Test słuchawek Sonos Ace
Od lat jestem fanem głośników aktywnych i systemu multi-room marki Sonos. Od lat też, przy okazji różnych konferencji produktowych tej firmy, pytałem się o brakujący – moim zdaniem – segment w ich portfolio, czyli słuchawki. Wreszcie się doczekałem. Od kilku tygodni mam okazję testować słuchawki Sonos Ace, pierwsze w portfolio tej marki, które dzisiaj mają swoją premierę.
Sonos Ace to słuchawki wokółuszne o konstrukcji zamkniętej, z dużymi owalnymi muszlami. Ich minimalistyczne wzornictwo wyraźnie nawiązuje do głośników czy soundbarów tej marki. Mamy więc tworzywo wykończone w podobny satynowy sposób co głośniki np. Era 100 czy Era 300 z elementami aluminiowymi czy metalowymi, jak maskownice mikrofonów czy wysuwane części pałąka. Wizualnie słuchawki sprawiają bardzo dobre wrażenie. Nie ma się tutaj do czego przyczepić.
Sonos Ace bardzo dobrze leżą na głowie i uszach, dzięki czemu śmiało można zanurzyć się w muzyce na wiele godzin. Wygodę i stabilne położenie słuchawek zapewnia elastyczna konstrukcja, która dopasowuje się do głowy i następnie blokuje w ustawionym położeniu. Bardzo dobrze sprawują się obszyte ekologiczną skórą poduszki z z pianki z pamięcią kształtu, które można łatwo wymienić. Utrzymywane są bowiem za pomocą magnesów.
Na dolnej krawędzi lewej muszli znalazło się gniazdo USB-C służące do ładowania lub podłączenia słuchawek kablem do źródła dźwięku. W komplecie znalazły się dwa kable: USB-C – USB-C oraz USB-C – mini jack. Obok gniazda umieszczono przycisk włączania i wyłączania słuchawek. Wystarczy przytrzymać go chwilę by uruchomić lub wyłączyć słuchawki. Na tylnej krawędzi prawej muszli znalazły się przełącznik suwakowy pozwalający na regulację natężenia dźwięku, przycisk aktywujący lub wyłączający system redukcji hałasu lub tryb pracy w kontakcie z otoczeniem.
Sonos Ace oferują niezłe tłumienie pasywne, a przecież wyposażone są także w system aktywnej redukcji szumów czy szerzej hałasu. Testowałem je m.in. w trakcie rodzinnych zjazdów, podczas których bez problemu mogłem się wyłączyć z dyskusji przy stole, usiąść obok na sofie i przenieść się w świat muzyki. System aktywnej redukcji hałasu jest też bezlitosny dla wszelkiej maści szumiących maszyn, od silników samochodów, szumu pociągu czy domowego wentylatora lub klimatyzatora. Przy czym sam system jest bezgłośny, nie generuje własnego szumu słyszalnego przez użytkownika. Słuchawki mogą także pracować w trybie kontaktu, a więc przesyłać dźwięki otoczenia do ucha użytkownika miksując je z muzyką. Przydaje się to wtedy, gdy nie chcemy rezygnować z kontaktu z otoczeniem.
Wspomnieć jeszcze wypada, że Sonos Ace wykrywają zdjęcie lub założenie ich ponownie na głowę i automatycznie wstrzymują lub wznawiają odtwarzanie muzyki. Funkcję tę, podobnie jak inne, można aktywować lub dezaktywować w aplikacji Sonos.
Producent deklaruje, że słuchawki mogą pracować nieprzerwanie do 30 godzin. Oczywiście nie zdecydowałem się na tego typu ekstremalny test nieprzerwanego słuchania przez tak długo, ale przy moim codziennym użytkowaniu ich średnio po pięć godzin musiałem ładować je raz w tygodniu. Co ważne, ładowanie tych słuchawek „do pełna” zajmuje około 30 minut.
Sonos Ace korzystają z Bluetooth i można je podłączyć do dwóch źródeł dźwięku. Na tym jednak nie koniec – Sonos wprowadził bowiem genialną moim zdaniem funkcję przekazywania na nie dźwięku z soundbaru Sonos Arc. Wystarczy skonfigurować tę funkcję w aplikacji, a następnie stuknąć w przycisk na ekranie „przekazuj dźwięk” i dźwięk z telewizora poleci nie na wspomniany soundbar Sonos Arc ale właśnie wprost do słuchawek.
Tutaj przydaje się funkcja inteligentnego przetwarzania ruchu Sonos z dynamicznym śledzeniem ruchu głowy, dzięki której słuchawki reagują na ruchy głowy podczas słuchania. W przypadku przekazywania dźwięku z soundbaru Sonos Arc słuchawki Sonos Ace pozwalają cieszyć się dźwiękiem przestrzennym wychodzącym ze źródła umiejscowionego w konkretnym miejscu w przestrzeni (telewizora). Co ważne, funkcja ta jest dostępna także podczas słuchania muzyki i często z niej korzystam, gdy pracuję przy komputerze.
Oczywiście słuchawki Sonos Arc wspierają dźwięk przestrzenny Dolby Atmos. Muzyka przygotowana dla Dolby Atmos dostępna jest m.in. w Apple Music, TIDAL i Amazon Music Unlimited.
Niestety bezstratne przesyłanie strumieniowe przez Bluetooth nie jest dostępne na iPhonie, gdyż system iOS nie wspiera kodeka AptX. Zawsze jednak słuchawki Sonos Ace można podłączyć do iPhone'a czy iPada za pomocą kabla USB-C – USB-C czy do każdego źródła dźwięku wyposażonego w gniazdo słuchawkowe za pomocą dołączonego kabla USB-C – mini jack. Niezależnie od sposobu połączenia – bezprzewodowo z iPhone'em (w tym przekazując dźwięk z soundbaru Sonos Arc) czy po kablu – dźwięk jest moim zdaniem genialny.
Sonos Ace tworzą szeroką i głęboką czy wręcz otaczającą scenę dźwiękową i to nawet w nagraniach, które nie zostały zremasterowane z myślą o np. Dolby Atmos. Słuchając nawet tak starych albumów jak „L'appocalypse des animaux” Vangelisa, wydanego w 1973 roku czy jeszcze starszego, bo pochodzącego z 1971 roku i pod względem produkcji mocno archaicznego albumu „666” zespołu Aphrodite's Child (kultowy album w historii rocka progresywnego greckiego zespołu założonego właśnie przez Vangelisa) znajdowałem się niemal po środku sceny muzycznej, będąc otoczonym dźwiękami klawiszy, gitar akustycznych i innych instrumentów, jakie pojawiają się na tych płytach. Podobne doznania jeśli chodzi o słuchanie muzyki niejako ze środka sceny miałem w przypadku albumu ze ścieżką dźwiękową Erica Serry do filmu „Wielki Błękit”, i ten właśnie album miałem okazję odkrywać na nowo, zwłaszcza jeśli chodzi o jego dźwiękową plastyczność w całym zakresie pasma oraz różne niuanse, drobne dźwięki na dalszych planach, których wcześniej nie wychwyciłem.
Basy, zwłaszcza dźwięki gitar basowych czy kontrabasu są bardzo dynamiczne z bardzo dobrym odcięciem, a przy tym mięsiste. Tworzą bardzo solidną podstawę, potrafią, jeśli producent danej muzyki tego chciał, zejść w dół z głowy, tak by słuchacz odczuł je niemal całym ciałem. Tak było m.in. w przypadku basu na wspomnianym albumie z muzyką do filmu „Wielki Błękit”. Z kolei. na klasycznym albumie „Moving Pictures” zespołu Rush słuchawki Sonos Ace przepięknie oddają mruczenie basu Geddy'ego Lee na granicy basu i dolnego środka pasma.
Średni zakres częstotliwości to przede wszystkim wokale, gitary czy instrumenty klawiszowe. Tutaj także jest czym się delektować. Słuchawki Sonos Ace gwarantują dużą plastyczność instrumentów w środku pasma. Dźwięki gitar można niemal dotknąć, podobnie jest z wokalami czy instrumentami klawiszowymi i to właściwie w każdym gatunku muzycznym, którego słucham. Odsłuchiwałem na nich m.in. moje ulubione albumy progrockowe i progmetalowe, ale także albumy The Police i Stinga, Pat Metheny Group po wydany niedawno solowy album Kerry'ego Kinga (gitarzysty Slayera). Poza plastycznością i mięsistością instrumentów uwagę zwraca także ich dobra separacja (nie tylko w średnicy ale w obrębie całego pasma).
Góry są subtelne, dynamiczne i selektywne niczym reflektory rozświetlające scenę nie rażąc przy tym widza. Reprodukowane przez Sonos Ace górki rozświetlają właśnie w subtelny sposób scenę muzyczną tworzoną przez te słuchawki.
Sonos Ace to jedne z najlepszych słuchawek, jakie miałem okazję testować w ostatnim czasie. Są naturalnym uzupełnieniem ekosystemu urządzeń multi-room tej marki, choć posiadanie jakiegokolwiek innego należącego do niego urządzenia nie jest oczywiście wymagane. W słuchawkach Sonos Ace zgadza się wszystko, od wzornictwa, przez wygodę, funkcje (świetny system aktywnej redukcji hałasu, śledzenie ruchów głowy i dźwięk przestrzenny oraz przenoszenie dźwięku z soundbaru Sonos Arc), czas pracy na baterii, po – co jest wciąż najważniejsze – brzmienie.
Słuchawki Sonos Ace dostępne są w cenie 2149 zł.