Kilka lat temu miałem okazję obejrzeć bardzo ciekawy niemiecki film pod tytułem „Życie na podsłuchu” („Das Leben der Anderen”) w którym głównym bohaterem był agent Stasi obserwujący i podsłuchujący dramaturga Georga Dreymanna, w którym zachodzi przemiana i z bezwzględnego śledczego staje się człowiekiem i zaczyna pomagać swoim ofiarom. O filmie tym przypomniałem sobie grając w grę Beholder, dostępną dla iPhone'a, iPada, a także na komputery PC w serwisie Steam.

W Beholder gracz wciela się w postać Karla Steina, zarządcy budynku w totalitarnym państwie, sądząc po nazwiskach, znajdującym się gdzieś w Europie Wschodniej. Jego zadanie to nie tylko pomoc lokatorom i dbanie o jako taki stan kamienicy, która została znacjonalizowana, a jej były właściciel, obecnie represjonowany, jest jednym z jej lokatorów. Jego głównym zadaniem to szpiegowanie mieszkańców. Kontrolowanie tego co robią, co czytają, czego słuchają, a nawet co jedzą i piją i w co się ubierają, o ich poglądach nie wspominając. Władze wydają coraz to nowe dekrety zabraniające np. noszenia jeansów, posiadania i spożywania jabłek, czytania i posiadania dzieł tego czy innego autora. Jednym słowem totalitaryzm w ostrym wydaniu, kojarzącym się głównie z czasami stalinowskimi.

Na co dzień nadzorca oczywiście pomaga mieszkańcom, stara się, jeśli chce, rozwiązywać ich problemy, a także problemy swojej rodziny. Czasem trzeba komuś pomóc coś sprzedać, pomóc znaleźć kandydatkę na żonę, załatwić jakieś papiery, książki do nauki dla syna. Głównie jednak musi zakładać coraz to nowe kamery w mieszkaniach lokatorów pod ich nieobecność, grzebać w ich rzeczach, szpiegować ich przez dziurkę od klucza i wyciągać informacje od innych mieszkańców. Nadzorca musi pisać raporty o mieszkańcach czy wzywać policję, kiedy nakryje ich na nielegalnej działalności. Zwykle właśnie o to chodzi, by znaleźć prawdziwe czy fałszywe dowody potwierdzające podejrzenia ministerstwa.

Zadania, zarówno te normalne, jak i zlecone przez ministerstwo, z którym łączy się on przez stojący w jego biurze telefon, zazębiają się. Zwykle uzyskane w jeden sposób wpływy czy przedmioty mogą przydać się później. Bohater cały czas właściwie balansuje pomiędzy dobrem i złem. Często staje przed naprawdę trudnymi wyborami, by pomóc jednym trzeba będzie zaszkodzić drugim. Zarządca domu musi np. wybrać czy szybko załatwić pieniądze na leczenie dla ciężko chorej córki czy pomoc wspomnianym już byłym właścicielom budynku w ucieczce z totalitarnego kraju. To ostatnie nie przeszkadza w sporządzaniu dla ministerstwa raportów na ich temat.

Bohater, choć cieszy się pewnymi przywilejami i jest w pewnym stopniu panem życia i śmierci lokatorów domu, którym zarządza, to cały czas wisi nad nim ostrze ministerstwa. Niewypełnienie stawianych przed nim zadań kończy się niechybnie aresztowaniem i śmiercią całej jego rodziny.

Wspomniałem na wstępie o skojarzeniach z filmem „Życie na podsłuchu”, ale nie tylko z nim kojarzy mi się Beholder. Przypomina także do pewnego stopnia grę This War of Mine, polskiego 11Bit Studios: trudne wybory, życie na krawędzi oraz grafika, przekrój domu, w którym rozgrywa się akcja.

Beholder nie ma jednego zakończenia. Noga zarządcy może podwiną się wtedy, kiedy wygląda na to, że wszystko już się udało. To mroczna, ale bardzo wciągająca gra w świat, który znamy głównie z historii (i oby tak zostało).

Beholder dla iPhone'a i iPada w App Store w cenie 23,99 zł.