Słuchawki Bowers & Wilkins P5 Wireless
Słuchawki - o czym wielokrotnie powtarzam - to od lat mój podstawowy sposób obcowania z muzyką. Tym razem na moją głowę trafiło designerskie dzieło sztuki, które gra równie znakomicie, jak wygląda.
Wygląd i wygoda
Urządzenia marki Bowers & Wilkins kojarzone są nie tylko ze świetnym brzmieniem, ale też z bardzo stylowym designem. Tak właśnie jest w przypadku słuchawek Bowers & Wilkins P5 Wireless. Minimalistyczna forma, połączenie elementów metalowych i wykończenia z owczej skóry (pałąk i poduszki właściwych słuchawek) nadają tym słuchawkom bardzo wyjątkowy styl retro.
Słuchawki Bowers & Wilkins P5 Wireless sprawiają wrażenie niedużych i dość delikatnych. W praktyce jednak nie miałem z nimi żadnych problemów, a moja głowa do małych nie należy. P5 to słuchawki nauszne, jednak dzięki świetnym poduszkom i stosunkowo sporemu zakresowi regulacji długości pałąka leżały na moich uszach i głowie wyśmienicie. Ze słuchawek korzystam przede wszystkim w domu, podczas pracy i relaksu, kiedy odcinam się od otoczenia i zanurzam w świat dźwięków. W B&W P5 Wireless mogłem bez problemu wytrzymać naprawdę długie odsłuchy.
Sterowanie
Na prawej słuchawce znalazły się przyciski regulacji natężenia dźwięku oraz przycisk służący do wstrzymywania czy wznowienia odtwarzania (pauza), przeskakiwania do przodu i do tyłu. Funkcje te uzyskuje się poprzez jedno-, dwu- lub trzykrotne jego naciśnięcie. Dodatkowo pozwala na odbieranie i kończenie połączeń telefonicznych. Przyciski znajdują się na tylnej krawędzi prawej słuchawki, obsługuje się je więc „na czuja”. Ich kształt pozwala jednak łatwo zorientować się który z nich naciskamy. O pomyłce nie może być mowy.
Na dolnej krawędzi prawej słuchawki znajduje się także włącznik słuchawek oraz gniazdo microUSB służące do ładowania. Lewa słuchawka ukrywa pod zdejmowaną poduszką gniazdo mini jack, pozwalające na podłączenie słuchawek w tradycyjny sposób, czyli kablem.
Wspominałem o rozmowach telefonicznych, które można odbierać na słuchawkach. Jakość dźwięku jest bardzo dobra, a same P5 wyposażone są w dwa mikrofony.
Bateria
Pojemność baterii wystarcza na 17 godzin pracy przy pełnym naładowaniu. Dzięki temu słuchawek Bowers & Wilkins P5 Wireless nie trzeba ładować codziennie.
Brzmienie
Bowers & Wilkins P5 Wireless to słuchawki o konstrukcji zamkniętej, wyposażone w 40-milimetrowe przetworniki z mylarowymi membranami i nylonowym zawieszeniem, napędzane neodymowymi magnesami. Słuchawki mają bardzo charakterystyczne brzmienie. Jest to ciepły i selektywny środek oraz naprawdę mocne basy, pozbawione jednak negatywnych tendencji do dudnienia. Pochody basu czy instrumentów klawiszowych (zwłaszcza hammondów) oraz brzmienie stopy w perkusji, od smooth jazzu, przez rocka, rocka operowego czy metalu progresywnego, to mówiąc kolokwialnie „miód dla uszu”. Co ważne zachowana jest selektywność poszczególnych instrumentów (oczywiście pod warunkiem, że słuchamy muzyki wyprodukowanej przez osobę znającą swój fach), wokale pozostają mocne i czytelne, podobnie jak gitary, szeroko rozumiane talerze (czyli instrumenty perkusyjne). W wyższych częstotliwościach B&W P5 Wireless zachowują się także bardo dobrze, choć moim zdaniem to właśnie środek i basy zrobią na słuchaczu największe wrażenie.
Nie mogę powiedzieć, by Bowers & Wilkins P5 Wireless były słuchawkami całkowicie neutralnymi. Nie jest to jednak ich wadą, a zaletą i moim zdaniem wizytówką. Na moje ucho eksponują w muzyce to, co moim zdaniem powinno być eksponowane, a wiec dynamikę. W P5 muzyka otrzymuje bardzo wyraźną fakturę, by nie powiedzieć, że przez uszy dociera prosto do serca i trzewi słuchacza.
Z tymi trzewiami to grubo ;-)
Mam odmienną opinię o padach w tym modelu (generalnie w słuchawkach B&W, bo tam tak to właśnie wygląda). Przy dłuższym słuchaniu są niestety męczące, jest wyraźny ucisk, brakuje jakiejkolwiek wentylacji, bo tu materiał styka się po całości z małżowiną. Choć nie są wokółuszne, w których łatwiej o komfort, to wiele modeli nausznych o tradycyjnej konstrukcji padów jest zwyczajnie wygodniejszych.
Innym mankamentem jest średnio pewne trzymanie się łba. To pokłosie właśnie takiego, nie innego projektu padów oraz raczej ozdobnego, a nie ergonomicznego pałąka. To są rzeczy, które są w tych słuchawkach moim zdaniem mocno kontrowersyjne.
Odnośnie zaś dźwięku, to podzielam opinię nt. przyjemnego, angażującego brzmienia, dodałbym do tego, co napisałeś Krystianie, jedną drobną uwagę. Góra, czasami, potrafi zasyczeć, pojawiają się sybilanty. Mają te słuchawki swój charakter, kładą akcent głównie na żywiołowość (wspomniana, bardzo dobra dynamika, szybka reakcja przetworników - dla wielu będzie to spora zaleta). Szkoda, naprawdę szkoda, że od strony ergonomiczno-konstrukcyjnej te słuchawki nie są dla każdego. Bardzo warto najpierw je założyć (poprosić o demonstrację) i posłuchać kilku kawałków (czytaj co najmniej z 20 minut na głowie, bo pierwsze wrażenie może być mylące).