W ciągu ostatnich dwudziestu lat, technologia bardzo zbliżyła się do użytkowników. Nie mam jednak na myśli tylko większej personalizacji interfejsu, dostępności urządzeń oraz ich różnorodności na rynku. Dwie dekady wystarczyły, aby rozmaite sprzęty przebyły drogę z ogromnych korporacji, aż przez biblioteki, by pojawić się w naszych domach, kieszeniach, aż w końcu zagościć na głowach i nadgarstkach. Pojawia się jednak pytanie, gdzie jest granica tej bliskości?

Technologia z dość dużym impetem wdarła się w nasze życie, co z całą pewnością przyspieszył rozwój urządzeń mobilnych. Zmianie uległ również czas, który poświęcamy na obcowanie z rozmaitym sprzętem elektroniki użytkowej. W przypadku takich produktów jak Google Glass oraz smartwatche, kontakt ten jest w zasadzie nieustanny.

Po przebudzeniu sprawdzamy na iPhonie timeline Twittera, aby sprawdzić, co nasi znajomi napisali w nocy. Porannej kawie towarzyszy iPad wyświetlający skróty wieczornych meczów, a jadąc tramwajem do pracy rzucamy okiem na powiadomienia wibrującego Apple Watcha. W pracy spędzamy czas przed komputerem, a wieczór umila nam konsola podłączona do telewizora. Czas poświęcony na wpatrywanie się w kolorowe ekrany ostatnimi czasy znaczącą wzrósł.

Wracając do pytania postawionego na początku artykułu - gdzie jest granica bliskości elektroniki? Telefony w kieszeniach prześcignęły smartwatche. Te z kolei uległy małemu dystansowi Google Glass oraz sprzętu VR. Coraz więcej osób wszczepia sobie w dłoń chipy NFC, tym samym przekraczając prawdopodobnie ostatnią barierę, jaką jest ciało ludzkie.

alt text

Dobrodziejstwa nowoczesnej technologii ułatwiają nam życie i dają dostęp do niezliczonych możliwości. Mój pierwszy kontakt z komputerem miał miejsce w 1998 r., gdy miałem zaledwie cztery lata. Od tego czasu zmieniło się niewyobrażalnie dużo, co nie zawsze dostrzegamy, gdyż uczestniczyliśmy na bieżąco w tym rozwoju. Mam jednak wrażenie, że wielu z nas czasami zatraca się w tej technologii. Przekładanie kontaktu ze smartphonem, nad rozmowę z drugim człowiekiem, nie wydaje się być najlepszym pomysłem.

Nie chciałbym być malkontentem ani hipokrytą. Sam spędzam naprawdę dużo czasu przed komputerem oraz smartphonem. Sądzę jednak, że warto czasem dokonać słusznego wyboru. Wyjść na mecz do pubu, a nie oglądać go w domu przed komputerem; porozmawiać ze znajomym w metrze, zamiast grać w Angry Birds oraz wyjść podrywać dziewczyny na dyskotece, zamiast przeglądać ich zdjęcia na Tinderze. Chyba nikt z nas nie chciałby skończyć jak bohater filmu „Ona”, który zakochał się we własnym telefonie.