Dziś musiałem na szybko uzupełnić tekst do pracy, w formacie .doc i totalna wpadka. Z reguły do takich zadań wystarczyłby Word 98 na starym PB Wallstreet (btw najlepsza klawiatura ze wszystkich przenośnych jabłek), jednak miałem pod ręką iBooka 800 mhz z Tigerem plus Word 2004 i zaczęło się... tekst był zapisany w pracy czcionką Arial, kiedy zacząłem pisać przy użyciu polskiej klawiatury program z automatu przestawiał czcionkę na Times New Roman. Próbowałem wszelkie możliwe kombinacje, łącznie z ustawieniem default font jako Arial 12, zapisałem zmiany, restart programu, jednak działało to tylko z klawiaturą US (oczywiście kiedy ustawiałem domyślną czcionkę miałem wybraną polską klawiaturę!). Niby pokazuje Arial, wciskam cmd+spacja a ten z premedytacją mi zmienia na Timesa. Oszaleć można, ktoś mógłby powiedzieć, że całe odium powinno spaść na Microsoft, jednak po drodze Tiger coś pomieszał i przy polskiej klawiaturze PRO miałem niemieckie znaki. Zmieniłem w końcu cały tekst na nielubianą czcionkę, jednak praca wyłącznie z lewym "altem" nie należy do przyjemności. Spróbowałem zainstalować DoubleCommand czy coś podobnego do remappowania klawiatury, jednak okazało się, że nie uruchamia się pod 10.4.11. W końcu straciłem ponad godzinę i merytorycznie nic nie ruszyłem. Do tego praca w edytorze tekstów bez jakiejkolwiek grafiki, czysty tekst bardziej przypominał używanie Virtual PC na pierwszych PPC - całość toporna, prędkość nieco "skokowa" przy próbie szybkiego scollowania tekstu. Tekst dokończyłem na starym PIII 600 mhz z Wordem 2k, który okazał się megaszybki i wygodny w stosunku do jabłka.
To jest po prostu masochizm. Rozumiem trzymać stare komputery jako hobby ale pracować na czymś starszym niż 4-5 lat, współczuję.