Widać, że strategia spokojnej ewolucji przynosi efekty. Audi, BMW i Mercedesy od lat są też mniej więcej takie same, mają po cztery koła i gra muzyka.
211 + zakwaterowanie i wyżywienie. To daje pewnie drugie tyle. Czyli ok. 1600 PLN. Tak to trzeba liczyć (nie wiem jaki tam jest system ichniego ZUSu, o ile jest). U nas tez każdy mówi tylko ile dostaje 'na rękę'
Otworzyli puszkę Pandory. Teraz wszyscy wezmą pod lupę swoje ekrany i każdy się czegoś dopatrzy. Cholera, na moim Huawei'u też coś zszarzało! Do diabła z Apple!
"... a wykańczał Daniel Kottke i Steve Jobs." Właśnie widzę tam parę krzywo wlutowanych scalaków :)
PS. Jeśli dobrze liczę to wychodzi ponad 7,5 USD za bit pamięci.
Pomimo długich poszukiwań w sieci, nie znalazłem żadnej wzmianki o jakimkolwiek zdjęciu wykonanym przez Steve'a. Szacun, to jest mistrzostwo świata.
A co? Już masz? Szacun!
Ponieważ autor poruszył wątek używania Maców w drukarstwie chciałbym bardziej szczegółowo opisać dla młodszych czytelników realia ówczesnego (w moim przypadku to początek lat 90) pożal się boże DTP. Wtedy właśnie założyliśmy w mieście Łodzi firmę poligraficzną.
Były to czasy, kiedy królował jeszcze skład oparty na czcionkach ołowianych, a nowością były różnego typu maszyny do fotoskładu używające matryc w formie dysków lub taśm. Był to sprzęt poza zasięgiem prywatnego przedsiębiorcy więc trzeba było kombinować na boku, żeby ktoś po znajomości złożył parę linijek tekstu. A jak trzeba było, to siadałem i litera po literze 'składałem tekst' z Letrasetów lub polskich koślawych Kalgrafów (kto z młodych wie, co to takiego - ręka do góry). Ogólnie masakra.
Cały czas kombinowaliśmy, jak skończyć z tym średniowieczem. I kiedy pojawiła się możliwość, wzięliśmy kredyt z Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości kupując Maca SE30 i drukarkę Apple Writer. Kosztowało to wtedy tyle, co nowy Polonez. Ale Mac na pokładzie miał FreeHanda, Illustratora, Photoshopa 2.0 i co najważniejsze obsługiwał Postscript. Bajka.
Ponieważ drukarka miała rozdzielczość tylko 300 dpi wymyśliłem metodę drukowania projektów w dwukrotnym powiększeniu, fotografowaniu wydruków na błonie graficznej i pomniejszaniu do docelowego formatu. Urządziliśmy do tego zadania specjalną ciemnię fotograficzną i stół reprodukcyjny. Uzyskiwaliśmy w ten sposób klisze o rozdzielczości 600 dpi, które były całkowicie wystarczające do druku sitowego i offsetowego.
I komu to przeszkadzało? :)
Ale o co wam biega? Przecież Eddy stwierdził, że mapy San Francisco i ogólnie całej Kalifornii są doskonałe. Wystarczy.
Jakbym czytał swój życiorys. Piękne miasto Łódź, te same maszyny, ta sama branża - no i mój ulubiony, nieodżałowany FreeHand, uśmiercony przez Adobe.
Polska języka, trudna języka
Coś wolno ten AW tyka. Spóźnia się, cy co?
"Pamiętać trzeba, że 30 lat temu Macintoshe nie były demonami prędkości."
Zależy, jak się zdefiniuje prędkość. Bo ja np. zaczynałem od 'wypasionego' SE/30 (16 MHz, 1 MB RAM, 40 MB HDD). I jeśli chodzi o pracę samego systemu, szybkość otwierania okien, programów i opcji, to był bardzo szybki - wcale nie ustępował tym współczesnym monstrom, wyposażonym w gigaliony RAMu, hertzów i bajtów. Oczywiście było siermiężnie i prosto ale to co miał robić, to robił w czasie rzeczywistym.
I jeszcze jedno - to był jedyny komp w moim życiu, który się nigdy nie zawiesił.
Ciekawe jak głęboko ci macherzy od Ivony/Aleksy weszli w badania podstawowe języka polskiego? Czy tylko skupili się na poprawnej artykulacji i intonacji? Bo bez prawdziwych badań podstawowych nigdy nie będzie polskiej Siri i jej odpowiedniczek.
".... Jego premiery można się spodziewać już na jesień. Jego premiery można się spodziewać już na jesień tego roku...." Wywalcie tego dubla - bije po gałach.
Ciekawe? Może objaśnisz, co to za zwierz, ten standardowy format fotografii. Papiery fotograficzne były (i są) produkowane właśnie z reguły w formatach 4:3 (18x24 cm etc.)
Wbrew pozorom na tych 6-7 calowych ekranach da się bez obrzydzenia czytać, pod warunkiem, że plik jest zoptymalizowany dla takiego urządzenia (odpowiednia punktacja czcionki etc.) Zawsze możesz sobie sprawić 10 calowego Kindle DX.
Pozostaje jeszcze kwestia odczytywania różnych formatów. Nie ma problemu, kiedy książka jest przygotowana profesjonalnie pod konkretną wielkość ekranu. Ale kiedy moja ślubna pościąga sobie różnej maści pdf-y czy inne e-puby, to wychodzi masakra. Polskie litery wyświetlane innym fontem lub ich brak, popaprane przenoszenie wyrazów i akapity, czcionka wielkości muszki owocówki. Kaszana bez musztardy.
Ale chyba przyznasz, że to wygląda tragicznie. Jak sprzęt z epoki kamienia nawet niełupanego.
Zauważyłem, że ten model ma tę samą irytującą wadę, co mój Onyx. Przy każdej akcji, wywołaniu menu etc. następuje jakby przejście przez negatyw i swoiste migotanie. Czy to uroda samego wyświetlacza e-ink? Wyjątkowo wk.... wróć, denerwujące.
A gdzie można posłuchać tego unikatowego gongu powitalnego?
Hakerzy - do biegu, gotowi, start!
Przestańcie biadolić! Przecież każde dziecko wie, że tak jak błędy sędziego są integralną częścią piłki nożnej, tak i te wszelkie 'applegate' są integralną częścią etosu Apple. A jaka potem ulga, kiedy wyjdzie odpowiednia łatka i działa. Bezcenne.
Był, mam też FH11 na OSX ale coś z nim jest nie tak. To były już czasy, kiedy Adobe go przejęło i zaczęło uśmiercać aby skupić się na beznadziejnym Illustratorze.
Ja ciągle pracuję na MDD z OS9 ze względu na nieodżałowanego FreeHanda. Chyba już czas umierać.
Apple prosi konsorcjum Unicode o nowe ikony Emoji
Historia zatoczyła koło - wracamy do hieroglifów. Czy naprawdę ktoś tego używa?