowe Multi-Touch są zaprojektowane tak, aby nie potrzebowały żadnego zewnętrznego rysika do obsługi. Rozwiązanie takie sprawdza się najczęściej znakomicie i jeszcze niedawno popularny rysik odszedł w zapomnienie, stał się kompletnie niepotrzebny. Z czasem jednak, gdy zastosowania wcześniej wspomnianych urządzeń spod znaku nadgryzionego jabłka rosły w zaskakująco szybkim tempie, pojawiła się pewna liczba aplikacji, które zdecydowanie skorzystałaby na większej precyzji obsługi - zapewnić ją może właśnie rysik. Pojemnościowe ekrany dotykowe są tymczasem bardzo "wybredne", jeśli chodzi o swoją obsługę i tradycyjnych rysików nie wspierają. Stylus od firmy Targus jest jednym z niewielu dostępnych na rynku peryferiów wskazujących, przystosowanych do tego typu ekranów. Postaram się ocenić jego przydatność po kilkunastu dniach testu.