Komentarze Chip Usuń wszystkie komentarze

Już kiedyś pisali. Pierwszy akapit: "Ostatnio informowaliśmy Was, iż najnowsze telefony w wersji 32-gigabajtowej mają ponad osiem razy wolniejszą prędkość zapisu od tych wyposażonych w większe pamięci."

Tak jak Ci longmanus napisał. Skoro czytam takie artykuły (nie od dziś zresztą), to na ich podstawie podejmuję swoje decyzje. Skoro czytam, że aparat w nowym iPhone wcale nie jest jakiś szałowy, jeśli widzę takie porównania modemów, jak nie pasuje mi obecny haptic zamiast standardowego home itd., to wcale nie widzę realnych korzyści wymiany telefonu w tym roku. Wolę poczekać rok, może będzie lepiej, a według plotek na pewno zmian nie zabraknie. Poza tym co do tych modemów to dla mnie ważna sprawa. Mam słaby zasięg w domu (często 1-2 kreski), a jeśli w nowym telefonie miałbym mieć gorzej to po co mi taka zmiana?

Poza tym z MacBooka rezygnuję przez likwidację fizycznych przycisków funkcyjnych i równoczesną kastrację portów, z których często korzystam (a magsafe to nigdy nie wybaczę). Mam co prawda nadzieję, że to drugie się nie potwierdzi (z pierwszym i tak będę musiał się pogodzić), ale niestety marne są na to szanse.

Wkurza mnie takie odchudzanie wszystkiego na siłę. Osiągnęliśmy już przyzwoite rozmiary i wagi sprzętów, więc po co brąć dalej kosztem funkcjonalności? Dla mnie to krok wstecz, tym bardziej w przypadku MacBooka PRO(!).

Ciekawe jak to wygląda w porównaniu do iPhone SE albo 5S. Póki co te wszystkie informacje bardzo mnie zniechęcają do wymiany telefonu. Chyba poczekam jeszcze rok, a jeśli plotki co do MacBooków Pro się potwierdzą, to i z komputerem się wstrzymam. Nie ogarniam co to Apple wyczynia... To jest naprawdę hit, żeby potrafić całkowicie zniechęcić klienta zdecydowanego na zakup dwóch różnych urządzeń.

No w sumie racja. Zepsucia lightning pod uwagę nie wziąłem, bo o takim przypadku jeszcze nie słyszłem.

A po co nam taki wyścig o milimetry w grubości telefonu? Potem mamy super cienkie urządzenia, które są niedopracowane, a ich bateria wybucha lub trzyma jeden dzień...

W "artykule" nie napisałeś nic o robieniu takich zdjęć.

Przez iTunes też możesz wyzerować. Poza tym nawet jeśli by się nie dało z poziomu urządzenia, to wtedy pracownik tym bardziej nie przeglądnie zdjęć.

1) "Skąd wiedziałeś, że na Lightning nie jest wysyłany z DACa sygnał analogowy? Masz dostęp do schematu iPhone'a 7/7 Plus?"

Stąd, że na wyjściu Lightning nie ma analogowego audio. Gdyby jakiś DAC był podłączony do złącza, to byłaby taka możliwość. I tak samo w drugą stronę - skoro złącze nie jest do tego zaprojektowane i stanowi o tym jego specyfikacja, to podłączanie doń DAC nie ma sensu (i nie ma nawet gdzie go podłączyć)... Logika.

2) "Gniazdo 30-pinowe wysyłało sygnał analogowy, a Lightning nie. Więc nie są zachowane "wszystkie funkcjonalności"."

Wow, serio? Uprościłem moją wypowiedź, bo liczyłem jednak na Twój intelekt. Złącze lightning ma więcej funkcjonalności niż tylko ładowanie telefonu i przesył dźwięku. Audio analogowe pominąłem, bo gdyby je obsługiwał, to przecież nie dyskutowalibyśmy na ten temat...

3) "Oscyloskop nadaje się fajnie do pomiarów wyjść cyfrowych - doskonale widać kształt i szybkość narastania zboczy oraz jitter."

Fajnie, ale my chcemy mierzyć nie złącze lightning, a zastosowany za nim DAC. Interesuje nas więc sygnał analogowy.

4) "Do pomiarów nie wykorzystuje się ani słuchawek, ani głośników, ani mikrofonów - nawet najlepsze urządzenia tego typu mają zniekształcenia i nierównomierność pasma przenoszenia wielokrotnie wyższe, niż nawet słabe DACi i wzmacniacze. To tak jakby testować jakość np. telewizorów 4k oglądając je przez szybę mleczną."

Tu nie masz racji. Najlepsze mikrofony laboratoryjne są odpowiednio kalibrowane i mają znane charakterystyki, przez to mogą z powodzeniem służyć do badań różnego typu.

5) "Ale i tak na końcu ważne jest, co się komu subiektywnie podoba. Niektórzy lubią przecież parzyste harmoniczne wzmacniaczy lampowych czy też kupę zniekształceń płyty analogowej."

Ja tu mówię obiektywnym badaniu które słuchawki/przetworniki lepiej odwzorowują dźwięk, a Ty o indywidualnych preferencjach słuchacza. Dla mnie najistotniejsze jest to na ile różny dźwięk wydobywa się z obu produktów i czy te same słuchawki podłączone do iPhone 6S będą grały równie dobrze po podłączeniu do przejściówki w iPhone 7.

1) Jeśli chcemy mieć audiofilską jakość to na pewno nie przez Bluetooth, a więc przez lightning. O dodatkowej baterii w słuchawkach wtedy można na pewno zapomnieć (bo waga, bo i tak jest już kabel).

2) -

3) Cieszę się, że doczytałeś.

1) Ciekawe jest to co napisałeś. Skąd Twoim zdaniem DAC w słuchawkach (urządzeniu zewnętrznym) weźmie energię jeśli nie z telefonu? ;)

2) Słuchawki zawsze są analogowe. Dźwięk, który słyszysz jest analogowy.

3) Słuchawki z dużą impedancją wymagają więcej prądu niż słuchawki z małą impedancją - wbrew temu co napisałeś.

Poducz się troszkę i dopiero wtedy baw się w eksperta ;)

Się zduplikował post. Do usunięcia.

Pozwolę sobie jeszcze rozwinąć mojego poprzedniego posta o tym, że część jednej z Twoich wypowiedzi to bullshit. Nie chciało mi się rozpisywać na telefonie.

"Także pomiary mogły sugerować wysyłanie sygnału analogowego ("What's interesting to me here is that the maximum output of the adapter changes when going from the iPhone7 to the iPad Air. If it is digital, shouldn't full scale be that same on both. Also note, when going from the iPhone6 jack to the adapter, and the iPad Air jack to the Adapter, the gain change remains the same at just under unity")." Pierwsze zdanie oczywiście guzik prawda - specyfikacja Lightning. A wypowiedź po angielsku została napisana przez laika. 'Maximum output' - tzn. co? Amplituda pik-pik? Może być inna w przypadku różnych urządzeń choćby dlatego, że np. taki iPad może dać większe napięcie na wyjściu - z racji większej baterii. Ostatniego zdania ("Also note, when going from the iPhone6 jack to the adapter, and the iPad Air jack to the Adapter, the gain change remains the same at just under unity") niestety nie rozumiem, więc do niego się nie odniosę. Może kontekst tej wypowiedzi pozwoliłby mi na większe jej zrozumienie.

1) Skoro w specyfikacji jest napisane, że Lightning nie wypuszcza analogowego audio tylko cyfrowe, to nie jest to możliwe. Choćby dlatego, że złącze nie jest połączone z żadnym DAC. Poza tym funkcja przełączania pinów jest po to, aby złącze było dwustronne i równocześnie zachowało wszystkie funkcjonalności względem swojego 30-pinowego poprzednika.

2) Nie buszuję po takich portalach internetowych, przykro mi ;) Dla mnie to było dosyć oczywiste.

3) Według jakich pomiarów? Oscyloskopem, czy czułym mikrofonem w warunkach laboratoryjnych (np. komorze bezechowej)? Jeśli mówimy o przejściówce, to może w niej być DAC o innych parametrach niż w EarPodsach - to raz. A dwa - badanie jakości dźwięku chyba ciężko jest wykonać oscyloskopem, ale na tym się nie znam. Na pewno dałoby się to zrobić rejestrując dźwięk bezpośrednio ze słuchawek w powtarzalnych warunkach i porównać charakterystykę obu produktów. Jedno i drugie badanie jest ciężkie do wykonania, ale na pewno bardziej obiektywne niż ludzkie ucho.

Post pisałem tuż przed pójściem spać, a jestem osobą, która ma prawdziwy problem z dysleksją. Za błąd przepraszam, rzeczywiście jest się czego wstydzić.

Znaczna część tego posta to bullshit i gdybania jakiegoś nierozgarniętego człowieka. Sensowne jest jedynie ostatnie zndanie.

Wystarczyło przeczytać specyfikację portu lightning żeby się dowiedzieć, że pozwala on jedynie na przesył cyfrowego audio. Ja już dawno to sprawdziłem, jeszcze przed premierom iPhone 7, to nie była wiedza tajemna... Z tego można było już dawno wyciągnąć prosty wniosek, że DAC musi się teraz znajdować na zewnątrz urządzenia. Apple tym samym zaoszczędziło odrobinę przestrzeni wewnątrz telefonu.

Mnie bardziej zastanawia to jakią jakość oferuje DAC w nowych earpodsach/przejściówce w porównaniu do przetwornika, który był w iPhone 6S.

Jak najbardziej jestem w stanie to zrozumieć. Tym bardziej nie zamierzam nikogo przekonywać do tego, że tylko moja racja jest słuszna. Ja mam fetysz taki, ktoś ma inny i niech każdy robi po swojemu ;)

Dorzucę swoje trzy grosze do tej dyskusji ;) Rozumiem stanowisko zwolenników etui i folii. Każdy robi z telefonem to co lubi. Ja sobie jednak odpowiedziałem na dwa pytania. Czy iPhone w jakimkolwiek etui wygląda tak samo ładnie jak bez niego? Czy naklejenie folii/szkła na ekran nie spowoduje, że będę widział choćby minimalnie inne kolory lub zniekształcony obraz? Każde etui jak dla mnie oszpeca telefon i każda folia/szkło powoduje, że do naszych oczu dociera choćby minimalnie inny obraz. Z chwytem "gołego" telefonu osobiście nie mam problemów.

W jaki sposób poznaje on pozycję znaku? Jeśli atak byłby ukierunkowany na konkretny bank (złodziej wie z jakich usług korzysta ofiara), to rzeczywiście nie byłby to duży problem. Jednak przy keyloggerze, który ma po prostu "podsłuchiwać" wszystkie poczynania użytkownika i wyłapywać loginy oraz hasła ze stron, które odwiedza - np. na komputerach z których korzysta wiele osób, w ksero, w kafejkach, na uczelniach, itd. przestępca raczej nie jest ukierunkowany w ten sposób i nie poznaje pozycji znaków w haśle.

To źle myślisz i nie znasz praktyki, bo złodzieje nie używają "jakiegoś vnc" (znowu ogólnik i brak wiedzy), a sam keylogger właśnie na nie wiele się zda przy tego typu logowaniu, bo nie wiadomo który w kolejności był znak. Odkrycie w ten sposób właściwego hasła byłoby bardzo trudne i nieefektywne dla potencjalnego złodzieja, bo nigdy nie ma gwarancji sukcesu, a właściwie to raczej skazany jest na niepowodzenie. I nie byłoby to kilka logowań tylko co najmniej -dzieścia, -dzieści, czy nawet -dziesiąt (w zależności od długości hasła użytkownika).

Właśnie o to mi chodzi, że swoje racje opierasz o teorie, które nijak się mają do praktyki. Serio, odpuść już bo jeszcze bardziej się pogrążasz... :/ Poza tym przedstawiłeś jedną sytuację, a takie rozwiązanie chroni użytkownika przed różnymi opcjami ataku, nie tylko wirusem takim jak keylogger.

Tak uparcie bronisz swojej racji, że sam sobie przeczysz w swoim poście ;) "nie ma żadnego uzasadnienia ani przewagi" ... "Potencjalny złodziej będzie potrzebował jedynie trochę więcej czasu". Pominę już fakt, że to co piszesz nie jest do końca zgodne z prawdą lub w ogóle jest nieprawdą. Poza tym rzucasz ogólnikami typu "jest podatne na złamanie", które nic nie mówią, a Ty w żaden sposób nie jesteś w stanie konkretnie uzasadnić swoich tez.

Niestety jesteś uparty i nadal wiesz swoje - no ale trudno, ja nie napieram... Po prostu chciałem Cię trochę uświadomić i przy okazji zapobiec temu, że ktoś uwierzy w głupoty, które wypisujesz. Mam nadzieję, że choć trochę mi się udało.

PS Jeśli chcesz nadal dyskutować i na taką dyskusję jesteś otwarty (w co niestety wątpię), to mogę w pełni odnieść się do Twojej poprzedniej wypowiedzi i wyjaśnić w czym nie masz według mnie racji.

Nie próbuję udowadniać, tylko udowodniłem ;) 2FA kosztuje to raz, a poza tym nadal nie zapobiega kradzieży danych do logowania. Użytkownicy często mają takie samo hasło do różnych kont bankowych. Co wtedy? W jednym banku będzie weryfikacja przez sms, a w drugim nie - w efekcie przestępca i tak będzie syty.

Jakbyś umiał (a może "chciał") wyciągnąć jakieś wnioski z mojej wypowiedzi, to może byś doszedł do tego, że złodziej zyskując pojedyncze znaki hasła i nie wiedząc które to są w kolejności znaki, nie uzyska całego ciągu. A nawet gdyby to była osoba obok i podglądnęła te +/- 30% hasła, to nadal nie pozna pozostałej jego części. To jest odpowiedź na Twoje dwa pytania. Widzisz, nie znasz lepszego rozwiązania (jak napisałeś), a 2FA nie za bardzo wchodzi w grę i nadal nie rozwiązuje problemu kradzieży danych dostępowych.

Niech zgadnę. Też zajmujesz się UX i widziałeś ostatni wątek na grupie fejsowej. Problem masz z tym, że myślisz tylko o wygodzie użytkownika, a czasem niestety dla wyższej sprawy trzeba użytkownika wygody pozbawić. Czasem trzeba iść na kompromisy. W przypadku banków i pieniędzy bezpieczeństwo usera powinno być priorytetem, nawet kosztem wygody.

Odpowiem Ci na Twoje wielce rozbudowane pytanie, ale w zamian oczekuję odpowiedzi na moje poprzednie "znasz może bezpieczniejsze i lepsze rozwiązanie?".

Moja odpowiedź jest następująca: Bo keyloggery programowe i sprzętowe, bo ktoś obok może podglądnąć co w pisujesz, bo teoretycznie nawet telefon leżący obok na biurku za pomocą mikrofonu lub akcelerometru może mniej więcej określić jakie klawisze naciskasz na klawiaturze komputera. O pishingu już nawet nie wspomnę.

Jeśli chodzi odpytywanie o pojedyncze znaki z hasła to znasz może bezpieczniejsze i lepsze rozwiązanie? Wybacz, ale moim zdaniem piszesz głupoty, bo wpisywanie całego hasła do tak ważnego konta jest bardzo złym pomysłem, nawet przy podwójnej weryfikacji kodem przez sms - co i tak dodatkowo kosztuje, a koszty trzeba odbić na kliencie.

No to pojechaliście z cenzurą... Dyskusję z Kozerem odnośnie tego, że nie rozumie co sam napisał to akurat można było zostawić, bo nikt tam nikogo nie wyzywał. Wytknięto autorowi tekstu błąd, a ten nie potrafił się do niego przyznać i tyle w temacie. Dalsza część dyskusji może rzeczywiście nie potoczyła się najelpiej, ale tamte komentarze nie miały żadnego związku z pierwszym wątkiem.