Komentarze renqien Usuń wszystkie komentarze

@Iro

Na tym polega problem. Ustawiłeś moderowanie komentarzy, a ich nie moderujesz/zatwierdzasz ;)

@MacKozer

Ubije. Widać to chociażby po kierunku rozwoju samego OS X oraz innego oprogramowania. Daleko nie szukając, pakiet Adobe, który dostosowuje się do wydajności tańszych/słabszych maszyn. Jakoś nie wierzę, żeby 2013 miał być takim przełomowym rokiem dla Apple, żeby od razu wprowadzili nowe wydajne komputery, nowy wydajny system i firmy partnerskie nowe, dostosowane do nowej wydajności oprogramowanie. Zbyt "amazing" jak na jeden rok, zwłaszcza, że są inne zabawki do aktualizacji, jak iPhone, iPad itp.

Zapasy są na wyczerpaniu, bo linia Mac PRO jest na wyczerpaniu. Wprowadzą pewnie Mac Mini z mocniejszą dedykowaną grafiką i nazwą go Mini PRO.

A ja za tyle kasy to kupię dużą łopatę w supermarkecie i zdecydowanie lepiej nią doła wykopię. I jeszcze na flaszkę zostanie.

@ar3kb
Do firmy jako stacje robocze

Przypominam, że jesteśmy w dziale wiadomości, dziale przeznaczonym na wolną dyskusję. Dokąd rozmówcy zachowują się kulturalnie i trzymają z grubsza tematu, nie ma powodu do ograniczania wolności.

Skończ, a jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości co do jakości moderacji, pisz do właściciela forum, a nie tutaj.

[COLOR="#FF0000"]Chłopaki, dajcie spokój, bo już się zaczęły wrony zlatywać i szukają, gdzie by tu zrobić jakąś awanturkę. Potem muszę latać z kijem i przeganiać.

Arek, Ty powinieneś żyć w innych czasach.

Papka marketingowa jest wszędzie. Od proszku do prania, przez kredyt w banku, na lekach skończywszy. Głowę dam sobie obciąć, że ulegasz jej tak samo, jak reszta, tylko na innych płaszczyznach. Po prostu temat Apple dokładniej zgłębiłeś, a leków czy kredytów nie. Gdyby pogadać z farmaceutami, okazałoby się, że kupujesz niewłaściwe leki za wygórowaną cenę. Specjalista od kredytów uświadomiłby Cię, że dałeś się zwieść reklamie i wziąłeś kredyt w najgorszym banku, na złych warunkach. Mało tego, nawet papieru toaletowego używasz niewłaściwie.

Do tego zmierzam. Jestem prostym chłopem małorolnym i "paczę i widzem". Apple ma kasy jak lodu, a jakoś nie słyszałem, żeby wybudowało drogę publiczną, wynajęło oddział prywatnej policji chroniącej biednych przed złodziejami, zatrudniło oddział wojska dla ochrony przed Koreą Północną.

Owszem, drogę sobie pierdykną, ale na własnym podwórku. Ochroniarzy zatrudnią, ale żeby im nikt jabłek z sadu nie podkradał. Policji zapłacą, ale żeby rozgoniła demonstrację ekologów spod siedziby firmy. Bądźmy realistami. Altruistą i mecenasem może być bogaty Kazio z własnej kieszeni, bo ma takie widzimusię, ale nie zarząd wielkiej firmy oglądający każdego dolara po kilka razy w te i w tamte.

Podatki i administracja są potrzebne. Inaczej jest bezkrólewie i dziki zachód. Uważam jedynie, że podatki zamiast być jedynie karą za życie i pracę, powinny być regulatorem rynku. Dlatego, zamiast nakładać na każdego, nałożyć na tych, których działalność generuje koszty i stratę dla gospodarki.

Polska ma laboratoria i instytuty, które dysponują technologią pozwalającą na produkcję procesorów z prawdziwego zdarzenia. Od dawna mamy niezłe osiągnięcia, jednak produkcji, nawet na małą skalę nikt nie uruchamia. Nie opłaca się, bo taniej jest sprowadzić gotowy produkt z Chin. Podobnie z odzieżą i wieloma innymi dziedzinami. Efekt jest taki, że przez dwadzieścia lat praktycznie uzależniliśmy się całkowicie od importu, a nasza technologia zamknęła się w laboratoriach i na deskach kreślarskich. Zamiast się rozwijać, cofamy się technologicznie i zamiast produkować pieniądze, wydajemy je na obcych rynkach. Potem zdziwienie, że mamy deficyt, kryzys, bezrobocie.

Dokładnie, na tym polega problem. Na wierze, że bogaty zapłaci dobrowolną daninę na biednego, na drogę bo jej potrzebuje, na wojsko czy policję. Ja jakoś w to nie wierzę. Bogaty wyjedzie do innego kraju, kupi samochód terenowy i będzie jeździł po bezdrożach, kupi pozwolenie na broń i rusznicę przeciwczołgową żeby się bronić przed złodziejami.

@intercedo, nie zapominaj, że zarówno nasz kraj, jak i Stany nie są oderwanym od rzeczywistości, autonomicznym i wyidealizowanym tworem na którym można trenować teorie ekonomiczne. Na Polsce ciąży rys historyczny. Nasza gospodarka wyszła z pseudo-socjalizmu, ewoluowała do czegoś, co ma niby być gospodarką rynkową i wyszło z tego coś "ni pies, ni wydra" nie mieszczące się w żadnych ramach teorii ekonomicznych. Żeby zbudować coś sensownego, trzeba by wszystko zaorać, zasiać truskawki i zacząć od początku. Tak się nie da. W Stanach też sami nie wiedzą, czego chcą. Co prezydent, to inna wizja gospodarki. Teraz im się włączyło na socjalizm, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Za kilka lat prezydent prawie-afro-amerykanin zmieni się na prawie-rdzenno-amerykanina i znów zrobią zwrot o 45*.

Mam dość umiarkowany stosunek do wszelkich teorii ekonomicznych. Uważam, że świetnie nadają się one do nauki studentów na SGH, ale w praktycznym zarządzaniu gospodarką należy być elastycznym i dostosowywać teorię do warunków, możliwości itp. Inaczej ma się teoria w wypadku społeczeństwa niemieckiego, inaczej polskiego, inaczej amerykańskiego. Inni ludzie, inne warunki geopolityczne, inne tradycje i historia.

Jakoś nie wierzę w prywatną policję, prywatne sądy, prywatną władzę. Wszędzie, gdzie w grę wchodzą pieniądze, nie ma mowy o obiektywizmie i niezawisłości. Wyczuwam od razu kumoterstwo i prywatę. Przepraszam, ale jestem realistą.

Po prostu, wolałbym żeby państwo regulowało gospodarkę i stwarzało warunki do pracy i zarabiania, niż dawało zapomogi i renty najuboższym. W ten sposób lenie i niemoty nie będą obciążeniem, a pracowici i zdrowi na ciele i umyśle tylko "biedni z domu" będą mieć szansę na poprawę warunków życia.

@intercedo: Nie nie, zbyt szczegółowo odbierasz to, co mówię ogólnikowo. Po prostu nie chcę się rozpisywać na kilka stron, bo na forum to bez sensu. Oczywiście, są produkty, których nie ma sensu klepać w kraju, bo jest to nieopłacalne lub ze względów geograficznych/klimatycznych niemożliwe. Dlatego stosuje się różne stawki celne na różne produkty.

Nie jestem za całkowitym zniesieniem importu, natomiast za ograniczeniem sprowadzania rzeczy, które z powodzeniem produkuje się na miejscu. Po co sprowadzać zboża, czy ziemniaki wypompowując pieniądz z lokalnego rynku, jeśli sami produkujemy wystarczającą na nasze potrzeby ilość? Oczywiście, jeśli ktoś chce, niech sprowadza, tylko niech płaci dodatkowy haracz na rzecz bezrobotnego rolnika, który tego ziemniaka, czy pszenicy nie wyprodukuje (oczywiście to takie uproszczenie).

Ze swoimi poglądami ekonomicznymi nie cofałbym się aż do osiemnastego wieku. Raczej gdzieś w okolice początku dwudziestego i (tu proszę mnie źle nie zrozumieć) poglądy faszystowskie, wg. których gospodarka danego kraju powinna być w miarę możliwości samowystarczalna. Powinna tyle sama wyprodukować, ile sama potrzebuje, a nadwyżkę wyeksportować, żeby mieć środki na zakup dóbr ekstra lub surowców i technologii niedostępnych w danym kraju. Dzięki temu chroni się swoich obywateli, zapewnia im pracę i środki do życia. Może taka polityka ogranicza "luksusy", ale w czasach kryzysu ważniejsze jest, żeby ludzie mieli pracę i jedzenie, a jak sobie wypracują, to dopiero pomyśleć o "bananach".

@intercedo

Wojsko, policja, władze i urzędnicy lokalni i państwowi? Wszystko prywatne?

Dlaczego co chwila ktoś marudzi, że na MA jest dyskusja o podatkach? Moim zdaniem nie ma w tym nic złego, temat jak każdy inny. Dokąd poziom dyskusji nie sięga dna piaskownicy, dokąd pojawiają się ciekawe poglądy i mniej lub bardziej realne teorie, jest OK.

Czy i w jakiej formie podatki mają być, zależy od modelu gospodarki, jaki dane państwo chce budować. Nie ma jednej, słusznej polityki podatkowej. Państwo oparte na polityce opieki socjalnej będzie budowało swój budżet na obowiązkowej daninie od zamożniejszych warstw społeczeństwa. Podatki i wszelkie inne opłaty będą wysokie i zwykle wyższe dla bogatych, niższe dla uboższych. Taki system działa z powodzeniem w wielu krajach i nie można powiedzieć, że jest zły, jeśli zdaje egzamin.

Nie ma się co oszukiwać, niskie podatki mogą być tylko w zamożnych krajach lub "dzikich" w których nikogo nie obchodzi, że jakaś część społeczeństwa zdycha z głodu. My żyjemy w społeczeństwie humanitarnym, etycznym i mamy obowiązek dbać o biednych i niepotrafiących dać sobie rady samemu.

Sam jestem zwolennikiem niskich podatków, w miarę równych dla wszystkich. Trzeba jednak być realistą. W naszej kulturze nie ma co liczyć na zdrowe mechanizmy społeczne i na to, że bogaty sam zadba o biednego sąsiada, który nie ma co do gara włożyć. Jeśli nie zrobi tego, lepiej lub gorzej, jakaś organizacja państwowa, to biedny zdechnie z głodu i nawet nikt z sąsiadów tego nie zauważy.

Uproszczenie systemu podatkowego. Znowu trzeba być realistą. W teorii pięknie to wszystko brzmi i wygląda, ale w praktyce prosty system podatkowy to spore ułatwienie dla chcących go uniknąć. Jasne i przejrzyste zasady łatwo jest ominąć.

Ja jestem zwolennikiem zupełnie innego sposobu zasilania państwowej kasy. Nie z podatków dochodowych. Nie z karania obywatela za to, że udało mu się zarobić więcej. Wręcz przeciwnie. Karać powinno się za to, że dany obywatel czy dana firma działa na niekorzyść gospodarki danego kraju. Czyli powrót do ceł i podatków granicznych. Nagradzać tych, co wyprodukują więcej i nadwyżkę uda im się wysłać za granicę, a karać tych, którzy wypompowują pieniądze z rynku krajowego importując na potęgę, co się da i gdzie się da.

Zamiast chronić bezpośrednio obywateli osłoną socjalną, byłbym za ochroną pośrednią w postaci ochrony produkcji i wspomagania eksportu. Taka polityka daje więcej miejsc pracy, a co za tym idzie, przysłowiową wędkę zamiast marchewki (czy jakoś tak). W dodatku taki system świetnie sam się reguluje, jako najbardziej naturalny. Niestety, polityka unijna poszła w zupełnie innym kierunku. Otwarcie rynków, system pomocowy, jednolite i tanie kredyty międzynarodowe. Potem dziwimy się, że jest kryzys.

[COLOR="#FF0000"]Posty zawierające wpisy ad personam usunąłem. Jeśli Wam się chce, to możecie jeszcze raz przedstawić swoje argumenty, jednak tym razem bez osobistych wycieczek.

@JKoz

Nie wiem, co brałeś, ale nie rób tego więcej, bo strasznie Ci się język po tym plącze.

Wybacz, ale z taką formą argumentacji z Twojej strony nie będę kontynuował rozmowy.

Arek, to nie do końca tak. Jeśli nawet Apple wykorzystuje różne metody do płacenia mniejszych podatków, to i tak płaci i możliwe, że nadal jest jednym z największych płatników. Płaci firma, płacą pracownicy, płacą nabywcy w podatku stanowym itp. Poza tym, największy płatnik nie oznacza największych sum. Można być wielkim jak stodoła, a nie płacić prawie nic i nadal jest się wielkim ;)

@303
Dlaczego nie? Na tym polega sztuka, że pozostawia duży margines interpretacji dla odbiorcy. Jeśli tekst pisany wzbudza w czytelniku emocje, nawet inne niż u autora i pozostałych odbiorców, to bardzo dobrze, znaczy że jest czymś więcej, niż tylko zbiorem pustych, nic nie znaczących słów. Chcesz jasnego, prostego przekazu bez marginesu swobody i dodatkowych emocji? Czytaj wiadomości w gazecie.

Podobnie jak z tekstem pisanym, jest z muzyką. Dla jednych liczy się treść, czyli linia melodyczna i tekst, inni przywiązują wagę do formy przekazu, brzmienia, nastroju. Budują wokół odsłuchu aurę czegoś wyjątkowego, delektują się, kontemplują. Wolno im i nie wyśmiewajmy tego. Każdy sposób na wzniesienie estetyki na wyższy poziom jest dobry, jeśli prowadzi do pobudzenia wrażliwości i daje pozytywne wrażenia.

Na tym polega tolerancja i zdrowy dystans do innych, żeby pozwolić światu toczyć się własnym torem, bez narzucania mu własnych, bardziej lub mniej słusznych granic. Źle by było, gdyby wszystko i wszyscy wokół chodzili tak, jak chce ktoś jeden.

@303

Bzdury Waść gadasz, w dodatku w niezbyt miłej i kulturalnej formie. To, że ktoś wykonał nagranie w sterylnych, cyfrowych warunkach, nie przesądza, że nie można tych nagrań słuchać na lampie i z winyla. Ja na przykład lubię lampowe brzmienie, lubię charakterystyczny szum winyla i nie ma to nic wspólnego z audiofilstwem. Lubię oglądać obrazy Picassa w ultrafioletowym świetle, zabronisz mi?

Przy okazji, jako ciekawostka, poszukuję ostatnio starego lampowego radia, takiego z lat 50/60-tych, do słuchania starych nagrań. Dlaczego? Bo takie radio miało swoje charakterystyczne brzmienie, nie do osiągnięcia na dzisiejszym sprzęcie. Czy taki zabieg ma coś wspólnego z audiofilstwem? Nie, po prostu jest próbą odtworzenia brzmienia z epoki w formie najbliższej tej, jaka w tamtych czasach była.

Panowie, ja tylko tak w kwestii formalnej. Określenie "audiofil" stało się teraz jakoś tak negatywne, jak "kibol". Oba pojęcia używane w mowie potocznej nie mają wiele wspólnego z ich faktycznym znaczeniem.

A jeśli chodzi o grajki za kilka złotych... ja i tak jestem zadowolony, bo jakość dźwięku popularnych sprzętów domowych (nie mówię o pralce) bardzo się poprawiła i coś, co kiedyś klasyfikowane byłoby w klasie HiFi, dziś jest ogólnodostępne i tanie. Używam do komputera tanich głośników Geniusa, tyle że dość dużych i nie mogę wyjść z podziwu, jak takie pierdziawki przyjemnie grają. Oczywiście, nie są analityczne, nie mają ocieplonej średnicy i bas nie jest z nich gęsty i zwarty. Nie zastanawiam się przy odsłuchu, czy detal jest wyraźny, dźwięk zmanierowany i czy podkreślone w nagraniu sybilanty nie są zbyt wyeksponowane. Stereofonia, perspektywa, ład tonalny... ja tylko słucham muzyczki ze starego iMaca podczas wywalania kolejnego wątku do kosza i jakoś nie szczególnie zwracam na swobodę brzmienia uwagę.

Krystian, gdzie Ty taką upapraną klawiaturę znalazłeś? :D

Nie zrozumiałeś ;) Żałuje, że OS X jest jaki jest, Mac PRO jest, a w zasadzie go nie ma, jakiego nie ma. Czyli żałuje :D

@seb235

Ale ja to świetnie rozumiem. Sam siedzę na OS X, bo jest na co dzień przyjemniej, ale jak trzeba coś zrobić, to spoglądam w stronę Windowsa. Chociaż mam ostatnio to szczęście, że nie muszę się w tym kierunku oglądać zbyt często. Na szczęście Windows już się nieco poprawił, ale nadal wywołuje u mnie napady agresji.