Gry uliczne
No i stało się - dla @mackozera wyszłam popracować na ulicę. Ale spokojnie - tylko po to, by poobserwować ludzi i przybliżyć Wam temat ulicznej fotografii mobilnej, z angielska zwanej street photography. Uwielbiam obserwować ludzi, i to nie w kontekście tzw. obcinek („masz za małe legginsy” - tak, kobiety to robią!), ale dla ich samych sylwetek, ruchów, relacji między nimi, emocji, spojrzeń, ekspresji szczęścia czy też smutku. Wydawałoby się, że to prosta sprawa, bo obserwacja to coś co robimy od dziecka. Dzieci to najlepsi obserwatorzy otoczenia, najsprawniejsi odbiorcy naszych zachowań, zarówno tych dobrych, jak i niestety złych. To dzięki przyglądaniu się małe dziecko uczy się swojego świata, próbując przystosować się do panujących w nim zasad. Doskonale wie, kiedy mama jest szczęśliwa, smutna lub czy zachowanie jakiegoś człowieka odbiega od ogólnie przyjętych standardów. A teraz pomyślcie, żeby dać takiemu dziecku do ręki aparat. Nie telefon (bez przesady), ale taki zwykły pstrykacz dla dzieci. Nie dość, że maluch z takim sprzętem wzbudzi raczej w otoczeniu pozytywne emocje, to fotografowani przez niego ludzie z pewnością nie poczują się skrępowani i zachowają otwartość. Tyle dziecko, a my?
Strona 2 z 2
Coraz częściej zdarza się, że znani fotografowie - wychodząc ze studia na ulicę - też przerzucają się ze swoich opasłych lustrzanek na telefony, doceniając uzyskaną w ten sposób zwinność, dyskrecję i wygodę. Większość z nich wie również, że pracując „na ulicy” lustrzanką muszą być dobrze ubezpieczeni albo umieć szybko.. biegać. Mając w ręku wyłącznie telefon unikają tych wymogów, zyskując dodatkowo tak potrzebną wówczas niewidoczność i „przezroczystość”.
Z drugiej strony rola agenta/szpiega też nie jest zawsze tą najbardziej pożądaną, ponieważ są sytuacje, w których bez kontaktu wzrokowego z obiektem planowane ujęcie traci całe swoje znaczenie i sens. Czasem właśnie to skrzyżowanie wzroku obiektu z okiem aparatu tworzy atmosferę ulotności, zaskoczenia i niepowtarzalności sceny. Jest to jednak niełatwe i może prowadzić do konfliktów. W tych sytuacjach z reguły czuję wielką obawę, że lada chwila usłyszę coś niemiłego i ze szpiega-fotografa zamienię się w turystę-pstrykacza bezdusznie naruszającego czyjąś osobistą sferę. Pamiętajmy więc, że w znakomitej większości jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami z kiepskim ubezpieczeniem i takimi sobie umiejętnościami katapultowania się z miejsca zdarzenia. Czasem więc (jeśli nie zepsuje to chwili) warto najzwyczajniej podejść i zapytać o pozwolenie, albo wierzyć, że fotografowany nie zauważy, że nagle stajecie koło niego i nerwowo bawicie się telefonem. A Wy ustawiacie się do kadru dnia, szukacie aplikacji, w której można by najlepiej to zdjęcia wykonać, na końcu pstryk i aaa.. zapomnieliście włączyć HDR albo wyłączyć lampy! No dobra, nie zdarzyło mi się oberwać (jeszcze), ale spotkałam już osobę nieżyczącą sobie, żebym fotografowała jej psa. No cóż, to oczywiście jej przywilej, choć z drugiej strony prawo stanowi, że przestrzeń publiczna - z wyłączeniem wizerunku znajdujących się w niej osób - może być swobodnie uwieczniana na zdjęciach. Jak zawsze w takich sytuacjach najlepszym doradcą jest zdrowy rozsądek i nieprzekraczanie tej cienkiej granicy, za którą z niewinnego fotografa zmieniamy się w nachalnego paparazzo.
Fotografia uliczna jest dla mnie osobiście dość stresująca z wiadomych względów, dlatego staram się stosować kilka technik, żeby ułatwić sobie jej uprawianie. Robię ludziom zdjęcia od tyłu (wtedy nie wiedzą, że są fotografowani). Udaję, że robię zdjęcie np. fontannie, tak naprawdę chcąc uwiecznić na nim ludzi w jej sąsiedztwie. Płacę osobie fotografowanej (tak, wiem, brzmi to śmiesznie, ale działa). Warto poćwiczyć na grajkach, przebierańcach na rynkach. Zdarza mi się też poprosić o zgodę. Wiadomo, że na wszystko jest apka, i na to też mogę takową polecić - SneakyPix, która robi zdjęcia, podczas gdy wszyscy myślą, że rozmawiasz przez telefon. Potrzeba jest tu matką wynalazków i z pewnością po jakimś czasie każdy z Was dorobi się własnego arsenału sztuczek, trików i narzędzi.
Traktujcie fotografię uliczną jako hobby, nałóg i zabawę, która pozwoli Wam zobaczyć okiem telefonu wielu naprawdę ciekawych - choć niewidocznych gołym okiem - ludzi.