I jabłko w promocji dodasz ;) Panowie, wróćmy do tematu :)
Przetestuj to, co podlinkował Artur. Moim zdaniem dużo lepszy, a mam oba. P5 podbijają lekko część górnego pasma (tak na moje rozdeptane ucho) i tym programem można to zniwelować do praktycznie płaskiej charakterystyki. Ale możesz również tak ustawić dźwięk, żeby basy przeczyściły Ci zatoki i żeby wysokie świszczały jak żyletki. Kwestia gustu. Tym programem można zrobić z dźwiękiem prawie wszystko.
Aha, no i coś mi się kojarzy, że chyba udało mi się kiedyś na niego wgrać jakąś płytę we FLAC, co dla wielu może być przydatne. Ale to trzeba sprawdzić, bo na 100% nie jestem pewien, czy to był ten program. Dużo programów do muzyki testuję i mogłem coś pomieszać.
A ja zapraszam do poczytania o przetwornikach dynamicznych i armaturowych, to nie będziesz pierdół wypisywał. Moja prababcia w życiu nie jadła pomidora, bo kiedyś sobie ubzdurała, że jej się pomidor nie podoba. Przeżyła 92 lata i ani kawałka pomidora nie ruszyła.
Z Tobą wygląda podobnie. Nie słuchałeś, a się mądrzysz. Miałem dwa miesiące Shure SE 530 czy jakoś tak i mnie dźwięk armaturek nie koniecznie przypadł do gustu. Natomiast to zupełnie inna sprawa, czemu przetworniki armaturowe są często wkładane dwa lub trzy. Właśnie dlatego, że z racji ich zasady działania nie wyrabiają się w pełnym paśmie. Ale oczywiście Ty wiesz lepiej, bo na papierze stoi, że ma więcej. Ech...
Przeczytaj http://myapple.pl/iphone/161880-nowy-soft-4\_2\_1-i-wielkie-zuzycie-baterii-31.html bo tam jest doraźne rozwiązanie. Wiem, że to inny soft, ale działa.
Powiem Ci, że C5 nie słuchałem, natomiast na temat P5 mogę się wypowiedzieć. Przed zakupem przetestowałem całą masę słuchawek nausznych i dokonałem świadomego wyboru. Kupiłem normalnie, w sklepie, za spore pieniądze. I nie żałuję. Dobrze wydane każde 10 groszy z ponad tysiąca złotych. Jeśli z C5 jest tak, jak z P5, to warto ich posłuchać. Możliwe, że okaże się to jeden z Twoich lepszych zakupów słuchawkowych ostatnich lat. To bardzo miłe uczucie, idąc po ulicy z bananem na gębie, mieć świadomość dobrze wydanych, a nie zmarnowanych pieniędzy. Naprawdę te słuchawki dają uśmiech na twarzy.
Cóż, jeśli te C5 są tak dobre jak P5, to też będą moje. W zimie, pod czapką nauszne słuchawki są niewygodne.
Dziwne, że przewód przenosi otarcia o ubranie, w P5 tego zupełnie nie ma, wręcz byłem zaskoczony, że tak dobrze się to producentowi udało.
@arturcisz
Poczekaj, jutro Biedronkę otworzą :D
Artur, a że ktoś ma grzywkę zaczesaną na bok i charakterystyczny wąsik pod nosem, to nie oznacza, że jest podobny do Hitlera? :D
Artur, to że przypominał, to nie znaczy, że był zbrodniarzem. Hitler był tak pewny swoich decyzji, że trzymał się ich nawet za cenę porażki, nawet jeśli nie były słuszne. Stalin pozbywał się najcenniejszych nawet generałów, jeśli tylko próbowali się nie zgodzić z jego polityką. W tym sensie podobieństwa są, ale oczywiście to uogólnienie.
Jedna sprawa, ja nie usiłuję udowodnić, że każdy powinien wydać tysiące złotych na kable, bo są lepsze. Po prostu biorę pod uwagę taką możliwość, że wyczulone ucho w dobrych warunkach odsłuchu jest w stanie różnicę usłyszeć. Ma ku temu podstawę, bo srebro jest "szybsze" od miedzi, więc MOŻE faktycznie lepiej przeniesie wysokie częstotliwości (wpłynie korzystnie na odwzorowanie sinusoidy). Poza tym, srebro na zewnątrz przewodu inaczej się utlenia (wiem, nie utlenia się, nazwałem tak umownie), niż miedź, przez co nie powoduje zniekształceń w przewodzeniu wysokich częstotliwości (wiem, że kiloherce to niewysoka częstotliwość) i chociażby zniekształceń harmonicznych (to już da się usłyszeć).
Lepszy przewód (w domyśle droższy) to czystsza miedź lub inny materiał i lepsza jakość (jednorodność) samych nitek przewodu. Jak to wpływa na jakość dźwięku? Ano może. Powtarzam, MOŻE, choć ja pewnie tego nie usłyszę. Tak jak każdy elektryk potwierdzi, że instalacja miedziana jest lepsza od aluminiowej, tak pewnie każdy audiofil potwierdzi, że usłyszy zniekształcenia w kablu zrobionym z marnej miedzi. Po prostu staram się nie podważać opinii ludzi o wrażliwym słuchu tylko dla tego, że ja czegoś nie słyszę. Jak mówię, zniekształcenia i strata przewodnictwa może wystąpić i WIERZĘ, że ktoś może to usłyszeć.
Poczekaj... zasilanie 230V to jedno, a mV w interkonekcie, lub kilkanaście V w przewodzie głośnikowym, to drugie. W linii zasilania większe znaczenie ma jakość dostarczanego do gniazdka zasilania. Stąd pomysł kondycjonerów. Natomiast interkonekt, to sprawa odporności na zakłócenia zewnętrzne i jak najmniejsze straty toru audio. Przewód głośnikowy natomiast, to dostarczenie pełnej mocy w całym widmie częstotliwości bez wyraźnych strat na jakości.
Sprawdź sobie, jaką rezystancję będziesz miał na zwykłych przewodach miedzianych, na odcinku 5 metrów x 2 (bo przewód jest dwużyłowy). 0 Ohm? Do tego marne złącza, po drodze jakaś pętla indukcyjna, bo coś z nadmiarem przewodu trzeba zrobić i w efekcie różnica może być zauważalna.
Drugie doświadczenie, to zwykły interkonekt i połączenie gramofonu. Weź w rękę taki przewód, zbliż do przewodów zasilających itp. operacje. Zobaczysz, jak bardzo wpłynie taka zabawa na zakłócenia. W dobrym interkonekcie porządnej firmy, a kilkukrotnie (lub więcej) większe pieniądze, takich kwiatków nie będzie (przynajmniej nie powinno być).
Zauważ, że głośniki średniej klasy są już parowane, właśnie po to, żeby wyeliminować różnice. Do tego transmisja dźwięku, to nie tylko częstotliwość, ale również napięcie. Na 5 metrach, przy niskim napięciu, różnice mogą być znaczne. Ale nie upieram się, bo ja tego nie słyszę (chyba). Dociekliwym proponuję podłączyć cały jeden kanał zwykłymi przewodami (czyli interkonekty i przewód głośnikowy), a drugi kanał przewodami dla audiofili. Jeśli usłyszą różnicę, to niech inwestują w lepsze przewody. Jeśli takie stereo będzie dla nich idealne, to nie ma sensu przepłacać.
Ja zawsze sprawdzam, czy DLA MNIE warto wydać na jakieś rozwiązanie pieniądze, czy nie. W domowym audio zupełnie nie, ponieważ i tak sąsiadka klepie właśnie schabowe, a cieć na dole robi za wiatr i przegania liście z jednego końca trawnika, w drugi.
Kurka wodna, to jest temat o winamp... no to troszkę zrobiłem OT.
Ale oscyloskopem nie zrobisz pełnej analizy widma. Ja piszę tylko o tym, że pewne częstotliwości mogą być tłumione lub ulegać zniekształceniom.
Jak napisałem, ja różnicy nie usłyszę. Natomiast wychodzę z założenia, że jeśli ja nie usłyszę, to nie znaczy, że ktoś inny też nie. Po prostu przyjmuję ewentualność, że 10 czy 20 % populacji może mieć zdolność do wyłapania takich niuansów.
Dla mnie, jako prostego chłopa małorolnego przewód musi być odpowiednio gruby, dobrze połączony, ładnie położony i zabezpieczony. Do tego dobry jakościowo, żeby nie skorodował po roku czy dwóch.
Nie jestem audiofilem, ale za to elektrykiem i o kablach, przewodach i drutach mogę coś powiedzieć. Tak naprawdę ma to olbrzymie znaczenie. Przekrój, materiał, sposób lutowania, oplot, koszulka... Przewody zasilające to jedna bajka, sygnałowe cyfrowe to druga. Sygnałowe analogowe również zupełnie inaczej wpływają na dźwięk, a głośnikowe inaczej.
Dla przykładu, bardzo prostego, a coś udowadniającego, każda częstotliwość biegnie w przewodzie inną "drogą". Wysoka częstotliwość dla przykładu, zewnętrzną częścią przewodu. Żeby nie komplikować, skupmy się na tym. Transmisja sygnału zależy od materiału, z jakiego wykonany jest przewód, jego przekroju itp. Srebro, a miedź, to dwa zupełnie inne nośniki. Teraz, jeśli przewód na zewnętrznym oplocie ma nitki srebra, będzie miał elektrycznie zupełnie inną charakterystykę, niż całkowicie miedziany. To w przewodzie głośnikowym da się usłyszeć w jakości wysokich tonów. Ja może nie usłyszę, 80% słuchaczy również, ale wprawne ucho pozna w ślepym teście. Podobnie na jakości przesyłania prądu na rożnych częstotliwościach odbijają się grubość przewodu i sposób splatania nitek. Dźwięk to bardzo skomplikowana do przesłania rzecz i nośnik na prawdę ma duże znaczenie. A że większość tego nie usłyszy? No cóż, większość nie usłyszy nawet różnicy w długości przewodu między lewym a prawym kanałem.
Jeszcze słowo o ripowaniu płyt. Nie wierzę, że większość zgrywa płytę bit w bit, ze sprawdzeniem wierności kopii. Po prostu wrzucamy w program kopiujący, ten zgrywa materiał do wav, potem znów na nośnik w najszybszej możliwej prędkości i pozamiatane. Nawet nie przywiązujemy wagi do nośnika, na jakim nagrywamy. Zwykła najtańsza CD-R i po ptokach. Czy to ma znaczenie? Chyba tak, bo stare CD, sprzed dziesięciu i więcej lat inaczej brzmią, niż jak były nowe. Czyli nośnik ma znaczenie. Myślę, że sposób zapisu na nim również, skoro inaczej brzmi nawet ta sama płyta odtworzona na rożnych transportach. A przecież to tylko bity lecące do D/A. Podobno te same bity.
Transmisja cyfrowa też uzależniona jest od nośnika, czyli przewodu. Osoby zajmujące się obróbką dźwięku i wideo wiedzą, jak duże znaczenie ma przewód w przesyle materiału. Niby te same bity, a jednak nie są przesyłane tak samo.
Na koniec ciekawostka, odnośnie ułożenia kabla. Sam u siebie sprawdziłem, jak ułożenie kabla w pokoju może mieć znaczenie w jakości dźwięku. Miałem za dużo, zwinąłem i zostawiłem, bo mi się nie chciało walczyć. Później poprawiłem i dźwięk się zmienił wyraźnie. Nawet ja, na wpół głuchy to usłyszałem.
Wątek oczyściłem.
Kurtka Burtona jest do kupienia. Ma mikrofon i głośnik w kołnierzu, przyciski i prosty wyświetlacz w rękawie, do tego rękawiczki z artykułu i można szaleć.
Nie ma konkursu i raczej nie będzie. Dział "Wiadomości" jest dość luźnym działem, gdzie można sobie pozwolić na lekkie OT. Natomiast faktycznie, czasem trochę luzu przeradza się w bałagan. Dlatego ładnie proszę o trzymanie się tematu, przynajmniej z grubsza. Za całkowity OT mogą polecieć strzały znikąd.
Piszecie o zachłanności Apple, a zapominacie, że to dzięki Apple właśnie i dzięki iPhonowi operatorzy zmuszeni zostali do wprowadzenia taryf z pakietami danych w standardzie, oraz samych tanich pakietów dla istniejących taryf. To właśnie nieugięta postawa Apple zmieniła nieco sytuację na naszym, zacofanym nieco rynku telekomunikacyjnym.
Ten, co żeruje na prawie patentowym. Apple z tego nie żyje, więc raczej nie jest.
Cóż... jak słusznie ktoś zauważył w filmie iGenius, Jobs zawsze kierował Apple w stronę rozwiązań dla zwykłego użytkownika. Już pierwszy ich produkt był skierowany do domowych użytkowników i przeniósł komputer z wielkich korporacji "pod strzechy". Mac Pro, to rozwiązanie mało dostępne dla zwykłego śmiertelnika, więc zgodnie z wizją SJ powinno zostać uśmiercone. Czy się z tym zgadzamy, czy nie, przyznać trzeba skubańcowi konsekwencję w działaniu.
No a co mieli podłączyć? Mieli dwie opcje, albo na początek zapodać gołe haki, jak w mięsnym za komuny (bo nie było przygotowanych polskich gazet i filmów w polskiej wersji) albo wpuścić coś w cywilizowanym języku czyli UK lub US (do UK nam bliżej, więc wybrali UK).
Zadaj pytanie w Jaki sprzęt wybrać a nie zaśmiecaj tego tematu.
Słuchawki Bowers & Wilkins C5 - test na MyApple
@all999, to nie do końca tak.
Jeśli korektora używa się świadomie i z rozsądkiem, to może dać dobry efekt. Żadne słuchawki i żaden odtwarzacz nie są w 100% liniowe. Podobnie jak Twój słuch. Zrób sobie mały test i włącz po kolei dźwięki w różnej częstotliwości na granicy słyszalności. Jedne będziesz słyszał, innych już nie.
Dobrym programem możesz troszkę ten fakt skorygować i ustawić dźwięk tak, żeby wszystko usłyszeć. Jeśli program jest dobrze napisany i urządzenie ma wystarczającą moc obliczeniową, to efekt może być zadowalający. Moim zdaniem lepiej tak, niż męczyć się ze zbyt wyeksponowanym pewnym zakresem dźwięków.