Things 3 - co nowego?
Recenzję poprzedniej wersji Things napisałem do drugiego numeru tegorocznego MyApple Magazynu. Pech chciał, że w momencie opublikowania go na naszej stronie, w Mac App Store znajdowała się już nowa wersja tej aplikacji. Swoją opinię na jej temat wyraził Jacek Zięba w kolejnym numerze naszego magazynu. Nie byłbym jednak sobą gdybym nie dodał swoich przysłowiowych pięciu groszy.
Co nowego w Things 3? Wszystko. Taką informację przeczytać mozna na stronie jej producenta. Jest to oczywiście slogan marketingowy, ale przyznać trzeba, że aplikacja została mocno odświeżona. Ja skupię się na tych zmianach, które uważam za najważniejsze.
To co widać na pierwszy rzut oka to nowy dizajn. Jest bardziej nowocześnie i minimalistycznie, ale nadal bardzo przyjemnie dla oka. Podtrzymuje zdanie, które wyraziłem w poprzedniej recenzji - aplikacja, z którą pracuje się na co dzień, powinna się podobać. Mnie nowy wygląd przypadł do gustu. Minimalizm i brak rozpraszaczy sprawia, że łatwo skupić się na pracy z tym programem, a to dość istotna kwestia.
Przejdźmy do zmian w listach zadań. Bardzo podoba mi się nowość na liście „Today”. Zadania, które się w niej znajdują umieścić można w sekcji „This evening”, która jest wyraźnie oddzielona od pozostałych zadań. Często wrzucam do Things zadania, które planuję wykonać wieczorem. Nowa funkcja umożliwia wyraźne oddzielenie ich od reszty.
W aplikacji pojawiła się zupełnie nowa lista o nazwie „Upcoming”. Ma ona formę kalendarza, co umożliwa szybki przegląd planu na nadchodzące dni. Co więcej, termin realizacji zadań można zmieniać poprzez przeciąganie ich w pola kolejnych dni. To lista, na którą zaglądam najczęściej.
Kolejną nowością jest możliwość dodawania list podzadań do poszczególnych zadań. Sprawia to, że każde zadanie może być projektem. Jest to niejako powielenie tej funkcji, ale korzystam z niej częściej niż z „Projektów”.
Przydatne jest także szybkie wyszukiwanie zadań. Aby uaktywnić okno wyszukiwania w aplikacji dla iOS wystarczy w dowolnym miejscu złapać i przeciągnąć ekran w dół. Jeszcze łatwiej jest na Macu. Wystarczy zacząć pisać w jednym z widoków list, a aplikacja rozpocznie wyszukiwanie danego ciągu znaków.
Ostatnia rzecz, o której chcę wspomnieć to przypomnienia. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale nie było ich w poprzedniej wersji. Ich dodanie spowodowało, że przestałem korzystać z systemowych przypomnień i aplikacji Clear.
Pozytywnie zaskoczył mnie także proces migracji do nowej wersji aplikacji. Po zalogowaniu się do „Things Cloud” zostałem zapytany czy chcę przenieść swoje zadania z poprzedniej wersji aplikacji. I to tyle. Po chwili wszystkie moje zadania znalazły się w nowej wersji.
Jedną z poważniejszych wad tej aplikacji jest jej cena. Za zestaw, który uważam za must have (wersje dla macOS oraz iOS) zapłacić trzeba prawie 290 zł. Nie jest to może niebotyczna kwota, ale podobne funkcje oferują dużo tańsze lub nawet darmowe aplikacje.
Dajcie znać w komentarzach jakich aplikacji do zarządzania zadaniami Wy używacie. Things nie jest oczywiście jedynym i idealnym rozwiązaniem. Może za Waszą namową spróbuję czegoś innego.
W tekście wykorzystane zostały obrazy dostępne na stronie Culture Code. Na zrzutach ekranu z mojego komputera widoczne byłyby moje prywatne treści czego chciałem uniknąć.