Podczas niemal każdej konferencji Unpacked Samsung starał się udowodnić, że jego smartfony są lepsze od produktów Apple. Nie przeczę, z roku na rok były to faktycznie coraz lepsze urządzenia, ale mimo wszystko nie podzielałem opinii kierownictwa tej południowokoreańskiej firmy ani ludzi zajmujących się jej public relations. Tym razem jest inaczej, a sprawiły to najnowsze topowe modele tego producenta - Galaxy S8 i S8+. Jak bardzo inaczej? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej.

Strona 1 z 3

Historia topowych smartfonów Samsunga z serii Galaxy S jest długa i dość burzliwa. Przez wiele lat użytkownicy iPhone'ów patrzyli na te urządzenia z lekkim uśmieszkiem, zwłaszcza wtedy, kiedy przypominali sobie batalie sądowe Apple z tym południowokoreańskim producentem. Przez lata Samsung w zakresie smartfonów sam stawiał się w kontrze do Apple. Na wielu konferencjach Unpacked kierownictwo firmy albo wprost, albo w sposób niespecjalnie subtelny przekonywało, że najnowszy Galaxy S jest lepszy od iPhone'a. To ciągłe porównywanie się do produktu Apple nie było najlepszą strategią wizerunkową, bo choć firma bardzo się starała i faktycznie w wielu sprawach była innowacyjna, to jednak ciągłe porównywanie własnych produktów z iPhone'ami automatycznie stawiało je niżej - jako te, które próbują doścignąć ideał. Trzymając w dłoni Galaxy S8+ mam wrażenie, że ktoś w Seulu albo w innym oddziale tej firmy w końcu poszedł po rozum do głowy.

Ekran i przedni panel

Galaxy S8+ ze swoimi szklanymi panelami, lekko zagiętymi krawędziami i metalową ramą spinającą całość wygląda naprawdę nowocześnie, a przy tym Samsungowi udało się coś, co dotąd nie udało się Apple i innym firmom. Urządzenie posiada bowiem ogromy ekran o przekątnej 6,2 cala przy rozmiarach porównywalnych z iPhone'em 7 Plus. Mam wrażenie, że Galaxy S8+ jest nieznacznie mniejszy, choć może to sprawiać lekka linia tego urządzenia z zakrzywionymi krawędziami ekranu.

Co więcej S8+ o wiele lepiej leży w dłoni i łatwiej mi się go obsługuje niż mojego własnego iPhone'a 7 Plus. Kluczem jest tutaj ekran o proporcjach 18,5:9. Jest on po prostu węższy i wyższy. Galaxy S8+ to pod wieloma względami jeden z najbardziej wygodnych dużych smartfonów, z których miałem okazję korzystać.

Widać, że Samsung od kilku lat intensywnie pracuje zarówno nad wyglądem swoich urządzeń, jak i ich funkcjonalnością. Mam wrażenie, że S8 jest ucieleśnieniem idei, o której wielokrotnie kiedyś mówił zarówno Jony Ive, jak i Steve Jobs. Minimalny design determinowany przez funkcjonalność (funkcjonalność jest designem). Nie ukrywam, że biorąc do ręki mojego iPhone'a 7 Plus mam wrażenie, jakbym cofał się w czasie o kilka lat. Przy Samsungu Galaxy S8+ iPhone 7 Plus wygląda trochę archaicznie.

Przyczepię się oczywiście do zakrzywionych bocznych krawędzi ekranu. Choć wizualnie robi to świetne wrażenie - wydaje się, że ekran nie ma w ogóle krawędzi - to moim zdaniem przeszkadza w korzystaniu z urządzenia. To, co wyświetlane jest przy krawędziach, jest zawinięte, gorzej widoczne. Przyznam jednak, że w Galaxy S8 to zakrzywienie jest bardziej subtelne niż w modelach S7 i S6. W S8 jestem w stanie je zaakceptować. Dobre wrażenie robią także zaokrąglone narożniki ekranu, jak w pierwszych Macintoshach czy niedawno pokazanym LG G6. Samsung zrobił to jednak lepiej niż jego południowokoreański konkurent.

Ekran AMOLED ma rozdzielczość 2660 x 1440, dzięki czemu wszystko wygląda bardzo ostro, a kolory są żywe. Są oczywiście osoby, które nie lubią mocno nasyconych kolorów ekranów tego typu. Mnie osobiście się to podoba. Dzięki wsparciu HDR oglądanie filmów na tym telefonie jest naprawdę bardzo przyjemne, pod warunkiem oczywiście, że wspierają ten tryb. Na Netfliksie jest ich już sporo.

Wspomnieć wypada, że nie wszystkie aplikacje przystosowane są do takich proporcji ekranu. Niektóre wciąż wyświetlają się z czarnymi paskami na górze i na dole, podobnie jak to było w przypadku iPhone'a 5, kiedy większość aplikacji nie była dostosowana do jego większego ekranu. Nie jest to specjalnie duży problem, choć oczywiście takie programy wyglądają gorzej.

Apple Music na Galaxy S8:

Samsung ukrył przycisk Home pod ekranem, choć w większości przypadków i tak wyświetlana jest na nim odpowiednia ikona, którą wystarczy tylko dotknąć. Przyciśnięcie ekranu w centralnym miejscu przy dolnej krawędzi (w ułożeniu pionowym) albo prawej (przy orientacji poziomej) sygnalizowane jest wibracjami silniczka haptycznego. Nie jest to efekt taki jak wibracje silniczka haptycznego w iPhonie 7, ale w Galaxy S8 nie chodzi przecież o symulowanie przyciśnięcia przycisku mechanicznego.

Umieszczenie przycisku home pod ekranem wiązało się z przeniesieniem na tył skanera linii papilarnych. Samsung nie zdecydował się na rozwiązanie klasyczne dla większości smartfonów z Androidem i nie umieścił go centralnie pod kamerą. Skaner znajduje się obok obiektywu. Wygląda to dobrze, ale niestety skutkuje stale brudnym obiektywem. Zwykle palec dotknie go przynajmniej raz, zanim znajdzie się we właściwym miejscu, na skanerze.

Na koniec wspomnę jeszcze o tym, że przedni panel Galaxy S8 chroniony jest szkłem Gorilla Glass

Zabezpieczenia

Sam skaner działa poprawnie, radzi sobie z odczytami całkiem nieźle, nawet lepiej niż Touch ID drugiej generacji w moim iPhonie 7 Plus, choć przyznać muszę, że to porównanie dość mocno na wyrost. Przez kilka pierwszych miesięcy skaner w moim iPhonie także działał bez zarzutu. Teraz coraz częściej ma problemy z odczytaniem palca, zwłaszcza podczas wysiłku, kiedy jest on spocony. Nie wiem, jak skaner w Galaxy S8 będzie zachowywać się za pół roku. Na razie działa bardzo dobrze.

Galaxy S8 można odblokować także za pomocą skanu twarzy, co jest zdecydowanie najmniej bezpieczną metodą, o czym zresztą Samsung informuje użytkownika podczas konfiguracji. Spotkałem się ze zdaniem kolegów z innych redakcji, że udało im się odblokować telefon za pomocą zdjęcia twarzy. Mi się to nie udało. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu skaner tęczówki. Skanowanie jest szybkie i działa niemalże bezbłędnie zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy. Zwykle też skaner tęczówki radził sobie z okularami, których używam, pracując na komputerze. Jedyne problemy miał przy ostrym świetle słonecznym i dużych kontrastach. Wtedy zdarzały mu się problemy z poprawnym rozpoznaniem tęczówek mojego oka.

Początkowo myślałem, że irytować mnie będzie podnoszenie telefonu, po to by mógł on zeskanować tęczówki moich oczu. Ostatecznie cały proces okazał się bardziej subtelny niżby się mogło wydawać. Smartfona nie trzeba podnosić specjalnie wysoko, można też się nad nim trochę nachylić. Cały proces okazał się szybki i wygodny. Korzystałem z niego najczęściej i teraz brakuje mi tego w iPhonie, którego Touch ID, jak już wspomniałem, miewa problemy z poprawnym zeskanowaniem odcisku mojego palca.