Na łamach magazynu MyApple pięknie dla Was o fotografii mobilnej pisze Kinga Zielińska. Czasem jednak obszary tematyczne łączą się, zazębiają i przenikają. Szczególnie teraz, w środku sezonu urlopowego, gdy możemy poświęcić więcej czasu temu, co lubimy i co nas interesuje. Nadarza się więc okazja, by wymienić poglądy. Albo inaczej: przedstawić swój punkt widzenia. Bo skoro wszyscy w redakcji używamy iPhone'ów, a kilkoro z nas robi zdjęcia, energia tego tematu niejako wisi w powietrzu i czeka, by się do niej podłączyć.

Strona 2 z 2

Dziś sprzęt i papierki Polaroida interesują tylko artystów i zapaleńców. Doświadczenie kilku minut oczekiwania, aż dojrzeje zdjęcie na papierku, odeszło do lamusa całej gamy emocji retro, takich jak przekładanie czarnej płyty na drugą stronę albo wczytywanie gry z magnetofonu Atari. Wydawać by się mogło, że czar prysł i nikt za nim specjalnie nie tęskni. Przecież jest era cyfrowej fotografii. Zdjęcia są widoczne natychmiast. Gdy nie wyjdą, można je powtórzyć. A koszt wykonania jest znikomy. Za odbitki trzeba zapłacić, ale na papier trafia jedynie ułamek fotografii. Coraz rzadziej zresztą, bo funkcję tradycyjnych zdjęć w stojących ramkach przejmują tapety na ekranach smartfonów.

A skoro już o smartfonach mowa... Cyfrowe aparaty fotograficzne przyniosły komfort błyskawicznego przeglądu zrobionych zdjęć, nadal jednak pozostał problem doboru sprzętu. Jego klasy, ceny, wagi i przeznaczenia. Tym samym więc odpowiedzialności za zdjęcie. Paraliżującej świadomości, że pewnych rzeczy nie wypada fotografować drogim aparatem lub odwrotnie – tematy wydają się zbyt poważne, by do nich podchodzić ze sprzętem tanim.

Jest jednak jedno narzędzie, które zwykłego użytkownika uwalnia od tego typu rozterek. To smartfon. W zjawisku fotografii mobilnej przetrwał tajemniczy duch polaroidowych zdjęć. Owszem, nie ma rytualnego wyłaniania się obrazu na papierku. Jest jednakże misterium dokumentacji złapanej chwili, która trwa. W której jeszcze jesteśmy, właśnie ją przeżywamy. Fotografia mobilna łapie owo „tu i teraz” lepiej niż jakakolwiek inna. Nie liczy się sprzęt, znaczenie ma tylko to, co widzimy, odczuwamy i fotografujemy. Może czasem polaroidowo nieporadnie, niedoskonale, ale za to niezwykle subiektywnie. Nie w artystycznym sensie, choć nie mam wątpliwości, że mobilne zdjęcia mogą być i bywają sztuką. W sensie spojrzenia, które indywidualnie uchwycone może być cenne, jak wspomnienie, któremu towarzyszy.

Fotografuję od lat. Każdemu wyjściu, wycieczce, wyjazdowi towarzyszyło pytanie: jaki wziąć sprzęt. A przeglądowi zdjęć po powrocie do domu - rozterki: mogłem zrobić to i to inaczej, innym obiektywem i aparatem. Złe to myśli i niepotrzebne frustracje, jeśli impulsem dla fotografowania była przyjemność budowy archiwum wspomnień, a nie praca zarobkowa. Parę lat temu przestałem się przejmować i zacząłem robić zdjęcia wyłącznie iPhonem. Mogłem skupić się tylko na tym, co przeżywam i chcę uwiecznić. Odnaleźć czystą inspirację i ją utrwalić. Nie modyfikować jej, nie poddawać analizie, co zrobić i jak, by zdjęcie było lepsze, bo zobowiązuje sprzęt lub posiadana wiedza o fotografii. Wyłączam ją, odsuwam i nagle zdjęcia smartfonem mają magię spontanicznej chwili, magię polaroida. Magię tego, że zaraz mogę je obejrzeć na małym ekraniku, z kimś lub sam. Wysłać do rodziny lub znajomych. Na lata zapisać stopy zanurzone w jeziorze, gdy siedziałem na molo. Ławkę na deptaku. Takich ławek są tysiące, ale przecież ta jedna jest ważna, bo nasza. Pęknięte okulary przeciwsłoneczne, kolorową piłkę na trawie, rower porzucony na skraju łąki...

Smartfon pozwala fotografować banał. Ten banał, który tworzy niepowtarzalny walor wspomnień. I będę się upierał, że możemy robić zdjęcia lepszymi aparatami, bardziej zawodowo, ale to właśnie fotografie ze smartfona mają urok dawnych polaroidów. Urok beztroski.

Nie mam też żadnej dodatkowej aplikacji fotograficznej. Bo po co? Na tym polega beztroska, by nie silić się na efekt. Domyślny aparat w iPhonie ma aż nadto opcji. Jak niegdyś różne rodzaje papierków.

Fotografie w artykule pochodzą z prywatnego archiwum autora. Wszelkie wykorzystanie bez zezwolenia jest zabronione.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 4/2015:

Pobierz MyApple Magazyn 4/2015