Nastolatek z Melbourne w Australii trafił w czwartek przed sąd, po tym jak ustalono, że IP jego komórki zgadza się z tym, które zarejestrowała firma Apple przy nieautoryzowanym logowaniu do wewnętrznego serwisu. Kara jeszcze nie jest znana, ale młody haker może spodziewać się poważnych konsekwencji. Na jego dysku znaleziono przeszło 90 GB tajnych danych.

Sprawą nieautoryzowanego dostępu do wewnętrznej sieci Apple zainteresowały się służby, w momencie kiedy o włamaniu poinformowano FBI. Po ustaleniu źródła w sprawę zaangażowano Australijską Policję Federalną.

Dotarcie do chłopaka z Melbourne proste nie było. Stosował on szereg zabezpieczeń, dzięki którym udawało mu się wcześniej pozostać niewykrytym, zdobywając jednocześnie tajne dane, ukryte na jego komputerze w folderze o nazwie hacky hack hack.

Dane i wizerunek młodego hakera są ściśle chronione. Z obawy o bezpieczeństwo, jego tożsamość pozostaje pod szczególną ochroną.

Co ciekawe, zachowaniem nastolatka kierowała ogromna sympatia do firmy z Cupertino. Obrana przez niego droga, okazała się jednak kontrproduktywna, bo chociaż jego działania pomogły wskazać luki w zabezpieczeniach, to jednak na pracę w tej firmie w przyszłości, chyba nie ma co liczyć.

Sąd powróci do sprawy w przyszłym miesiącu, na następnej rozprawie zostanie wymierzona kara dla 19-letniego hakera.

Źródło: The Age