Apple, Google, Amazon i wiele wiele innych światowych korporacji może spodziewać się wzrostu podatków, jakie nałoży na nie rząd Korei Południowej. Wszystko wynika ze skargi Samsunga i innych lokalnych firm, że uprzywilejowanie konkurencji na rodzimym rynku utrudnia im uczciwą walkę o klienta.

Rewolucja podatkowa chyba nie jest określeniem na wyrost. Wiele państw zorientowało się, że gigantyczne zyski koncernów, na które ciężko pracujemy kupując coraz więcej elektroniki, omijają ich systemy podatkowe, odprowadzając podatki tylko w kraju produkcji - najczęściej Chinach, albo w państwach, które mają korzystniejszą stopę opodatkowania.

Opodatkowanie Apple zajmuje ostatnio sporo uwagi opinii publicznej, dodajmy, w coraz to innych zakątkach świata. W Europie wciąż żywy jest problem przeniesienia się koncernu podatkowego do Irlandii, skąd może działać na terenie całej Unii Europejskiej. Niskie, irlandzkie podatki sprawiły jednak Apple trochę problemów. Swego zaczęli domagać się Włosi, którzy za sprzedaż w oficjalnych Apple Store’ach ulokowanych na Półwyspie Apenińskim naliczyli sobie 1,3 miliarda dolarów. Wreszcie Amerykanie, którzy w ramach wojny podatkowej z Chinami postanowili nałożyć swoje podatki, czasowo omijające krajowy koncern.

Jakie konkretnie opodatkowanie nałożą na Apple i innych graczy Koreańczycy? Na razie nie wiadomo. Wiadomo jednak, że pomysł spotkał się z aprobatą rządu i proces legislacyjny ma przebiec szybko. Trudno nie uznać, że takie działanie oparte jest na logice, wręcz dziwnym jest, że nie lobbowano wcześniej takiego stanowiska (albo robiono to nieskutecznie). Z drugiej strony, mam wrażenie, że koreańskie społeczeństwo ucieszyłoby się bardziej z dodatkowych zniżek podatkowych dla Samsunga, zwłaszcza, gdyby wynegocjowano z producentem niższe marże na lokalnym rynku. Jedno jest jednak pewne, wyższe podatki przełożą się na ceny urządzeń, a to odbije się na naszych portfelach.

Źródło: 9to5Mac