Użytkownicy MobileMe, którzy zapłacili za dostęp do tej usługi i w tym okresie przenieśli się do darmowego iCloud, otrzymali wtedy od Apple 20 GB dodatkowej pojemności na pierwszy rok jej funkcjonowania. Był to rodzaj podziękowań za lojalność. Ostatecznie zrobiły się z tego dwa lata. Dodatkowe 20 GB zostanie im odebrane 30 września bieżącego roku.
Dwa miesiące temu na światło dzienne wyszła poważna luka w bezpieczeństwie systemu iOS, otwierająca iPhone'a i iPada na ataki złośliwego kodu, ładowanego ze specjalnie przygotowanej ładowarki. Najnowsza, czwarta beta iOS 7 jest już odporna na ten typ ataku.
Wśród plotek, jakie pojawiają się w branżowych serwisach, zdecydowanie najmniej jest tych dotyczących nowego modelu dużego iPada. Według jednej z nich iPad 5 posiadać będzie obudowę o kształcie zbliżonym do tej znanej z iPada mini. Informacje tego typu, włącznie z planami takiego urządzenia, pojawiają się w sieci od dobrych kilku miesięcy. Do kompletu można teraz dołączyć zdjęcia rzekomej obudowy iPada 5.
Od kilku lat uwielbiam prowadzić sobie kontrolę kosztów mojego samochodu. Nie mam może jakiejś super potrzeby, jednak lubię wiedzieć ile auto pali i jak wyglądają moje koszt związane z jego eksploatacją. Zawsze taką buchalterię prowadziłem w jednym z serwisów motoryzacyjnych, ale było to mało wygodne. Po tankowaniu musiałem po powrocie do domu pamiętać ile zapłaciłem, ile wlałem jaki był stan licznika. Czasem zdarzało mi się zapominać i wprowadzałem takie dane trochę "na oko". Dlatego też zacząłem szukać programu, który mógłbym zainstalować na iPhone. Sprawdziłem ich dosyć sporo, jednak żaden nie spełniał do końca moich oczekiwań. Jak był w miarę funkcjonalny, to od strony wizualne prezentował się fatalnie. Jak był ładny, to z kolei z funkcjonalnością różnie bywało. W zeszłe wakacje trafiłem na dosyć ciekawy program Moje auto , który wydaje się spełniać moje oczekiwania choć nie jest pozbawiony oczywiście wad.
W serwisie Aol.On pojawił się kolejny fragment filmu biograficznego "Jobs". Tym razem jest to krótka scena, w której Jobs i Wozniak zastanawiają się nad nazwą swojej firmy.
Jednym z najczęściej powracających pytań o aplikację dla iPhone'a jest to o program do nagrywania rozmów. Nie ma takiego w App Store i pewnie szybko nie będzie. Pojawiło się jednak rozwiązanie dla użytkowników iPhone'ów i komputerów Mac, mowa o Dialogue. Otrzymałem wczoraj i dzisiaj całkiem sporo pytań o ten program. Pytaliście przede wszystkim o to, czy działa. Działa, ale pozwólcie, że zacznę od początku. Dialogue to mały programik, który łączy się z naszym iPhonem za pośrednictwem Bluetooth. Działa to chyba trochę w podobny sposób, jak połączenie iPhone'a z komputerem samochodowym, którego panel przejmuje funkcje wybierania zarówno muzyki jak i numerów. W przypadku Dialogue mowa oczywiście o funkcji prowadzenia rozmów za pośrednictwem komputera Mac. Wystarczy sparować iPhone'a z MacBookiem za pośrednictwem Bluetooth i zezwolić Dialogue na dostęp do książki adresowej. Później możemy zarówno dzwonić do kogoś z naszej listy adresowej, jak i odbierać rozmowy przychodzące na iPhone'a - możemy je odebrać albo na Maku albo na iPhone, zależnie od potrzeb. Najważniejszą chyba funkcją Dialogue jest oczywiście możliwość nagrywania rozmów telefonicznych. W trakcie prowadzenia rozmowy w oknie połączenia pojawia się przycisk "Record". Po zakończeniu nagrywania program otworzy okno Findera pozostawiając nam wybór lokalizacji, w której zapiszemy plik. Jakość nagrania jest bardzo dobra. Oczywiście gorzej brzmi nasz rozmówca - przypomina to pod pewnym względem rozmowy telefoniczne nadawane w radio. Dialogue to program bez żadnych dodatkowych wodotrysków. Robi to, co powinien i robi to dobrze. 5,99 € to być może nie mało, myślę jednak, że to rozsądna cena dla osób, które potrzebują tego typu aplikacji. Dialogue w Mac App Store
Microsoft właściwie od prezentacji swoich tabletów Surface traktował je jako konkurencję dla iPada. Widać to zwłaszcza w kampanii reklamy porównawczej złożonej z filmów, na których iPad zestawiany jest głównie z tabletem Microsoft Surface RT. Okazuje się, że nawet całkiem niezłe reklamy nie są w stanie pomóc tabletowi giganta z Redmond. Według oficjalnych dokumentów, przedstawionych przed specjalną komisją, przychody Microsoftu ze sprzedaży tabletów Surface wyniosły jedynie 853 miliony dolarów. To mniej niż suma, jaką firma wydała na marketing i reklamy tego urządzenia (898 milionów dolarów).
To nie koniec ciekawych znalezisk w kodzie iOS7. Deweloper Nich Frey zwrócił uwagę na odniesienia w kodzie do nowego procesora, który może otrzymać nazwę A7.
Jak donosi serwis 9To5Mac, w kodzie najnowszej bety iOS 7 znalazły się odniesienia do nowego iPada mini. Nowy model nie będzie posiadał wyświetlacza Retina, co potwierdza niejako krążące wcześniej plotki.
Projektant Martin Hajek już nie raz zaskakiwał ciekawymi wizjami różnych hipotetycznych produktów Apple. Tym razem inspiracją było zdjęcie przedstawiające rzekome opakowania iPhone'a 5C. Hajek wyobraził sobie takie właśnie pudełko plastikowego iPhone'a 5C w kolorze niebieskim na stole w Apple Store.
W serwisie YouTube pojawiła się kolejna zapowiedź filmu "Jobs", będąca reportażem przedstawiającym kulisy jego powstania. Ruszyła też nowa strona filmu pod znanym już adresem jobsthefilm.com.
Aktywność ruchowa to rzecz obecnie trochę problematyczna. Zazwyczaj spędzamy czas na siedząco i jeśli się dobrze przyjrzeć, większość dnia oczywiście przesiadujemy w pracy. Dlatego większość z nas organizuje sobie zajęcia ruchowe dla zdrowia i dla przyjemności. Problemem jest regularność, bo czasem szukamy sobie wymówek. A to za zimno, a to za ciepło, a to deszcz a to mgła.... itd. Pewnym rozwiązaniem jest posiadanie psa, który zmusza do wyjścia na spacer... no chyba, że mamy dom z ogrodem i wówczas jest nam wszystko jedno czy pies chodzi na spacer czy nie. Jednak pies zmusza do regularności i wymówki pogodowe możemy wrzucić do kosza.... chyba niebieskiego jeśli się nie mylę. Także i ja mam czworonożnego "aktywatora", który ma tą fajną cechę, że nie da się go "opędzić" kilkuminutowym wyjściem, raczej trzeba troszkę na liczniku nabić. Ma też tą złą cechę, że on uwielbia licznik nabijać wtedy, gdy na polu jest -30 C wsparte jakimś wiatrem... tak 6 czy 7 w skali Beaufort'a a jak do tego dorzucić śnieg to jest idealne. Ja skwituję to tak... nienawidzę zimy....
Znana przede wszystkim ze swoich świetnych baz danych, będąca od dawna własnością Apple firma FileMaker zapowiedziała rychły koniec Bento - bazy danych skierowanej przede wszystkim do użytkowników konsumenckich. Program pozostanie dostępny w App Store, Mac App Store oraz FileMaker Store do końca września bieżącego roku.
Jak donosi AppleInsider, pewien hacker z Luxemburga zauważył, że smartfon Galaxy S4 zwiększa prędkość swojego procesora tylko wtedy, kiedy urządzenie poddawane jest pewnym testom, tzw. benchmarkom. Spostrzeżenia hackera potwierdził serwis AnandTech. Ich zdaniem Samsung specjalnie zaprojektował tak to urządzenie, by oszukiwało tego typu programy.
W takie gry łupałem na ZX Spectrum, Atari 65XE, C64 i na Amidze. Statek kosmiczny lub samolot lecący w jedną stronę, zwykle w prawo, strzelający do wszystkiego co pojawi się na ekranie. Tytułów było setki od Uridium na ZX Spectrum, przez Zybex na Atari XL/XE i Commodore'a 64 czy Silkworm na Amigę i Atari ST. To tylko kilka z tych, które od razu przychodzą mi do głowy. Od kilku dni gram w bardzo podobną grę do tamtych klasyków. Mowa o Sine Mora dla iPhone'a i iPada Sine Mora to gra utrzymana w klimacie steampunkowym, choć akurat para nie odgrywa tutaj aż takiego znaczenia. Świat w którym dzieje się gra to pomieszanie technologii rodem z filmów SF z zaawansowaniem technologicznym mniej więcej na poziomie Drugiej Wojny Światowej. Naszym zadaniem jest oczywiście pokonanie przeciwników, zniszczenie wszystkich mniejszych i większych jednostek latających, naziemnych lub podwodnych włącznie z tzw. bossami, którymi tutaj są różnego rodzaju okręty, samoloty czy uzbrojony gigantyczny pociąg pancerny. Na zniszczenie każdego z nich mamy ograniczony czas. Kolejne sekundy dodawane są wraz ze zniszczeniem jakiejś części każdego z pojazdów. Tak jak w klasykach gatunku sprzed dwudziestu i więcej lat, tak i tutaj zbieramy różnego rodzaju paczki energetyczne, które rozbudowują nasz samolot o dodatkowe bronie, lub pozwalają na zasilenie aktywowanego na krótko pola siłowego. Sine Mora to klasyczna strzelanka, choć opakowana w fabułę. Ta ostatnia nie ma jednak specjalnego znaczenia. Po prostu musimy latać i strzelać. Sterowanie odbywa się za pomocą ekranowego joysticka i przycisków aktywujących główną lub dodatkowe bronie, a także tego, odpowiedzialnego za ciągłe, automatyczne strzelanie. Zajmują one dolny i to dość szeroki pasek ekranu. Generalnie mam wrażenie, że gra nie została dobrze przystosowana do iPada. Zwykle wspomniane przyciski sterowania znajdują się niejako nad akcją gry i nie wymagają osobnego paska. W Sine Mora sama gra umieszczona jest w panoramicznym pasku, jak na filmach kinowych puszczanych na telewizorze. Na iPhone wygląda to trochę lepiej, ale i tak mam wrażenie, że twórcy Sine Mora poszli na łatwiznę. Zdecydowanie wolałbym grę na pełnym ekranie. Z Sine Mora jest jeszcze jeden problem, choć nie specjalnie mi on przeszkadza, raczej dodaje pewnego kolorytu. Wszystkie dialogi w grze są po węgiersku. Można się jednak połapać, poza ścieżką audio wyświetlane są także napisy po angielsku. Wydaje mi się, że Sine Mora przypadnie do gustu głównie miłośnikom gatunku, którzy wychowali się właśnie na Amidze, Atari ST czy komputerach 8-bitowych. Pewną barierą może być tu także cena. Gra kosztuje 5,49 €. Sine Mora w App Store
Na forum Tech|Inferno pojawił się bardzo ciekawy wątek, w którym przedstawiono działający zestaw złożony z najnowszego 11-calowego MacBooka Air oraz karty graficznej Nvidia 570, podłączonej do komputera za pośrednictwem gniazda Thunderbolt.
Podgrzewanie atmosfery przed jesiennymi premierami nowych urządzeń Apple trwa w najlepsze. Pisaliśmy wczoraj o wzmiankach o plastikowym iPhone w raporcie China Labor Watch, a kilkanaście godzin później w internetowym sklepie Amazon pojawiło się pierwsze etui dla tego modelu, którego oficjalnie jeszcze nie ma i tak naprawdę nie wiadomo, czy na pewno zostanie wprowadzony na rynek. Etui, z wyraźną informacją o przeznaczeniu dla modelu iPhone 5C, dostępne ma być w trzech wersjach kolorystycznych: białej, czarnej i granatowej. W wizualizacji etui nałożone jest na rzekomego białego plastikowego iPhone'a 5C.
Edytory tekstu dla iOS to bez dwóch zdań wdzięczny temat. Co kakiś czas pokawiają się nowe programy tego typu, które warto opisać. Najnowszym jest WriteDown dla iPhone'a. WriteDown to kolejny z programów wspierających znaczniki formatowania markdown. Program oferuje prosty pasek narzędziowy z klawiszami szybko wprowadzającymi popularne znaczniki. W przypadku niektórych z nich wyświetli dodatkowe menu wyboru (np. po stuknięciu w przycisk wystawiania listy). W każdej chwili, w trakcie pisania dostępna jest ściąga z dostępnych znaczników Markdown. Możemy wysunąć ją z prawej krawędzi ekranu. WriteDown oferuje także wirtualny joystick do sterowania kursorem. Wystarczy tylko przyłożyć palec w odpowiednim miejscu ekranu i poruszać nim przesuwając kursor w tekście. Dostępny jest też podgląd tekstu już po zastosowaniu znaczników formatowania. W tym celu wystarczy przeciągnąć tekst w dół ekranu, tak jakbyśmy odświeżali linię czasu w jakimś kliencie Twittera. Na bazie tak sformatowanej znacznikami markdown notatki możemy stworzyć dokument PDF. W podobny sposób, poprzez przeciągniecie palcem w dół ekranu w widoku listy możemy dodawać kolejne notatki. Zupełnie nie rozumiem po co użytkownik ma określać czas przeznaczony na przeczytanie danej notatki. To funkcja moim zdaniem zupełnie niepotrzebna. Niestety WriteDown cierpi jeszcze na choroby wieku dziecięcego. Przede wszystkim jego autor zdecydował się na pewne rozwiązania, które tylko utrudniają, a nie ułatwiają z niego korzystanie. I tak na przykład aby wrócić do edycji program z poziomu listy musimy właściwie w dwóch kolejnych krokach wcelować w małą ikonę przedstawiającą ołówek. Najpierw w widoku listy - co jest sporą trudnością, na 10 stuknięć sześć otwierało jedynie prosty podgląd tekstu. Kiedy wreszcie się udało i tak program otwierał podgląd notatki, tyle, że w prawym dolnym rogu pojawiała się kolejna ikona ołówka, która ostatecznie przenosiła mnie do edytora. Tutaj następowało kolejne rozczarowanie. Tekst był niewidoczny do momentu w którym wprowadziło się jakiś znak. Mocno to irytuje. Program wyposażony jest w statystyki tekstu. Mamy także możliwość połączenia go z jednym z kilku serwisów przechowywania plików w sieci, np. z Dropboksem czy z Google Drive. Tutaj także napotkałem na problemy. W przypadku Dropboksa aplikacja co prawda stworzyła swój podfolder w folderze Aplikacje, to jednak mimo różnych prób nie chciała tam nic zapisać. Lepiej poszło z Google Drive, choć tutaj dokumenty zapisywane są bez rozszerzenia (trzeba ręcznie dopisać do nazwy .txt), a każdorazowe zapisanie tej samej notatki tworzy nowy plik, co raczej nie jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Dostępny jest też tryb nocny, możemy także ustawić stopień podświetlenia ekranu, jak w czytniku e-booków. Jest też możliwość zmiany stylów formatujących wygenerowany później plik HTML. Możemy także zabezpieczyć dostęp do programu, a więc i notatek za pomocą hasła. Program oferuje także współpracę z kilkoma popularnymi aplikacjami, jak Clear, Day One, OmniFocus czy Fantastical. WriteDown oferuje kilka bardzo ciekawych rozwiązań. Zdecydowanie jednak aplikacja ta wymaga jesszcze dopracowania, przede wszystkim optymalizacji interfejsu i procesu tworzenia i edycji nowych plików. Tak by wszystko działało właściwie przez jedno stuknięcie. WriteDown dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. WriteDown w App Store
Jak zapowiadali, tak się stało. Przemek Marczyński i Michał Masłowski wypuścili 67 odcinek MacGadki, teraz już oficjalnego podcastu MyApple.
Ekipa Realmac Software od lat tworzy bardzo fajne aplikacje dla Maka i iPhone'a. Moje przygody z oprogramowaniem ekipy z Brighton w Anglii zaczęły się od programu LittleSnapper swego rodzaju teczki na różnego rodzaju zdjęcia, obrazki i zrzuty ekranu. Można je były katalogować i dodawać do niech własne opisy czy szkice. Po latach LittleSnapper doczekał się następcy, w postaci zupełnie nowego programu o nazwie Ember. Użytkownicy LittleSnapper'a będą pod wieloma względami czuli się jak w domu. Ember oczywiście wygląda nowocześnie, jak przystało na aplikację z 2013 roku, układ interfejsu pozostał jednak właściwie niezmieniony. Mamy więc okno z podglądem miniatur obrazków zapisanych w programie oraz boczny pasek z zakładkami do poszczególnych kolekcji. Możemy stworzyć zarówno tradycyjne kolekcje (foldery) jak i tzw. kolekcje inteligentne, w których automatycznie będą pojawiać się obrazki spełniające określone kryteria (np. datę stworzenia, tag itp.). Ember, podobnie jak LittleSnapper pozwala wykonywanie zrzutów ekranu, jego fragmentu lub poszczególnych okien. Tak jak w jego poprzedniku można opisywać wszystkie zdjęcia i obrazki. Możemy dodać tekst i narysować coś odręcznie. Możemy tez je wykadrować czy obracać. Brakuje mi co prawda funkcji, która pod pewnym względami czyniła Little Snapper aplikacją wyjątkową. Mowa o możliwości zamazywania części obrazka. Przydawało się to zwłaszcza przy wymazywaniu poufnych danych ze zrzutów ekranu, które mają trafić do publikacji. Pod tym względem jest to niewątpliwie pewien krok wstecz. Nie wiem czemu ekipa Realmac Software nie zostawiła w Ember takiej samej funkcjonalności jak w LittleSnapper. Z drugiej strony Ember to nie jest program graficzny w takim rozumieniu, jak Pixelmator (z którego korzystam) czy Photoshop. To przede wszystkim rodzaj aktówki, skoroszytu, w którym możemy skatalogować różnego rodzaju obrazy. Zapisywane w Ember obrazki możemy oznaczać tagami i dodatkowo je opisywać. Przydaje się to zwłaszcza wtedy, kiedy biblioteka urośnie do makabrycznych rozmiarów, a trzeba będzie odszukać ten jeden konkretny zrzut ekranu czy inną grafikę. Wiele zależy jednak od naszej własnej systematyczności w opisywaniu każdego dodanego do Ember obrazka. Obrazki możemy dodawać do programu ręcznie. Ja na przykład przeciągnąłem do programu sporo zrzutów ekranu z iPhone'a i iPada. Możemy wykorzystać także wbudowane narzędzie do robienia zrzutów ekranu, wyposażone w przydatną funkcję samowyzwalacza. Ember wyposażony jest także we wbudowaną przeglądarkę web, dzięki której szybko wykonamy zrzut ekranu strony internetowej. Program oczywiście wykonuje zrzut całej strony, a nie tylko widocznego fragmentu (choć i taką funkcję mamy do dyspozycji). Dodatkowo ekipa Realmac Software przygotowała także wtyczki do Safari i Chrome, pozwalające na wykonywanie zrzutów stron bezpośrednio w tych przeglądarkach i automatyczne dodawanie ich do biblioteki programu. W menu kontekstowym przeglądarki pojawia się także funkcja otwierania wybranego obrazka na stronie bezpośrednio w Emberze. Komplet narzędzi dzięki którym możemy mieć dostęp do źródeł ciekawych grafik i innych obrazków dopełnia wbudowany czytnik RSS. Jeśli nie mamy pomysłu który kanał RSS dodać do wbudowanego czytnika możemy wybrać jeden z kilku proponowanych przez ekipę Realmac Software. Wśród sugerowanych znalazły się m.in. RSS-y 500px, National Geographic czy Dribbble. Ember to program skierowany moim zdaniem do dość wąskiego grona odbiorców. Nie każdy użytkownik Maka potrzebuje aplikacji do katalogowania zrzutów ekranu, inspirujących grafik. Pewnie wielu nawet nie wiem co do Dribbble. Ich Ember nie zainteresuje. To program dla twórców szukających inspiracji i potrzebujących biblioteki ciekawych pomysłów znalezionych w sieci czy gdzie indziej (np. w innych programach dla Mac, iPhone czy iPada) czy generalnie dla osób, które ze zrzutami ekranu pracują i potrzebują jednego miejsca, w którym zbiorą wszystkie tego typu grafiki. Wiele razy, kiedy zwyczajnie przestałem korzystać z LittleSnapper, łapałem się na tym, że nie byłem w stanie odnaleźć interesującego mniej, konkretnego zrzutu ekranu aplikacji dla iPhone'a i iPada. Teoretycznie jest okazja by ponownie usystematyzować swoją pracę i tworzone w jej ramach zbiory. To jednak zależy tylko ode mnie. Ember nie jest programem tanim, rzekłbym nawet, że jest drogi. Kosztuje bowiem 44,99 €. Spotkałem się z głosami, że jako następca LittleSnapper powinien być oferowany jako jego darmowa aktualizacja. Myślę jednak, że po kilku latach ekipa Realmac Software mogła już sobie pozwolić na wypuszczenie całkiem nowej aplikacji, a nie bawienie się w aktualizację. Każdy musi jakoś zarobić na chleb. Ember w Mac App Store
To była długa przerwa od ostatniego nagrania. Musicie nam to wybaczyć ale spraw z którymi się zmagaliśmy była cała masa. Po pierwsze jesteśmy częścią społeczności MyApple. Jest to dla nas prawdziwe wyróżnienie - dziękujemy. Do tego wypoczywaliśmy na wakacyjnych wyjazdach i braliśmy udziały w sportowych zmaganiach triathlonowych. Nie próżnowaliśmy. W całym zamieszaniu nie zapomnieliśmy również o Was, bo w tym odcinku czekają na Was dwa doskonałe prezenty i już dziś zapraszamy do wzięcia u działu w przygotowanych konkursach.
Nie milkną głosy komentarzy po publikacji zdjęcia przedstawiającego rzekome plastikowe pudełka dla tańszego modelu iPhone'a, nazwanego tam iPhone 5C. Pojawiły się już analizy tej fotografii wskazujące, że była to zwykła fałszywka przygotowana w programie graficznym. Są jednak także komentarze ironiczne, które w komiczny sposób odnoszą się zarówno do nazwy, jak i do rzekomych opakowań przedstawionych na wspomnianym zdjęciu.
Wspominaliśmy wczoraj o raporcie China Labor Watch na temat łamania praw pracowników w zakładach jednego z dostawców Apple, firmy Pegatron. Okazuje się, że dokument potwierdza produkcję w tych zakładach tańszego, plastikowego iPhone'a.
Apple wypuściło dzisiaj czwartą betę systemu iOS7. Znalazło się w niej odniesienie do zestawu biometrycznego, co niejako potwierdza plotki o tym, że Apple od miesięcy pracuje nad czytnikiem linii papilarnych.
Są w iBookstore e-booki, które zdecydowanie nie są adresowane do mnie, mimo to warto poświęcić im kilka zdań i przy tej okazji rozdać też kilka kodów. Tego typu pozycją jest skierowany przede wszystkim, jak nie tylko do kobiet, e-book pod tytułem "Bądź boska. Osobista stylistka radzi". To poradnik dla kobiet o tym jak się ubierać, jak kupować ubrania i zarządzać swoją szafą tak wedug zasady piramidy prawidłowego ubierania się, by w przyszłości uniknąć sytuacji, w których stojąc przed szafą nie stwierdziły, że nie mają w co się ubrać (swoją drogą takie sytuacje zdarzają się też facetom). Nie ukrywam, że trudno byłoby mi zrecenzować niniejszą pozycję. Jestem facetem o stałych, niepodatnych na zmieniającą się modę, upodobaniach co do ubioru. E-book "Bądź boska. Osobista stylistka radzi" dostępny jest w iBookstore w cenie 6,49 €. Ja mam dla Was cztery kody, które pojawią się w komentarzach do niniejszego wpisu w przeciągu godziny od jego publikacji. Bądź boska. Osobista stylistka radzi w iBook Store
Pierwsza reklama komputera Macintosh, wyświetlona podczas finału Superbowl w 1984 roku przeszła bez wątpienia do historii. Aktywność Apple i agencji reklamowych nie ograniczała się jednak tylko do tego filmu. W latach 80-tych ubiegłego wieku Apple wypuściło ich całkiem sporo. Od kilku dni wiele z nich dostępnych jest w kanale EveryAppleAds w serwisie YouTube.
Jak donosi Wall Street Journal jeden z dostawców Apple, firma Pegatron, znalazł się na celowniku organizacji China Labor Watch w związku ze złymi warunkami pracy w swoich zakładach.
W Apple miało miejsce kolejne przetasowanie na wysokim szczeblu kierowniczym. Bob Masnfield nie jest już starszym wiceprezesem ds technologii. Nie opuszcza jednak Apple i dalej zajmować się ma specjalnymi projektami.
Czym bliżej jesieni, tym więcej plotek i zdjęć rzekomych nowych modeli iPhone'ów. To co przede wszystkim rozgrzewa emocje, to tańszy model iPhone'a. Według najnowszych plotek może być to lekko zmodyfikowany obecny model, czyli iPhone 5, ale w plastikowej obudowie. Dzisiaj do zbioru plotek, planów i zdjęć różnych elementów takiego tańszego iPhone'a dołączyła kolejna fotografia, przedstawiająca plastikowe opakowania iPhone'a 5C.
Kilka lat temu, po licznych wypadkach samobójstw w chińskich zakładach Foxconn - największego z podwykonawców Apple, firma stworzyła specjalny program mający podnieść jakość warunków pracy pracowników zatrudnionych u tego i innych podwykonawców.