Wiosenna konferencja Apple z szerszej perspektywy
W sieci spotykam się z różnymi opiniami na temat wczorajszej konferencji. Pojawiają się skrajne opinie, że była nudna, że Apple nie pokazało niczego nowego. Trzeba jednak pamiętać, że Apple ma w swojej ofercie produkty, które wymagały aktualizacji i prezentacji podczas tego typu wydarzenia, ale niekoniecznie muszą to być rzeczy rewolucyjne.
Dla mnie jednak ta konferencja była jedną z ciekawszych, pokazała bowiem zarówno pewne zmiany, które firma musiała wprowadzić, jak i problemy, z którymi ewidentnie się boryka i których nie potrafi jeszcze rozwiązać. Nie są to może rzeczy fundamentalne, mające bezpośredni wpływ na jej kondycję, na pewno jednak odzwierciedlają jej obecny stan.
iPhone SE - zmiany na półkach i kres innowacyjności
Zdecydowanie najwięcej kontrowersji wzbudził iPhone SE. Pojawiają się głosy oburzenia, że jak Apple mogło coś takiego zaprezentować. Tymczasem właśnie to urządzenie pokazuje zarówno zmiany, jak i pewne problemy. Zacznę może od tych pierwszych.
Do niedawna, a licząc od premiery iPhone'a 3G cykl życia poszczególnych iPhone'ów można było przedstawić w postaci regału z trzema półkami i umieszczonym centralnie pod nimi koszem na śmieci. Najnowszy model iPhone'a, spychał starszy model na półkę niżej. Po roku pojawienie się kolejnego i najnowszego w danej chwili modelu spychało te sprzed roku i dwóch lat o półkę niżej. Ostatecznie, zawsze ten najniższy lądował w koszu, czyli wypadał z oferty (z nielicznymi wyjątkami).
Obecnie mamy trzy półki, ale tylko dwie z nich ułożone są jedna pod drugą. Na wyższej znajdują się obecnie iPhone'y 6s i 6s Plus, na tej niższej odpowiednio modele 6 i 6 Plus. Trzecia półka znajduje się obok nich, z boku. To właśnie na niej stoi obecnie iPhone SE i podejrzewam, że stać tam będzie przez kolejne dwa lata. Później zastąpi go kolejny model, także z 4-calowym ekranem.
O tym, że Apple musi utrzymać w ofercie mniejszy model, mówiło się od dawna. Trzeba było jednak to urządzenie odświeżyć i wyposażyć w możliwie najnowsze podzespoły. Taki właśnie jest iPhone SE. Sam Tim Cook przyznał, że grupa użytkowników 4-calowych iPhone'ów jest wciąż duża i to dla nich jest to urządzenie.
W pewnym sensie iPhone SE pokazuje też, że nie ma już miejsca na innowacyjność jeśli chodzi o formę urządzenia. Apple zdecydowało się na liczące już 3,5 roku wzornictwo tego urządzenia. Myślę, że w niedalekiej przyszłości problem ten dotyczyć będzie także większych iPhone'ów. Za kilka lat nowe modele różnić się będą tylko szybszym procesorem, układem graficznym, większą pamięcią i lepszym aparatem.
Oczywiście można stawiać argumenty, że chodziło o wykorzystanie istniejącej już linii produkcyjnej. Myśle, że prawda leży gdzieś pośrodku.
Apple musi uporządkować linie produktowe, w szczególności ich nazwy
iPad Pro 9,7" to bez wątpienia ciekawe urządzenie, które zyskało w sposób naturalny nowe funkcje. Nie ma tutaj zaskoczenia, raczej spełnienie oczekiwań. Gorzej jednak sytuacja przedstawia się jeśli spojrzymy na jego nazwę. Dlaczego to urządzenie ma nazywać się iPad Pro, skoro jest de facto następcą iPada Air 2? Podejrzewam, że iPad Air 3 raczej nie powstanie. Zostajemy więc przy dwóch iPadach Pro i iPadzie mini. Nie łatwiej byłoby więc nazwać modele 9,7 i 13-calowy po prostu iPadami?
Problem ten dotyczy też różnych linii MacBooków. Mamy więc modele Pro (zarówno te 13- i 15-calowe z ekranami Retina, jak i bardzo już archaiczny 13-calowy model MacBooka Pro z napędem SuperDrive), mamy dwa 11- i 13-calowe modele MacBooków Air oraz 12-calowego MacBooka. Linia modeli Pro się jeszcze broni, nie widzę jednak sensu w trzymaniu trzech komputerów o podobnych możliwościach, a przynajmniej dwóch: 11-calowego MacBooka Air i 12-calowego MacBooka. Tutaj także nazewnictwo wprowadza zbyt dużo chaosu. Może warto by po prostu wrócić do starych czasów, kiedy Apple oferowało tylko dwie linie: MacBooki Pro i MacBooki?
Obecnie pod względem ilości produktów i ich nazewnictwa Apple zbliża się trochę do czasów sprzed powrotu Steve'a Jobsa do firmy, który radykalnie je ograniczył. Wczorajsza konferencja pokazała zatem nie tylko to, jakie firma ma problemy, ale być może także to, że wyraźnie oddaliła się od filozofii, którą kierował się jej założyciel i wieloletni prezes.