Michała Koralewskiego poznałam osobiście dwa lata temu na wystawie fotografii mobilnej w Starym Browarze w Poznaniu, gdzie grupa zapaleńców po raz pierwszy w ten sposób pokazywała swoje zdjęcia. Może to wnętrze księgarni, może zdjęcia, może ludzie oglądający prace zrobione telefonem, a może sami obecni tam artyści spowodowali, iż pomyślałam, że na moich oczach tworzy się historia. Historia fotografii mobilnej w Polsce. Od tego momentu minęło trochę czasu, kilka zdobytych nagród, wyróżnień, zorganizowanych wystaw. I nie mam tu na myśli dorobku Michała, ale całej Grupy Mobilnych.

Strona 2 z 2

Mówią, że gdzie trzech członków jury, tam cztery opinie. Jak sobie radzić z różnorodnością kryteriów oceniania stosowanych przez sędziów?

Fotografia to nie matematyka. Nie da się stworzyć uniwersalnego zbioru kryteriów oceniania zdjęć. Tu w grę zawsze będzie wchodziła subiektywna wrażliwość sędziego, jego emocje, wartości i przemyślenia. To, co jednego zachwyci, dla drugiego będzie sztampą i kiczem. Biorąc udział w konkursie, trzeba o tym pamiętać i nie zrażać się niepowodzeniami. Fotografuj dla przyjemności i wysyłaj te zdjęcia, które mają dla Ciebie największą wartość. Jeśli zwyciężysz - to wspaniale, a jeśli nie, to wcale nie znaczy, że zdjęcie było słabe, a jedynie, że członkowie jury mają inną wrażliwość niż Ty :)

Na Instagramie roi się od „konkursowych” profili (shoutout za otagowanie). Jak Twoim zdaniem odróżnić te warte uwagi od tych wątpliwej jakości?

Wydaje mi się, że skoro „nagrodą” jest shoutout, to warto korzystać z tych tagów, za którymi stoi największa społeczność. Dobrym przykładem jest to, co robi @jjcommunity (https://instagram.com/jjcommunity/) czy w naszym kraju @grupamobilni lub lokalni igersi. Duża liczba uczestników i jasne zasady gwarantują relatywnie wysoką „nagrodę” w postaci wzrostu liczby „lajków” i followersów.

Gdzie publikować swoje prace, tak by mieć szanse bycia zauważonym nie tylko przez Instagramerów, i czy wszędzie zamieszczać te same zdjęcia?

To zależy od tego, jak dużo masz wolnego czasu :) Serwisów fotograficznych, na których możesz tworzyć własne galerie, jest cała masa. Ja korzystam głównie z Instagrama, gdzie staram się zamieszczać zdjęcia codziennie oraz z Flickr’a, gdzie trafiają wybrane z IG zdjęcia w większych rozdzielczościach. Moi znajomi dość intensywnie korzystają także z EyeEm, Behance i 500px. Wydaje mi się, że każde z tych miejsc jest warte uwagi, pod warunkiem, że - jak wspomniałem wcześniej - masz na to czas. Ja mam go bardzo mało, toteż opieram się tylko na tych dwóch pierwszych wymienionych platformach.

Czy nie uważasz, że spora część rodzimych fotografów mobilnych poddaje swoje prace dość szablonowej tematyce (kałużografia, sylwetki, zdjęcia w szczerym polu, postacie na tle budynków)? Czy to jeszcze próba pokazania oryginalnego podejścia, czy może już bezpieczna eksploatacja „sprawdzonego” tematu?

Hehe, czuję w tym pytaniu przytyk do mnie :) Ja naprawdę bardzo lubię kałużografię i odnajdywanie odbić sprawia mi dużą frajdę. Nawet jeśli nie jest to już oryginalne, to i tak nie zamierzam zrezygnować z eksploatowania tego tematu. Wiesz, fotografia musi dawać radość i satysfakcję, żeby można ją było uprawiać bez jakiegoś spinania się i bycia oryginalnym na siłę. Ja nie mam nic przeciwko fotografowaniu kotów czy zachodów słońca, jeśli fotografującemu sprawia to przyjemność. Powtarzanie ujęć i fotografowanie podobnych tematów jest też formą treningu i doskonalenia się: zrobisz tysiąc zdjęć kałuży, aż w końcu uzyskasz kadr, który miałaś w głowie już od dawna, sfotografujesz swojego kota po raz pięćsetny, aż w końcu złapiesz taki kąt, takie światło i taką kompozycję, że będziesz mogła z dumą patrzeć na zdjęcie wiedząc, że już lepszego nigdy nie zrobisz. To chyba działa trochę tak, jak fragment melodii, która przez cały dzień chodzi Ci po głowie i której nie potrafisz się pozbyć, dopóki nie zaśpiewasz na głos całej piosenki. Myślę, że tak jest w moim przypadku - gdy sfotografuję kałużę w taki sposób, że stanie się odśpiewaną w całości piosenką, pozbędę się natrętnej melodii z głowy.

Każdy ma swoje autorytety, guru, którzy są wzorem i inspiracją. Jacy są Twoi? Czy udaje Ci się swoimi pracami choć trochę nawiązać do ich dokonań?

Absolutnie uwielbiam fotografię uliczną niezwykle utalentowanego chińskiego fotografa Fana Ho. Jego zdjęcia, pokazujące Hong Kong w latach 50. i 60., są po prostu doskonałe, pełne wyrazu i subtelnego światła. Lubię „decydujący moment” w wykonaniu Henri Cartier-Bresson’a, ale cenię sobie także współczesnych „instagramowych” guru, takich jak Thomas Kakareko, Greg Schmigel czy Richard „Koci” Hernandez. Z pewnością pewne nawiązania w moich zdjęciach można dostrzec, w końcu rozwój w dużej mierze polega także na naśladownictwie i porównaniu, staram się jednak, żeby stosunek „naśladownictwa” do „oryginalnej koncepcji” wypadał z korzyścią dla tej drugiej.

alt text

Mam nadzieję, że ten nietypowy wywiad przybliżył Wam nieco sylwetkę Michała i pozwolił poznać nieco bliżej mniej znanego człowieka stojącego za znanymi fotografiami. Dla mnie Michał jest autorytetem w dziedzinie fotografii mobilnej, a jego zdjęcie z żyrafą zdobyte na wystawie przed dwoma laty wciąż inspiruje mnie do postrzegania świata nie zawsze takim, jakim jest.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 3/2015:

Pobierz MyApple Magazyn 3/2015