Blogi

W mojej ponad sześcioletniej już przygodzie z blogowaniem o Apple (przede wszystkim o aplikacjach) zdarzało mi się wykonywać zdjęcia całych stron internetowych. Nie jest może to zajęcie, które wykonuję często, zwykle jednak korzystam wtedy z prostego programu o nazwie Paparazzi!, którego opisałem ponad 4 lata temu jeszcze na mackozer.pl (TUTAJ). Ostatnio przypomniał go serwis OS X Daily, myślę, że to dobra okazja by wspomnieć o nim kilka słów także i tutaj na blogu MyApple. Z tego co widzę, to program nie zmienił się od czasu, kiedy opisywałem go kilka lat temu. Dalej jednak świetnie sprawdza się w swojej roli. Aplikacja daje nam możliwość wykonania zrzutu całej strony internetowej (a nie tylko fragmentu widocznego w przeglądarce), mamy także możliwość wykonania zrzutu tylko wybranego fragmentu, licząc od lewego górnego rogu strony. Tak wygląda zrzut o wymiarach 1200 x 800 pikseli. Możemy także określić minimalny wymiar w pionie lub poziomie wykonanego zrzutu. Program serwuje nam kilka domyślnych wymiarów (widać, że jest stosunkowo stary, brakuje w nich np. 13-calowego MacBooka Air). Zrzuty zapisywać można w formacie TIFF, JPG, PNG i PDF. W oknie zapisu można jeszcze je przeskalować lub na sztywno wpisać właściwy rozmiar. Paparazzi! daje też dostęp do zakładek w Safari. Możemy też szybko wykonać zdjęcie aktualnie otwartej strony w tej przeglądarce. Sam program oferuje też widok web (dzięki czemu będziemy mogli przejść pod inny adres i wykonać zrzut znajdującej się pod nim strony) oraz podgląd wykonanego zrzutu na pełnym ekrani Program Paparazzi! dostępny jest za darmo. Znajdziecie go TUTAJObserwuj @mackozer

Z poradami dotyczącymi OS X zwykle jest tak, że jak znajdę jakąś godną uwagi, to nie jest to co prawda dla mnie nowość, zdaję sobie jednak, że z pewnych funkcji OS X czy iOS korzystam zupełnie bezwiednie. Trochę jak student uczący się do egzaminu według zasady "3*Z" (zakuć, zdać, zapomnieć). Właśnie serwis Livehacker przypomniał mi o funkcji z której korzystałem tydzień temu. Mowa o powiązania danych logowania do OS X z naszym Apple ID, dzięki czemu możemy łatwo zresetować nasze dane logowania, jeśli tylko pamiętamy nasz login i hasło np. do iCloud. Zapytacie jak to możliwe, że ktoś, kto korzysta niemal 12 godzin na dobę z komputera Macintosh i programu 1 Password może nie pamiętać swoich danych logowania. Oczywiście, że pamiętam. Zdarza mi się jednak przychodzić z pomocą mojej rodzinie. Z komputerów Mac korzysta przynajmniej kilka bliskich mi osób. Nie są jednak "Power Userami", a zwykłymi użytkownikami, którzy swój komputer "otwierają" rzadko i jeszcze rzadziej logując się do niego. Kilka razy zdarzyło się już, że musiałem odzyskiwać, a raczej restartować ich hasła. Na szczęście proces był stosunkowo łaty, dzięki temu, że korzystają z iCloud (głównie z poczty), a przy instalacji systemu aktywowałem możliwość zmiany hasła po podaniu danych logowania właśnie do chmury Apple. Funkcję tę można aktywować w Preferencjach systemowych, w ustawieniach Użytkownicy i grupy. Wystarczy wybrać interesujące nas konto użytkownika i w ustawieniach hasła zaznaczyć "Użytkownik może zerować hasło, podając Apple ID". Jeśli ustawiamy komputer dla dziecka, także w tym widoku możemy włączyć nadzór rodzicielski. Jeśli w przyszłości będziemy mieli problem z zalogowaniem, OS X zaproponuje nam reset hasła po podaniu naszych danych logowania do iCloud. Z doświadczenia wiem, że w przypadku osób, które korzystają z komputera Mac bez wnikania w szczegóły systemu, częściej pamiętają hasło do poczty niż dane logowania do komputera. Podejrzane na LifeHackerObserwuj @mackozer

Aplikacji Clear, będącej prostą listą rzeczy do zrobienia o dość oryginalnym interfejsie, tworzonym właściwie w całości przez to co najważniejsze, czyli same zadania, stałym czytelnikom przedstawiać nie muszę. Program zarówno w wersji dla iOS jak i OS X doczekał się właśnie aktualizacji rozszerzającą jego możliwości o funkcję przypomnień. Teraz do każdego zadania możemy dodać datę i godzinę, kiedy aplikacja ma nam przypomnieć o wykonaniu jakiegoś zadania. Zrobi to zarówno na iPhone, iPadzie, jak i komputerze Mac za pomocą systemowych powiadomień Push. To może nie wiele, ale funkcję przypomnień docenią zwłaszcza zapominalscy - tacy jak ja, którym zadania i rzeczy ważne uciekają przez palce. Teraz Clear pozwala mi stworzyć taki plan każdego dnia, a program przypomni mi o tym, co naprawdę muszę zrobić. Oczywiście... takie rzeczy mogłem dotąd robić w innych aplikacjach. Clear w wersji dla iOS zyskał także nowe zestawy dźwięków, choć to moim zdaniem zupełnie nieistotny dodatek, nie mający jakiegokolwiek wpływu na funkcjonalność programu. Jeden z zestawów zawiera dźwięki mniej lub bardziej kojarzące się ze Science Fiction, a drugi to dźwięki stylizowane na te, wydawane przez komputery 8-bitowe. Ten pierwszy (SF) dostępny jest dla wszystkich za darmo. Drugi (8-Bit) kosztuje 1,99 €, co przy cenie samego Clear dla iOS wynoszącej 4,99 € wydaje się dość sporo. Ci z Was, którzy wcześniej korzystali z Clear+ mogą jednak pobrać go za darmo. Szczegółowy opis tej procedury znajdziecie TUTAJ. Clear to program, który początkowo wzbudził wiele zachwytów, głównie przez wspomniany już interfejs użytkownika. Teraz ma on chyba tylu zwolenników co przeciwników. Ci ostatni wypominają mu ograniczoną funkcjonalność. Faktycznie, nie oferuje on nawet tyle, co choćby systemowa aplikacja Przypomnień. Z drugiej jednak strony jest ładny, szybki i wygodny w obsłudze, jeśli tylko nie potrzebujemy jakichś rozbudowanych funkcji (te znajduję np. w Wunderlist). Sam korzystam z Clear do szybkiego tworzenia prostych list, np. zakupów. Clear dla iPhone'a i iPada w App Store w cenie 4,99 €: Pobierz z App Store Clear dla Mac w Mac App Store w cenie 8,99 €: Pobierz z Mac App StoreObserwuj @mackozer

Są dwa typu ludzi, pierwszy preferuje Touchpad a drugi mysz. Ja należę do tych drugich i dobrze mi z tym.

Facebook nie zasypia gruszek w popiele w temacie aplikacji mobilnych. W ostatnich 10 dniach dwukrotnie zaktualizował Messengera, czyli komunikatora tego serwisu. W najnowszej wersji Messenger zyskał m.in. możliwość wysyłania i odbierania filmów wideo, a także funkcję robienia zdjęć i ich upiększania bezpośrednio w tym programie. Wystarczy stuknąć w ikonę kamery by zrobić zdjęcie. Podgląd z aparatu pojawi sie w dolnej części widoku konwersacji. W przypadku zdjęć i filmów z rolki aparatu wystarczy stuknąć w ikonę przedstawiającą zdjęcia i zaznaczyć interesujący nas obrazek lub film. Wspomnieć wypada, że Facebook pozwala na przesyłanie filmów trwających maksymalnie 90 sekund. Najnowsza wersja przynosi także poprawki w wyszukiwaniu. Ważniejsze dla mnie jest dodanie w poprzedniej aktualizacji możliwości tworzenia grup czy forwardowania wiadomości do innych użytkowników. Messenger to dla mnie jedna z najważniejszych aplikacji z oferty Facebooka, a wewnętrzny komunikator to chyba najczęściej wykorzystywana przeze mnie funkcja tego programu. Nie dziwi mnie to, że Facebook aktualizuje swoje aplikacje mobilne. Jego użytkownicy stają się coraz bardziej mobilni. Wielu moich znajomych korzysta z tego serwisu właśnie przez aplikacje dla iOS czy Androida. Messenger dla iPhone'a w App Store za darmo. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Powiadomienia Push ze stron internetowych to bardzo przydatna funkcja w systemie, dzięki której wiem od razu o nowych treściach, jakie pojawiły się na interesujących mnie stronach. Problem w tym, że teraz swoje powiadomienia próbują wcisnąć mi niemal wszystkie strony, a ja już dziękuję. Mam to co chce i wystarczy. Pojawiające się przy pierwszej wizycie okno zapytania o dodanie powiadomień Push czasami potrafi mnie zirytować. Możemy jednak zablokować tego typu pytania raz a dobrze, nie wyłączając przy okazji powiadomień od stron, które już zaakceptowaliśmy (a więc są dla nas ważne). W tym celu wystarczy wejść w ustawienia przeglądarki Safari i przejść do karty "Powiadomienia". W jej lewym dolnym rogu znajdziemy opcję "pozwalaj witrynom na pytanie o pozwolenie wysyłania powiadomień push". Wystarczy ją odznaczyć i możemy cieszyć się spokojem przy przeglądaniu stron, zwłaszcza tych, do których często nie zaglądamy. W tym samym widoku możemy także włączyć lub wyłączyć powiadomienia z wybranych stron, jeśli zmieniliśmy zdanie. Podpatrzone na OS X DailyObserwuj @mackozer

Z pewnością każdy z Was, kto prowadzi na co dzień samochód i mieszka w większym lub mniejszym dziennie musi trochę postać, czy to w korku, czy to na tzw. czerwonej fali (rzucając najbardziej śmierdzącym i zgniłym mięsem w kierunku miejskich urzędników, którzy źle ustawili światła). Ja mam tak każdego dnia - zwłaszcza teraz, kiedy dwie ważne arterie komunikacyjne w Łodzi są całkowicie wyłączone z ruchu i rozkopane. Zastanawialiście się kiedyś jak by to wyglądało z drugiej strony? Czy dalibyście radę ogarnąć ruch w mieście, tak by kierowcy stali jak najkrócej i by ich irytacja (delikatnie mówiąc) nie sięgnęła szczytu? Teraz możecie to sprawdzić dzięki grze City Rush dla iPada.

Powodów, dla których konsumenci wybierają sprzęt Apple jest sporo, a liczba użytkowników, doceniających system OS X i iOS oraz urządzenia firmy z Cupertino z roku na rok rośnie. Często możemy usłyszeć o zachwycie nad designem, możliwościami i innowacyjnością rozwiązań, ale jednym z głównych powodów, dzięki którym sprzęt Apple budzi uznanie to integracja hardware'u z softwarem , z której wynika wiele zalet. W Apple współpracujące ze sobą zespoły biorą udział w pracy całościowo nad jednym produktem, co pomaga w jak najlepszym zoptymalizowaniu sprzętu oraz stawia pracownikom bardzo wysoko poprzeczkę. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda u konkurencji, gdzie w przypadku sprzętów mobilnych Google tworzy oprogramowanie, a inne firmy takie jak Samsung, Sony i HTC pracują nad hardwarem i implementacją zmodyfikowanego przez siebie Androida do swoich urządzeń. Oba rozwiązania mają swoje plusy i minusy, choć uważam, że sytuacja gdzie to jedna firma pracuje nad danym telefonem, tabletem, czy komputerem od początku do końca przynosi lepsze rezultaty.

Apple ogłosiło wyniki finansowe za 2 kwartał 2014 roku. Zatem rozkładamy na czynniki pierwsze wszystkie cyfry. Co jest kołem zamachowym firmy i dlaczego? Jak to możliwe, że iPad sprzedaje się gorzej. Co z iPodem? Gdzie Apple odnotowuje wzrost sprzedaży? Te tematy będą w głównej mierze zaprzątać naszą głowę.

O Pure dla iPhone'a - moim zdaniem najładniejszej przeglądarce zdjęć opublikowanych w serwisie Flickr - pisałem we wrześniu ubiegłego roku. Program swoim minimalistycznym interfejsem, który dużym stopniu tworzą same fotografie, przypomina trochę aplikację do upiększania zdjć Analog. Przypominam Wam o Pure głównie dlatego, że program dostępny jest obecnie za darmo. Program niemal w całości obsługiwany jest za pomocą gestów. Jego szerszy opis znajdziecie TUTAJ. Pure dla iPhone'a w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Opera zaktualizowała właśnie swoją przeglądarkę Opera Coast z wersji dostępnej tylko dla iPada do wersji uniwersalnej. Opera Coast dla iPada pojawiła się w App Store we wrześniu ubiegłego roku, zrobiła na mnie dobre wrażenie choć miałem pewne wątpliwości co do tego, czy uda się jej zawalczyć o użytkowników (tekst znajdziecie TUTAJ). Teraz szanse wzrosły. Opera Coast wydaje mi się wręcz stworzona dla iPhone'a. Opera Coast nie została zwyczajnie przeniesiona z większego ekranu iPada na mniejszy ekran iPhone'a. Interfejs programu został dostosowany do potrzeb tego drugiego urządzenia, co więcej w związku z aktualizacją przepisano częściowo kod programu. Kilka godzin surfowania za pomocą Opera Coast na iPhone pozostawia bardzo dobre wrażenie. Interfejs programu świetnie nadaje się do korzystania za pomocą jednej dłoni, a właściwie jednego kciuka. W każdym miejscu w programie do wygodnego korzystania wystarczą nam proste gesty przesuwania palcem w prawo lub w lewo (czyli wstecz do przodu przy przeglądaniu stron czy powrót do poprzedniego widoku), w dół lub w górę (przejście do lub wyjście z widoku wyszukiwania). W widoku podstawowym na ekranie startowym zobaczymy zbiory złożone z dziewięciu kafelków, będących oczywiście linkami do stron internetowych. Każdy kafelek wyświetla logo danej strony (czasem jest ono różne na iPhone i iPadzie co wynika z faktu ładowania różnych wersji stron - mobilnej lub pełnej - na obydwu urządzeniach). Pod kafelkami znajdziemy swego rodzaju stos z kafelkami stron, które przeglądaliśmy, a których jeszcze nie dodaliśmy do jednego ze zbiorów. Wystarczy przesunąć stos na jeden z boków by odsłonić większą liczbę kafelków. Później pozostaje przytrzymać palec na wybranym z nich i przesunąć go do jednego ze zbiorów. Dostosowanie ekranu startowego nie ogranicza się tylko do wspomnianych zbiorów kafelków z linkami do stron. Możemy zmienić także tapetę. Wystarczy przytrzymać na niej palec, a program wyświetli zbiór proponowanych tapet (stale powiększany). Możemy też wybrać tapetę z dowolnej strony. W tym celu należy przytrzymać palec na zdjęciu i następnie stuknąć w ikonę tapety i wałka. Nie znajdziemy w programie żadnego paska adresu, choć oczywiście bez problemu znajdziemy interesującą nas stronę. Wystarczy użyć w tym celu wbudowanej w program wyszukiwarki. W tym celu wystarczy przesunąć palcem w dół w głównym widoku. Nie musimy przesuwać napisu "Szukaj w sieci". Możemy zrobić to przesuwając palcem w dół w dowolnym miejscu ekranu. Teraz wystarczy wpisać choćby fragment nazwy interesującej nas strony lub frazy wyszukiwania. Opera Coast wyświetli kafelki proponowanych stron. Program wyświetli także sugerowane frazy wyszukiwania w Google. Jeśli w wynikach Google nie znajdujemy szukanej odpowiedzi czy strony w każdej chwili możemy wrócić do widoku wpisywania zapytania i je skorygować. Wspomnieć też wypada, że przeglądarka Opera Coast wyposażona jest w zabezpieczenie przed niebezpiecznymi stronami. Z tego co wiem Opera prowadzi swój własny katalog tego typu stron i jeśli przypadkiem będziemy chcieli na taką wejść program wyświetli nam odpowiednie ostrzeżenie. Na dole ekranu znajdziemy jedynie dwa przyciski. Środkowy przenosi nas do ekranu startowego, prawy - z ikoną symbolizującą karty - otwiera widok wyboru kart. To w tym widoku dostępne jest menu udostępniania adresu strony w serwisach społecznościowych czy mailem. Wspomnę jeszcze, że nowa Opera Coast synchronizuje zbiory kafli z linkami oraz wspomniany wyżej stos przez chmurę Apple, czyli iCloud. Jeśli więc korzystamy z tej przeglądarki zarówno na iPhone jak i iPadzie to te same strony znajdziemy na jednym i drugim urządzeniu. Sama synchronizacja odbywa się z dbałością o oszczędzanie energii. Opera Coast synchronizuje się z chmurą w określonych interwałach czasowych (na moje oko jest to kilka minut). Opera Coast to bardzo specyficzna przeglądarka, stworzona raczej dla relaksu, wygodnego przeglądania stron w każdych warunkach. Nie jest to produkt napakowany różnymi funkcjami, a raczej wygodne narzędzie do surfowania po sieci zarówno na kanapie jak i w tramwaju czy autobusie. W tych dwóch ostatnich przypadkach zdecydowanie wygrywa Opera Coast na iPhone. Przyznam, że osobiście dopiero wersja dla iPhone'a zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Sam program działa szybko i w miarę stabilnie, jak na tak dużą aktualizację (w ciągu kilku godzin zdarzyło mu się wysypać tylko raz). Szczerze polecam Waszej uwadze, choćby celem sprawdzenia. Wspomnę na koniec, że spora część kodu tego programu powstała w Polsce. Opera Coast dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Neil Young - jeden z moich ulubionych folkowych muzyków - zaprezentował swój projekt Pono i ruszył na Kickstarterze ze zbiórką pieniędzy na jego realizację. Jego celem było zebranie 800 tys. dolarów. Zebrał ponad 6,2 mln, a pomogło mu w tym prawie 20 tys. wpłacających. Pono to urządzenie do słuchania muzyki w formacie FLAC, które ma współpracować z serwisem o tej samej nazwie, w którym będzie istniała możliwość zakupu utworów w bezstratnej jakości. Takich urządzeń na rynku było już kilka, ale żadne nie oferowało tak spójnego systemu wzbogaconego o system zakupu muzyki i w ten sposób promowanego. Young ewidentnie celuje w grupę, która nie zadowoli się słuchaniem muzyki ze Spotify, czy tej zakupionej w iTunes. Young celuje w audiofilów, w ludzi, którzy swoim sprzętem poniżej standardu prezentowanego przez Bang&Olufsen nie chcieliby schodzić. Ci ludzie czasem jednak opuszczają swoje studia muzyczne i salony domowe i chcieliby mieć swoją muzykę przy sobie. To właśnie dla nich jest Pono.

No i proszę, BinaryNights, twórcy popularnego managera plików ForkLift (z którego od lat korzystam) wydali właśnie swoją nową aplikację, która w przyszłości może stać się konkurencją dla równie albo nawet bardziej popularnego programu 1Password (który właśnie doczekał się aktualizacji). Locko wygląda dość podobnie, choć zdecydowanie bardziej ascetycznie i płasko i w pewnym stopniu gorzej niż 1Password dla Mac. Na pierwszy rzut oka oferuje w sumie podobne możliwości, nie licząc agenta 1Password, który zdecydowanie poprawia wygodę korzystania z tego typu aplikacji. Jest co prawda wtyczka (agent) dla przeglądarki. Locko oferuje schowki na różnego rodzaju dane, od danych logowania, danych kart kredytowych, kont, po notatki, zdjęcia i dokumenty oraz generator haseł (czyli to co oferuje 1Password). Na obecną chwilę nie widzę żadnych dodatkowych opcji, którymi poszczycić się może właśnie 1Password, o aplikacji dla iOS nie wspomnę - Locko to program tylko dla OS X. Loco umożliwia import z 1Password, choć moim zdaniem oczekiwanie, że ktoś się na obecną chwilę przesiądzie jest mocno na wyrost. Wiem, że tytuł tego wpisu jest dość kontrowersyjny, ale tak moim zdanie plasuje się ten produkt. Jeśli rozbudowany 1Password to górna półka premium, to stosunkowo ubogi w dodatkowe funkcje Locko na obecną chwilę jest produktem budżetowym. Na szczęście BinaryNights może z niego jeszcze zrobić kombajn, który będzie mógł zawalczyć z 1Password o palmę pierwszeństwa. Czekam zatem na szybkie aktualizacje i aplikację dla iOS! Jeśli korzystacie tylko z komputera Mac, nie macie iPhone’a, iPada czy iPoda touch, a szukaliście takiego rozwiązania Locko wydaje się wartym rozważenia programem, zwłaszcza, że w obecnej chwili mona go kupić w promocyjnej cenie za 0,89 €. Pobierz z Mac App StoreObserwuj @mackozer

Twitter udostępnił dzisiaj wszystkim użytkownikom nowy wygląd swojego serwisu w wersji web, a właściwie lub przede wszystkim nowy wygląd strony profilowej. Nowy profil użytkownika nie przypomina już tego małego, niszowego serwisu mikroblogowego, do którego dołączyłem w grudniu 2008 roku. Twitter przemienia się w serwis społecznościowy z prawdziwego zdarzenia, co ma oczywiście zalety i wady. W nowym profilu sporo miejsca zajmuje nie tylko zdjęcie czy obrazek użytkownika ale obrazek profilowy. Przypomina mi to zarówno strony (fanpage) na Facebook jak i profile w Google+. Nie jest to wada. Jak dla mnie to profil użytkownika Twittera wygląda chyba najładniej z tych trzech, choć może być to efekt nowości. Podoba mi się wygodny dostęp zarówno do list użytkowników, którzy śledzą dany profil, jak i tych śledzonych, a także do tweetów zawierających zdjęcia i filmy. Tutaj Twitter trochę się powtarza, bo link do podglądu wiadomości z multimediami znajdziemy i na pasku profilowym (tak go nazywam) i w lewej kolumnie. Twitter rozdzielił też nasze tweetnięcia od tych, które są odpowiedzią na inne. Nie do końca rozumiem takie posunięcie, które moim zdaniem przynosi więcej szkody niż pożytku. Zauważyłem też, że w widoku profilu nie mam dostępu do wątków dyskusyjnych - szkoda. Podoba mi się za to funkcja przypinania tweetnięcia do linii czasu. Możemy teraz jedną wybraną wiadomość, której treść chcemy promować, przypiąć na samą górę naszego profilu. W każdej chwili możemy ją odpiąć i przypiąć coś innego. Wiadomości prywatne dostępne są cały czas w górnym pasku, w prawym rogu ekranu, obok ikony tworzenia nowej wiadomości. Wyświetlane są one - podobnie jak panel tworzenia wiadomości w swego rodzaju "oknie" zawieszonym nad właściwym profilem. Zauważyłem jednak że nie wszystko zostało zmienione i niektóre ze stron webowego Twittera wygląda tak jak dawniej. Mówię tutaj o widoku głównym (Home) i powiadomieniach. W sieci pojawiają się już dyskusje, czy to dobry ruch. Moim zdaniem tak. Pamiętajmy, że Twitter musi na siebie zarobić, a na tym, jak wyglądał stary serwis moim zdaniem za bardzo zarobić się nie dało. Jeśli cały Twitter zmieni się w taki sposób jak profile użytkowników, to znajdzie się miejsce na reklamę i promowane treści nie tylko we właściwym timeline. Nie mam nic przeciwko by Twitter zarabiał, ważne by sposób w jaki to robi nie uwierał mnie - użytkownika. Wydaje mi się, że kierownictwo tego serwisu poszło już jakiś czas temu po rozum do głowy, kiedy widzę w jaki sposób zmienia się oficjalna aplikacja Twittera dla iOS. Obserwuj @mackozer

Użytkownicy 1Password dla iOS od dawna czekali na aktualizację, która przyniosłaby zarówno dostosowanie wyglądu programu do iOS 7 jak i nowe funkcje. Okazuje się, że AgileBits zaktualizowała zarówno wersję tego programu dla iPhone'a, iPada i iPoda touch oraz 1Password dla Mac. W przypadku wersji dla iOS twórcy 1Password reklamują tę aktualizację jako największą w historii tego programu. Program zyskał nie tylko ładny interfejs ale przede wszystkim działa wyraźnie szybciej. W niemal każdym widoku - z wyjątkiem już podglądu konkretnej informacji - dostępna jest wyszukiwarka, dzięki czemu jesteśmy w stanie szybko odnaleźć interesujące nas dane (np. login i hasło do jakiegoś serwisu). Zaktualizowane 1Password dla iOS zyskało funkcję udostępniania danych poprzez AirDrop. Nie musimy teraz wysyłać danych mailem czy za pośrednictwem iMessage. Możemy teraz udostępnić jakieś tajne informacje bezpośrednio z urządzenia na urządzenie. Samo menu udostępniania to obecnie standardowy element systemu iOS 7. 1Password dla iOS zyskało wsparcie dla wielu sejfów (czyli baz danych, w których gromadzone są nasze tajne informacje). Funkcjonalność tę wcześniej posiadało już 1Password dla Mac. Program stracił tryb demonstracyjny, zyskał za to jednak właśnie sejf demonstracyjny. Chcąc pokazać możliwości 1Password (jak w niniejszym tekście) przełączam się teraz na sejf demonstracyjny i nie martwię się o to, że zobaczycie mój login np. na NK.pl (zaraz, zaraz czy to jeszcze istnieje?). Aktualizacja przyniosła także wsparcie dla kilku różnych kont Dropboksa (np. jeśli każdy z sejfów synchronizowany jest za pośrednictwem osobnego konta). Nowe funkcje zyskała także wbudowana w 1Password przeglądarka, m.in. funkcję AutoFill, która uzupełni wszystkie wymagane pola, zarówno logowania, jak i kard kredytowych (pod warunkiem, że dane karty mamy oczywiście zapisane w 1Password). Przeglądarka wspiera teraz gesty przesuwania palcem w prawo i w lewo do nawigacji po historii przeglądania. To nie wszystkie nowości w 1Password dla iOS. Wspomniałem tylko o tym, co już sam przetestowałem (aktualizacja pojawiła się raptem kilka godzin temu). Aktualizacja 1Password dla Mac przyniosła kilka wartych wspomnienia funkcji przede wszystkim dla 1Password mini, agenta programu siedzącego stale w pasku menu OS X. Wyświetla on teraz szczegółowe informacje dotyczące jakichś konkretnych danych, np. logowania, umożliwia także ich edycję. 1Password mini można teraz wygodnie obsługiwać za pomocą skrótów klawiszowych. Wracając do głównego programu wspomnieć wypada także o możliwości synchronizacji poprzez napęd USB. Nowości jest jednak znacznie więcej. 1Password dla iOS dostępne jest w App Store w cenie 7,99 €: Pobierz z App Store 1Password dla OS X dostępne jest w Mac App Store w cenie 21,99 €: Pobierz z Mac App StoreObserwuj @mackozer

Przy okazji dzisiejszego tematu ogórkowego o potworze z Loch Ness podzieliłem się też lokalizacją miejsca, w którym rzekomo go uchwycono. Traf chciał, że kilka dni wcześniej serwis OS X Daily przypomniał mi o funkcji z której co jakiś czas korzystam, a o której warto wspomnieć w kilku zdaniach tutaj na blogu. Mówię dzieleniu się lokalizacją zaznaczoną w Mapach Apple na OS X i iOS i dodawaniu jej do zakładek. Działa to zarówno w przypadku miejsc już oznaczonych na mapach, jak i pinezek, które sami przypinamy. Tak właśnie zrobiłem z rzekomym Nessie widocznym na zdjęciu satelitarnym w aplikacji Mapy zarówno w OS X jak i iOS. Wystarczy kliknąć (w OS X) czy przytrzymać palec na ekranie (w iOS) w wybranym miejscu mapy czy zdjęcia, by dodać pinezkę. W OS X należy teraz kliknąć w ikonę "i" znajdującą się w chmurce pinezki by wyświetlić dodatkowe informacje (np. adres) oraz menu dalszych działań, w tym udostępniania lokalizacji na Twitterze, Facebooku, przez e-mail, wiadomość iMessage, a także innym urządzeniom przypisanym do naszego konta iCloud (iPhone'owi czy iPadowi). Co ważne udostępniony w ten sposób link będzie można otworzyć bez problemu także na urządzeniach z innym systemem operacyjnym. W tym wypadku lokalizacja zostanie wyświetlona w webowej wersji map Google (tak przynajmniej zadziałało to na BlackBerry Z10). We wspomnianym już oknie dodatkowych informacji na OS X możemy też dodać oznaczoną lokalizację do zakładek, tworząc w ten sposób listę ciekawych miejsc, do których będziemy mieli także dostęp na iPhone czy iPadzie. Po dodaniu lokalizacji do zakładek możemy zmienić jej nazwę, na łatwo rozpoznawalną np. "Potwór z Loch Ness". Na iOS działa to podobnie, choć z racji odmiennego interfejsu wygląda trochę inaczej. Po przypięciu pinezki do mapy czy zdjęcia satelitarnego i wyświetleniu się chmurki, w której możemy na przykład przejść do wyznaczania trasy, stukamy w znak ">", który daje nam dostęp do szczegółowych informacji i menu akcji podobnym do tego z OS X. Zaznaczoną lokalizację możemy udostępnić przez wiadomość iMessage, maila czy Twittera i Facebooka. Możemy także dodać ją do zakładek. W tym ostatnim wypadku - tak jak na OS X - możemy zmienić nazwę zakładki na taką, którą łatwo będziemy kojarzyć. Podpatrzone na OS X DailyObserwuj @mackozer

Okres świąt sprzyja przecenom oprogramowania w App Store. Tym razem macie okazję pobrać za darmo świetny program do przeliczania różnego rodzaju wartości. Mowa o Vert 2. O Vert 2 pisałem już dwukrotnie. Szczegółowa recenzja tego programu - jeszcze w wersji dla iPhone'a - pojawiła się TUTAJ. Pisałem o nim także przy okazji jego aktualizacji do wersji uniwersalnej (TUTAJ). Przypomnę, że Vert 2 przelicza wartości pomiędzy systemami metrycznym i imperialnym, a także pomiędzy różnymi innymi mniej standardowymi, jak rozmiarami odzieży czy miarami kuchennymi. Program wyposażony jest też w prosty kalkulator. Możemy dzięki niemu dokonać pewnych obliczeń i dopiero później przeliczyć wartość z jednej miary na inną. Vert 2 dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

O tym absolutnym klasyku wśród symulatorów rajdów pisałem w czerwcu ubiegłego roku. Colin McRae Rally, jedna z lepszych tego typu gier, jakie wydane zostały pod koniec ubiegłego stulecia na PC i PlayStation, została wydana ponownie, w czerwcu ubiegłego roku w wersji dla iOS. Odsyłam Was do opisu na gorąco, przypomnę tylko, że gra posiada oryginalną grafikę, choć niektórzy z czytelników wspominali, że tory i poziom trudności różni się od wersji sprzed mniej więcej 15 lat. Wspominam o tej grze dlatego, że została właśnie przeceniona z 4,49 na 0,89 €. Jak jeszcze nie mieliście okazji, wahaliście się, to 0,89 € moim zdaniem nie może być już wymówką. Przecena to świetna okazja by zagrać w świetną klasyczną grę! Colin McRae Rally dla iPhone'a i iPada w App Store w cenie 0,89 €: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Flickr, choć to wciąż świetny serwis, to jednak przespał rewolucję mobilną. Aplikacja dla iPhone'a przez lata była stosunkowo kiepska, pojawiało się sporo zamienników, głównie do przeglądania zdjęć w serwisie (polecam zapoznać sie z Pure for Flifkr. Tymczasem nastały inne czasy, dzielenia się zdjęciami ze znajomymi, szybkiej integracji, czasy Instagramu. Flickr bez przegrał walkę o użytkowników mobilnych. Od niemal 1,5 roku Flickr próbuje jednak ich odzyskać. Pod koniec 2012 roku aplikacja Flickr dla iPhone'a zyskała funkcję dodawania filtrów, co upodobniło ją w pewnym stopniu do Instagram. Dalej jednak nie była w pełni społecznościową aplikacją mobilną dla osób, które chcą robić zdjęcia i dzielić się nimi ze znajomymi. Ostatnia aktualizacja do wersji 3.0 ma szansę wreszcie to zmienić. [video=youtube;UeC-cwC4Kk]https://www.youtube.com/watch?v=UeC-cwC4Kk[/video] Program zyskał nowy wygląd, a właściwie zupełnie nową, jednokolumnową linię czasu, która przypomina Instagram właśnie. To, co mi się bardzo podoba, to fakt, że choć zdjęcia w niej prezentowane są wykadrowane do kwadratowych, to jednak po stuknięciu w wybrane pojawia się ono w całej okazałości, a więc i w pełnych wymiarach. Bardzo fajne rozwiązanie, którego moim zdaniem Instagramowi brakuje. Jedną z fajniejszych funkcji jest możliwość podejrzenia metadanych każdego zdjęcia. Są one dodatkowo prezentowane w bardzo przyjemny sposób, włącznie z rysunkiem aparatu lub urządzenia, którym zostały wykonane i mapką miejsca, gdzie dane zdjęcie zostało zrobione (jeśli oczywiście takie dane są dostępne). Flickr zyskał też nową, wygodną wyszukiwarkę zdjęć. Algorytmy serwisu wyszukują nie tylko po nazwach ale także analizują zdjęcia, rozpoznając na nich różne obiekty. O tym, że Flickr jest teraz bardziej społecznościowy świadczą łatwo dostępne pod każdym zdjęciem ikony interakcji. Możemy każdą fotografię polubić, skomentować czy podzielić się nią (a właściwie to linkiem do niej) ze znajomymi w popularnych serwisach społecznościowych, czy też po prostu wysłać link mailem. Widok aparatu nie zmienił się specjalnie, dalej możemy dodać jeden z 14 filtrów, zmienić balans bieli czy kolorów, podejrzeć histogram itp. Flickr 3.0 dla iPhone'a pozwala jednak dodawać teraz krótkie, bo trwające maksymalnie 30 sekund filmy w rozdzielczości HD. Flickr dla iPhone'a ma też jedną wyraźną przewagę nad Instagramem (i nie chodzi o to, że nie jest własnością Facebooka) W przeciwieństwie do aplikacji Instagram, z którą Flickr chce konkurować, pozwala on także na automatyczne wysyłanie wszystkich zrobionych przez nas zdjęć na serwer. Czy Flickr ma faktycznie szansę zawalczyć o użytkowników Instagram? Myślę, że tak, choć na duże zwycięstwo bym nie liczył. W tym wypadku uszczknięcie kawałka tego instagramowego tortu i tak będzie sporym sukcesem. Ważne, że Flickr stał się wreszcie społecznościowy jak należy. Flickr dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Firma truffol ma w swojej ofercie dwa typy produktów. Jednym z nich jest skórzana naklejka na tył iPhone'a która głównie ma dodać naszemu urządzeniu stylu. Jak jest w praktyce? Od ponad miesiąca noszę już Naklejkę "The Autograph", która jest wykonana z włoskiej skóry, ma wtopione logo ze stali nierdzewnej i akurat w moim modelu z czarnej skóry to logo pokryte jest 18 karatowym różowaym złotem. W praktyce wygląda to jak kolor miedzi - bardzo elegancko. Cała naklejka ma 0.6mm grubości i po naklejeniu na telefon nie odczuwam jej praktycznie wcale.

Niektórzy z Was z pewnością wiedzą, że jednym z moich podstawowych narzędzi codziennej pracy blogera piszącego o Apple jest aplikacja Pixelmator.

RunKeeper to dobrze znana aplikacja pomagająca nam śledzić nasze statystyki i postępy w różnego rodzaju treningach. Wraz z wprowadzeniem w iPhone 5S koprocesora ruchu M7 i wszelkiej maści liczników kroków i spalonych kalorii modne stało się także bycie fitness wśród leniwców takich jak ja. Pojawiła się masa tego typu aplikacji, kilka z nich opisałem nawet na blogu MyApple (Steps+ i Pedometer++). Twórcy RunKeepera postanowili zawalczyć też na tym polu, wydając aplikację Breeze. Breeze to taki właśnie krokomierz, który nie tylko zlicza kroki ale wyznacza różne cele (ilość kroków do przejścia danego dnia), bazując na pobranej z procesora M7 informacji o naszej aktywności. To pewna różnica w stosunku do innych tego typu aplikacji. Nie ustawiamy sobie poprzeczki, robi to za nas sam program. Cały czas możemy podejrzeć biały wskaźnik pokazujący ile kroków powinniśmy mieć już w danym momencie dnia zrobionych, czy jesteśmy poniżej, czy powyżej średniej. Aplikacja ma ładną, choć jak dla mnie trochę zbyt pstrokatą szatę graficzną (głównie za sprawą zdjęć w tle). Program nie podaje nam liczby spalonych kalorii ale inne ciekawe dane, jak na przykład ile czasu spędziliśmy w ruchu w minionym tygodniu. Breeze dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo: Pobierz z App Store Warto spróbować, choć ja pozostanę jednak przy Steps+.Obserwuj @mackozer

Pod koniec lutego opisywałem bardzo fajny program dla wszelkiej maści podróżników, także tych, którzy nie ruszając się z domu żyją w różnych sterach czasowych (których śmiało można by nazwać tytułem płyty zespołu Camel - "Stationary Traveller, ale.. to już zupełnie inna historia). Mowa o Globo dla iPhone'a. Przypomnę tylko, że Globo serwuje prostą ale za to bardzo ładną listę różnych miejscowości z aktualnym czasem w każdym z tych miejsc. Przydać się to może właśnie podróżnikom (sam zwykle żyję w dwóch strefach czasowych: naszej środkowo-europejskiej i pacyficznej). Pełną recenzję Globo znajdziecie TUTAJ. Wspominam o tym programie głównie dlatego, że obecnie jest on dostępny za darmo. Szczerze polecam! Globo dla iPhone'a w App Store: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Pamiętam, kiedy w grudniu 2012 roku w App Store ukazała się świetna aplikacja polskiego (choć z tego co wiem mieszczącego się poza granicami kraju - mój błąd, ekipa jest z Warszawy) studia Pixle o nazwie Foldify spotkała się ona ze świetnym, entuzjastycznym przyjęciem zarówno wśród użytkowników iPadów, jak i serwisów i blogów piszących o Apple. Po niemalże 1,5 roku Pixle wraca z nową aplikacją nawiązującą do tamtego świetnego programu, rozszerzoną jednak o walory edukacyjne. Mowa o Foldify Zoo. Przypomnę tylko, że w Foldify użytkownicy mieli możliwość własnoręcznego pomalowania na iPadzie kilku prostych modeli kartonowych zarówno ludzi, jak i pojazdów. Można je było następnie wydrukować, wyciąć z papieru, skleić i cieszyć się tak przygotowanym modelem. Więcej o Foldify pisałem TUTAJ. W Foldify Zoo znajdziemy 10 modeli egzotycznych zwierząt, przede wszystkim zamieszkujących Afrykę, ale także Azję, Amerykę Południową czy Australię. W aplikacji znalazły się zarówno modele pomalowane w sposób naśladujący naturalne umaszczenie czy barwy tych zwierząt. Można jednak pomalować je na własne sposoby. Do dyspozycji mamy zestaw podstawowych narzędzi malarskich (pędzel, piórko, kubeł farby, próbnik kolorów) oraz dodatków graficznych (oczy, usta, nosy, wąsy itp.) i deseni, którymi możemy pokryć nasz model. Przygotowany przez nas model możemy udostępnić innym użytkownikom programu. W tym celu musimy założyć sobie konto w serwisie Foldify Zoo. Oczywiście tak, jak w oryginalnym Foldify, możemy wydrukować wybrane przez nas modele, wyciąć z papieru i skleić. Przygotowany arkusz możemy wydrukować bezpośrednio z iPada (dzięki funkcji AirPlay) lub wysłać odpowiednio przygotowany PDF do komputera i wydrukować na podłączonej do niego drukarce. Wspominałem o wartości edukacyjnej tego programu. Poza samymi modelami program dostarcza krótki angielski opis każdego zwierzęcia wraz z mapą jego występowania. Ja już przygotowałem swojego zwierzaka - Zebrodyla. Plik PDF z tym modelem pobierzecie TUTAJ. Jak na razie były same superlatywy. Czas na krytykę. Przyczepię się tylko do jednego. Program stworzony przez polskiego dewelopera nie jest dostępny po polsku (są za to różne inne języki (rosyjski, chiński, niemiecki, francuski itp- jest tylko wersja angielska). Rozumiem, że nie jesteśmy może silnym rynkiem ale dodanie jeszcze jednej wersji językowej nie jest chyba wielkim problem, co? Foldify Zoo dla iPada w App Store w cenie 1,79 €. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer Dzisiaj rozdam na Twitterze kilka kodów na Foldify Zoo. Bądźcie czujni!

Niedawna premiera biografii Jony'ego Ive'a autorstwa Leandera Kahney'a skłoniła mnie do nadrobienia zaległości i zaproszenia do podcastu Tomasza Brzozowskiego - współwłaściciela Insignis Media. Pierwotnie miałem zaprosić Tomka jeszcze w grudniu ubiegłego roku ale w sumie wyszło chyba nawet lepiej, bo mogliśmy porozmawiać nie tylko o kulisach wydania biografii Steve'a Jobsa, ale także właśnie o kulisach wydania biografii Jony'ego Ive'a oraz o planach wydawniczych na przyszłość. Porozmawialiśmy także o fascynującym postapokaliptycznym świecie Uniwersum Metro 2033, o rynku e-booków i czytelnictwie w Polsce. Jakość nagrania jest tym razem stosunkowo słaba, ale myślę, że treść Wam to wynagrodzi.Piąty odcinek podcastu Diabelskie Ustrojstwa jest już dostępny w iTunes Store. Zapraszam do odsłuchu!Obserwuj @mackozer

Stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, że choć jestem użytkownikiem urządzeń Apple i dobrze czuję się w tym ekosystemie, staram się jednak wychodzić też poza niego i sprawdzać, co dzieje się u konkurencji, zwłaszcza wśród urządzeń z Androidem. Tutaj przede wszystkim interesuję się urządzeniami z niskiej i średniej półki cenowej - nie każdego stać przecież na najnowszy model iPhone'a, Samsunga Galaxy, Nexusa czy HTC One. Produkty ze średniej i niższej półki cenowej określam jak najbardziej poważnie mianem "dla ludu" (tak jak kiedyś samochodem dla ludu był Volkswagen). Produkty polskiej firmy "GoClever" świetnie pasują do tego określenia, nie inaczej jest ze smartfonem GoClever Insignia 5.

Oceanhorn to jedna z przyjemniejszych i ładniejszych przygodówek dla iPhone'a i iPada. Opisywałem tę grę TUTAJ i z większymi czy krótszymi przerwami gram w nią nadal - znaczy nie ukończyłem jeszcze tej przygody. Oceanhorn nie jest jednak grą tanią, kosztuje 7,99 €. Może to zwyczajnie zniechęcić niektórych potencjalnych nabywców. Czy gra na pewno im się spodoba, no i czy pójdzie np. na moim iPadzie pierwszej generacji (u mnie poszła)? Teraz można to sprawdzić za darmo. Jej wydawca wypuścił właśnie specjalną wersję darmową wersję pod tytułem Oceanhorn Benchmark Edition. Pozwala ona przetestować tę grę zarówno pod kątem wydajności na starszych urządzeniach, jak i zwyczajnie sprawdzić czy na pewno nam się spodoba. Osobiście zdecydowanie wolę by w App Store pojawiły się znowu darmowe wersje demonstracyjne płatnych gier i programów, niż by deweloperzy masowo przechodzili na model freemium. Przypomnę tylko, że w Oceanhorn wcielamy się w postać pewnego chłopca żyjącego na jednej z wysp dziwnego archipelagu, który rusza w świat odnaleźć swojego ojca i pokonać tytułową morską bestię - Oceanhorn. Tymczasem zapraszam Was jeszcze raz do zapoznania się z moją recenzją pełnej wersji gry Oceanhorn Oceanhorn dla iPhone'a i iPada w App Store w cenie 7,99 €. Pobierz z App Store Oceanhorn Benchmark Edition dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer

Z zasady pochodzę z bardzo dużą dawką sceptycyzmu do gier, których twórcy szukają wsparcia na Kickstarterze. Nie to, że życzę im źle. Po prostu mało która gra robi na mnie naprawdę dobre wrażenie - takie, bym mógł powiedzieć: "tak, na to czekam!". Mój sceptycyzm bierze się też stąd, że zwyczajnie nie mam pewności, czy faktycznie doczekam się realizacji takiego projektu. Efektem tego jest to, że choć dostaję całkiem sporo mailów od twórców różnych gier które kiedyś mają ujrzeć światło dzienne, to z reguły nie poświęcam im wpisu na blogu. Są jednak wyjątki. Gry, które już na wstępnym etapie realizacji robią na mnie świetne wrażenie i na których premierę faktycznie czekam. Tak jest w przypadku gry The Breakout. Nie, nie chodzi tutaj o odbijanie piłeczki. The Breakout - czyli ucieczka - opowiada o przygodach kapitana Guy'a Kassela - brytyjskiego lub amerykańskiego jeńca, zamkniętego w niemieckim obozie jenieckim "Verdammen Hof" podczas Drugiej Wojny Światowej. Guy zamierza uciec w towarzystwie innych jeńców - specjalistów z różnych dziedzin, przede wszystkim jednak specjalistów w ucieczkach. The Breakout ma być grą przygodową nawiązującą do klasyków gatunku z lat 90-tych, jak The Secret Of Monkey Island, Day Of the Tentacle czy The Great Escape (wydanej jeszcze na ZX Spectrum czy Commodore 64). Tematyką nawiązywać będzie też do tej ostatniej, stworzonej na podstawie filmu przedstawiającego największą ucieczkę z obozu jenieckiego podczas II Wojny Światowej. W The Breakout Guy Kassel będzie musiał nie tylko poznać plan obozu i opracować plan ucieczki, ale także zdobyć zaufanie wspomnianych ekspertów od ucieczek. Jak zapewniają autorzy, nie będzie łatwo. To, co można zobaczyć na Kickstarter robi na mnie bardzo dobre wrażenie. Świetna, rysunkowa grafika no i akcja. Zobaczcie sami stronę gry w serwisie Kickstarter. Gra ma się pojawić latem przyszłego roku w wersji dla Mac, Windows i Linuksa.Obserwuj @mackozer

Na Twitterze (oraz ogólnie w Internecie) co jakiś czas pojawiają się wojny pomiędzy fanbojami Apple (iOS) oraz Androida. Staram się nigdy nie brać w nich udziału ponieważ uważam, że oba systemy są równie dobre. Każdy z tych systemów ma swoje zalety, ale ma też wady. Nie ma systemu idealnego - w każdym czegoś będzie brakowało.