Kilka słów o piractwie...
We wtorek napisałem o zamknięciu serwisu dostarczającego bezpłatnie większość aplikacji dostępnych w App Storze. Już w tytule tego tekstu, proceder pobierania takich aplikacji nazwałem piractwem. Dyskusja, która rozgorzała w komentarzach niezwykle mnie zainteresowała, stąd też pojawią się tutaj polemika z wieloma podawanymi tam argumentami,.
Na samym początku chciałbym zaznaczyć, że nigdy nie dojedziemy do konsensusu - dyskusja ta składa bowiem się z dwóch płaszczyzn - prawnej i moralnej. Niezależnie od tego co zostanie ustanowione przez władze, każdy z nas posiada odrębną, autonomiczną aksjologię, z która nie powinniśmy polemizować. W związku z powyższym, chciałbym się odnieść do strony prawnej i jej możliwych interpretacji.
Od razu uprzedzam, że nie jestem prawnikiem, przedstawiam jedynie swój punkt widzenia.
Art. 278 KK
§ 2. „Tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.”
Kluczową frazą dla analizy zjawiska pobierania programów przez usługi typu Installous jest właśnie ten fragment. Nie jest istotna jakakolwiek justyfikacja Waszej decyzji - za każdym razem gdy pobieramy program ze źródła, o którym nie wiedział producent lub dystrybutor, łamiemy właśnie ten przepis.
Dodatkowo, zgodnie z Regulaminem korzystania z Serwisu App Store, użytkownik nie ma możliwości testowania aplikacji - potwierdza to wcześniej wysnute przypuszczenie, że deweloperzy nie wyrażają zgody na testowanie ich aplikacji. Wyjątkiem wydaje się tutaj być stosowanie przez niektórych producentów wersji typu "Lite, Free, etc".
Jeśli już wiemy, że pobieranie aplikacji ze źródła nieaturyzowanego przez dewelopera to łamanie przepisów Kodeksu Karnego, wypada zastanowić się nad kwalifikacją czynu. Czy za przywłaszczenie przedmiotu o znikomej wartości ktoś został skazany? Prawdopodobnie nie, jednak nadal nie można uchylić się od tego, że korzystamy z programu bez licencji. Czy można to nazwać kradzieżą? To już kwestia osobista, która znów odwołuje się do aksjologii. Wydaje mi się, że w tym wypadku z pomocą przyszedł język, który stworzył neologizm opisujący ten proceder. Piractwo to przywłaszczenie, kradzież w nomenklaturze prawniczej to coś innego, jeśli chodzi o zastosowanie potoczne - to indywidualna interpretacja.
Chciałbym też się odnieść do osób, które wspominały o braku satysfakcji z zakupionych towarów - jeśli ich opis różni się od stanu faktycznego to w App Store można skorzystać z odpowiedzialności sprzedającego względem kupującego za wady sprzedawanego przedmiotu (tj. rękojmia).
Ciekawy wątek został poruszony także przez Goodboya , dyskusje, wywołane przez ACTA prawdopodobnie w przyszłości mogą znacząco wpłynąć na postrzeganie prawne tego typu procederu. Należy jednak pamiętać, że prawo potrzebuje czasu aby dostosować się do zmian narzucanych przez historię (odsyłam do historii ).
Teraz chciałbym napisać jeszcze kilka słów odnośnie aksjologii - to czy uważamy piractwo za rzecz akceptowalną, czy za kradzież, to kwestia naszego sumienia. Tę kwestię powinniśmy wyłączyć z jakiejkolwiek dyskusji i skupić się na kwestiach normatywnych.