Według raportu Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI), w roku 2003 światowa wartość sprzedaży muzyki na fizycznych nośnikach wynosiła 32 miliardy dolarów i w stosunku do roku 2002 zanotowała spadek o 7,6%. Był to równocześnie czwarty z rzędu okres spadków po rekordowych 40 miliardach w 1999 roku. Przewodniczący federacji Jay Berman winą za taki stan rzeczy obarczył rozwijający się rynek piractwa internetowego związany z nielegalną wymianą cyfrowych plików muzycznych. Wytwórnie fonograficzne, które przespały moment rewolucji cyfrowej, aby zapobiec dalszemu kryzysowi, zaczęły organizować własne serwisy legalnej sprzedaży muzyki w Internecie. I w tym momencie pojawia się firma Apple ze swoją nową usługą, dzięki której Steve'a Jobsa uważa się dzisiaj za osobę, która zrewolucjonizowała współczesny model sprzedaży muzyki.

Strona 1 z 2

28-go kwietnia 2003 roku rozpoczął swoją działalność iTunes Music Store, oferujący internetową sprzedaż zarówno całych albumów muzycznych, jak i pojedynczych utworów. Choć muzyczny sklep Apple zaczynał z biblioteką oferującą 200 tysięcy plików, to do grudnia 2003 roku ze sklepu iTunes pobrano je już 25 milionów razy. Czy było to remedium, dzięki któremu wydawcy mogli spać spokojnie, nie martwiąc się o swoje przychody? Tak i nie. Z jednej strony rozwijała się dynamicznie przez kolejne lata sprzedaż muzyki online, a z drugiej stale spadała jej globalna wartość i całkowity wolumen sprzedaży. Raport IFPI ze stycznia 2010 roku wskazywał, iż co prawda sprzedaż muzyki cyfrowej wzrosła o 940% od roku 2004, jednak sprzedaż na światowym rynku muzycznym spadła o 30% w tym samym okresie. Pewną nadzieję na poprawę sytuacji przyniósł rok 2011, kiedy - według danych magazynu Billboard - sprzedaż albumów w Stanach Zjednoczonych wzrosła w samych tylko pierwszych dziewięciu miesiącach roku o 3,3%, do czego w głównej mierze przyczynił się dalszy rozwój sklepów internetowych. Dane znalazły odzwierciedlenie w raporcie IFPI za rok 2012, w którym po raz pierwszy od rekordowego 1999 roku odnotowano globalny wzrost przychodów ze sprzedaży muzyki. Osiągnął on wartość 16,5 miliardów dolarów, co przełożyło się na minimalny, ale dający nadzieję wzrost o 0,3%. Interesujący był przy tym fakt, iż dotyczył zarówno muzyki w wersji cyfrowej, jak i fizycznych nośników. Niestety, to co wydawało się odwróceniem trendu, zmieniło się wraz z nadejściem kolejnego roku. Rozpoczął się nowy trend.

Choć pierwszy serwis oferujący płatny strumieniowy dostęp do muzyki Rhapsody powstał już w 2002 roku, czyli przed tym, jak na rynku pojawił się sklep muzyczny iTunes, to dopiero wraz z nadejściem m.in. założonego w 2007 roku serwisu Deezer i rok później Spotify nadeszły prawdziwe zmiany na światowym rynku muzycznym. Według wspomnianego raportu IFPI w roku 2012 z usług muzycznych tego typu korzystało już dwadzieścia milionów osób, a przychody z subskrypcji odpowiadały za 10% przychodów ze sprzedaży cyfrowej muzyki. W tym momencie firma Apple, bagatelizując nową formę dystrybucji, powtórzyła błąd, jaki dekadę wcześniej popełniły wytwórnie fonograficzne. W raporcie Billboardu za rok 2013 znalazły się dane wskazujące, iż sprzedaż pojedynczych cyfrowych plików muzycznych skurczyła się o 5,7% z 1,34 do 1,26 miliardów utworów, natomiast sprzedaż całych albumów spadła o 0,1%.

Na początku 2013 roku Apple odnotowało 25-miliardowe pobranie utworu ze sklepu iTunes, a w grudniu rekordową sprzedaż albumu Beyonce, który w ciągu trzech dni od premiery kupiło na całym świecie 828773 osób. Firma z Cupertino miała powody do zadowolenia, dlatego jej próby reagowania na zaistniałą nową sytuację na rynku, np. wprowadzenie usługi iTunes Radio, umożliwiającej strumieniowe przesyłanie dobieranych przez DJ-ów i ułożonych według gatunków stacji muzycznych, wobec ekspansji serwisów stricte streamingowych były marginalne. Doprowadziło to do sytuacji, w której - pomimo iż w roku 2014 przychody z dystrybucji cyfrowej muzyki były po raz pierwszy większe od tych, które przyniosła sprzedaż płyt CD i w ujęciu ogólnym były wyższe o 7% - sprzedaż cyfrowych plików spadła o 8%. Zarówno wzrosty, jak i spadki, spowodowały serwisy oferujące strumieniowy dostęp do muzyki w ramach abonamentu, które wygenerowały 1,57 miliarda dolarów przychodu, ok. 40% więcej niż w roku 2013. Apple musiało podjąć konkretne decyzje.

Proces dostosowywania się do nowych opanowujących rynek form dystrybucji muzyki, dyktowanych teraz przez mniejsze podmioty, firma z Cupertino rozpoczęła przejmując w ubiegłym roku markę Beats wraz z należącym do niej serwisem streamingowym Beats Music. Choć w segmencie usług strumieniowania muzyki rządził posiadający wtedy 10 milionów płatnych subskrybentów serwis Spotify, to wraz z trafieniem Beats Music w ręce Apple rozpoczęła się dyskusja o możliwych efektach takiej współpracy. Czy zapowiedziana na 30-go czerwca premiera serwisu Apple Music będzie kolejnym kamieniem milowym w historii firmy i całej branży muzycznej, okaże się za jakiś czas. W przypadku sukcesu i marginalizacji pozostałych serwisów, za kilka lat nikt już nie zarzuci Apple, że zaspało, a raczej pojawią się głosy, iż dobrze się wyspało. Równocześnie, a zupełnie niezależnie od efektów, Apple Music nie zostanie zapamiętane jako serwis, który zapoczątkował potencjalną nową rewolucję w świecie muzyki.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 2/2015:

Pobierz MyApple Magazyn 2/2015