Bez założonego w 2005 roku serwisu YouTube trudno sobie wyobrazić dzisiejsze oblicze internetu. Umożliwienie bezpłatnego zamieszczania i strumieniowego odtwarzania treści audiowizualnych zaowocowało miliardami wyświetleń i setkami milionów godzin opublikowanych w jego ramach filmów. Generowaną przez użytkowników zawartość YouTube'a stanowią m.in. teledyski artystów, programy telewizyjne, zwiastuny kinowe oraz amatorskie klipy video użytkowników, chociażby wszelkiego rodzaju vlogi (patrz - MyApple Daily). Dzięki mechanizmowi wyświetlania kolejnych rekomendowanych filmów do obejrzenia często pozostajemy w serwisie dłużej, niż byśmy tego chcieli. Z różnym skutkiem.

Na pewno nie raz, przeglądając zawartość YouTube’a, zdarzyło się wam natrafić na coś, czego nie do końca się spodziewaliście. W ciągu dekady funkcjonowania takich miejsc w serwisie pojawiło się całkiem sporo. Mają one nawet swoją nazwę, to tzw. „dziwne miejsca YouTube’a”. Termin wywodzi się z angielskiego określenia „The weird part of YouTube”, które począwszy od 2009 roku zaczęło pojawiać się w komentarzach użytkowników pod treściami odbiegającymi od ich kryteriów - tak wyszukiwania, jak i nierzadko estetycznych. Jako że dziwnych miejsc w internecie nie brakuje, zasięg tego terminu w kolejnych latach wykroczył poza ramy serwisu. Ewoluował on, przybierając postać typowego określenia dziwnych cyber miejsc m.in. „Weird part of the Internet” czy „Weird part of Tumblr”. Ja trafiłem do „The weird part of Apple Music”.

Serwis Knowyourmeme.com, definiuje „dziwne miejsca YouTube’a” jako klipy wideo, które użytkownikom wydają się w jakiś sposób niepokojące lub ekscentryczne. Oczywiście ilu ludzi, tyle opinii, dlatego to, co jedni uznają za dziwne, dla drugich już takim nie jest. Obrazuje to doskonale pierwszy dziwny zakątek serwisu Apple Music, do którego dotarłem.

To było dla mnie jak grom z jasnego nieba. Przeglądając zawartość serwisu streamingowego firmy z Cupertino według gatunków muzycznych, dotarłem do kategorii R&B/Soul, a tam do listy pięciu najpopularniejszych utworów:

Choć żadnej ze znajdujących się na niej piosenek nie uznałbym za wybitną, to jednak cztery z nich pasowały do przeglądanej właśnie kategorii. Piąta z nich, zajmująca miejsce czwarte, zaskoczyła mnie. Nie dość, że nie pasuje do tej kategorii, to zespół Weekend z piosenką „Ona tańczy dla mnie” nie pasuje mi do Apple Music w ogóle.

Postaram się ubrać to w ładne słowa - nie należę do zwolenników tego typu twórczości. Z tego powodu, aby dowiedzieć się czegoś o tym wykonawcy, musiałem sięgnąć do Wikipedii. Znalazłem tam taką informację: „Weekend - polski zespół muzyczny, boysband, wykonujący muzykę z pogranicza gatunków dance i disco polo”. Czyli nie R&B czy Soul, więc jeżeli koniecznie taka twórczość musi znajdować się w Apple Music, to do kategorii disco z nią! Ewentualnie do muzyki folk albo - by nie obrazić także tej ostatniej - proponuję utworzyć osobną kategorię, bo jest tego w Apple Music więcej.

Wcześniej nie miałem pojęcia, że muzyka disco polo posiada swoich reprezentantów w zbiorach biblioteki iTunes. Tym większe było moje zdziwienie wynikami wyszukiwania, gdy po przypadkowym odnalezieniu wspomnianego utworu wpisałem taką frazę i kliknąłem „Szukaj”. „Classic Disco Polo”, „Super przeboje Disco Polo” i „Jesteś szalona” - to tylko niektóre z odnalezionych rzeczy, i tak, to mi wystarcza, by miejsce uznać za wystarczająco dziwne, jednak skłamałbym, gdybym napisał, że nie zagłębiłem się w nie bardziej. Przechodząc dalej, dotarłem do miejsca, w którym, o zgrozo, dałem zarobić wykonawcy tego gatunku 0,2 centa. Bajer Full po chińsku, „Majteczki w kropeczki” w języku Państwa Środka. Musiałem to odtworzyć. The weirdest part of Apple Music.

Na drugi dziwny zakątek muzycznego serwisu firmy Apple trafiłem kierowany bardziej ciekawością, niż przez przypadek. Tym razem, przeglądając zawartość serwisu, omijając oczywiście twórczość rodzimego disco, przypomniałem sobie o ofercie konkurencyjnego Spotify. Nie chodzi mi o jakiś wyjątkowy materiał muzyczny na wyłączność, który chciałem odnaleźć również w Apple Music, a o polskie audiobooki.

Określenie „dziwna część” tego czy innego serwisu ma zazwyczaj negatywny wydźwięk. W przypadku audioksiążek jest inaczej, pomimo iż taka forma dostępu do literatury nie wszystkich przekonuje i te osoby audiobookowy zakątek Apple Music uznałyby za rzeczywiście dziwny. Jedyne, co może dziwić, to ich obecność w serwisie stricte muzycznym przy jednoczesnym braku wyeksponowania tego faktu.

Gdy w okno wyszukiwania wpisałem nazwisko autora popularnych kryminałów - Harlana Cobena - ku mojemu zdziwieniu została wyświetlona lista kilku propozycji książek jego autorstwa w wersji audio. Co najważniejsze, w języku polskim. Zacząłem szukać dalej.

W serwisie Spotify proces wyszukiwania audiobooków nie należy do najłatwiejszych, w Apple Music nie jest taki w ogóle. Użytkownika zainteresowanego tym rodzajem zawartości pozostawiono w obu przypadkach samemu sobie, nie uwzględniając osobnej kategorii grupującej audioksiążki w jednym miejscu. Jedyną możliwością jest ich ręczne wyszukiwanie po określonej frazie, co w serwisie firmy Apple przynosi gorsze rezultaty niż u konkurencji.

Wpisanie frazy „audio książka” skutkuje wynikiem „No results found”, z kolei hasło „audiobook” wyświetla książki w języku angielskim do nauki języka i o medytacji. Co zatem wpisać, by dotrzeć do polskich książek audio? Podobnie jak zrobiłem to ja, można spróbować wyszukiwania poprzez autora lub tytuł książki. Dość efektywna jest także metoda przeszukiwania zbiorów po nazwisku lektora np. Leszek Filipowicz, Roch Siemianowski czy Wiktor Zborowski. W serwisie Spotify najlepsze rezultaty otrzymujemy wpisując frazę „polska wersja językowa”. Daje ona wynik 281 polskich tytułów - od klasyki, przez lektury, do literatury popularnej. W Apple Music nie policzymy w ten sposób książek, gdyż zwracany wynik pokazuje także poszczególne rozdziały książki opatrzone taką frazą. Moim zdaniem najlepsze efekty przynosi wyszukiwanie konkretnego autora i tytułu, ponieważ po wejściu w taki album na dole strony znajdziemy propozycje innych książek tego autora. Jednak i ten sposób także nie jest doskonały, gdyż opcja „Więcej od…” pokazuje książki autora w powiązaniu z tylko jednym lektorem. Trochę to dziwnie logicznie nielogiczne.

Mam nadzieję, że firma z Cupertino poprawi w przyszłości mechanizm wyszukiwania książek audio i że są to tylko problemy wieku dziecięcego Apple Music, bo pod tym względem serwis przegrywa w tym momencie ze Spotify.

Jeżeli chodzi o zespół Weekend w pierwszej piątce najpopularniejszych utworów R&B/Soul, to tę dziwną sytuację mogą poprawić tylko użytkownicy. Podczas pisania tego tekstu sprawdziłem listę jeszcze raz i jest dobrze. Co prawda prócz piosenek Johna Legenda i Jill Scott znajdziemy trzy utwory od artysty THE WEEKND, tym razem jednak tam pasują. Sprawdźcie sami.

Audiobooki i disco polo, dwa polskie zakamarki serwisu Apple Music. Oba - choć niewspółmiernie - dziwne. Mimo wszystko z jednego z nich będę korzystał. Zgadnijcie, z którego?

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 4/2015:

Pobierz MyApple Magazyn 4/2015