Po zapowiedzi końca wsparcia przez Twittera dla swojej oficjalnej aplikacji dla Maca, użytkownicy tego serwisu społecznościowego (kiedyś zwanego mikroblogiem) mają obecnie trudny wybór pomiędzy kilkoma, właściwie płatnymi aplikacjami oraz korzystaniem z jego wersji webowej. Sprawdziłem, co sprawdza się moim zdaniem najlepiej.

Oficjalna aplikacja Twittera, dawne Tweetie Lorena Brichtera (o której pisałem tutaj), choć nie była rozwijana od lat to jednak w wielu wypadkach cały czas świetnie się sprawdzała. Może i nie dawała dostępu do nowych funkcji tego serwisu, ale te podstawowe, jak wątki konwersacji, wyświetlanie wielu zdjęć itp. były przez nią wspierane. Program był prosty w obsłudze, nie grupował w moim zdaniem głupi sposób wiadomości, jak robi to oficjalna aplikacja dla iOS, a przy tym oferował ciemny tryb interfejsu. To właśnie dla tego ostatniego często z niego korzystałem po zmroku. Dla osób, które nie chciały wydawać całkiem sporych sum na aplikację do wygodnego korzystania z tego serwisu, nie było moim zdaniem lepszego wyboru. Z czym zatem zostaliśmy teraz?

TweetDeck

Zacznę może od programu, o którym mało kto chyba pamięta, a który także należy do Twittera i dostępny jest w dwóch wersjach: dla Maca i web (podejrzewam, że ta pierwsza to po prostu umieszczony w oknie macOS widok web). Mowa oczywiście o TweetDecku.

TweetDeck dostępny jest od dziewięciu lat, jak nie dłużej. Oferuje widok wielokolumnowy, w którym każda kolumna to osobna linia czasu (główna, powiadomienia i cytowania, wiadomości prywatne, aktywność obserwowanych przez nas osób. Program, czy to w wersji dla Maca, czy w wersji web, oferuje właściwie to samo. Mamy więc grupowanie w wątkach, wyświetlanie wielu zdjęć, możliwość pisania wiadomości do 280 znaków czy - co jest ciekawe dla zespołów zarządzających np firmowymi kontami na Twitterze - możliwość publikowania tweetów z właśnie takiego konta, bez uzyskania pełnego do niego dostępu. Ze względu na swoje funkcje Tweedeck wykorzystywany jest często przez osoby zajmujące się internetowym PR-em czy reklamą, ale to w pełni funkcjonalny klient Twittera, który wyświetla tweety w porządku chronologicznym i nie wyświetla reklam. Jedyne chyba czego mu brakuje to wsparcie dla głosowania, co dostępne jest w oficjalnej aplikacji Twittera dla iOS oraz w oficjalnej wersji webowej tego serwisu. Można się jednak bez tego obejść.

Na obecną chwilę jest to chyba najlepsza, bo darmowa alternatywa dla płatnych klientów Twittera dla Maca.

Tweetbot

Tweetbot to chyba najdroższy ale jednocześnie wciąż moim zdaniem najlepszy z płatnych klientów Twittera dla Maca. Oferuje wszystkie podstawowe funkcje i trochę ponad to, a więc grupowanie wątków, wyświetlanie wielu zdjęć w tweecie, wyciszanie tweetów po słowach kluczowych, tagach, a także wyciszanie użytkowników (przydaje się to wtedy, kiedy nie chcemy kogoś usuwać z obserwowanych, chcemy być powiadamiani o tym, kiedy o nas wspomina, czy wysyła nam wiadomość prywatną, ale nie chcemy widzieć jego publicznych tweetów na naszej linij czasu). Tweetbot dla Mac oferuje też prostą linię czasu aktywności, w której można podejrzeć kto polubił, odpowiedział na nasz tweet, retweetował go czy dodał nas do znajomych.

Tweetbot ma bardzo wygodny i przyjemny interfejs, łatwo się w nim zarządza wieloma kontami, można otwierać wiele okien wprowadzania wiadomości i przełączać konta bezpośrednio w trakcie ich tworzenia. Niestety jego twórcy trochę o nim zapomnieli. Poza aktualizacjami, dodającymi podstawowe nowe funkcje wprowadzane przez Twittera, program właściwie nie jest rozwijany. Brakuje mu też ciemnego trybu kolorystycznego (który dostępny jest w tej aplikacji dla iOS). To ostatnie doskwiera mi bardzo, kiedy pracuję wieczorami. Właściwie większość aplikacji ma tryb ciemny, tylko Tweetbot wali białym tłem po oczach, co niestety męczy przy dłużej pracy z programem po zmroku.

Biorąc pod uwagę to, co obecnie oferuje, to cena tego programu jest moim zdaniem zdecydowanie za wysoka. Trzeba za niego zapłacić 47,99 zł.

Twitterrific 5

Twitterrific darzę sympatią niemal taką, jak kiedyś wspomniane ostatnio wielokrotnie Tweetie. Program w wersji dla Maca zniknął kilka lat temu, pojawił się jednak ponownie dzięki kampanii crowdfundingowej. Jego twórcy obiecywali dużo, ale moim zdaniem aplikacja ta jest wciąż bardzo niedopracowana i niestety do pięknych nie należy, a szkoda, bo wersja dla iOS wygląda naprawdę bardzo dobrze.

Twitterrific 5 wspiera większość funkcji oferowanych przez API Twittera. Jako chyba jedyna wyświetla informację o dołączonych do tweeta sondażach, w których można oddać swój głos. Nie wyświetla ich jednak. Po kliknięciu w ikonę pojawia się webowy podgląd danego tweeta, ale niestety nie wyświetla się samo głosowanie. Program koloruje tweety użytkownika i odpowiedzi na nie, czy te, w których został wspomniany, co z jednej strony jest przydatne z drugiej staje się trochę męczące. są także bardziej rozbudowane niż w Tweetbocie funkcje wyciszania wiadomości i użytkowników.

Największą dla mnie zaletą Twitterrific 5 jest wspomniany ciemny tryb interfejsu oraz fakt, że jego twórcy wciąż nad nim pracują. Kilka dni temu program zyskał wiele przydatnych funkcji, które wcześniej nie były dostępne.

Niestety, jak wspomniałem, wciąż daleko mu do doskonałości. Najbardziej irytuje mnie błąd polegający na pozostawianiu tekstu z poprzedniego niewysłanego tweeta. Zdarza mi się, że nie wyślę jakiegoś tweeta w świat (pisanego np. pod wpływem emocji, a tutaj staram się zawsze ochłonąć zanim kliknę w przycisk wysyłania) i choć zamknę okno tworzenia nowej wiadomości, to ta wpisana wcześniej treść pojawi się w nowym oknie, np. wtedy, kiedy będę chciał odpowiedzieć na tweet innego użytkownika. Jest to bardzo irytujące.

Obecnie Twitterrific 5 dla Maca kosztuje 37,99 zł, ale to cena tylko z okazji końca wsparcia przez Twittera oficjalnego programu dla Maca. Normalnie kosztuje on około 100 zł, a to zdecydowanie za dużo, jak na jego możliwości i stopień niedopracowania. Mam jednak nadzieję, że Twitterrific rozwinie jeszcze skrzydła.

Twitter przez web

Twitter dostępny jest też oczywiście w wersji webowej i obecnie działa on bardzo dobrze. Właściwie ktoś, kto przyzwyczajony jest do korzystania z aplikacji webowych w przeglądarce powinien być zadowolony. Ja nie jestem jednak przekonany do wprowadzonych kilka lat temu zmian w wyświetlaniu tweetów. Dlatego omijam oficjalną wersję webową Twittera szerokim łukiem.