Test słuchawek Bowers & Wilkins Px8 S2
Pół roku temu opisywałem na łamach MyApple słuchawki Bowers & Wilkins Px7 S3, czyli trzecią generację tego popularnego modelu ze średniej – jak na tę markę – półki cenowej. Kilka miesięcy później ten brytyjski producent zaprezentował nową generację swoich zamkniętych słuchawek wokółusznych z wyższej półki, dla bardziej wymagających miłośników muzyki i brzmienia – Px8 S2. Przez ostatnie kilka tygodni miałem okazję je testować.
Px8 S2 to następca bardzo popularnego topowego modelu słuchawek tej marki – Px8. Co ciekawe, firmie Bowers & Wilkins udało się zrobić jeszcze lepsze słuchawki, nie podnosząc jednocześnie ceny względem poprzedniego modelu, a wręcz nieznacznie ją obniżając. Poprzednia generacja tych słuchawek kosztowała bowiem 3349 zł, a najnowsza, czyli rzeczone Px8 S2, kosztuje 3199 zł.

Bowers & Wilkins przy projektowaniu Px8 S2 postawiło przede wszystkim na trzy aspekty: brzmienie – to w przypadku tych słuchawek jest absolutnym priorytetem, wygląd – trudno pomylić słuchawki tej marki z produktami konkurencji – oraz wygodę – to także rozpoznawalna cecha słuchawek tej marki. Drugoplanowe, czy nawet trzecioplanowe znaczenie przy ich konstruowaniu miała redukcja hałasu oraz czas pracy na baterii. To nie oznacza, że firma te aspekty zlekceważyła, ale że nie zdecydowała się iść na kompromis kosztem wspomnianego już brzmienia, designu i wygody użytkowania. Jak zwykle w przypadku moich recenzji, zaczynam od tego, co na zewnątrz, czyli właśnie od wyglądu, konstrukcji i powiązanej z nimi wygody użytkowania.

Bowers & Wilkins nie należy do marek masowych, produkujących urządzenia dla – powiedzmy to otwarcie – przeciętnego użytkownika. Ich produkty, czy będą to kolumny głośnikowe, głośniki aktywne (choćby słynny Zeppelin), czy słuchawki właśnie, zawsze są arcydziełami wzornictwa i inżynierii w swojej klasie. Nie inaczej jest w przypadku Px8 S2. Słuchawki cieszą oko swoją perfekcyjną konstrukcją – minimalistyczną, ale pełną drobnych, a przy tym misternych elementów, które cieszą oko. Oczywiście Px8 S2 różnią się nieco wyglądem i tymi detalami od poprzedniego modelu (Px8). Mowa tutaj np. o przewodach sygnałowych w stylowej owijce, umieszczonych w specjalnych rynienkach w widełkach i pałąku. Wygląda to niesamowicie, zachowując jednocześnie subtelność wzornictwa.

Na pierwszy rzut oka widać, że słuchawki zyskały nieco bardziej płaskie muszle, dzięki czemu znacznie mniej odstają po ich założeniu na głowę (i uszy). Słuchawki są także nieznacznie lżejsze – ważą teraz 310 gramów (poprzedni model ważył 320 gramów). Poduszki słuchawek z pamięcią kształtu oraz pałąk obszyte są bardzo przyjemną w dotyku i miękką skórą Nappa. Elementy te – jeśli w końcu zaczną wykazywać ślady zużycia – za opłatą będzie można wymienić w serwisie. Będzie to oczywiście tańsze niż kupno nowych słuchawek, np. kolejnej ich generacji, ale nie o to chodzi tej firmie. To także symbol tego, jakim produktem są słuchawki Bowers & Wilkins. To nie jest produkt jednorazowy, który po kilku latach wyrzuca się do kosza i kupuje nowy. Urządzenia te mają służyć użytkownikom latami.
Górna powierzchnia muszli, wspomniane wyżej widełki i pałąk wykonane są z aluminium. Aluminium na powierzchni muszli ma satynowe wykończenie, a pałąk i widełki są bardziej połyskliwe, ale nie odbijają też przesadnie dużo światła. Testowałem model czarny, więc aluminium w obu przypadkach ma odcień ciemnoszary.
Na wspomnianych aluminiowych powierzchniach muszli umieszczono pionowo, klasycznie dla tej marki, logo Bowers & Wilkins (czyli nazwę, bo właściwie firma ta nie ma logotypu). Jest ono wypukłe, co również sprawia bardzo dobre wrażenie pod palcami, gdy weźmie się słuchawki do rąk.

Przyciski sterowania umieszczono podobnie jak w Px7 S3 – na krawędzi górnej powierzchni muszli (w Px8 pierwszej generacji przyciski znajdowały się na tej większej krawędzi, zaraz przy poduszkach). Umieszczono je tak, by był do nich łatwy dostęp za pomocą kciuków. Na prawej słuchawce są to przyciski regulacji natężenia dźwięku oraz wielofunkcyjny, służący do wstrzymywania lub wznawiania odtwarzania, przeskakiwania do przodu lub do tyłu i odbierania rozmów telefonicznych (w zależności od liczby i długości przyciśnięć wybierana jest inna akcja). Na lewej muszli znalazły się przycisk aktywacji systemu aktywnej redukcji hałasu, który można skonfigurować w dedykowanej aplikacji, włącznik aktywujący też tryb parowania Bluetooth oraz – na spodzie perforowanej krawędzi muszli właściwej – gniazdo USB-C służące nie tylko do ładowania, ale i podłączenia słuchawek do źródła dźwięku tradycyjnie po kablu. Co ważne, możemy podłączyć je analogowo (kablem USB-C – mini-jack) jak i cyfrowo (24 bit/96 kHz) kablem USB-C bezpośrednio do komputera lub telefonu w trybie USB DAC.

Słuchawki świetnie leżą na głowie i choć muszle nie są zbyt szerokie, to bez problemu obejmują moje uszy. Odchudzenie Px8 S2 względem poprzedniej generacji wyszło, moim zdaniem, na dobre – można sobie w nich pozwolić na jeszcze dłuższe odsłuchy. Słuchawki przy tym leżą pewnie na głowie i nie zmieniają położenia nawet przy gwałtownych ruchach. Co ważne, oferują bardzo dobre odcięcie dźwięków otoczenia. Właściwie, w przypadku intensywnych hałasów, można śmiało obejść się bez włączania systemu aktywnej redukcji hałasu. Jak wspominałem, wygląd i konstrukcja mają zdecydowanie wyższy priorytet niż system aktywnej redukcji hałasu – słuchawki same w sobie muszą oferować dobre odcięcie. W przypadku urządzeń popularnych (nawet niekoniecznie z o wiele niższej półki cenowej) bywa z tym różnie i korzystanie z ANC jest koniecznością niemal w każdej sytuacji. W przypadku Px8 S2 jest inaczej – i zdecydowanie lepiej.
Sam system ANC, choć – jak wspominałem – nie był wyraźnym priorytetem przy konstruowaniu tych słuchawek, sprawuje się znakomicie. ANC wykorzystuje osiem mikrofonów znajdujących się w słuchawkach. Dwa z nich umieszczone są przy przetwornikach, cztery rejestrują dźwięki otoczenia, a kolejne dwa to mikrofony kierunkowe do rejestracji głosu użytkownika przy połączeniach głosowych. System ANC skutecznie odcina wszelkie hałasy komunikacyjne, dźwięki silników, maszyn warsztatowych (na codziennych spacerach mijam kilka warsztatów produkcyjnych, gdzie zwykle coś się tnie, frezuje czy spawa), szum liści czy nawet szum ludzkich głosów. Właściwie aktywny system redukcji dopełnia świetne odcięcie pasywne.
Bardzo dobrze sprawuje się też tryb transparentny, w którym dźwięki otoczenia przesyłane są do ucha użytkownika przez mikrofony i przetworniki. Dźwięk jest bardzo bliski naturalnemu – zwłaszcza szum wodospadu (na mijanej przeze mnie codziennie tamie nad stawami) czy szelest liści.
Px8 S2 łączą się bezprzewodowo za pośrednictwem Bluetooth 5.3. Wspierają też łączenie z dwoma źródłami (multipoint) z automatycznym przełączeniem między nimi. Słuchawki obsługują kodeki SBC i AAC oraz – niedostępne niestety w iPhonie – kodeki aptX Classic, aptX HD, aptX Adaptive oraz aptX Lossless. Ten ostatni oferuje jakość CD. Jeśli więc chcę posłuchać na iPhonie muzyki w najwyższej jakości na tych słuchawkach, podłączam je kablem USB-C. Z drugiej strony, na co dzień korzystam jednak z połączenia bezprzewodowego Bluetooth.
Wspominałem, że czas pracy na baterii, a więc akumulator, nie był priorytetem przy konstruowaniu tych słuchawek. Nie ma to jednak, moim zdaniem, wpływu na realne osiągi, bowiem deklarowany czas pracy na jednym ładowaniu faktycznie wynosi około 30 godzin. Oczywiście nie jestem aż takim maniakiem, by słuchać na nich muzyki bez przerwy przez 30 godzin, ale z powodzeniem korzystałem z nich każdego dnia od pięciu do ośmiu godzin podczas pracy czy spacerów w parku. W zależności od intensywności, ładowałem je odpowiednio co cztery lub pięć dni – albo rzadziej. Co ważne, nawet długie sesje odsłuchowe nie męczyły mojej głowy i uszu. Ładowanie rozładowanych słuchawek do 100% zajmuje około dwóch godzin. Warto też wspomnieć, że Px8 S2 oferują funkcję szybkiego ładowania – 15 minut podłączenia słuchawek do ładowarki daje dodatkowe sześć lub siedem godzin odsłuchu.
Jeśli chodzi o brzmienie, to – jak wspomniał przedstawiciel Bowers & Wilkins podczas prezentacji tych słuchawek w Warszawie – założeniem było stworzenie wrażenia słuchania muzyki na klasycznym zestawie stereo, wyposażonym w dwie kolumny głośnikowe. Słuchawki wyposażone są w 40-milimetrowe przetworniki Carbon Cone (membrany z materiału węglowego), każdy z dedykowanym wzmacniaczem. Px8 S2 wyposażone są także w 24-bitowy układ DAC z własnym wzmacniaczem. Jak zwykle słuchałem na nich dużo rocka i metalu progresywnego (Rush, Dream Theater, Spock’s Beard, Pink Floyd, Genesis), szeroko pojętego metalu (od Amorphis, Iron Maiden, przez Kreator, Slayer, Kerry King, Sadist, po produkcje moich zespołów, w których gram), muzyki instrumentalnej, elektronicznej (Rick Wakeman, Vangelis, Jean-Michel Jarre), rocka (Dire Straits, Deep Purple) po szeroko pojęty smooth jazz (Pat Metheny, Al Di Meola itp. wykonawcy). Faktycznie Bowers & Wilkins udało się uzyskać wrażenie słuchania muzyki na zestawie stereo. Słuchawki tworzą bardzo przestrzenną, szeroką i głęboką – wielowarstwową – scenę muzyczną, z bardzo dobrą separacją i odpowiednią dozą powietrza pomiędzy poszczególnymi partiami instrumentów czy wokali. Basy są głębokie, gdy potrzeba, schodzą naprawdę nisko, pozostając jednocześnie dynamicznymi, z dobrym odcięciem, bez zamulania średnicy i bez zostawiania bezwładnej „mory”. Środki są mięsiste i niezwykle plastyczne, a na scenie mieści się nawet spore, często hałaśliwe instrumentarium, np. kilka linii gitar w rocku i metalu progresywnym. Niezależnie od tego można śmiało wsłuchać się w to, co dzieje się na dalszych planach (lubię słuchać tego samego albumu, przenosząc za każdym odsłuchem uwagę na inną warstwę muzyczną nagrania). Góry są selektywne i naturalne, bez efektu kłucia w uszy czy kompresji.
Mam w swojej kolekcji lub testowałem wiele różnych modeli słuchawek, firm bardziej lub mniej zasłużonych na polu dźwięku, i moim zdaniem słuchawki Bowers & Wilkins Px8 S2 są jednymi z najlepszych – jeśli nie numerem jeden – obecnie na rynku w swojej półce cenowej (3000–4000 zł). Zgadza się w nich wszystko: brzmienie, wygląd, wygoda, ANC i czas pracy na baterii. Nie wiem, co jeszcze w przyszłości uda się temu producentowi z nich wycisnąć, bo produkt jest właściwie perfekcyjny.