Aktualizacja systemu iOS 7 do wersji 7.1 przyniosła sporo poprawek i usunęła problemy, na które narzekali użytkownicy. Niestety przyniosła też nowe problemy, w tym lukę w bezpieczeństwie, pozwalającą na wyłączenie funkcji śledzenia iPhone'a - Find My iPhone, a co za tym idzie usunięcie konta iCloud.
Wszyscy chyba znają aplikację Fantastical. Genialny kalendarz dostępny dla OS X i iPhone doczekał się również wersji na iPada. Wersja Fantastical 2 to kalendarz i przypomnienia w jednej aplikacji. Wszystko opakowane w minimalistyczny design, ale jednocześnie zachowana kolorystyka przypominająca prawdziwe kalendarze.
Są pewne stare i sprawdzone pomysły na gry, które - jeśli tylko deweloperzy i graficy nie zawalą swojej roboty - gwarantują pomyślność przedsięwzięcia. Tak właśnie jest z kosmicznymi strzelankami, w których nie martwimy się specjalnie o to gdzie lecimy - ale o to by ustrzelić jak najwięcej wrogich statków i przy tym by przeżyć do końca każdego etapu. W przypadku polskiej gry Star Horizon, wydanej przez studio Tabasco Interactive o fuszerce nie ma raczej mowy. W Star Horizon wcielamy się w postać Johna, który jest pilotem kosmicznego statku bojowego należącego do Federacji. Niestety już w drugiej misji jego statek matka zostaje zniszczony przez siły rebelii (i nie chodzi o tę dobrze znaną rebelię). John przemierza więc kosmos w swoim statku w towarzystwie swojego komputera pokładowego, wyposażonego w funkcję sztucznej inteligencji przyjmującej kobiecy głos i osobowość niejakiej Ellie (skojarzenie z Siri nasuwa się samo). Historia, w jakiej uczestniczy gracz ma co prawda drugorzędne znaczenie - wszak Star Horizon jest strzelanką - rozwija się jednak w sposób dość ciekawy, zwłaszcza, że autorzy gry spróbowali choć trochę urozmaicić liniowy charakter, dając nam niekiedy możliwość wyboru. Możemy więc wybrać czy wypełniamy rozkazy, czy ratujemy naszych przyjaciół. Innym razem John wybierze za nas (i wybierze źle), co ma niejako wpływ w rozwój całej historii. Tyle o fabule. Czas na samo mięso. Star Horizon to kosmiczna strzelanka trochę w starym stylu, w którym to statek posuwa się po ściśle określonym torze, a gracz może co najwyżej sterować nim tylko w określonej przestrzeni. Kiedyś, w erze komputerów 8 i 16 bitowych po prostu leciało się prosto. Teraz przypomina to trochę podróż kolejką górską, w której możemy wychylać się na boki, w górę lub w dół. W tym wypadku oczywiście nie widzimy toru, po którym porusza się nasz statek. Jego lot jest jednak z góry określony. Naszym zadaniem jest po prostu nakierowanie go na cele, które pojawią się na naszej drodze no i stosowanie uników, bez których pewnych etapów lotu nie da się pokonać. Wybór określonego toru lotu ma z pewnością wpływ na jakość grafiki i płynność rozrywki, a ta jest bez zarzutu - deweloperzy nie musieli wszak kreować całego świata, a jedynie te elementy, które znajdą się w zasięgu wirtualnej kamery (czy też wzroku użytkownika). Wszystko wygląda bardzo ładnie. zwłaszcza statki, które mijamy. Statek kosmiczny, którym porusza się John uzbrojony jest w działko laserowe, oraz rakiety i samonaprowadzające się torpedy (a może odwrotnie i to rakiety się same naprowadzają?). W przypadku dwóch ostatnich rodzajów broni, ponowne ich załadowanie wymaga trochę czasu. Wrogów więc trzeba razić niemalże non stop dawkami energii z laserowego działa. Ukończenie każdej z misji nagradzane jest odpowiednią sumą wirtualnej waluty, za którą możemy dokupić lepsze uzbrojenie czy pancerz naszego statku. Przyznam, że nie jestem specjalnym fanem tego typu gier. Stąd do Star Horizon podszedłem z dużym dystansem. Gra jednak przytrzymała mnie na kilka dni, co jest nie lada sukcesem. Zwykle bowiem gry dość szybko wylatują z mojego iPada czy iPhone'a. Myślę, że to całkiem dobra rekomendacja. Fani gatunku na pewno będą zadowoleni. Star Horizon dla iPhone'a i iPada dostępne jest w App Store w cenie 3,59 €. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Apple zdarzyło się już kupować mniejszych producentów procesorów. Tak było w przypadku P.A. Semi w 2008 roku, co pozwoliło firmie na zaprojektowanie własnych układów bazujących na architekturze ARM, wykorzystywanych m.in. w iPhone'ach i iPadach. W roku ubiegłym Apple kupiło firmę Passif Semiconductor - producenta układów o niskim poborze mocy. Tym razem - jak donosi Reuters - Cupertino przymierza się do zakupu większej części japońskiej firmy Renesas SP.
Przyznam, że od dawna czekam na nowe Apple TV. Tymczasem doczekałem się urządzenia konkurencyjnego i przynajmniej na papierze bardzo interesującego. Mowa oczywiście o Fire TV od Amazonu.
Na dzisiejszą konferencję Amazonu czekało wielu miłośników technologii, troszkę też za sprawą atmosfery jaką od jakiegoś czasu podgrzewało przedsiębiorstwo z siedzibą w Seattle. W sieci huczało od doniesień i spekulacji na temat przedmiotu dzisiejszego wystąpienia, wiadomo było jedynie, iż ma ono w jakiś sposób zrewolucjonizować usługi wideo, a poniekąd również rynek TV.
Organizacja Greenpeace w swoim najnowszym raporcie "Clicking Clean: How Companies are Creating the Green Internet" przyznała Apple najwyższą możliwą ocenę w kilku kategoriach.
Dzisiaj do księgarń w całej Polsce trafiła biografia Jonathana Ive'a - projektanta wielu urządzeń produkowanych przez Apple. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Insignis Media. Jej autorem jest Leander Kahney, dziennikarz od wielu lat zajmujący się tematyką tej firmy.
Aplikacja Spotify dla iPhone'a (choć to w sumie wersja uniwersalna) doczekała się wczoraj aktualizacji, przynoszącej nowy wygląd tego programu. Interfejs Spotify jest teraz utrzymany w jeszcze bardziej ciemnych barwach, co mi osobiście bardzo się podoba. Zmienił się wygląd nie tylko list odtwarzania, ale podgląd ich zawartości (ja zwykle jako listy odtwarzania dodaję całe albumy poszczególnych wykonawców) no i oczywiście widok odtwarzania (z bardzo rozmytą okładką w tle). Wyraźnej zmianie uległ widok przeglądania proponowanych list odtwarzania, doszły m.in. listy które mają odpowiadać różnym nastrojom użytkownika. Obawiam się jednak, że moje preferencje muzyczne są poza średnią. Spotify zaktualizowało także wygląd swojej aplikacji dla Mac (choć u mnie jeszcze tych zmian nie widać). Zmiany w obydwu wersjach zostały przedstawione na poniższym filmie. Czekam jeszcze na aktualizację Spotify dla iPada (choć w sumie najrzadziej korzystam z tej aplikacji właśnie na iPadzie). Spotify dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo. Pobierz z App Store Przypominam, że aby cieszyć się w pełni możliwościami Spotify należy wykupić abonament na wersję premium. Kosztuje to 19,99 zł na miesiąc.Obserwuj @mackozer
W iTunes Store dostępny jest już najnowszy odcinek mojego podcastu "Diabelskie Ustrojstwa" nagrany na lotnisku w San Francisco, z gościnnym udziałem Tomasza Wyki (@Tomasz) i podcasterów z oficjalnego podcastu MyApple - MacGadka, a więc Przemka Marczynskiego (@pemmax)i Michała Masłowskiego (@mmmaslov). Dzielimy się w nim naszymi wrażeniami z Macworld, rozmawiamy o stosunku Apple do społeczności użytkowników produktów tej firmy (staramy się odpowiedzieć sobie na pytanie, czy Apple jeszcze potrzebuje tej społeczności), a także o akcesoriach i aplikacjach, których twórcy próbują rozwiązywać problemy, których tak naprawdę nie ma. W podcaście "Diabelskie Ustrojstwa" nie mogło zabraknąć też muzyki. W tym odcinku przypominam pierwszy utwór mojego zespołu SonusVena, pod tytułem Luana. Podcast "Diabelskie Ustrojstwa" w iTunes Store.Obserwuj @mackozer
Przy okazji aktualizacji wszystkich wersji pakietu iWork Apple wydało także aktualizację dla przeglądarki Safari dla Mac do wersji 7.0.3.
W ostatnich kilkunastu godzinach Apple zaktualizowało aplikacje należące do wszystkich wersji pakietu iWork, a więc dla OS X, iOS i iCloud.
Szybkiej i wyczerpującej technicznie odpowiedzi udzieliłby na to pytanie prekursor wprowadzania urządzeń pracujących pod kontrolą systemu iOS w tryb jailbreak. Osoba kryjąca się pod pseudonimem Winocm, czyli niezwykle uzdolniony programista stojący po "ciemnej stronie mocy", odpowiedzialny jest za pokaźną liczbę nietypowych pomysłów związanych z innym niż zamierzone przez Apple wykorzystanie jabłkowej platformy.
W poniedziałek rozpoczęła się druga rozprawa sądowa Apple i Samsunga. Powód domaga się od koreańskiej firmy 2 miliardów dolarów odszkodowania za naruszenie patentów. Pierwsza rozprawa została otworzona przez sędzinę Lucy H. Koh w Sądzie Okręgowym Karoliny Północnej.
Nie minął tydzień od prezentacji jednej z ostatnich wizji nowego iPhone'a, a już Martin Hajek przedstawił w sieci kolejną. Tym razem bazuje ona na rzekomych planach nowego modelu iPhone'a, które pojawiły się w sieci w ostatnich dniach.
Od dawna w polskiej społeczności internetowej krążyły informacje, jakoby zakup iPhone'a przeznaczonego na rynek amerykański był ryzykownym pomysłem. Opinie te wynikały z faktu, iż w ramach gwarancji telefon mógł być naprawiony tylko w Stanach Zjednoczonych.
Jedną z funkcji Findera w OS X, z której często korzystam jest podgląd obrazków. To zdecydowanie najwygodniejsza i najszybsza przeglądarka do plików graficznych, jakiej używałem. Domyślnie wyświetla ona jednak obrazek pomniejszony, tak by zmieścił się cały w oknie programu i na ekranie. Przez lata korzystania z szybkiego podglądu miałem zawsze problem z powiększaniem obrazków, tak by zobaczyć je w oryginalnej rozdzielczości. Okazuje się, że rozwiązanie było banalnie proste i znajdowało się pod moim kciukiem, a przeczytałem o nim dzisiaj w serwisie iMore. Aby powiększyć obrazek do oryginalnej rozdzielczości w szybkim podglądzie w OS X wystarczy wcisnąć klawisz ALT. Obrazek zostanie powiększony do oryginalnego rozmiaru, bez zwiększania jednak okna samego podglądu. Teraz wystarczy tyko przeciągać go w dowolnym kierunku z wciśniętym lewym klawiszem myszy (lub przyciśniętym gładzikiem w MacBooku), tak by zobaczyć wybrany jego fragment. Rozwiązanie proste i od lat dostępne. Podejrzewam, że większość z Was znała je od dawna, co? Podejrzane na iMoreObserwuj @mackozer
Podczas spotkania czytelników i redakcji serwisu TUAW wygrałem specjalne etui (plecki) do iPhone'a 5S wyposażone w zapalniczkę. Przyznam, że konstrukcja jest sama w sobie ciekawa. Jest to elektryczna zapalniczka żarowa - przypominająca samochodową - zasilana z wbudowanej w etui baterii, ładowanej przez gniazdo mikro USB. Kiedy wziąłem to dziwo do ręki zadałem sobie pytanie: czy będę tego używał? Wielu palaczy zazdrości mi tego, że nie jestem uzależniony od nikotyny i potrafię np. raz w miesiącu wypalić jedynie kilka papierosów, na jakiejś imprezie (podczas naszego wyjazdu na Macworld były to w sumie trzy papierosy). Nie jestem więc regularnym palaczem. Odpowiedź na pytanie jakie sobie zadałem brzmi: nie. Zadałem sobie jednak pytanie, czy używałbym tego, gdybym był regularnym palaczem, nałogowcem? Papierosa można odpalić na różne sposoby, zapałki czy najprostsza zapalniczka (taka za 1 zł) ważą niewiele i zawsze zmieszczą się w kieszeni czy torbie (musi się tam zmieścić także paczka papierosów, czyż nie?). Będąc nałogowym palaczem wolałbym nosić przy sobie zapalniczkę (nie wspominam już o osobach, które lubią odpalać papierosa ze stylem - za pomocą np. Zippo), a na iPhone'a założyć jakieś etui z baterią, która przedłuży jego czas działania. Analizując różne sytuacje zdałem sobie sprawę, że odpalanie papierosów za pomocą iPhone'a wyposażonego w żarową zapalniczkę byłoby niepraktyczne. Produkt ten jest więc jednym z wielu przykładów pewnej tendencji panującej wśród producentów zarówno akcesoriów, jak i aplikacji - rozwiązywania problemów, których tak naprawdę nie ma. Zostańmy przez chwilę przy akcesoriach, które miałem okazję obejrzeć podczas ostatnich imprez targowych, które odwiedziłem. Pamiętam pewnego producenta specjalnych gąbczastych i kolorowych kul nakładanych na narożniki iPada, które świetnie zabezpieczały to urządzenie przed upadkiem, tyle, że były na tyle duże, że zarówno korzystanie z iPada było niezbyt wygodne, po drugie całość wyglądała równie śmiesznie co okropnie. Kolejnym produktem są różnego rodzaju uchwyty, tzw. gripy dla iPhone'a, pozwalające na wygodne wykonywanie zdjęć. Opisywaliśmy tego typu wynalazek w relacji z CeBit, który pozwalał na wykonywanie zdjęć "selfie". Na Macworld z kolei prezentowano podobne urządzenie, pozwalające na wygodne fotografowanie, które trzyma się w dłoni jak pistolet. Sęk w tym, że iPhonem robi się przede wszystkim zdjęcia trzymając go w dłoni, a "selfie" najlepiej wychodzą "z rąsi". Kto o zdrowych zmysłach, jaki użytkownik iPhone'a będzie tachał ze sobą tego typu akcesorium? To już lepiej nosić w torbie prawdziwy aparat, choćby kompaktowy, a jak ktoś bawi się w "ifotografię" na serio to lepszym rozwiązaniem będzie mały statyw i Glif. Jeszcze bardziej absurdalne akcesoria można było zobaczyć w latach poprzednich. Największym z nich moim zdaniem był specjalny termometr dla iPhone'a czy iPada do sprawdzania temperatury pieczonego w piekarniku mięsa. Są specjalne deski do krojenia produktów spożywczych z wycięciem na iPada właśnie. Zastanawiam się jak wiele osób na prawdę potrzebuje iPhone'a czy iPada do sprawdzania temperatury. Przepisy na iPadzie? Rozumiem, ale nie wiem czy mimo wszystko nie wygodniej jest skorzystać z książki kucharskiej. Generalnie przez tysiąclecia ludzkość świetnie radziła sobie w tym temacie bez iPhone'a i iPada, a bogactwo potraw nie zostało nam dane w formie cyfrowej książki kucharskiej dla iOS. Zdecydowanie najbardziej absurdalnym produktem, z jakim się zetknąłem była specjalna kostka przeznaczona do monitorowania i zabawiania za pośrednictwem iPhone'a czy iPada psa czy kota, zostawionego samego w domu. Rozrywkę kotu zapewniać ma laserowy wskaźnik - producent zapewnia, że wiązka lasera jest bezpieczna dla oczu naszych milusińskich (trudno mi w to uwierzyć). Zostawiając naszego kota czy psa samego w domu, możemy za pomocą tego urządzenia podejrzeć, co robi on w domu i potraktować go wspomnianym laserem, jeśli tylko nasz pies czy kot będzie chciał biegać za czerwonym punktem poruszającym się po ścianie czy podłodze. Wspomniana kostka nie jest mobilna, a kamera obejmuje tylko niewielki obszar mieszkania. Wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem - jeśli już potrzebujemy czegoś takiego - będzie jakiś prosty monitoring. Po drugie, zdalne zabawianie umierającego z nudów zwierzęcia wymaga sporo czasu. Zwykle wychodzimy z domu po to by robić coś innego - np. idziemy pracować czy się bawić ze znajomymi. Nie wyobrażam sobie byśmy w tym czasie próbowali zabawiać naszego czworonoga. Przy wyjściach na dłuższy czas i tak wypadało by zapewnić mu jakąś opiekę. Podobnie jest z aplikacjami. W App Store znaleźć można masę programów, które próbują rozwiązywać problemy użytkowników, które tak naprawdę nie istnieją. Weźmy choćby różne dziwne aplikacje społecznościowe. Najbardziej absurdalną z nich jest dla mnie specjalna aplikacja dla par. Czy naprawdę potrzebujemy specjalnego programu by urozmaicić wspólne życie? W tym temacie (i nie chodzi mi tylko o sprawy intymne) ludzie od wieków obywali się bez takich wynalazków. Aplikacje społecznościowe rozwiązujące problemy już rozwiązane albo takie, które nie istnieją, to temat na osobny, równie długi wpis. Wspomnę tylko o aplikacji, pozwalającej na umawianie spotkań biznesowych (to nic, że mamy kalendarz i osoby, z którymi prowadzimy biznesy są już na LinkedIn i raczej nie przejdą do kolejnej sieci biznesowej stworzonej wokół aplikacji dla iPhone'a) czy podglądanie tego, czego słuchają nasi znajomi (już widzę taką potrzebę w piramidzie potrzeb stworzonej przez Maslowa). Aplikacje, które rozwiązują nieistniejące problemy, albo specjalnie je tworzą by mieć w ogóle co rozwiązać, to temat rzeka. Jest jeszcze jeden problem, który zauważam od lat. Jesteśmy nim my sami. Od lat widzę, że często kupujemy aplikacje, które choć faktycznie są majstersztykiem designu i funkcjonalności tak naprawdę nigdy nie były i nigdy nie będą nam potrzebne. Najlepszym przykładem tego jest dla mnie naprawdę świetna aplikacja Day One. To program dostępny w wersji dla OS X i iOS pozwalający na prowadzenie rozbudowanych multimedialnych dzienników czy pamiętników. Znam masę osób, które kupiły go i które początkowo się nim naprawdę ekscytowały. Problem w tym, że mało kto ma potrzebę prowadzenia pamiętnika. Nawet jeśli takowa się pojawiała to zwykle po kupnie tego świetnego programu. Świeżo upieczonym jego użytkownikom zapału starczało naprawdę na niezbyt długo. Widzę też, że przy każdej jego aktualizacja (ostatnia wprowadziła ciekawą funkcję udostępniania w sieci poszczególnych wpisów, tworząc z niego coś na kształt aplikacji blogowej) aktywują się oni na nowo - słomiany ogień pali się jednak tak intensywnie jak i krótko. Aplikacje i akcesoria stają się powoli świecidełkami, kolorowymi szkiełkami za które pierwsi kolonizatorzy kupowali od mieszkańców Ameryk złoto. Kupujemy je, bo chcemy je mieć. Bo są ładne i funkcjonalne. Zdecydowanie łatwiej przychodzi to wielu z nas w przypadku aplikacji. Są one po prostu tanie, a czasem dostępne w ogóle za darmo. Zarówno akcesoria jak i programy, które nie są nam tak naprawdę potrzebne, ostatecznie jednak nie koniecznie rozwiążą nasze problemy, ale stworzą nowe. Obserwuj @mackozer
Ostatni dzień tegorocznej edycji targów Macworld/iWorld przyciągnął zdecydowanie najwięcej odwiedzających. Nic w tym dziwnego - to dzień wyprzedaży. Wielu z wystawców woli sprzedać swoje produkty często za pół ceny, niż brać je ze sobą z powrotem, np. do Chin. Obniżki cen wprowadzili także lokalni, amerykańscy dystrybutorzy i producenci.
Appalooza to przestrzeń targów Macworld na której rozstawione są stoiska programistów. W tym roku mam wrażenie, że jest więcej wystawców promujących swoje programy chociaż brakuje mi kilku producentów jak Omni Group czy Belight Software. Osobiście najbardziej lubię spotkania przy stoiskach programistów. Zazwyczaj aplikacje prezentują sami twórcy nie zaś hostessy, które produkty znają jedynie z broszurek prasowych. Przy okazji jeśli będziesz umiejętnie „ciągnął za język”, możesz usłyszeć kilka smaczków odnośnie zbliżających się nowości i premier nowych wersji programów. Zatem spaceruję sobie pomiędzy budkami programistów nadstawiając ucha na ciekawostki.
Jest w tym coś niezwykłego, gdy ogląda się reprezentację ukraińskich deweloperów na Macworld w San Francisco. Ta niezwykłość polega na tym, że po pierwsze jest ich dużo. Nie wiem jak oni to robią, ale zaraz po amerykańskich deweloperach to oni stanowią drugą siłę. Druga niesamowita sprawa jest taka, że mimo tego co dzieje się u nich w kraju są uśmiechnięci, otwarci, sympatyczni.
Odwiedzający tegoroczne Macworld może zapoznać się z ofertą wystawców właściwie w ciągu jednego dnia. Przez osiem godzin można z powodzeniem obejść wszystkie stanowiska, zatrzymując się na krótką rozmowę z producentami co ciekawszych urządzeń, akcesoriów czy aplikacji. Ci, którzy kupili bilet uprawniający do wejścia nie tylko na halę targową dwa kolejne dni mogą śmiało poświęcić na sesje konferencyjne o różnej tematyce.
Minęło już pięć miesięcy od kiedy użytkownicy stacjonarnego systemu od Apple mogą cieszyć się najnowszą wersją tego oprogramowania. W październiku zeszłego roku OS X Mavericks oficjalnie ujrzał światło dzienne i po raz pierwszy w historii udostępniony był jako całkowicie darmowa aktualizacja. W przeszłości za podniesienie systemu do wyższej wersji trzeba było uiścić na rzecz giganta z Cupertino odpowiednią opłatę, co też może mieć odzwierciedlenie w przedstawionych poniżej statystykach.
W dniu gdy Apple zrezygnowało ze wsparcia konferencji Macworld głośno mówiło się o powolnej śmierci tego wydarzenia. Patrząc na poprzednie lata można by na szybko potwierdzić tą tezę. Jednak z chwilą gdy Apple przestało prezentować swoje produkty w czasie Macworld wydarzyło się coś bardzo ważnego, co powoli zmienia formułę targów. Coraz mocniej kreuje się możliwość uczestniczenia w dużej liczbie spotkań, które czekają na gości Macworld/iWorld. Targi przestają być wydarzeniem jednej firmy - Apple - ale zaczynają skupiać się na odwiedzających jej podwoje, fanach marki Apple.
Jak co roku, tyle, że z dwumiesięcznym poślizgiem, wystartowały wczoraj targi i konferencja Macworld/iWorld. Jedna z najstarszych i obecnie chyba jedyna taka impreza, która zrzesza zarówno producentów, deweloperów jak i użytkowników produktów Apple.
Dziś nadajemy z hal Moscone North w San Francisco, gdzie odbywają się targi Macworld/iWorld. Podroż do Stanów Zjednoczonych to bardzo ciekawe doświadczenie. Nie tylko z faktu na możliwość poznania interesujących ludzi, ale także ze względu na wszelkiej maści problemy z którymi europejczycy muszą się zmierzyć. I właśnie tym zmaganiom poświęcamy 82. odcinek MacGadki. Co powinniście mieć w plecaku gdy wybieracie się za wielką wodę. Co należy załatwić w Polsce jeśli chcecie bez problemu płacić kartą kredytową. Dowiecie się także, że czasem będziecie zmuszeni zmienić imię, aby dostać kawę w Starbucksie.
Niestety.Statystyki "czytelnicze" w naszym pięknym kraju są zatrważające,61% naszego społeczeństwa nie sięgneła po _żadną _ książkę,natomiast tylko 8% młodzieży czyta codziennie, więc te wyniki pokazują jasno-jest bardzo źle.
Wczoraj, po latach oczekiwania w App Store pojawiły się aplikacje pakietu biurowego Microsoftu - Word, Excel i PowerPoint. Do pełnego działania wymagają one jednak subskrypcji usługi Office 365, którą można wykupić bezpośrednio w tych programach. Oznacza to, że Apple zatrzyma 30% z każdej transakcji przeprowadzonej za pośrednictwem Worda, Excela i PowerPointa dla iPada.
Rząd Federacji Rosyjskiej dokonał zmiany iPadów na tablety firmy Samsung. Ma to na celu zapewnić rzekomo "ściślejszą ochronę".
Sposób w jaki Apple przedstawia iPad'a, niemalże od czasu jego debiutu na rynku, zmierza w jednym i tym samym kierunku. Urządzenie ma być nie tylko świetnym kompanem podczas rozmaitych zabaw, czy szeroko pojmowanej rozrywki ale także poważnym narzędziem w rękach specjalistów. Promowanie tabletu z naciskiem na zastosowania dotyczące części życia poświęconej pracy widać na stronie producenta oraz w materiałach reklamowych.