Dawno, dawno temu w 1994 roku Apple podjęło fatalną w skutkach decyzję o licencjonowaniu komputerów oraz systemu operacyjnego zewnętrznym firmom produkującym komputery. Założenia był piękne i przemawiały z słusznością takiej decyzji. Apple miało zarabiać na licencji każdego "klona" wyposażonego w Mac OS, tańsze "klon" w teorii miały być słabsze od produktów Apple ale miały popularyzować platformę Mac OS i ratować kurczący się nieco rynek. Życie jednak zweryfikowało brutalnie te założenia. Klony były tańsze, ale często były bardziej wydajne od komputerów Apple, a firma Power Computnig wręcz wcześniej wprowadzała szybsze procesory do swoich "klonów" stosując nawet metod overclockingu w seryjnych komputerach na co Apple nie mogło sobie pozwolić. "Klony" ostatecznie zostały uśmiercone po powrocie Jobsa do Apple. Miały one jednak jedną zasadniczą cechę... ich architektura i komponent zazwyczaj były zgodne ze specyfikacją Apple.

Gdy pojawiły się pierwsze plotki na temat Mac OS X na procesor Intela (było to jeśli pamiętam 2002/2003 rok) Apple raczej zaprzeczało oficjalnie mówiąc o przyszłości Apple i procesorów PowerPC. Wiele jednak osób miało nadzieję na to, że OS X pojawi się w wersji dostępnej na każdy komputer PC, a takie głosy pojawiają się i dzisiaj.
Apple nie udostępni nigdy swojego systemu na każdy komputer PC, przynajmniej do czasu aż będzie produkować swoje komputery. Wystarcz spojrzeć na doświadczenia końca lat 90-tych, czym skończyło się klonowanie komputerów Apple. Mimo wszystko wielu użytkowników PC z sukcesem instaluje na swych komputerach OS X tworząc "Hackintoshe". Legalność tego procesu jest dyskusyjna, jednak moim zdaniem zawsze istnieje szansa, że użytkownik "Hackintosha" postanowi w końcu zakupić prawdziwego Macintosha tym bardziej, że życie posiadacza "Hackinmtosha" nie jest usłane różami.

Jak powstał Hackintosh

Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie mój kolega, który parę lat temu za moją namową przesiadł się z Windows na OS X. Zadzwonił on z takim problemem, że wraz z cała rodziną korzystają z iMac'a jednak syn dorasta i rozpoczęły się problemy z czasowym przydziałem komputera. Postanowił zakupić w ramach świątecznych używanego Maca Mini, jednak do świąt jest jeszcze trochę czasu. Tymczasem mają komputer PC choć bez pamięci i dysku i może by tak na nim... OS X. Postawić do świąt. Umówiliśmy się, że eksperymentalnie podejdziemy do tematu. Przestudiowałem wiedzę w necie na temat instalowania "Hackintosha" i pewnego weekendu wzięliśmy się do pracy. "Hackintosh" miał powstać w oparciu o płytę główną Asus P5G41T-M LX, procesor Intel Core 2 Duo 2.4 GHz i kartę graficzną nVidia 9600 GT 512 MB. Nie ukrywam, że poszliśmy nieco na łatwiznę korzystając z gotowej dystrybucji iAtkos ML2 dzięki której teoretycznie można zainstalować OS X 10.8.2. Sama instalacja przebiegała bez większych problemów, w sposób zbliżony do instalacji OS X a jednak... po jej zakończeniu okazało się, że zamiast kursora mamy kwadrat. Cóż, zmieniamy sterowniki do grafiki raz - pojawiają się paski, drugi raz... po restarcie Kernel Panic. Zaczynam od nowa. Po trzech próbach udało nam się w końcu osiągnąć sukces. Co ciekawe, "Hackintosh" osiąga lepszy wynik w Geekbench niż wcześniej na Windows 7. Problemem okazuje się współpraca z iCloud, na które zwyczajnie nie można się zalogować. Próbujemy kilku rozwiązań i ponownie po kilku godzinach udaje nam się osiągnąć sukces. Kolega bierze komputer jedzie do domu. Po kilku dniach dzwoni... nie ma dźwięku. Jak nie ma jak był ? - pytam. No nie ma. Nie ma ikonki głośnika nawet. Przyczyną zaniku dźwięku była aktualizacja Combo do 10.8.5. Gdyby aktualizować po kroczku, problemów by nie było. Znowu siedzimy nad "Hackintoshem". Chłoniemy wiedzę z netu i okazuje się, i próbujemy różnych sterowników do układu dźwiękowego na płycie bo ten który jest zainstalowany nie działa. Któraś z kolei próba doprowadza nas do ciągłego "Kernel Panic" podczas bootowania komputera, zaczynamy zabawę od nowa. Kolega stwierdził, daj spokój instalujemy nie będę go aktualizował. Spokojnie, jak będziemy aktualizować nie kombo, powinno zadziałać. Po 45 minutach, znowu mamy działającego "Hackintosha" na OS 10.8.2 z dźwiękiem i iCloud. Aktualizujemy system do 10.8.3 - wszystko działa. Po 10.8.4 nie ma dźwięku, tzn jest ale bardzo cichy i z wyraźnym szumem. Muzyki słuchać się nie da. Szukamy rozwiązania i przypadkiem trafiamy na zmodyfikowanego kexta pod kątem płyty głównej Asus P5G41. Instalujemy... działa. Wszystko cudnie. Aktualizacja do 10.8.5 wydaje się już małym kroczkiem. Wszystko znowu działa.
Wczoraj zadzwonił do mnie kolega.
- Cześć
- No Hej co tam ? - zapytałem wyczuwając już problemy
- Czytałeś coś na temat instalacji Mavercks na PC ?
- Nie.
- Wiesz co, postanowiłem spróbować i skorzystałem z jednego z poradników. Niby się zainstalowało, ale komputer nie działa ?
- OOoo... a to niespodzianka. A czemuż to nie działa ?
- Włączyłem w trybie verbose i staje na komunikacji z Bluetooth
- Przecież nie masz tam BT
- Wiem, to bez sensu.
- Może mu wsadź jakiegoś dongla BT ?
- Próbowałem, ale z moim nie działa.
- Słuchaj, wpadnij jutro wieczorem pomyślimy
- Eee.... mam dość. Jutro jadę po Mini... Mikołaj przyjdzie wcześniej.

Ta krótka historyjka obrazuje tylko, że instalacja OS X na PC to wcale nie prosta sprawa, a dzisiejszy sukces po pierwszej aktualizacji może zakończyć się katastrofą. Pół biedy, jeśli komputer tak jak w przypadku mojego kolegi ma drugorzędne znaczenie, ja jednak miałbym opory aby powierzyć mu swoją pracę czy cenne dane i z trwogą oczekiwać kolejnych aktualizacji.
Oczywiście pewnie niektórzy mieli więcej szczęścia, ich sprzęt był lepiej dobrany, starannie i precyzyjnie dobierali oni swoje komponenty i ich "Hackintoshe" działają bez zastrzeżeń. I tak wracam do pytania o OS X na każde PC. Czy Apple naprawdę ma w tym interes, aby się babrać z milionem rozmaitych kombinacji sprzętowych na jakich miałby działać OS X ? Nie sądzę...