Najnowsze modele iPhone'ów — XS i XS Max — to wersje rozwojowe ubiegłorocznego iPhone'a X. Ten ostatni był zupełnie nową konstrukcją w historii linii tych urządzeń. Wraz z tegorocznymi modelami Apple żegna się ostatecznie z przyciskiem Home, który był jednym z elementów rozpoznawczych iPhone'ów od pierwszego modelu. iPhone XS Max to także największy w historii tych urządzeń ekran. Po ponad miesiącu korzystania z tego modelu mogę podzielić się już z Wami moimi wrażeniami i postarać się na samym końcu odpowiedzieć na pytanie, czy warto go kupić.

Wygląd

Apple po rocznej przerwie najwyraźniej wróciło do cyklu wydawania co drugi rok wersji rozwojowych modeli z roku poprzedniego i dodawania do ich nazwy litery S. W ubiegłym roku zamiast iPhone'a 7s i 7s Plus Apple wypuściło modele 8 i 8 Plus oraz zupełnie nowego iPhone'a X. Tegoroczne modele XS i XS Max są więc wersją rozwojową, ulepszoną, tego ostatniego. W przypadku modelu Max, poza otrzymaniem lepszych podzespołów, telefon został znacznie powiększony, do rozmiarów porównywalnych z iPhone'ami Plus. Różnicę pomiędzy iPhone'em XS Max, a iPhone'em 8 Plus czy 7 Plus (z którego się przesiadłem) stanowią nie tylko podzespoły, ale przede wszystkim ekran, który zajmuje niemal cały przedni panel. Dla osoby przesiadającej się ze starszego iPhone'a o klasycznym designie z przyciskiem Home to milowy krok. Jeszcze nigdy wcześniej żaden iPhone nie miał tak dużego ekranu. 6,5 cala to więcej niż w konkurencyjnym Samsungu Galaxy Note 9 (6,4 cala). Do ekranu jeszcze wrócę, zacznę od tego, co na zewnątrz.

Telefon, choć gabarytami jest porównywalny z iPhone'em 8 Plus czy iPhone'em 7 Plus, jest jednak od tego pierwszego nieznacznie cięższy. Waży 209 gramów (iPhone 8 Plus to 202 gramy).

Tak jak model X sprzed roku oraz iPhone 8 czy 8 Plus, iPhone XS i XS Max posiada szklane plecy, pod którymi umieszczony został moduł ładowania indukcyjnego. Nie zabrakło oczywiście wystającego wyraźnie modułu z obiektywami dwóch aparatów fotograficznych i lampą błyskową. Od premiery iPhone'a 6 i 6 Plus nie jestem fanem tego rozwiązania. Tym bardziej w iPhonie XS Max. Uważam, że Apple z powodzeniem mogłoby zrobić ten telefon grubszy o milimetr lub dwa, dzięki czemu moduł aparatu nie wystawałby ponad powierzchnię tylnej ściany, a w środku byłoby więcej miejsca na bardziej pojemną baterię.

Apple chwali się tym, że zastosowało bardzo twarde szkło. Po ponad miesiącu korzystania z tego telefonu na tylnej ściance pojawiło się już jednak sporo niewielkich zarysowań. Warto zatem pamiętać o zaopatrzeniu się w zewnętrzną obudowę lub etui, i to takie, które poprawi pewność chwytu tego urządzenia. Zaokrąglone boki stalowej ramy i śliskie szklane powierzchnie powodują, że nie trzyma się go dobrze w dłoni. Przy próbie obsługi jedną ręką, czyli kciukiem dłoni, w której jest trzymany, może się po prostu z niej wysunąć. Nie jest to komfortowe, co więcej — zwyczajnie boję się, że go przez przypadek upuszczę. Z tego też powodu przyda się także ochronna szyba na ekran tego telefonu.

iPhone XS i XS Max posiada teraz obudowę o wodoszczelności spełniającej standard IP68. Można więc go bez strachu zanurzyć na 30 minut w wodzie do głębokości 2 metrów. Oczywiście sens takiego działania jest moim zdaniem żaden, bardziej chodzi tutaj o przypadkowe upuszczenie go np. do basenu, czy — tak jak Apple przedstawiło to podczas prezentacji — do szklanki z piwem (nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się wrzucić czegokolwiek do szklanki z tym napojem).

O gnieździe mini jack w mobilnych urządzeniach Apple można już na dobre zapomnieć. Nie spodziewałem się tego, że ono kiedykolwiek wróci. Tym razem jednak w komplecie nie znalazła się przejściówka z mini-jack na Lightning, pozwalająca na podłączanie innych słuchawek niż EarPodsy znajdujące się w pudełku.

Warto odnotować brak symetrii w układzie otworów maskownicy głośnika na dolnej krawędzi. W iPhonie X otwory te były symetryczne, w iPhone'ach XS i XS Max z lewej strony gniazda Lightning znajdują się jedynie cztery, podczas gdy z prawej strony jest ich siedem. Powodem tego braku symetrii jest fuga anteny umieszczona właśnie po lewej stronie dolnej krawędzi. Zaburzenie symetrii to m.in. cena za prędkość transferu danych przez LTE na poziomie jednego gigabita.

Wizualnie, poza wystającym panelem obiektywów aparatów, nie mam mu jednak nic do zarzucenia. iPhone XS Max, a także mniejszy XS oraz ubiegłoroczny X, znowu wyznaczają pod tym względem trendy na rynku smartfonów.

Trzeba jednak pamiętać, o czym już wspominałem wyżej, że jest to zdecydowanie telefon, którzy trzeba często obsługiwać za pomocą dwóch rąk, no i że nie w każdym przypadku zmieści się do kieszeni w spodniach, zwłaszcza jeśli są one dość wąskie.

Ekran

iPhone'y XS i XS Max, tak jak ich poprzednik, wyposażone są w ekran OLED, określany przez Apple mianem Super Retina HD. Różnica względem starszych modeli z ekranami LCD jest wyraźna. Czerń jest naprawdę czarna, a kolory o wiele żywsze niż w moim starszym iPhonie 7 Plus. W przypadku tapet z przewagą czerni, czyli domyślnych tapet w iOS 12, wcięcie - notch - jest niewidoczne. Ekran iPhone'a XS Max pozwala na wyświetlanie filmów z obrazem w standardzie Dolby Vision lub HDR10. Przyznam też, że dawno już nie oglądałem tak często filmów na ekranie smartfona, jak to ma miejsce właśnie na iPhonie XS Max. Ekran w iPhonie XS Max (podobnie jak w modelu XS) wspiera także rozszerzoną przestrzeń barw DCI-P3, co przekłada się na większą o 60 procent dynamikę kolorów w zdjęciach wyświetlanych na ekranie tego smartfona. Przy rozdzielczości 2688 x 1242 pikseli (gęstość 458 ppi), czarnej czerni i żywych kolorach obraz jest pełen najdrobniejszych szczegółów, co czyni oglądanie filmów na iPhonie XS Max czystą przyjemnością. Wspomnieć też wypada, że iPhone'y XS i XS Max wyposażone są w technologię True Tone, która dostosowuje temperaturę barw do światła otoczenia, tak by korzystanie z urządzenia było mniej męczące dla oczu.

Pamiętam, kiedy przy premierze iPhone'a 6 Plus, ze względu na jego ogromny jak na tamte czasy ekran, pojawiły się pytania o sens istnienia w ofercie iPada Mini. W iPhone'ach Plus interfejs systemu iOS zachowywał się częściowo właśnie jak na iPadach. Ekran startowy działał nie tylko w trybie pionowym, ale także i poziomym. W przypadku iPhone'a XS Max jest podobnie z wyjątkiem ekranu startowego. Tym razem nie zmienia on ustawienia ikon i paska statusu wraz z przekręceniem urządzenia. Podejrzewam, że związane jest to przede wszystkim z wcięciem, czyli notchem. Brak trybu poziomego w ekranie startowym w niczym mi nie przeszkadza.

Sam notch po roku od premiery iPhone'a X wciąż wzbudza różne reakcje, zwłaszcza że to rozwiązanie w wersji znanej z ekranów nowych iPhone'ów jest obecnie masowo kopiowane przez producentów różnych smartfonów z Androidem (większość najnowszych modeli smartfonów z Androidem wygląda albo jak iPhone X, albo jak Samsung Galaxy S8). Po ponad miesiącu korzystania z iPhone'a XS Max nie zwracam na wcięcie specjalnie uwagi, a filmy oglądam przy optymalnym powiększeniu, a więc takim, że cały kadr mieści się w bezpiecznym obszarze nieograniczonym ani notchem, ani zaokrąglonymi rogami. I tak wyświetlany film ma obraz większy niż w przypadku mojego starszego iPhone'a 7 Plus.

Głośniki

iPhone 7 Plus, z którego przesiadłem się na iPhone'a XS Max, był pierwszym (obok swojego mniejszego brata), który oferował dźwięk stereofoniczny z wbudowanych głośników. W porównaniu z tym dwuletnim już modelem iPhone XS Max gra zdecydowanie głośniej i czyściej. Oczywiście dalej nie jest to dźwięk, którym można się raczyć, ale z powodzeniem wystarcza w grach, a słuchanie muzyki płynącej z głośników nie jest torturą dla ucha. Moim zdaniem iPhone XS Max gra lepiej niż niejeden tani głośnik Bluetooth.

W połączeniu ze świetnym ekranem i naprawdę bardzo dobrym, jak na smartfon, dźwiękiem płynącym z głośników iPhone XS Max jest niczym kieszonkowe osobiste kino, które zawsze mam przy sobie.

Gesty kontra przycisk Home

Przesiadka z iPhone'a 7 Plus na iPhone'a XS Max była dla mnie także zmianą w sposobie nawigacji po systemie i aplikacjach. Przez ponad 10 lat podstawowym elementem był przycisk Home, który od iPhone'a 5s służył również za skaner linii papilarnych. W ubiegłym roku, wraz z premierą iPhone'a X, wszystko się zmieniło. Przycisk Home zniknął, a zastąpiły go gesty. Przede wszystkim ten przesunięcia palca spod dolnej krawędzi ekranu w górę. W zależności od tego, jak daleko w górę będziemy przesuwać palec po ekranie, aktualna aplikacja zostanie albo zminimalizowana albo iOS wyświetli podgląd wszystkich ostatnio otwartych. Osobiście znajduję to rozwiązanie o wiele bardziej wygodnym od starego poczciwego przycisku Home. Przyznam jednak, że przez pierwsze kilka dni korzystania z iPhone'a XS Max łapałem się na tym, że instynktownie wciskałem dolną część ekranu, w miejscu, w którzym w starszych modelach znajdował się właśnie przycisk Home.

Nawigacja za pomocą gestów jest łatwa i szybka. Nie jest to jednak pierwszy smartfon, który pozbawiony był fizycznego czy ekranowego przycisku Home i który polegał właśnie na tego typu gestach. W bardzo podobny sposób rozwiązane to było w BlackBerry Z10.

Face ID kontra Touch ID

Wraz z przyciskiem Home z iPhone'a zniknął też skaner linii papilarnych Touch ID (element ten przeżywa teraz drugą młodość w MacBookach Pro i MacBookach Air), zastąpiony przez skaner twarzy Face ID. Dla mnie to zmiana zdecydowanie na plus. Wiem, że wiele zależy od fizjologii użytkownika, ale w moim przypadku Touch ID w iPhone'ach (od iPhone'a 5s, przez 6, 6s Plus do 7 Plus bez wyjątku) działał słabo. Zwykle - zwłaszcza latem - musiałem często przecierać powierzchnię przycisku Home przed jego użyciem. Było to bardzo irytujące, zwłaszcza jeśli chciałem szybko odblokować telefon lub dostać się np. do danych zapisanych w 1Password. Po ponad miesiącu korzystania z iPhone'a XS Max w różnych warunkach pogodowych stwierdzam, że Face ID działa niemal niezawodnie. Nieważne, czy moje włosy i broda były zmierzwione nad ranem, czy czoło zalewał pot podczas przeciskania się w upale wąskimi uliczkami Jerozolimy, czy moja twarz nieznacznie tylko wystawała spod kaptura kurtki lub czy na nosie miałem okulary, iPhone XS Max rozpoznawał ją bezbłędnie. Początkowo miał problemy z rozpoznaniem mojej twarzy w wełnianej czapce, ale po około dwóch tygodniach także i tę wersję mojej facjaty iPhone XS Max nauczył się rozpoznawać bez żadnych problemów.

Dual SIM

Wielu użytkowników przez lata czekało na iPhone'a, do którego można włożyć dwie karty SIM. Wreszcie się doczekali, choć Apple w przypadku iPhone'ów XS i XS Max dostępnych na wszystkich rynkach oprócz Chin (gdzie do telefonu można faktycznie włożyć dwie karty SIM) rozwiązało to na swój sposób. W telefonie mieści się tylko jedna fizyczna karta SIM. Druga to wirtualna karta SIM, a dokładnie plan wykupiony u operatora. Można go przypisać właśnie jako drugą kartę SIM bezpośrednio w ustawieniach urządzenia. Na obecną chwilę żaden z polskich operatorów nie wspiera jeszcze tego rozwiązania, choć niektórzy już nad tym pracują. Obecnie wirtualną kartę eSIM oferuje w Polsce jedynie Orange.

Wydajność

iPhone'y XS, XS Max oraz ich mniejszy brat XR wyposażone są w układ A12 Bionic - pierwszy dostępny w smartfonach w technologii 7 nanometrów. Zdaniem Apple, znajdujący się na jego pokładzie 6-rdzeniowy procesor jest o 15 procent szybszy w stosunku do procesora, który znalazł się w układzie A11 montowanym w ubiegłorocznych smartfonach. Z kolei układ graficzny ma być do 50 procent szybszy.

W stosunku do ubiegłorocznych modeli skok wydajności nie jest specjalnie oszałamiający, jeśli jednak - podobnie jak ja - przesiądziecie się z któregoś ze starszych modeli, np. iPhone'a 7 Plus, to różnica jest widoczna, głównie w wymagających grach. Przykładem może być tutaj GRID Autosport. Na iPhonie 7 Plus wyraźnie gubiła klatki, a animacje cięły się niekiedy. Na iPhonie XS Max grafika jest wręcz oszałamiająca, wszystko działa płynnie, bez jednego nawet małego zacięcia. Same gry i programy uruchamiają się też wyraźnie szybciej.

Bateria i ładowanie indukcyjne

Większe modele iPhone'ów z serii Plus zawsze miały pojemniejszą baterię. Wynikało to nie tylko z większej przestrzeni wewnątrz obudowy, pozwalającej na zmieszczenie baterii o większej pojemności, ale i z zapotrzebowania energetycznego np. znacznie większego ekranu. Nie inaczej jest w przypadku iPhone'a XS Max. Pojemność jego baterii wynosi 3174 mAh. Dla porównania pojemność baterii w iPhonie XS to 2658 mAh. Wystarcza to z powodzeniem na dzień intensywnej pracy. W codziennym użytkowaniu mój iPhone XS Max na jednym ładowaniu wytrzymuje bez problemu do południa następnego dnia. Jeśli jednak zamierzacie traktować go jak aparat fotograficzny i kamerę podczas Waszych wakacyjnych podróży i robicie naprawdę dużo zdjęć, to przygotujcie się na znacznie krótszy czas pracy. Dobrym przykładem będzie mój niedawny wypad do Jerozolimy, gdzie mojego iPhone'a XS Max właściwie nie chowałem do kieszeni. Cały czas (od wyjazdu z Tel Awiwu o 8 rano) do około 17:00 robiłem nim zdjęcia, obrabiałem je lub sprawdzałem moją lokalizację w aplikacji Mapy Google. Kiedy właśnie około godziny 17:00 wsiadałem do autobusu na dworcu w Jerozolimie, poziom energii w baterii wynosił jedynie kilka procent. Dobrze, że w plecaku miałem ze sobą pełen power bank.

Wraz z premierą ubiegłorocznych modeli iPhone'ów, a więc 8, 8 Plus i X, użytkownicy doczekali się wreszcie ładowania indukcyjnego. Ja korzystałem z niego już od niemal dwóch lat w moim iPhonie 7 Plus dzięki obudowie Mophie z baterią i modułem ładowania indukcyjnego. W domu mam kilka ładowarek tego typu i właściwie przestałem już dawno podłączać moje iPhone'y kablem. Podobnie jest z XS Maksem, którego odkładam zawsze na tego typu ładowarkę indukcyjną. Dzięki temu telefon jest właściwie cały czas naładowany. Wspomnieć wypada, że iPhone'y XS i XS Max można ładować indukcyjnie z mocą 10W. Potrzeba do tego zarówno odpowiedniego pada, jak i ładowarki.

Aparat

Smartfony już od dawna są podstawowymi aparatami fotograficznymi i kamerami. Stara prawda mówi, że najlepszy aparat fotograficzny to ten, który masz przy sobie wtedy, kiedy jest potrzebny. Tym aparatem jest zwykle właśnie smartfon. Co więcej, fotografia mobilna to nie tylko selfie ze znajomymi czy tradycyjne zdjęcia z wakacji, to także sztuka. Aparaty w iPhonie XS i XS Max pozwolą realizować fotograficzną pasję na niemal każdym poziomie. Robią świetne zdjęcia, m.in. dzięki funkcji Smart HDR (aparat wykonuje serię zdjęć, analizuje i łączy je w jedno optymalne) i możliwości regulacji ostrości w zdjęciach portretowych. Ta ostatnia daje naprawdę duże pole do popisu, a proponowane przez Apple zdjęcia, wykorzystujące tę funkcję i zrobione przez zwykłych użytkowników, pokazują, że nadaje się ona nie tylko do robienia zdjęć portretowych.

Wiele zalet i jedna wada

Choć iPhone XS Max, podobnie jak jego mniejszy brat, są niejako wersjami rozwojowymi ubiegłorocznego iPhone'a X, to jednak różnica na ich korzyść jest wyraźna. Pytanie, czy warto się przesiadać z ubiegłorocznego modelu na iPhone'a XS lub XS Max, jest trudne i związane jest z jedyną wadą tych smartfonów, a przede wszystkim większego modelu - ceną. Ta jest bardzo wysoka, co może mieć duże znaczenie w przypadku przesiadki po roku od zakupu poprzedniego modelu (iPhone'a X). W przypadku przesiadki z iPhone'a 8 lub 8 Plus, a już tym bardziej z iPhone'a 7 czy 7 Plus lub któregoś z jeszcze starszych modeli, wszystkie zalety nowych modeli, zwłaszcza iPhone'a XS Max, rekompensują poważne uszczuplenie środków na koncie lub gotówki w portfelu.

Biorąc pod uwagę fakt, że niemal wszystkie moje iPhone'y po latach są wciąż sprawne (nawet iPhone 5s mojego syna i iPhone 4 - będący backupem na czarną godzinę), wiem, że iPhone XS Max to inwestycja na dobrych kilka lat.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 4/2018

Pobierz MyApple Magazyn nr 32/2018