Wybór monitora Studio Display dla wielu osób jest sensownym rozwiązanie, a dla innych kosztowną fanaberią. Nie da się ukryć, że obie strony mają rację, jednak na rynku brakuje alternatywy dla posiadaczy na przykład MacBooków Pro (nie licząc drogiego ProDisplay XDR).

Monitor przychodzi do nas w białym kartonie, który został zaprojektowany w niezwykle przemyślany sposób, potęgując pierwsze wrażenia z obcowaniem z tym produktem. Wystarczy odsunąć na bok ścianki, aby móc wyciągnąć monitor. Niby nic wielkiego ale takie rozwiązanie mogło zastosować tylko Apple. To samo tyczy się materiałowego uchwytu umożliwiającego przenoszenie kartonu.

W zestawie z monitorem dostajemy metrowy czarny kabel Thunderbolt, który cechuje się wysokiej jakości oplotem. Wydaje się on bardzo solidny i wytrzymały. Taki sam oplot zastosowano w kablu zasilającym, którego w warunkach domowych nie można normalnie odczepić. Dodatkowo oprócz dokumentacji czekają na nas dwie czarne naklejki.

Wybrany przeze mnie monitor ma wbudowaną podstawkę, która w przeciwieństwie do tej znajdującej się w iMacu jest bardzo stabilna i podczas podnoszenia monitora nie lata bezwładnie. Umożliwia ona regulację pochylenia w zakresie od −5° do +25°.

Sam monitor został wykonany ze srebrnego aluminium oraz tafli szkła. Jak na swoje rozmiary jest ona również bardzo ciężki - ponad 6,5 kilograma (wersja z droższą podstawką waży 7,7 kilogramów). W porównaniu do 27-calowego iMaca wygląda on na bardzo małego, dzięki czemu prezentuje się dużo lepiej i bardziej minimalistycznie. Z tyłu znajdują się cztery porty USB-C (do 10 Gb/s), z czego jeden jest zgodny ze standardem Thunderbolt 3. Pozwala on na ładowanie MacBooków Pro z maksymalną mocną 96 watów. Zarówno dolna i jak górna krawędź monitora posiada dziurki, które umożliwiają poprawną wentylację. Niestety w dłuższym okresie może to skutkować pojawieniem się kurzu pomiędzy matrycą a taflą szkła.

Apple Studio Display cechuje się jasnością na poziomie 600 nitów (w przypadku iMaca jest to 500 nitów) i jest to znacząca różnica. Szczególnie, gdy postawimy oba urządzenia obok siebie. Wyświetlany obraz jest wyraźniejszy i sprawia lepsze wrażenie. Prawdopodobnie jest to spowodowane sposobem montowania matrycy oraz jej drobnymi usprawnieniami. Całość wygląda jakby była przyklejona do szyby (tak jak w 24-calowym iMacu).

Niestety porównując ekran monitora z tym zamontowanym w 14-calowym MacBooku Pro widać różnicę. Brak wsparcia dla ProMotion oraz dużo niższa jasność jest znacząca, jednak sam monitor przy pracy jest bardzo dobry i zapewnia podobną jakość pracy co w przypadki dużego iMac, który dla wielu osób jest rewelacyjny.

Apple podkreśla wysoką jakość sześciu głośników zamontowanych w monitorze oraz wsparciem dla dźwięku przestrzennego. Grają one bardzo dobrze, wyraźnie oraz cechują się głębią. W porównaniu do iMaca są one jednak cichsze.

Aktualnie największym rozczarowaniem jest obraz z wbudowanej kamery. Jest on dramatyczny, do tego stopnia, że do wideo rozmów wykorzystuję wbudowaną kamerę w iMacu lub 14-calowym MacBooku Pro. Apple obiecało rozwiązać ten problem z kolejną aktualizacja oprogramowania, jednak nie wiadomo kiedy będzie ono dostępne. Pracownicy iFixIt twierdzą, że jakość powinna odpowiadać tej znanej z iPhone'a 11 co może nastrajać pozytywnie. Genialnym rozwiązaniem jest zastosowanie funkcji Centrym uwagi, która pozwala na śledzenie naszych ruchów w zakresie 122 stopni.

Tak jak wspomniałem na początku - ogromną zaletą tego monitora jest perfekcyjna integracja z komputerem Mac oraz systemem macOS. Możliwość sterowania jasnością, głośnością z poziomu klawiatury jest ogromnym udogodnieniem. Monitor po prostu działa. Ciekawostką jest, że wybudza się on szybciej niż ekran w iMacu, pomimo tego, że jest od podłączony do iMaca. W momencie podłączenia go do MacBooka proces wybudzenia jest natychmiastowy i idealnie zgrany z ekranem MacBooka.