Rzep piszesz z pozycji pluralistycznej, realistycznej i pragmatycznej. Przyjmuję to za dobrą monetę...
MacDada z kolei pisze z pozycji doktryny, ideologii wolnego rynku. Sam w swoim ostatnim poście potwierdziłeś, że pole, w którym zgadzasz się z MacDadą, sir_skinerem i mną (

) jest więcej niż duże, i przekracza kompris- nawet zgniły.
Problem polega na tym, że trudno nie iść w dyskusji internetowej, własnych przekonaniach w kierunku skrajnego wolnego rynku i liberalizmu, żyjąc w POLSCE, Gdzie są wysokie podatki, gdzie jest ZUS, NFZ, niewydolne państwowe molochy, 200+ rożnych koncesji a zakładanie firmy to istna przeprawa (wiem z doświadczenia). Patrzysz za okno i widzisz Socjalizm. Nie ważne, czy rządzi lewica czy prawica- socjalizm jest zawsze.
Spokojnie, nie kontruje, żebyś zostawił polemikę z doktryną wolnego rynku dlatego, że u nas jest be! Wręcz na odwrót. Pragnę jedynie dowieść, że bardzo ważne jest, że w rzeczywistości panuje skrajność druga i z tym coś trzeba robić właśnie, zamiast machać palcem na wolny rynek (nie zarzucam ci tego, to jedynie argument, którego używam na poczet moich przemyśleń)
Żyjemy w takich a nie innych realiach, które moim zdaniem ZUPEŁNIE ODBIEGAJĄ od twoich słów.
A teraz pare slow wyjasnienia - wydaje mi sie, ze sadzicie iz ja jestem komunista i chcialbym by wszyscy mieli wyrownane pensje, pracowali w panstwowych zakladach i ogolnie robotnicza braterskosc i chodzenie w szarych mundurkach. Otoz nic bardziej mylnego - ja jestem w gruncie rzeczy liberalem. Jednak moja wiedza i nawet podstawowa umiejetnosc krytycznego myslenia zastosowana do mechanizmow gospodarki i teorii wysnuwanych przez roznych panow (od Marksa do JKM) pozwala mi miec wlasne zdanie, mowiace, ze zaden z nich nie ma racji.
pod którymi się podpisuję. Jednak obecna sytuacja może prowokować skrajne rozwiązania, które i tak nie są do wprowadzenia, gdyż są zbyt radykalne poza tym drodze negocjacji/wprowadzania (gdyby był taki prąd w Polsce) uległyby znacznemu zmiękczaniu.
Nie proponuję tutaj prostej jak kij metody: zaczynaj od skrajnego punktu, kalkulując na kompromis. Jestem jak najdalszy od takich frazesów.
Nie żyjemy w dobrze funkcjonujących państwach jak Wielka Brytnia (wiem, że są to państwa dalekie od braku interwencjonalizmu, istnieje tam również potężny aparat socjalny- a jednak da się przy tym wszystkim bilansować podatki, ograniczać kompetencje i interwencjonizm, idzie tu o porównanie z Polską: NIE NA POZIOMIE DOBROBYTU, ale uregulowań. Jasne, mieliśmy 7 mln. ofiar, faszyzm, 50 lat komuny w plecy. Ja jednak piszę o regulacjach wprowadzanych na przestrzeni ostatnich 19 lat!)
Jeśli więc krytykujesz skrajne pozycje, weż pod uwagę, że w Polsce debata toczy się nad podnoszeniem pensji w budżetówce, na zwiększaniu RENT, ratowaniu ZUS-u, niemożnością obniżenia podatków oraz uproszczenia procedury rozpoczęcia działalności gospodarczej a nie radykalizacją wyrażoną w gwałtwonym wprowadzeniu wolnego rynku.
Żyjemy w kraju, gdzie SLD i PIS chwalą się, że wprowadziły mnóstwo ustaw, co jest dowodem na ogłupienie społeczeństwa i wypaczone postrzeganie filozofii życia społecznego, gdyż pewny jestem, użytkowniu rzep, iż zgodzisz się ze mną, że regulacje muszą być, ale im mniej tych regulacji a są bardziej konkretne i mniej oparte na licencjonowaniu/koncesjonowaniu tym lepiej. Prawo ma być skuteczne, konretne, przejrzyste. Nie opasłe i przewidujące wszelkie sytuacje i regulujące wszelkie aspekty życia
Doskonałym przykładem jest polska, gdzie trudno mówić o wolnym rynku (tylko o jego ważnych elementach) i to nie z podręczników szkoły austriackiej a po prostu tym zwykłym, znanym z innych państw.
I właśnie z takiej pozycji dyskutujemy, żyjąc w kraju, gdzie wygrywa skrajność a wysokie pensje od państwa i urzędy i agencje to droga do szczęścia. To nie jest kompromis czy rozsądek.
W Polsce lekarze i celnicy dostają podwyżki a górnicy robią zadyme w stolicy. Dostają co chcą. W Wlk. Brytani przed dwudziestoma laty M. Tatcher rozprawiła się z tymi problemami zgoła inaczej.
Mamy doskonałe PKB i średnie prognozy. Co robimy? Przejadamy to. W USA recesja za rogiem, a Bush forsuje obniżki podatków i obcięcie fundowania opieki socjalnej (równocześnie szukając miliardów na wojnę w Iraku... ale to już swoją drogą)
Ciągle te same błędy. Ale to wina demokracji. Ludzie wolą słuchać, że 2+2=5. Wolą prostaka po technikum który opluwa szanowanego na zachodzie ekonomistę bo on im zniszczył życie (tak, widać to w 2008 roku za oknem...kraj jest bardzo zniszczony... za komuny było lepiej- wszyscy mieli Amigi, Macintoshe a teraz to bida ledwo 50 tysiecy maków i milony pecetów, biorąc za przykład nasze paletko)
Summa summarum:
Tak, skrajność skrajnością, ale tak na prawdę widzę, że wszyscy się tu zgadzamy, że model liberalny jest lepszy, lecz mamy w Polsce realia zgoła inne: interwencjonizm, mnóstwo regulacji, przekoncesjonowany i przelicencjonowany system, przeładowanie prawa zbytnie obciążanie obywateli. Jeśli te podatki już są pobierane - idą na przerośnięte organy (od opieki zdrowotnej po takie TVP, gdzie pracuje ponad 10 tysiecy osob- tvn na przyklad to 700 osób... Polsat 500...)